.:Prolog:.

Zielono włosy właśnie robił sobie śniadanie, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.

Nie wyłączając kuchenki podszedł do drzwi i je otworzył. Stał w nich blondyn o głęboko czerwonych oczach.

— K-kacchan?! — wyjąkał Midoriya widząc chłopaka w drzwiach.

— Zamknij się i wpuść mnie do środka — powiedział Bakugou i wszedł do domu.

— O co c-chodzi? — spytał Izuku.

— Nie wytrzymuje już z tym idiotą — jasne, że chodziło mu o Kirishimę.

Midoriya uśmiechnął się lekko, wracając do robienia tostów.

— Masz coś do żarcia? — zapytał Katsuki, oschle jak zawsze.

— Właśnie robie..

Jeszcze kilka minut zajęło chłopakowi przygotowywanie jedzenia, aż w końcu postawił talerz z tostami przed Bakugou.

Zielono włosy usiadł przy stole, czując się nieswojo, jak zwykle w otoczeniu Katsukiego. Śniadanie zjedli w ciszy.

— Co teraz, pewnie będziesz sobie czytał jakieś nudne książki naukowe? — spytał czerwono oki przewracając oczy.

— One są ciekawsze niż może się wydawać, może gdybyś jakąś przeczytał to twój zakres słownictwa by się nieco powiększył — rzekł Izuku, nawet nie myśląc co mówi i po chwili tego pożałował.

— CO POWIEDZIAŁEŚ DRANIU?!

— Że m- może b- byś przeczytał taką k- książkę..

— ZDYCHAJ! — wrzasnął Katsuki trzaskając za sobą drzwiami.

Midoriya tylko westchnął i zaczął zbierać naczynia po posiłku, zdając sobie sprawę z tego, że Bakugou jedynie przyszedł, zjadł śniadanie i poszedł.

Chwilę później wbiegł do domu Kirishima.

— Widziałeś gdzieś Katsukiego? — spytał zdyszany.

— Właśnie wyszedł — powiedział Izuku, a Eijiro wybiegł nie żegnając się.

Zielono włosy ponownie westchnął i wrócił do sprzątania naczyń. Po zrobieniu tego chłopak spojrzał na duży zegar wiszący na jego ścianie.

Była 10:23 więc postanowił się przejść po lesie.

Ubrał płaszcz i otworzył drzwi. Kiedy przeszedł przez próg, poczuł na twarzy podmuch wiosennego wiatru. Była idealna pogoda żeby się przejść.

Nucąc sobie swoją ulubioną piosenkę, szedł między drzewami zachwycając się zapachem lasu.

— Zo.. staw.. mnie! — usłyszał nagle krzyk jakiegoś dziecka i od razu poszedł w stronę z której go usłyszał.

Po niedługim czasie, między drzewami zobaczył złoczyńce który swoimi wydłużonymi rękami przyduszał nieznanego mu dzieciaka.

Bez namysłu ruszył w jego stronę.

— Zostaw go! — krzyknął, po czym przyśpieszył.

Smaash!" Powiedział sobie w myślach i uderzył złoczyńce. Poleciał on do tyłu i walnął w drzewo, przewracając je przy tym.

— Ej! Co ty robisz?! — usłyszał za sobą dorosły głos.

Cholera, zapomniałem o strażnikach lasu, pomyślał zielono włosy.

Mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się koło chłopaka i unieszkodliwił mu ruch.

— No, teraz odpowiesz za swoje czyny — powiedział z satysfakcją strażnik.

Midoriya spróbował się wyrwać, ale bez skutku. Patrzył się kątem oka na małego chłopca, który obok płakał, nie wiedząc co się dzieje.

Przecież go uratowałem!, myślał chłopak po jeszcze jednej nie udanej próbie wyrwania się.

Choć złość przepełniała młodego Midoriyę to jednak on wiedział, że ten strażnik tak na prawdę tylko pracował, tak jak mu kazano. Każdy chyba wie czym grozi nie posłuszeństwo.

— Puść go — powiedział ktoś za nimi spokojnym głosem.

— A- ale proszę spojrzeć co on narobił! Przewrócił te drzewa i jeszcze używając swojej mocy bez pozwolenia! — bronił się mężczyzna.

— Puść go — powtórzył ten sam chłopak.

Strażnik w końcu puścił Izuku i odszedł widocznie zirytowany.

Kiedy Midoriya się odwrócił, zobaczył nieco wyższego od niego chłopaka o dwukolorowych włosach. Po prawej stronie miał białe, a po lewej czerwone. Łatwo też było zauważyć czerwoną plamę na jego lewym oku.

Nieznajomy tylko skinął głową i zaczął odchodzić.

— Cz- czekaj! — krzyknął zielonowłosy, a chłopak się zatrzymał — j-jak ci się udało go namówić? Jesteś jakimś ich... przywódcą? Czy coś..

— Taak.. — rzekł nieco zakłopotany chłopak i zanim Midoriya zdążył go zatrzymać, żeby chociaż mu podziękować to już odszedł.

Izuku wrócił do domu i postanowił już tego dnia nie wychodzić. Cały dzień spędził w książkach, zapominając o wszystkim co się tamtego dnia stało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top