18. Atak
Minął tydzień odkąd Midoriya został aresztowany. Nie działo się podczas nich nic ciekawego, a Izuku niezbyt starał się o uwagę Todorokiego. Nie potrafił wytrzymać tego jak chłopak go okłamał. Choć nadal pozostawała w nim miłość do księcia to on nie potrafił mu tego wybaczyć. Pierwszy raz od tygodnia zielonowłosy postanowił znowu spróbować pogadać z Shouto. O tej samej porze co zwykle Todoroki przechodził obok jego celi, żeby dojść do swojej mamy, której zagadki Midoriya nadal nie potrafił odgadnąć.
— S-shouto..? — po słowach chłopaka książę się zatrzymał, stał tak kilka sekund, a potem wziął głęboki wdech i poszedł dalej. Zdziwiony Izuku patrzył się na odchodzącego Todorokiego do póki nie stracił go z oczu.
Czy on..?, to było bardziej zdziwienie czy nadzieja? Na pewno gdzieś tam, między kłębkiem uczuć dałoby się odnaleźć szczęście.
Wyglądało na to, że tym razem Shouto wrócił tam skąd przyszedł innym wyjściem, ponieważ po rozmowie zielonowłosy usłyszal jedynie oddalające się kroki i chłopak nie przeszedł obok celi Midoriyi. Może za trudno już mu było unikać Izuku?
Nadeszła noc. Deku nie mógł zasnąć, a może nie chciał? To tak jakby miał nadzieję, że zaraz książę do niego przyjdzie, wypuści go i będą żyć długo i szczęśliwie. Po kilku godzinach gapienia się na sufit, Midoriya w końcu zamknął oczy i zasnął.
***
Obudziły go krzyki i huki. Zerwał się z łóżka i popatrzył się za kratki chcąc dowiedzieć się co się dzieje. Na ścianach widniały ogromne smugi krwi, kiedy je zobaczył zaczął się marwtić o Shouto. Po wgłębieniach w ścianach i krwi chłopak domyślił się, że działo się tu coś strasznego. Na samą myśl o tym przechodziły go dreszcze.
Nagle usłyszał niewyraźne, przybliżające się kroki. Dało się usłyszeć, że były one jednej osoby. Izuku rozejrzał się nerwowo w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni. Jedynym co mu się rzuciło w oczy był odłamek szkła wielkości jego dłoni. Midoriya podniósł ostre narzędzie i ustawił się w pozycji do ataku.
Po kilku sekundach przed jego oczami pojawił się młody Todoroki z kilkoma spiętymi ze sobą kluczami w ręku. Deku od razu się uspokoił i opuścił swoją broń.
— S-Shouto?! Co się dzie..?!
— Nic nie mów, zaatakowali nasze królestwo — odrzekł zestresowany książę otwierając trzęsącymi się rękami wejście.
— Kto?
— Nie mogę ci powiedzieć, ale musimy stąd uciekać.
Todoroki otworzył celę i od razu przytulił Izuku. Potem się od niego odsunął, złapał go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, ale zielonowłosy go zatrzymał.
— Midoriya? Musimy iść — powiedział książę.
— A-ale ja... nic nie rozumiem...
— Nie na to czas! Trzeba uciekać! — chłopak pociągnął go dalej, przechodząc przez szerokie korytarze lochów, gdy dotarli do wyjścia Shouto wyciągnął pistolet i celując nim przed siebie szli dalej.
— Dlaczego masz broń? Nie możesz używać swojego..? — zaczął Izuku, ale nie dokończył, ponieważ książę zatkał mu usta dłonią.
— Długa historia — odrzekł szeptem i ruszył dalej.
Oboje szli po schodach, które wydawały się nie mieć końca. Po drodze Todoroki zastrzelił kilka osób, które probowały im przeszkodzić w ucieczce. Bylo już przy wyjściu, chcieli otworzyć drzwi i wybiec z tego budynku, ale przeszkodził im głęboki, ale także znajomy głos, przez który przechodziły dreszcze.
— Nigdzie nie idziesz, Shouto — powiedział Endeavor, po czym złapał go mocno za ramię.
— Chcesz żebym umarł? Myślałem, że nie taki jest twój cel — odrzekł oschle młody Todoroki.
— Ty nie, ale to jest więzień — wskazał na Izuku — on zasługuje na śmierć.
— Nie uprzykrzaj mi życia jeszcze bardziej i daj mi stąd iść — powiedział książę, próbując się wyrwać. Król się jedynie zaśmiał.
— Pójdę stąd, nieważne co powiesz — Shouto zamroził rękę Endeavora, po czym upadł na podłogę, trzymając się za szyję.
Shit, zapomniałem o tym, pomyślał książę karcąc się w myślach.
Ojciec chłopaka łatwo uwolnił się od lodu i popatrzył się w miejsce w którym przed chwilą stał zielonowłosy.
Właśnie. Stał.
Król odwrócił się i zobaczył Midoriyę, który zamachwiał się do uderzenia go. Niestety nie udało mu się to, ponieważ Endeavor ze świetnym refleksem i siłą złapał go za rękę, którą miał go uderzyć, po czym zamachnął się i uderzył nim o ścianę. Podszedł do niego, za szyję podniósł go do wysokości swojej głowy, zapalił na drugiej ręce nieduży płomień i zaczął go przybliżać do twarzy chłopaka.
Przeszkodził mu w tym jego syn, który od tyłu rzucił się na niego i zaczął przyduszać zgiętym łokciem. Król puścił zielonowłosego, po czym zaczął odpychać od siebie księcia. Midoriya wstał i chciał już iść i pomóc młodemu Todorokiemu, lecz nagle przyszła mu do głowy pewna myśl.
Chwila... a co z osobami, które atakują to królestwo?, pomyślał chłopak i zanim zdążył się odwrócić, poczuł jak coś ostrego przebija mu plecy po czym brzuch. Zielonowłosy opadł na kolana, trzymając się za krwawiący brzuch.
Shouto puścił swojego ojca i popatrzył się w stronę chłopaka.
— I-izuku?.. — łzy zaczęły mu napływać co oczu kiedy biegł do Midoriyi.
Czarne obłoczki zaczęły się mu pojawiać przed oczami.
Czy to takie jest uczucie kiedy się umiera?, pomyślał Deku. Ostatnie jego wspomnieniem był silny uścisk księcia.
____________________________________________
Ohayou! Nie, to jeszcze nie koniec książki. Nie dodawajcie se tego do „skończonych" czy „przeczytanych" (ostatnim rozdziałem będzie epilog) więc... nie mam nic więcej do powiedzenia!
Sayounara!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top