17. Wszystko staje się jasne
Zanim przejdziecie do rozdziału przeczytajcie to. Dziękuję wam za 3k wyświetleń! To dla mnie na prawdę dużo znaczy ^_^ i bez przedłużania możecie zacząć rozdział!
_______________________________________________
— Sho.. — nie dokończył, ponieważ chłopak przeszedł obok niego bez słowa. Nawet na niego nie spojrzał.
A może mnie nie widział?, pomyślał Deku mając nadzieję, że tak jest. Nagle usłyszał jak on z kimś rozmawia.
— Nadal mnie odwiedzasz, Shouto? — spytał spokojny kobiecy głos.
— Wyjdziesz stąd, ale... jak jeszcze tu jesteś... to ja chcę się tobą opiekować... i nie... jak mój ojciec.. — odrzekł Todoroki. Jego głos nie brzmiał jak ten, którym kiedykolwiek mówił do Midoriyi. Był on pełen smutku i żałoby. Lecz nadal pozostawał spokojny.
— Nie zadręczaj się tym, nie jesteś w żadnym stopniu jak twój ojciec... jestem pewna, że będziesz o wiele lepszym władcą niż on..
Co? Władcą? Jak to?
— Jeśli w ogóle chcę nim być...
— Jeżeli nim zostaniesz to zmienisz ten kraj na lepsze, proszę, nie zostawiaj tego wszystkiego.
— To ja... dam ci wreszcie to zjeść, widzimy się jutro... mamo..
Po tych słowach zielonowłosy usłyszał kroki, które robiły się głośniejsze i głośniejsze.
Teraz jest moja szansa, może mnie zauważy, pomyślał Izuku.
— Shouto.. — powiedział Midoriya, kiedy zobaczył, że chłopak przechodzi obok jego celi. On znowu go zignorował. Albo po prostu go nie usłyszał? Izuku raczej dosyć głośno to powiedział, żeby dało się to usłyszeć. Wyglądało na to, że go unikał. Nie chciał mieć z nim nic wspólnego, jakby był jedynie głupim wspomnieniem o którym chciał za wszelką cenę zapomnieć, lecz nie potrafił, bo ciągle coś mu je przypominało.
Co ja ci zrobiłem?, pomyślał Izuku i zaczął zastanawiać się nad odpowiedzią.
— Powiem to wprost.To koniec.
Dlaczego?
— Ż-że... c-c-co?
— Czego nie rozumiesz w tym co do ciebie mówię? TO. KONIEC.
Dlaczego? Dlaczego byłem takim idiotą? Dlaczego byłem taki naiwny?
Mimo wszystkich uczuć, które mu towarzyszyły chłopak nie potrafił obwiniać za to młodego Todorokiego. Czuł, że to nie jego wina, że on jedynie był szczery, a... to Deku był głupi i naiwny. Nie umiał wyobrazić sobie księcia jako kogoś złego. Sam nie wiedział czy to dobrze czy źle...
***
Następny dzień w niewielkim pomieszczeniu zamkniętym kratami. Rutyna wyglądała tak samo; pobudka, śniadanie, Shouto z którym nie udaje się porozmawiać, obiad, drapanie po ścianie cały dzień, kolacja, pora spać i jeszcze raz.
Midoriya popatrzył się na swoje zdrapane do krwi paznokcie, a potem na ścianę na której zaczął już liczyć dni w tym miejscu. Po chwili się zorientował, że za chwilę przyjdzie Todoroki. I faktycznie niedługo później przeszedł obok jego celi.
— Shouto, proszę... — powiedział zielonowłosy. Książę jakby trochę zwolnił chód po jego słowach, ale potem znowu przyśpieszył. Choćby dzięki tej małej rzeczy na ustach Izuku pojawił się lekki uśmiech. Może jednak jest jakaś szansa?
Ale nadal pozostawała jedna rzecz, jedna zagadka. Po co Todoroki chodził ciągle do swojej mamy? O co chodziło w tych rozmowach? Z jednej tajemniczej sprawy powstawało wiele pytań bez odpowiedzi. Rozmowa księcia ze swoją mamą wyglądała tak samo jak codziennie.
— Paniczu Todoroki — odezwał się nagle głos mężczyzny — król Endeavor prosi panicza o przyjście do jego biura.
— Dobrze, dziękuję — odpowiedział Shouto.
Chwila... że co?! „P-paniczu Todoroki?" Czyli on jest z rodziny królewskiej?? Przez ten cały czas mnie okłamywał?!, w głowie Midoriyi tkwił mętlik myśli. Wszystko wtedy stało się jasne. To dlatego strażnik się go posłuchał gdy on poprosił, żeby wypuścił zielonowłosego. Miał przez całe dni zajęcia i dlatego właśnie nie mógł przychodzić do niego wcześniej, a kiedy już przyszedł musiał mieć wolne.
Shouto Todoroki, chłopak, który wydawał się taki niewinny i miły, okazał się synem Endeavora. Już wszystko stało się jasne. Bo przecież, jaki ojciec, taki syn. Chłopak potraktował Midoriyę okropnie, zachowuje się zupełnie jak jego ojciec, jak ten okrutny król bez którego królestwo byłoby o wiele lepsze. Książę nie mówił mu o jego prawdziwej tożsamości, ponieważ bał się, że Deku zacznie o nim źle myśleć.
Tym razem, kiedy Shouto przechodził obok celi zielonowłosego, Midoriya nawet nie miał zamiaru na niego patrzeć. Myślał, że jedna osoba nie może mu jeszcze bardziej złamać serca niż tak jak po tamtym zerwaniu. Mylił się. Przez cały czas się mylił. Chłopak miał ochotę się w tamtej chwili rozpłakać
Nigdy mu tego nie wybaczę..
Tylko.. dlaczego akurat on? Dlaczego akurat jemu się to przytrafiło? Czym on sobie zasłużył na taki los? Chęć życia dla Todorokiego zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Przecież i tak go nie obchodzę, prawda?
A jednak. Chciał z nim normalnie porozmawiać. Chciał, żeby chłopak mu to wszystko wytłumaczył. Żeby okazało się, że to tylko sen i że zaraz obudzi się w ramionach Shouto. Ale tak się nie stało. I się nie stanie.
Do końca dnia Izuku robił to co mu najlepiej wychodzi, czyli myślał. Zanim jeszcze poszedł spać wydrapał w ścianie kreskę oznaczającą następny dzień, pozostawiając za swoim palcem także prawie niewidoczną smugę krwi. Chłopak uśmiechnął się do siebie mając nadzieję, że dzięki temu następny dzień nie będzie taki zły jak poprzedni, a potem położył się na swoim „łóżku" z chęcią zaśnięcia. Lecz przez wrażenia z tamtego dnia i nowe informacje było to niemożliwe. Midoriya rano nie był tego do końca pewny, ale widocznie zasnął.
__________________________________________________
Ohayou! 💗 Nie wiem co napisać o tym rozdziale, ale cieszę się, że udało mi się go napisać tak szybko💗 Mam nadzieję, że wam się podoba!💗 Więc na dzisiaj to by było już na tyle!💗
Sayounara!💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top