15. „Dlaczego on mi to zrobił?"

Izuku wbiegł do swojego domu i trzasnął za sobą drzwiami. Nie zważając na ciemność poszedł w głąb mieszkania. Rzucił się na kanapę, lądując twarzą w poduszce. Pozwolił łzom pomoczyć miękki przedmiot.

— Dlaczego..?— powtarzał cicho — dlaczego..?

Gniótł w dłoniach poduszkę, wbijając paznokcie w materiał. Chłopak nie potrafił się pogodzić z tym co usłyszał.

Ale.. dlaczego..? dlaczego on mi to zrobił?

Po chwili zdał sobie sprawę z prawdziwego wyglądu tej sytuacji. To on był po prostu naiwny. Bezmyślnie oddał swoje serce komuś kto potem je złamał.

Midoriya usiadł i spróbował opanować swoje łzy rękawami, którymi wycierał je szybko z policzków. Odchylił głowę do tyłu i wziął głęboki oddech, starając się odrzucić złość na samego siebie. Potrzebował czegoś, żeby się trochę uspokoić.

Poszedł szybkim krokiem do kuchni i trzęsącymi się rękami wyjął tabletki z szafki, po czym nalał sobie wody, połknął jedną z nich, a potem wrócił do salonu i usiadł z powrotem na sofie.

Po kilku minutach chłopak całkowicie się uspokoił, dzięki czemu mógł myśleć. Nie chciał, żeby któryś z jego przyjaciół zobaczył go w takim stanie, bo zaraz by zaczęli pytać co się stało, więc zamknął drzwi na klucz i zasunął wszystkie rolety w oknach. Jakże przyzwyczaił się już do ciemności, nie przeszkadzała mu ona dlatego nie włączał światła.

Poszedł do pokoju i usiadł na łóżku. Przypomniało mu się jak tutaj ratował Todorokiego po tym jak nomu go zaatakowało.

Muszę o nim zapomnieć i żyć dalej!, pomyślał Izuku, choć taka opcja wydawała mu się nie możliwa. Jakim cudem miałby zapomnieć o osobie która go tak zraniła? A mimo wszystko... którą nadal kocha..?

Midoriya schował twarz w dłoniach. Przypomniał mu się ich pierwszy pocałunek.

— T-ty... j-już mnie nie k-kochasz?

— A czy.. kiedykolwiek tak było?

— Nic z tego nie rozumiem.. — westchnął Izuku załamującym się głosem.

Zimny wzrok księcia został mu w pamięci i pewnie zostanie jeszcze na długo.

A może to nie Shouto jest zły..? nigdy nie był... może to po prostu ja jestem naiwny i się nabrałem, że mnie kocha? Od kiedy mnie już tak oszukuje? Czy to jak mnie całował było udawane? A może byłem za bardzo dociekliwy? Nie powinienem się czepiać jego problemów.. jestem idiotą..

                                              ***

Uraraka zmęczona po festiwalu szła uliczką którą rozjaśniały jedynie latarnie. Wkrótce dotarła do domu swojego zielonowłosego przyjaciela i zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiedział, więc powtórzyła czynność. Nadal nic. Jakże Izuku nigdy nie zamykał drzwi, postanowiła sama wejść, lecz kiedy nacisnęła klamkę, drzwi się nie otworzyły.

Czyli wreszcie dorósł i je zamknął?, pomyślała i zapukała jeszcze raz. Nikt nie odpowiadał, więc podeszła do najbliższego okna i przez nie zajrzała. Lecz jedyne co zobaczyła to biały materiał, może go nie ma w domu?, z tą myślą wróciła do swojego miejsca zamieszkania.

                      ***

Kiedy telefon zaczął głośno dzwonić, Midoriya usiadł gwałtownie.

Zasnąłem?

Wstał i sprawdził kto do niego dzwonił. Była to Uraraka.

Co ona ma ostatnio z tym dzwonieniem późno wieczorem?

Chłopak nie miał w tamtej chwili ochoty z nikim rozmawiać, dlatego zostawił telefon tak jak leżał, nawet nie odrzucając połączenia, żeby Ochaco nie zauważyła, że w ogóle to widział, a potem wrócił do leżenia na kanapie i patrzył się w biały sufit. Zaczęły się mu w głowie znowu pojawiać wspomnienia z Todorokim. Jakoś nie potrafił o nim zapomnieć.

A czy moje życie ma teraz jakikolwiek sens?, chłopak zaczął rozmyślać nad tym zdaniem, aż w końcu stwierdził, że odpowiedź na to była prosta - nie.

***

Ćwierkanie porannych ptaków nie brzmiało już tak pięknie jak zawsze. Pogoda choć była słoneczna i ciepła, wydawała się Midoriyi ciemna i szara.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Izuku podszedł do nich, zajrzał przez od dawna nie ruszany wizjer i zobaczył stojącą przed drzwiami Urarakę. Po co miał ją wpuszczać? Czy lepszym wyborem nie było po prostu nie integrowanie się z nikim? Chłopak wrócił do biblioteki, ale nie po to żeby czytać tylko żeby rozmyślać nad poprzednim dniem. Mimo że przypominał sobie jak Shouto go rzucił to żadna łza nie pojawiła się w jego oku, jakby po wczorajszym wieczorze uzyskał już limit i nawet gdyby chciał, nie potrafiłby wycisnąć nawet łezki.

Po długim czasie leżenia na kanapie w bibliotece, zdecydował się wreszcie wyjść. Upewnił się, że w pobliżu nie ma żadnych znajomych mu osób i wyszedł. Chciał pójść do jednego miejsca, które było dla niego niezwykle ważne, choć nie wyróżniało się za bardzo z podobnych. Kilkanaście minut drogi i zielonowłosy doszedł do ślepego zaułku na którego ścianie dalej widniała ciemna smuga krwi. To tutaj właśnie uratował księcia przed potworem zwanym nomu.

— No, no, no, przyszedł nasz bohater! — powiedział nieznany mu głos zza jego pleców, a kiedy chłopak się odwrócił okazało się, że był to zaniedbany mężczyzna, który przed chwilą też przyszedł w to samo miejsce. Wyglądało na to że był bezdomny. Gdy Izuku popatrzył się na niego pytającym wzrokiem, od razu dostał odpowiedź:

— Wiadomości rozchodzą się tu szybko, młodzieńcze.

Czyli on wie o tym, że uratowałem tu Shouto?, pomyślał Midoriya.

— A dokładniej? — zapytał.

— No że „uratowałeś" jakiegoś tam smarkacza w lesie.

Izuku odetchnął z ulgą w duszy.

— Jest w tym coś złego?

— W zbyt pewnych siebie nastolatkach, którzy próbują się zachowywać jak bohaterowie, tylko dlatego, że mają nawet mocny quirk? Tak.

— Niektórzy po prostu chcą spełniać swoje marzenia — chłopak chyba nigdy nie odezwał się do nikogo tak chłodno.

— To se je odpuść, młody. W teraźniejszym świecie nie istnieje już nic takiego jak bohater! Jest jedynie król i królestwo!

— Wolę starać się spełniać marzenia, które wydają się niemożliwe, niż mieszkać w zaułku.

Zielonowłosy nie zdając sobie z tego sprawy coraz mniej panował nad jego słowami i czynami.

— Co żeś powiedział?.. i ty chcesz zostać bohaterem? — nieznajomy wybuchnął śmiechem, trudno było stwierdzić czy wymuszonym — jak umiesz tylko obrażać ludzi i niszczyć przyrodę?! Co ty sobie niby wyobrażasz?! — zaśmiał się jeszcze raz — mówię, odpuść sobie, nie nadajesz się na boha..

W tamtym momencie coś w Midoriyi pękło i chłopak bez opanowania przywalił 3% swojego quirk mężczyźnie w twarz, tak, że poleciał na ścianę. Lecz natychmiast się opanował, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie przed chwilą popełnił przestępstwo.

Jestem idiotą.. zbyt się przejąłem zerwaniem i... zrobiłem... to..., Izuku był już bliski kompletnego załamania się.

— Tam są! — usłyszał głosy strażników, po chwili orientując się, że biegną w jego stronę.

__________________________________________________
Konichiwa!❤️ Wreszcie mam wenę!❤️ I znając życie jutro mi minie... ale mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i że to nie było 1000 słów nudy!❤️ To do następnego!❤️
Sayonara!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top