27. Idź i się śmiej, nawet jeśli boli.
„Tylko o to cały czas chodziło.
O zazdrość. Rywalizację.
O to, żeby cień pokonał płomień."[Victoria Aveyard]
- Hawke? - zapytała i zapukała do drzwi na najwyższym piętrze działu mieszkalnego. Odgarnęła niesforny kosmyk z oczu i wpatrzyła się z zaciętością w drzwi. Miriam od kilku dni nie pojawiała się na posiłkach. Elfka zaczynała się poważnie martwić. Usłyszała ruch za drzwiami, napięła mięśnie w oczekiwaniu.
Drzwi ku jej zdziwieniu otworzył krasnolud. Jego twarz wyrażała głębokie zaniepokojenie.
- Jesteś sama? - zapytał Zafirki, bacznie mierząc wzrokiem korytarz. Zmarszczyła brwi i skrzyżowała ręce na piersi.
- Jestem. Co ty tu robisz? - zapytała podejrzliwie. Nie odpowiedział, westchnął i wpuścił ją do środka.
Kobieta leżała w łóżku, niezwykle blada i okryta wieloma warstwami koców. Jej twarz była bardzo blada, a oczy podkrążone. Spała zapewne, gdyż jej przemęczone powieki zasłaniały oczy. W pokoju unosił się nieprzyjemny zapach wymiocin. Żołądek elfki zaczął niebezpiecznie bulgotać, jakby planował pozbyć się ostatnio zjedzonego posiłku.
Zacisnęła mocniej usta, bojąc się je otworzyć, by nie wskazać trawionemu jedzeniu drogi na zewnątrz.
Hawke w dłoni wciąż trzymała kostur... Jakby zlęknięta, spodziewała się nagłego ataku na jej osobę.
- Pilnuje, żeby nikt jej nie zawracał głowy w tym stanie - odparł krasnolud, usiadł na krześle obok jej łóżka i poprawił koc, którym była okryta. Miriam drgnęła, lecz się nie obudziła.
- Co się stało? Czy medycy ją badali? - zapytała wyraźnie zmartwiona. Słońce wyszło zza chmur, oświetlając pokój swoimi promieniami. Pyłki kurzu tańcowały pod światło, nadając komnacie pięknych kolorów.
- Nie pozwoliła im się zbadać, ale Leliana przysłała swoich ludzi. To chwilowa niestrawność - odparł, zaciskając usta w cienką linię. Potarł swoje złote włosy, delikatnie zaniepokojony. Zdawał się jakby uciekać przed nią wzrokiem.
Zbliżyła się o krok do jej łóżka, spoglądając na ciemne kosmyki rozsypane na poduszce. Zmieniła się od czasu przybycia do Twierdzy. Jej twarz była jakby bardziej wychudzona, oczy podkrążone.
Musiała źle sypiać. Czyżby powodował to brak obecności białowłosego elfa?
Albo sama obecność w Inkwizycji tak na nią wpłynęła... Czy powinna ją odesłać do Wolnych Marchii, póki jej stan się nie pogorszył?
- O co chodzi z tym kosturem? - zwróciła się do krasnoluda. Varric wzruszył ramionami i przechylił głowę, jakby sam się nad tym zastanawiając.
- Nie wypuszcza go z rąk już całą noc, w sumie odkąd źle się poczuła - stwierdził po czasie. Elfka przygryzła wargę. Miriam czuła się zagrożona, to było pewne.
- Muszę iść na poranną narade, ale daj mi znać, gdyby jej się pogorszyło - powiadomiła go.
Opuściła pomieszczenie w pośpiechu, byle znaleźć się jak najdalej źródła nieprzyjemnego zapachu.
Niespodziewała się, że tego samego dnia zastanie Hawke na nogach, już w pełni sił.
Wieczorem, tuż przed zachodem słońca, postanowiła odwiedzić jeszcze ogród. Jedyne miejsce w całej Twierdzy, które w jakiś sposób przypominało jej o domu. Mimo, że nie wyniosła z klanu zbyt wielu przyjemnych wspomnień, a natykanie się na Senela wcale tego nie ułatwiało, dom kojarzył jej się z pełnią miłości i bezpieczeństwa, gdy była tylko dzieckiem.
Przez korony drzew dął łagodny wicher, poruszając gałęzie niczym w beztroskim tańcu.
Omiótł jej włosy, zwiewając kosmyki na oczy i przysłaniając widok. Zdmuchnęła je potrząsając delikatnie głową. Odetchnęła pełną piersią i ruszyła przez falując trawę w przód.
Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach, jakby reagując na magię w pobliżu. Nie zdziwiła się więc, gdy ujrzała przy jednym z drzew Hawke.
Jedynym, co szokowało elfkę był fakt, że kobieta, która dopiero leżała w łóżku całkowicie wyczerpana, teraz stała prosto, śmiejąc się do chłopca, dotrzymującego jej towarzystwa. Kieran lubił przebywać w ogrodzie, więc jego obecność tu nie była czymś nowym. Hawke wydawała się być całkowicie zdrowa i zaabsorbowana towarzystwem chłopca.
Zafirka skrzyżowała ręce za plecami, oparła się bokiem o jedno z drzew i obserwowała kobietę, pochłoniętą zabawą z młodziakiem. W pewnej chwili podniosła wyżej głowę i dostrzegła postać stojącą w cieniu. Elfka posłała jej delikatny uśmiech, lecz nawet nie drgnęła. Miriam wyszeptała kilka słów do chłopca po czym wolnym krokiem ruszyła do Inkwizytorki. Ta bacznym wzrokiem mierzyła jej nienaturalny chód. Coś było nie tak.
Była chora? Przygryzła wargi. Była ubrana w grubą, warstwową suknie. Musiała być chora. Nie było aż tak zimno. Oparła się o kostur i spojrzała lekko w dół, tam gdzie znajdowała się twarz elfki.
- Wszystko w porządku? - zapytała cichym, lecz radosnym głosem. Dopiero, kiedy podeszła bliżej Zafirka mogła dostrzec spękane żyłki na jej twarzy i podkrążone oczy. Herold na moment zamarła. Po chwili przekrzywiła głowę i się zaśmiała.
- To ja powinnam zapytać, czy wszystko jest już dobrze? - odparła. Hawke przymknęła na moment powieki.
- Bywało dużo gorzej, nie z takimi sytuacjami sobie radziłam - powiedziała tuż po otwarciu oczu i okręciła kostur w miejscu.
- Nie zaprzeczam - potwierdziła, po czym spojrzała przed siebie, na siedzącego ze skrzyżowanymi nogami chłopca. - Lubisz dzieci? - zapytała niespodziewanie.
- Tak, ale Kieran jest szczególny. Nigdy nie spotkałam dziecka tak silnie obdarzonego magią - wyszeptała. Elfka skinęła głową. Czuła to od pierwszego spotkania. W sumie nie miała się co dziwić, Morrigan była wyjątkową apostatką.
- Zawsze trzymasz kostur, gdy śpisz? - Zmieniła temat czerwonowłosa, poprawiając się.
- Nie zawsze. Tylko wtedy, gdy wyczuwam zagrożenie - odparła, momentalnie poważniejąc.
- Czujesz się zagrożona w Twierdzy? - Elfka wciagnęła powietrze i prawie podskoczyła.
- Wiem, kto przybył - oznajmiła jak gdyby nic. Zafirka omal nie zachłysnęła się powietrzem. Jej oczy stały się jeszcze większe, niczym u sowy. - Prawda, jest bohaterką ale jest także bardzo niebezpieczną wojowniczką. Zarówno w polu jak i w Grze. Wolę uniknąć bliskiego kontaktu, dlatego chciałabym jak najszybciej wrócić do Wolnych Marchii. Musimy zakończyć sprawę Szarej Straży jak najszybciej - opowiedziała po czym wbiła wzrok w ziemię z grobową miną. Zafirka stanęła na równe nogi, wpatrując się w Hawke z podziwem. Jakim cudem to wyciekło? Czyżby Varric?
- Wiesz o Lady Theirin... - wyszeptała, wciąż w szoku. Miriam przytaknęła. Elfka ostrożnie podeszła krok bliżej i ściszyła ton. - Ma wieści o Szarej Straży, myślę że w ciągu kilkunastu dni powinniśmy wszystko załatwić i będziesz mogła wrócić do domu - odparła po czym z uśmiechem na ustach dodała - i do Fenrisa. - Błękitne oczy kobiety rozjaśniły się nieznacznie. Po czym westchnęła. Podniosła dłoń, jakby chciała podrapać się po brzuchu, po czym gwałtownie opuściła dłoń w dół. Dla Zafirki to było niezwykle dziwne zachowanie.
- Powinnam już iść - wyszeptała Miriam.
Podpierając się na kosturze, niczym Solas, ruszyła obok elfki. Gdy zrównała się z nią przystanęła i przytuliła ją niespodziewanie. Jej ciało zdawało się płonąć ogniem. Jej magia działała zupełnie inaczej niż wyładowania elektryczne elfiego maga, czy ciepłe ogniki jak u Doriana.
- Uważaj na nią, widziałam ją tylko chwilę, ale to żmija o wyglądzie przepięknej królowej - wyszeptała. Elfka odsunęła się i spiorunowała ją wzrokiem. Nie spotkała sie jeszcze z tak obcesowym traktowaniem jakiejkolwiek władczyni.
- Miło cię znowu zobaczyć, Bohaterko Kirkwall - usłyszała za plecami delikatny, słodki niczym u skowronka głos. Zafirka obróciła się, choć już z góry wiedziała kogo spotka.
Cassidy stała przy jednej z kolumn, osłonięta płaszczem, z kapturem zakrywającym niemal całkowicie jej twarz, poza krwistoczerwonymi uwydatnionymi ustami. Tuż za nią, niczym cień stał Zevran, uśmiechając się zadziornie.
Elfka poczuła jak jej twarz oblewa szkarłat. Miriam gwałtownie się wyprostowała, po czym chwyciła mocniej za kostur.
- Cóż za przyjemne i niespodziewane spotkanie, moja pani - szepnęła, dygając. - Czy to bezpieczne, jeśli będziesz tu przebywać? - zapytała ze sztucznym uśmiechem. Jej jasne oczy zaświeciły się nienauralnie.
- Jeśli twoi towarzysze nie mają w planach niczego tym razem wysadzić, to powinno być bezpiecznie - zaśmiała się kobieta, obdarzając je jednym z najbardziej niewinnych spojrzeń.
Hawke cicho syknęła, zaciskając mocniej szczęki. - Piękna pogoda dzisiaj, prawda Inkwizytorko? - zapytała tym razem Inkwizytorki. Ta skinęła głową.
- Cisza jak przed burzą - syknęła Hawke. Cassidy niemal natychmiastowo obróciła na nią swój przeszywający wzrok. Miriam podłapała spojrzenie i obie takim samym ostrym wzrokiem przyglądały się sobie nawzajem. Elfka nigdy by nie pomyślała, że spotka dwie bohaterki w jednym miejscu, a atmosfera będzie tak napięta jak cięciwa w Biance Varrica.
- Hawkie! - zawołał nagle Zevran, podchodząc z uśmiechem. Wiedział jak rozładować napięcie. Sądząc po minie kobiety musieli się znać. Elfka była niezwykle ciekawa jak musiało wyglądać to spotkanie.
- Co ty tu robisz? U boku królowej? - zapytała.
- Jestem na służbie.- Wyszczerzył się. - Nadal jesteś z tym przerośniętym elfem, wykąpanym w mleku, co chciał mnie poszatkować na drobne kawałki, przy ostatnim spotkaniu? - Zaśmiał się, odgarniając do tyłu złote włosy.
- Flirtowałeś ze mną, dlatego był taki zły - parsknęła. Elf machnął ręką, jakby zachowanie Fenrisa wciąż nie miało uzasadnienia. Obrócił się na pięcie, podparł pod boki, po czym spojrzał na Zafirkę swoim drapieżnym wzrokiem. Przełknęła ślinę, czując że robi się niebezpiecznie. Nim zdążyła mrugnąć, był tuż przy niej.
- Czy słodyczy dla moich oczu się wyspało? Lady Inkwizytorko? - zapytał, chwytając delikatnie jej podbródek i unosząc w górę. Jego spojrzenie było hipnotyzujące. Był piekielnie dobry w tym co robił, jakby dokładnie znał każdą słabość swoich "ofiar" i wiedział w jaki sposób zagrać. Herold marzyła by w tej chwili posiadać magię i kopać innych prądem.
- Jej Czcigodność jest już zajęta, ty zbójecki kocie. Nic się nie zmieniłeś - pokręciła głową z niedowierzaniem Miriam, jakby wciąż starając się zignorować obecność Królowej. Lady Theirin obserwowała wszystko w milczeniu. Ale zamiast nich spoglądała na Kierana. W jej oczach jakby płonął żywy ogień... Dlaczego?
- Nie jest nigdzie podpisana - powiedział Zevran, gdy odgarnął jej włosy tak, że odsłonił smukłą szyję. Czuła jego ciepły oddech na szyi.
Zamarła gwałtownie, niemal natychmiast zapominając o czym myślała przed chwilą.
- Ten dzień może być jeszcze dobry, możesz czuć się jak w raju, wiesz co pomaga na porządny sen? - Uśmiechnął się zadziornie.
- Skrócenie o głowę za zagrożenie życia Inkwizytorki? Przekroczyłeś kilkukrotnie moją strefę komfortu, to ujdzie jako próba zamachu - wyszeptała. Podniosła wyżej kozik, który już wcześniej przygotowała. Przystawiła go do jego gardła. Uśmiechnął się jeszcze bardziej zadziornie.
- Działasz na mnie - wymruczał. Zafirka ze swistem wypuściła powietrze, dając tym samym upust swojej irytacji. Zastanawiała się przez moment czy nie odesłać go przez wyłom do pustki.
- Mogę go uderzyć?- zapytała Miriam, podnosząc kostur.
- Nie. - Czerwonowłosa obróciła na nią głowę, posyłając jej blady uśmiech. - Ostatnie ostrzeżenie Zevran - syknęła. Elf odstąpił, ale nie zmyło to uśmiechu z jego twarzy. Przez chwilę miała dziką ochotę zostawić ślad na jego twarzy, sprawić by przestał się uśmiechać na zawsze. Zacisnęła mocniej powieki.
- Leci na mnie - parsknął ze śmiechem Zevran, zwracając swoje słowa do bohaterki Kirkwall. Nie spodziewał się, że jego słowa będą miały tak brutalne konsekwencje. Zafirka obróciła się na pięcie, biorąc rozmach po czym z całej siły wymierzyła kopniaka prosto w brzuch blondyna. Skulił się, chwytając powietrze.
Cassidy, słysząc zamieszanie obróciła się na mężczyznę, odwracając swój przeszywający wzrok od postaci chłopca. Przekrzywiła głowę, skrzyżowała ręce za plecami i podeszła wolnym ale tanecznym krokiem.
- Zevran, wracaj do siebie. - zarządziła, wyniosłym tonem. Elf zrobił grymas, by po chwili wyprostować się i w miarę prosto ruszyć w stronę dziedzińca. - Przepraszam za niego - wyjaśniła się królowa, odrzucając bujne włosy w tył.
- Możemy porozmawiać na osobności, Inkwizytorko Lavellan, Bohaterko Kirkwall? - zapytała z uśmiechem.
Zafirka obejrzała się na starszą od siebie towarzyszkę. Hawke wywróciła oczami.
- Najlepiej będzie, jeśli udamy się do mojej komnaty - zaproponowała. Cassidy dygnęła i skinięciem głowy nakazała Inwkizytorce prowadzić.
Obecność królowej powodowała u elfki nienaturalne mdłości. Co kilkanaście kroków obracała się za siebie, by sprawdzić czy kobiety utrzymują jej tempo. Za każdym razem, gdy to robiła Bohaterka Fereldenu zwracała głowę w jej stronę posyłając jej szeroki uśmiech. Dreszcze przebiegały jej po plecach. Hawke nie odrywała wzroku od schodków, podpierając się kosturem. Usta miała zaciśnięte w cienką linie, złapała lekką zadyszkę.
Zafirka widziała swoją komnatę jakby tysiąc razy, lecz teraz przedmioty zdawały się być niezwykle krzykliwe i chaotyczne, zbijając ją z tropu. Spojrzała na antyczny dzban w kolorze błota, odzobiony białym mozaikowym wzorem, postawiony w rogu pomieszczenia. To zawsze tu stało? Zastanowiła się, przystając na chwilę rozproszona. Opuściła głowę w dół i zarumieniła się, odgarniając niesforny kosmyk.
Cassidy prężnym krokiem przeszła obok niej, z nadmiernym zainteresowaniem mierząc całą komnatę. Bez słowa uchyliła szklane drzwi i wyszła na balkon. Lodowate powietrze dmuchnęło w jej twarz, targając jej złotymi włosami. Chwyciła za barierki i oddychając głęboko, uniosła dumnie głowę oglądając okolicę.
Hawke była już tu wiele razy, więc nie podzieliła jej entuzjazmu. Zamiast tego usiadła na długiej kanapie, opierając się plecami. Wydawała się być wykończona. Inkwizytorka zmarszczyła brwi i z powagą przyjrzała brunetce. Coś zdawało się jej dolegać, lecz nie była pewna co.|
- Cóż za piękny widok - zaczęła Królowa, wchodząc z powrotem i zdejmując płaszcz. Rzuciła go w kąt. - Z mojej komnaty w Denerim widzę tylko budynki miasta - westchnęła teatralnie i przekrzywiła delikatnie głowę w bok a jej długie włosy opadły na widocznie uwydatnione piersi w kremowym gorsecie. Dół sukni był niezwykle prosty, ale równocześnie elegancki.
Nie wiedzieć czemu elfka czuła, że powietrze stało się jakoś zimniejsze i cięższe do oddychania.
- Dlaczego chciałaś pogadać na osobności? - zapytała, naumyślnie drapiąc paznokciem po policzku. Czuła się przy tak wykształconej i wyrażającej kobiecie jak dzikus.
Według ludzi była przecież dzikuską, która musiała reprezentować Inkwizycje przed szlachcianką.
- Nie uważacie, że te nasze dzisiejsze przypadkowe spotkanie, dla historii Thedas może być niezmiernie ważne? - Sprytnie ominęła pytanie zadane jej przez elfkę. Oczy w kolorze jasnego nieba spojrzały na nią spod gęstych szarych rzęs.
- Ważne? - parsknęła Hawke, odkładając kostur na bok. - Zwykłe spotkanie w czterościanowym pomieszczeniu. To się dzieje co dzień i nie ma w tym nic wyjątkowego. - Hawke odgarnęła grzywkę na bok, a na jej twarzy pojawił się cień złośliwego uśmiechu. Co to było? Cassidy przymrużyła powieki, uważnie mierząc wzrokiem Bohaterkę Kirkwall, jakby ta przyniosła stado bryłkowców do komnaty i oznajmiła, że będą od teraz tu mieszkać.
- Nie przy każdym spotkaniu biorą udział ważne dla Thedas osobowości.
Przywódczyni Inkwizycji, obdarzona łaską przez samego Stwórcę, Herold Andrasty. Wielka wojowniczka, obrończyni maluczkich, Bohaterka Kirkwall - mówiła spokojnym, melodyjnym głosem i dopiero do elfki dotarło, że ton jej głosu został specjalnie dobrany, by ludzie uwielbiali ją słuchać. Nie wiedziała, że tego można się również nauczyć - i jeszcze ja, Cassidy ostatnia żyjąca z rodu Cousland, Szara Strażniczka - nim zdążyła dodać cokolwiek więcej przerwała jej Miriam.
- Nie mamy całego dnia, na słuchanie wszystkich tytułów jakimi kiedykolwiek zostałaś nazwana, każdy dobrze wie kim jesteś - mruknęła, jakby znudzona. Cassidy przez chwilę zmarszczyła brwi i spojrzała z wyrzutem na magini, ale zaraz na jej twarzy pojawił się zarys uśmiechu.
- Nie wytrzymałabyś na Orlezjańskim balu, czyż nie? - zapytała z powagą, kierując się lekkim krokiem w stronę fotelu.
- Bale nie są dla mnie, wolę zacząć działać niż ględzić godzinami co powinno się zmienić - warknęła naburmuszona.
Elfka postukała nerwowo obcasami o podłoże.
- Nie ma czasu na kłótnie o właściwość istnienia bali - sapnęła podirytowana. Wasza Wysokość, chciałaś porozmawiać - zwróciła się do Cassidy, po czym ruszyła w kierunku fotelu na którym siedziała Hawke i opadła na miejsce obok niej, krzyżując nogi.
Kosmyki włosów wzniosły się w górę pod wpływem pędu i opadły na ramiona. Skupiła wzrok ponownie na władczyni Fereldenu. Ta siedziała sztywno niczym kij od miotły, wciąż zachowując przy nich grację jak na szlachciankę przystało.
Miriam po pierwszym spotkaniu przestała zwracać uwagę na stosowność i zaczęła się zachowywać całkiem swobodnie przy elfce. W ten sposób łatwiej było im nawiązać znajomość.
- Przechodząc od razu do sedna, chciałam powiedzieć, że ten dzień może być również ważny dla historii - powiedziała stanowczo. Na chwilę urwała, biorąc kilka płytkich wdechów. W tak zaciśniętym gorsecie musiała odczuwać silny dyskomfort. - Chciałam złożyć ci pewnego rodzaju propozycję, której Miriam, jako trzecia Bohaterka, byłaby świadkiem. Ludzie polegają na jej słowach. - zakończyła a w jej oczach pojawił się dziwny blask. Zafirka wymieniła zaniepokojone spojrzenie z Miriam.
- Co to za propozycja? - wyszeptała, zaciskając dłonie na kolanach. Królowa utrzymywała z nią kontakt wzrokowy, nawet nie mrugając.
- Wesprę Inkwizycję siłą wojskową Fereldenu, nawet na znak zaufania przyślę ich tutaj, by pomogli Wam w przejęciu Twierdzy Szarej Straży, całkowicie za darmo. Później od ciebie, Inkwizytorko, będzie zależało czy chcesz pomocy mojej armii w zamian za pomoc mi. - W jej głosie nie było słuchać już uprzejmości, to był głos władczyni o wielkiej sile.
Zafirka przełknęła ślinę. Wiedziała, że koszt pomocy Fereldenu będzie wysoki, a wsparcie ich armii może się okazać decydujące w starciu z armią Koryfeusza.
- Czego chcesz w zamian? - zapytała. Cassidy założyła nogę na nogę i odchyliła głowę, podnosząc podbródek wyżej. Uśmiechnęła się szeroko.
- Oferuje ci siłę armii w zamian za pozbycie się jednej osoby - odparła. Elfka zamarła na moment. Pozbycie, czyli zabicie? Leliana likwidowała ludzi stojących na drodze Inkwizycji codzień. Już w klanie nauczyła się, że nie każde istnienie można uratować. A próbując je na siłę uratować, można poświęcić dużo więcej. Na wojnie także były ofiary.
- Co to za osoba? - zapytała. Miriam parsknęła oburzona.
- To Kieran, syn Morrigan - powiedziała bez mrugnięcia. Elfka wciągnęła powietrze, otwierając szerzej oczy. Miriam poderwała się chwytając kostur z ziemi i celując w twarz kobiety.
- Oszalałaś - syknęła Hawke - To jest dziecko! - Dyszała z wściekłości, a w jej oczach widziała ogień. Cassidy nawet nie drgnęła.
- Odłóż kostur - powiedziała beznamiętnie.
- Co Ci przeszkadza jej dziecko? Nie jest niczemu winien - syknęła.
- Odłóż kostur - powtórzyła Cassidy. Zafirka westchnęła i wstała z fotela.
- Jeśli się do niego zbliżysz, lub twój elfik to obiecuję, że nie przeżyjecie tego - fuknęła brunetka, a jej ręce drżały z wściekłości.
- Odłóż kostur, Hawkie - poprosiła elfka, stając obok niej. Miriam jak na zawołanie zwróciła na nią wściekłe spojrzenie.
- Popierasz dzieciobójstwo? - wysyczała.
- Niczego nie popieram. Chcę się na spokojnie dowiedzieć, dlaczego Kieran jest celem, więc odłóż broń. - Posłała jej uspokajający uśmiech.
- Nie zbliżaj się do niego, bo będziesz żałować - warknęła ostrzegawczo do Bohaterki Fereldenu, unosząc wyżej kostur.
- Możliwe - szepnęła Cassidy. W ułamku sekundy stanęła prosto przed Hawke, chwyciła za laskę i szybkim ruchem wyrwała ją z dłoni kobiety. Odrzuciła kostur za siebie, przesunęła stopę do tyłu, chwyciła za drugą dłoń kobiety, wykręcając ją. Nim Miriam się obejrzała stała plecami do Królowej, bez możliwości ruchu.
- Została mi magia - parsknęła ze śmiechem, jednocześnie drżąc na ciele ze wściekłości.
- Bez kosturu nie masz panowania nad celownością swojej magii, Hawke. Możesz zrobić krzywdę Inkwizytorce - wyszeptała słodkim głosem Cassidy wzmacniając uścisk na nadgarstkach.
Elfka przez moment stała jak sparaliżowana, zamrugała kilkukrotnie po czym podniosła głowę w górę.
- Uspokójcie się wszyscy - warknęła podirytowana. - Wasza Wysokość, wypuść Miriam, proszę. Hawkie, nie ruszaj tego kosturu. Hawke wróciła na fotel, nie patrząc na Lady Theirin.
Wbiła wzrok w podłogę. Cassidy usiadła z gracją na swoje miejsce.
- Dlaczego Kieran? - zapytała Zafirka zakładając ramiona na piersi.
- Nie krzyżuj rąk na piersi podczas rozmowy, bo wtedy oznacza to że zamykasz się na rozmówcę - upomniała ją i posłała jej delikatny uśmiech. Zafirka poczerweniała na twarzy, ułożyła dłonie wzdłuż ciała.
- Lepiej. To ja dopuściłam do tego, że Kieran się urodził - powiedziała a jej wzrok zrobił się ostrzejszy. Elfka uniosła brwi w górę, zaś Hawke drgnęła.
- Nie rozumiem - szepnęła.
- Wiecie jak można zabić Arcydemona? - zapytała. Hawke zaprzeczyła.
- Blackwall mówił, że nie wolno mu rozmawiać na ten temat - Zdziwiła się elfka.
- Blackwall? - Zdziwiła się Cassidy, po czym machnęła dłonią. - Arcydemon może zostać zabity poprzez poświęcenie duszy Strażnika. Wiedzieliśmy, że któreś z nas może nie dożyć końca plagi - wyjaśniła ze smutkiem w głosie.
- Kieran powstał poprzez rytuał zaproponowany przez Morrigan, byśmy ani ja ani Alistair nie zginęli podczas bitwy. Dziecko poczęte przez rytuał, musiało mieć za ojca Szarego Strażnika.
- Alistaira? Czy dlatego odeszłaś z Denerim? Nie szukałaś antidotum na krew pomiotów, tylko Kierana? - wywnioskowała Zafirka.
- Mylisz się, szukałam antidotum. Chciałam tak bardzo pozbyć się tego przekleństwa i urodzić Alistairowi potomka z jego krwi, dziedzica tronu. Ale to antidotum nie istnieje - powiedziała drżącym głosem. Zamrugała gwałtownie, na moment opuszczając wzrok. Wzięła głębszy wdech i ponownie uniosła głowę w górę. - Mimo, że Morrigan obiecała nigdy nie upominać się o tytuły Kierana do tronu, w twej kwestii nie mogę ufać nawet jej. On jest synem Alistaira, czyli według praw Fereldenu jest następcą tronu - rzekła i zmrużyła powieki.
- Chodzi o durny tytuł? - Miriam wysyczała niczym wściekła kotka.
- Nie musisz odpowiadać mi teraz, Inkwizytorko. Nawet tego nie chcę. Daj mi odpowiedź, gdy zakończymy sprawy z Szarymi Strażnikami - stwierdziła i podniosła się z fotela. - Jeśli byś mnie potrzebowała, będę w swojej komnacie. - Zafirka dygnęła z gracją, lecz minę miała nietęgą. Obserwowała jak Cassidy skina jej głową na pożegnanie, po czym wychodzi z komnaty.
- Suka - syknęła Hawke po dłuższej chwili milczenia. Elfka zwróciła na nią swoje wielkie, zielone oczy spoglądając z przerażeniem. - No co? - zapytała jej i wzruszyła ramionami. - Jest tak dwulicowa, że nie potrafię na nią patrzeć.
- Mówią, że dobra z niej królowa.- Herold zastanowiła się na głos. Podeszła do stolika przy łóżku, po czym nalała sobie szklankę chłodnej wody.
- Bezlitosna i gotowa na wszystko dla swojego kraju? Bez przywiązania do ludzi, współczucie dla podwładnych tylko na pokaz, stosowanie przekrętów. Nie wiem, gdzie tu słowo "dobra" ma pasować - burknęła, sięgając po dzban i upijając łyk bezpośrednio z dziubka. Elfka spojrzała na nią z uśmiechem zastygłym na ustach i przyłożyła szklankę do ust. - Chyba, że dobra w takim sensie, że tak puszczalska i każdy już miał ją w łóżku- dodała po chwili zamyślenia. Zafirka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, opluwając wszystko wokół.
- Hawkie! - zawołała oburzona.
- Ale to prawda! - Miriam pochyliła się nad niższą towarzyszką, mówiąc cichszym tonem. Chyba nie zdawała sobie sprawy, lub nie pamiętała, że elfi słuch był dużo lepszy niż ludzki i herold nawet z większej odległości usłyszałaby co kobieta ma do powiedzenia. - Zevran nie jest tylko jej ochroniarzem - powiadomiła, unosząc znacząco brwi. Elfka zastygła w bezruchu. Z otwartymi ustami wpatrywała się w brunetkę.
- Słucham? - zdziwiła się elfka.
- Zapytaj swojej Szpegmistrzyni, jeśli mi nie wierzysz. Jej ludzie musieli donieść informację o dziwnych dźwiękach dochodzących z jej komanty. Może to poddasze jest duże i do pewnego momentu nie wiedziałam, kim są moi głośni irytujący sąsiedzi, ale to wcale nie mogło chodzić o dobry masaż plecków Jej Puszczalskości - opowiedziała Hawke, kręcąc głową z niesmakiem.
Na policzkach Inkwizytorki wykwitł delikatny rumieniec zakłopotania, nie była pewna, czy chce to wszystko słuchać. Nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, do drzwi rozległo się pukanie.
- Wejść - powiedziała donośnie i ruszyła w kierunku wyjścia. Po schodach wchodziła Daana, na widok elfki pochyliła się nisko.
- Wasza Czcigodność. To do ciebie, moja pani - wyszeptała podając jej zapieczętowany zwitek papieru. Skłoniła się ponownie, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.
Elfka w milczeniu rozpieczętowała zwitek.
Do Jej Czcigodności.
Tam gdzie ostatnio. Pilnie.
Słowik.
Spal to.
Nie wiedziała dlaczego, ale po przeczytaniu wiadomości natychmiast rzuciła ją w ogień.
- Muszę iść - rzuciła na odchodnę do zdziwionej Hawke. Nie obracając się za siebie, popędziła schodami w dół i popchnęła drzwi prowadzące na klatkę schodową. Musiała udać się znów do starej wieży.
- Cassidy dopuściła się kilku morderstw w czasie, gdy przebywała w Kirkwall. - Leliana stała odwrócona do niej plecami.
- Jesteś pewna, że to ona? - zdziwiła się elfka.
- Zapewne rękami Zevrana - wyjaśniła.
- Z jak pewnego są źródła? - Zmarszczyła brwi, nerwowo ruszając stopami.
- Z mojego źródła - odezwał się znajomy głos z rogu pokoju, za nią. Nie sprawdziła pomieszczenia, gdy wchodziła. Błąd. Jej ojciec, wspierając się kosturem, podszedł do nich. Z dostojnością godną dalijskiego elfa zmierzył wzrokiem Słowik.
- Ojcze, skąd to wiesz? - strzepnęła zbuntowane kosmyki nadchodzące na jej oczy.
- Będąc opiekunem ma się znajomości wśród klanów i posiadać wiele przydatnych informacji. W ostatnich miesiącach krążyła plotka, że do Wolnych Marchii przybyła sama królowa. Opiekunowie wysyłali sobie na bieżąco informacje, jakie dostali ze swoich osobistych źródeł.- poinformował ją z dozą profesjonalizmu. Nie spodziewała się tego po własnym ojcu, ani tym bardziej nie zdawała sobie sprawy, że pomoże przy problemach Inkwizycji. Myślała, że jest zwyczajnym Opiekunem o surowych zasadach, a tu proszę. Zaskoczył ją.
- Co to za ludzie ginęli? - zainteresowała się, opierając się o ścianę i spoglądając na ojca.
- To ludzie, którzy mieli z nią bezpośrednią styczność i mogli domyśleć się, kim naprawdę była. W Kirkwall podawała się za podróżniczke. Co najdziwniejsze, nie nocowała w karczmach tylko w domach zwyczajnych ludzi - odpowiedział Ghemiliyen.
- Wybadałam jakiś czas temu listę podejrzanych śmierci w ciągu ostatnich miesięcy w Kirkwall. Varric mi je dostarczył. Jedna z ofiar, Suzanne Attle otrzymała taki list na kilka dni po śmierci. Jako, że nie żyła list miał wrócił do nadawcy. Sprawdzał go jednak przed oddaniem nadawcy, mój asystent i przykuło to jego uwagę - powiadomiła ją Leliana i wyjęła spod płaszcza zwitek papieru, podając Inkwizytorce. - Ten list wysłał swojej matce asystent Cullena Rutherforda, Jaime Atlle. - Elfka przejęła pergamin, odczytujac zawartą w nim treść. Pismo mężczyzny było schludne i starannie zapisane:
ZX.X.9:41,
Góry Mroźnego Grzbietu,
Podniebna Twierdza,
Dolny dziedziniec,
Droga Matko,
Żyję, mam się dobrze, kiedy przyjadę wszystko opowiem.
Martwi mnie to co robisz, a także szczegółowość opisu twojego romansu z tym antiviańskim kochankiem. Nie musiałem tego wiedzieć.
Ciekawi mnie jego fereldeńska towarzyszka o której pisałaś i ich skrytość. Pilnuj się, to jest bardzo podejrzane. Odpisz jak najszybciej możesz.
Jaime.
- To wszystko.... To zostało wysłane z Inkwizycji? - Elfka wciągnęła powietrze ze świstem.
- Przesłuchiwałam tego żołnierza, to jego list. Taką informacje otrzymał w liście, którego nie mógł nam pokazać, bo go wyrzucił - odparła rudowłosa kobieta. - Ale mamy większy problem, miałam go poruszyć przy naradzie. - Zafirka oddała jej list i zmarszczyła brwi, przechylając głowę na bok.
- Znowu coś złego? - zapytała. Nie wiedziała czy już nie przekroczyła limitu słuchania o złych rzeczach na dzisiejszy dzień. W ogóle istniał taki limit? Jeśli nie, to jako Inkwizytorka musi to zmienić. Jej głowa zdawała się pękać od nadmiaru.
- Zanim przyszłaś dostałam kruka z Denerim, tuż po oddaniu listu twojej służącej. Alistair jest w drodze do Podniebnej Twierdzy. Jego armia, bez jego zezwolenia podobno ruszyła jako wsparcie dla Inkwizycji - odparła.
Elfka przyłożyła dłoń do czoła, modląc się by to był tylko sen.
- Na Mythal - wyszeptała - A ja narzekałam na brak czasu w Azylu, jak było tak spokojnie.
Hello kochani, tęskniliście? Bo ja bardzo mocno.
Dużo się wydarzyło przez ten czas. Także Wattpad przez ostatnie tygodnie nie pozwalał mi się logować, usuwał wersję robocze. Też mieliście takie problemy?
Myślę, że niedługo przeniosę się na ao3 na stałe. Jeszcze nie jestem pewna tej decyzji, ale pożyjemy zobaczymy.
Kolejne konwenty, na których możemy się zobaczyć to Kawaii Time i Aishiteru we Wrocławiu. Będę tam jako młody Viktor Nikiforov.
Jako, że tym się zajmuje większość czasu, postanowiłam dorzucać do każdego kolejnego rozdziału taki mały bonus, na samym końcu będę dawała jakieś przypadkowe postacie z opowiadania, robione przeze mnie w wersji cosplay instant.
Jeśli się nie podoba, będzie to zawsze na końcu, można zignorować i pominąć
😃
Tutaj przedstawiam Wam naszą "kochaną" (ciekawe czy ktoś z Was ją w ogóle lubi? ) Cassidy (Cousland) Theirin.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top