Rozdział 7

Kiedy tylko drzwi zamknęły się za mną, od razu skierowałam się do łazienki. Westchnęłam z wrażenia, widząc, jak była urządzona. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby była niebieska, ale nie był to jednolity kolor. Przez promienie słonecznie wpadające przez okno miałam wrażenie, jakbym znajdowała się pod wodą. Ściany mieniły się różnymi odcieniami błękitu.

Wzdłuż lewej ściany od drzwi aż do okna stał biały blat podtrzymywany przez szafki. Nad nim wisiało podłużne lustro, a pod nim była się umywalka. Po drugiej stronie stała wanna. Na szczęście zakrywał ją parawan. Po prawej stronie znajdował się prysznic i ubikacja. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Jeszcze nigdy nie mieszkałam w takim luksusie!

Napuściłam do wanny gorącej wody i dolałam do niej płyn o zapachu kwiatów, który znalazłam w szafce. Na parawanie zawiesiłam miękki ręcznik i puszysty szlafrok.

Zrzuciłam z siebie zniszczone ubrania, które nadawały się jedynie do wyrzucenia. Z cichym jękiem rozkoszy zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Przyjemny dreszcz rozszedł się po moim ciele. Nareszcie mogłam się odprężyć. Chwilę leżałam w bezruchu, za nim zaczęłam myć ciało. Oczyściłam włosy z liści i gałązek, które zaplątały się w nie podczas marszu. Woda była zimna, kiedy postanowiłam z niej wyjść. Starannie wytarłam się w ręcznik, a później otuliłam szlafrokiem.

Wchodząc do pokoju, od razu zauważyłam na łóżku tacę z jedzeniem. Byłam tak bardzo głodna, że szybko podniosłam pokrywkę zakrywającą talerz. Od razu do moich nozdrzy doleciał zapach grzanek z jajkiem i bekonem. Obok pyszności stała filiżanka ciepłej herbaty.

Uśmiechnęłam się, bo była to jedna z moich ulubionych przekąsek. Mój brat dokonał właściwego wyboru. Wzięłam oba tosty i w drodze na balkon zdążyłam zjeść jednego. Z zadowolenie spostrzegłam Calluma stojącego przy balustradzie.

Kiedy tylko usłyszał moje kroki, odwrócił się do z uśmiechem.

— Widzę, że ci smakuje — powiedział. — Chyba dobrze wybrałem.

Pokiwałam głową.

— Idealnie trafiłeś w moje kubki smakowe. To moje ulubione jedzenie.

— Naprawdę? — Jego oczy rozbłysły. — Moje także!

Na moje usta wpłynął szeroki uśmiech. Nie wiedzieć czemu wiadomość, że mój brat lubił to samo jedzenie, co ja, napełniło mnie radością. W końcu było to nic takiego. Jednak ten mały szczegół wywołał we mnie euforię. Odszukałam brata, który mimo wielu lat rozłąki, był tak bardzo do mnie podobny, że można by go wziąć za mojego bliźniaka.

— A więc to jest teraz nasz dom? — zapytałam, podchodząc do barierki i kończąc jeść drugą grzankę.

Spojrzałam na Calluma, który stał wpatrzony w zachodzące słońce. Przyjrzałam mu się uważnie. Męskie rysy, lekko zadarty nos, jak u mnie, pełne usta. Ciemne włosy opadające na fioletowe oczy, które teraz były wpatrzone we mnie.

— Jak to się stało, że przeżyłaś? — zapytał mnie z bólem w głosie. Od dawna zadawałam sobie to pytanie, ale nie potrafiłam znaleźć na nie odpowiedzi.

Oparłam głowę na jego ramieniu, a on objął mnie w pasie. Owiał mnie jego przyjemny zapach.

— Nie wiem. Niewiele pamiętam z tamtego dnia. Tylko jakieś przebłyski... Było ciemno i gorąco. Tylko tyle. Nie wiem, jak się stamtąd wydostałam, ani jakim cudem trafiłam do domu dziecka, skąd zabrali mnie Emma i Jack, moi przybrani rodzice.

— Cieszę się, że trafiłaś na nich. Dobrze, że się tobą zaopiekowali. — Przycisnął usta do mojego czoła, składając na nim delikatny pocałunek.

— Tak, to dobrzy ludzie — przyznałam. Podniosłam lekko głowę, aby móc na niego zerknąć. — A ty? Jak się wydostałeś z domu? I co się z tobą później działo?

Potarł ręką kark, wahając się nad odpowiedzią. Poczułam, jak całe jego ciało się napięło. Pogładziłam go ręką po plecach, aby się uspokoił.

— Kiedy dom zaczął się palić, chciałem cię znaleźć, ale tata powiedział, że zajęła się tobą mama. Kazał mi uciekać do lasu i nie odwracać się za siebie. Byłem tak przerażony, że go posłuchałem. Biegłem ile sił w nogach, aż coś zaczęło mnie gonić. Tak bardzo się bałem. — Zacisnął powieki, ale i tak kilka łez wypłynęło spod nich. — W końcu dobiegłem do bramy, a tam uratowały mnie wilkołaki. Dowiedziałem się prawdy o sobie, o tym, że goniły mnie demony i to z ich winy zginęła moja rodzina. Postanowiłem, że się zemszczę, ale teraz znalazłem cię i nareszcie jestem szczęśliwy. — Otworzył oczy i poparzył na mnie smutnym wzrokiem, uśmiechając się lekko.

— Wiesz — zaczęłam cicho — kiedy byłam młodsza, też chciałam zemścić się na osobie, która skrzywdziła mnie i moją rodzinę. Ale potem zrozumiałam, że to nic nie da. Zemsta nie mogła mi pomóc, ukoić mojego bólu. Nie zwróciłaby mi tego, co utraciłam. Nie chciałam być na tyle słaba, żeby się na kimś zemścić. Odkryłam, że lepiej być silnym i wybaczyć oraz inteligentnym i zdusić sobie rządzę zemsty. I uwierz mi, tak było mi lepiej.

— Od zawsze wiedziałem, że jesteś bystra, ale żeby aż tak? — zaśmiał się, przykładając swoją głowę do mojej.

Do moich uszu doleciał dźwięk zamykanych drzwi, a po chwili na balkonie pojawił się lekko zdyszany Adam. Miał rumieńce na policzkach i ogromny uśmiech na ustach. W rękach trzymał dwa ogromne pudła.

— Jesteś gotowa zobaczyć, co dla ciebie znalazłem? — spytał podekscytowanym głosem.

Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Pozwoliłam chłopakom wrócić do środka, podczas gdy jeszcze raz rozejrzałam się po okolicy. Miałam piękny widok na las i kawałek jeziora, który mienił się w zachodzącym słońcu. Zerknęłam w prawo i ze zdziwieniem zauważyłam Henriego stojącego na oddalonym ode mnie o kilkanaście metrów balkonie. On także mnie dostrzegł. Przez krótką chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż poczułam dreszcz przebiegający po moim kręgosłupie. Chłopak, jak gdyby nigdy nic odwrócił ode mnie spojrzenie i zniknął w swoim pokoju. Poszłam w jego ślady.

Od razu spostrzegłam moje łóżko, które teraz było zapełnione różnymi ubraniami na nim leżącymi. Ze zdziwieniem zauważyłam, że mają raczej ciemne kolory, ale to mi nie przeszkadzało. Lubiłam takie stroje.

Z zachwytem przyglądałam się im wszystkim, powoli podchodząc do Adama.

— Jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się tego. Dziękuję. — Posłałam mu spojrzenie pełne wdzięczności, a w odpowiedzi otrzymałam jego uśmiech. — A teraz powiedz mi, co mam założyć. Jest tego tak dużo, że aż nie wiem, co wybrać.

— Chwileczkę — powiedział i zaczął przegrzebywać pudła. W końcu z jednego z nich wyciągnął granatową bluzę i podał mi ją. — Kiedy tylko ją zobaczyłem, pomyślałem o tobie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Z zaciekawieniem rozłożyłam materiał i przyjrzałam się ubraniu. Na przedzie nie było nic, poza srebrnym zamkiem, a to z tyłu została wyszyta sporych rozmiarów gwiazda.

— Jest śliczna — zapewniłam chłopaka i mocno go przytuliłam.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju weszła Abby. Była ubrana w śliczną czerwoną sukienkę bez rękawów, która podkreślała walory jej figury. Do tego na nogach miała czarne szpilki. Wyglądała jak milion dolarów.

— No dobra panowie! — Uśmiechnęła się. — Wypad za drzwi. Teraz ja zajmę się naszą nowicjuszką.

— Ale... — próbował coś powiedzieć Adam, ale Abby zbyła go machnięciem ręki.

— Ty już zrobiłeś swoje, możesz odejść.

Blondyn przewróciło oczami, ale posłusznie wyszedł. Za nim ruszył Callum, zerkając to na mnie, to na moją przyjaciółkę. Chyba był pod wrażeniem. W końcu i on znalazł się za drzwiami, które za nimi zamknęłam. Kiedy się odwróciłam, Abby stała z czymś w rękach. Rzuciła mi to.

— Załóż to — poleciła mi.

Szybko ubrałam się w, jak się okazało, sukienkę. I nie była ona byle jaka. Delikatny granatowy materiał leżał na mnie idealnie. Z długimi rękawami, obcisła u góry i rozłożysta ku dołowi. Ramiona miałam trochę odkryte, ale nie przeszkadzało mi to. Pierwszy raz w życiu byłam tak elegancko ubrana.

Wyszłam z łazienki, w której się przebierałam i stanęłam przed przyjaciółką. Uśmiechnęła się na mój widok.

— A teraz lekki makijaż i jesteś gotowa.

Usiadłam na krześle i pozwoliłam jej się mną zając. Podczas rozczesywania włosów rzuciła mi niepewne spojrzenie w lustrze.

— Wiesz — zaczęła — powinnam ci coś wyjaśnić. Po prostu powiedzieć prawdę... o sobie i mojej rodzinie.

Kiwnęłam głową, nie chcąc jej przerywać.

— Moja mama była człowiekiem. Poznała tatę, kiedy była na studiach. Zaczęli się ze sobą spotykać i po roku znajomości pojawiłam się ja — nieproszone dziecko, które psuło zarówno jej, jak i jego plany. Odziedziczyłam po ojcu Dar Wilka. Kiedy mama dowiedziała się, co i jak, wpadła w panikę. Kłócili się z ojcem. Mama chciała mnie zostawić, ale tata nie wyrażał na to zgody. — Na chwilę zawiesiła głos, zbierając się w sobie, ale zaraz kontynuowała: — W końcu tata odstawił mnie tutaj, do obozu. I wtedy zaczęły dziać się złe rzeczy. Demony stały się bardziej... aktywne. Ktoś musiał ochronić ważne wilkołaki — w tym ciebie. W końcu byłaś córką Łowców. Gdyby tylko ciebie dorwali... Dlatego zostaliście rozdzieleni — ty i Callum. Gdyby demony dopadły was razem... Nawet nie chcę pomyśleć, co mogłoby się stać.

Zaplotła kilka pasem moich włosów w warkocze. Byłam tak oszołomiona jej słowami, że nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Nigdy bym nie pomyślałam, że musiałam rozdzielić się z bratem tylko dlatego, że demony chciały nas zabić. Tyle lat żyłam w kłamstwie. Czy moi przybrani rodzice o tym wiedzieli? Czy mieli świadomość tego, kim byłam?

Nie znałam odpowiedzi na te pytania. Już chciałam je zadać przyjaciółce, ale Abby ponownie podjęła wątek.

— Nie była wyszkolona, ani też po jakim jakimkolwiek treningu, ale to właśnie mnie wybrano na twoją opiekunkę. Zgodziłam się. A raczej zrobił to mój ojciec. Bo co ja mogłam? Miałam trzy latka — westchnęła i przetarła czoło ręką. — Tego dnia zginęli twoi rodzice, a ja ostatni raz widziałam obóz na oczy. Przeprowadziłam się blisko ciebie, razem z ojcem. Dogadaliśmy się z Jackem i Emmą — wiedzieli, o co chodzi. Byli dobrymi znajomymi twoich rodziców.

Czyli wiedzieli... Ale jak?

Abby pociągnęła cicho nosem, a jej ręka zadrżała, kiedy chciała nałożyć puder na moje policzki. Porzuciłam myśl o moich przybranych rodzicach i chwyciłam ją za rękę, ściskając jej dłoń w pocieszającym geście.

— I tak czas uciekał. Byłam wychowywałam się na twoją opiekunkę, ale skończyło się na naszej przyjaźni. I oddałabym za ciebie życie. — Spojrzała w moje oczy z determinacją.

— A ja oddałabym za ciebie — zapewniłam ją, tym samym odzywając się po raz pierwszy od kilku minut. — Jesteś dla mnie bardzo ważna, a nasza przyjaźń jest, jak największy skarb, który mi się trafił. To nic, że nie jesteś wilkołakiem pełnej krwi. To nie czyni cię gorszą. To, kim jesteś, sprawia, iż jesteś wyjątkowa. A to, że tylko w połowie jesteś wilkołakiem, sprawia, że jesteś jeszcze cudowniejsza. Nie obchodzi mnie, co myślą inni — dla mnie jesteś, byłaś i będziesz najlepsza. Opiekowałaś się mną od małego. Jesteś dla mnie jak siostra. Kocham się.

W oczach Abby błysnęły łzy, których szybko się pozbyła, mrugając.

— Ja ciebie też kocham, jak siostrę — oświadczyłam. Zaśmiała się lekko, lecz trochę smutno. — My tu sobie plotkujemy, a czas nieubłaganie ucieka. — Zakłada włosy za ucho i wraca do malowania mojej twarzy. — Dziś jest twój jeden z ważniejszych dni i musisz wyglądać bosko.

Uśmiechnęłam się szczerze i wypełniło mnie coś na kształt ulgi. Wciąż odczuwałam lekki stres przed tym, co mnie czekało, ale wyznanie mojej przyjaciółki odwiodło mnie od myślenia o tym. Znałam Abby od zawsze i wiedziałam o niej prawie wszystko, a to, co mi powiedziała, zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej i wiedziałam, że nasza więź nie mogła być już silniejsza. I tak nikt nie będzie wstanie jej zerwać.

Po godzinie siedzenia w tej samej pozycji byłam gotowa. Z obawą podeszłam do lustra. Patrzyła na mnie moja twarz, ale wyglądał inaczej. Rzęsy były długie i mieniły się na srebrno, powieki zostały lekko pomalowane ciemnym cieniem. Do tego róż na policzkach i malinowe usta. We włosach miałam parę kolorowych piór, małe warkoczyki i koraliki. Wyglądałam ślicznie.

— To... jest... — jąkam się. Byłam pod takim wrażeniem, że nie umiałam wykrztusić z siebie ani słowa.

— Idealne — skończyła za mnie Abby. — Idziemy?

Kiedy otworzyłam drzwi pierwsze, co zobaczyłam, to Adama i Calluma siedzących pod drzwiami do pokoju Abby. Byli zajęci rozmową, ale na nasz widok od razu zerwali się na równe nogi. Otworzyli usta i patrzyli na nas z zachwytem.

— Wyglądacie prześlicznie — powiedział mój brat, kiedy wreszcie spostrzegł, że patrzył na nas, jak głupi. Adam kiwnął głową potakująco. Uśmiechnęłam się i kątem oka zerknęłam na Abby, który aż promieniała z dumy i dostojeństwa.

Zeszliśmy po schodach. Odgłos stukotu szpilek Abby niósł się korytarzami. Nagle ogarnęła mnie panika, bo nawet nie wiedziałam, co mnie czeka. Z jednej strony chciałam zaufać Johnowi, który zapewnił mnie, że to nic strasznego, i nie przejmować się tym, a z drugiej chciałam wziąć nogi za pas i wrócić do swojego cudownego pokoju.

Niczego nieświadoma złapałam Callum za rękę. W odpowiedzi ścisnął moją dłoń, jakby chciał mi powiedzieć, że nie miałam się czego bać i że wszystko będzie dobrze. Uśmiechnął się pocieszająco. Z jego oczu biła troska, którą chciałam widzieć w nich do końca życia. Od razu poczułam spokój i odprężyłam się.

Dotarliśmy do drzwi wyjściowych. Adam już miał je otworzyć, kiedy zatrzymałam się jak wryta i nie potrafiłam zrobić kolejnego kroku.

— Co się dzieje? — zapytał mnie zmartwionym głosem brat.

Nie umiałam spojrzeć mu w oczy.

— Ni—nie wiem — wymamrotałam pod nosem. Z trudem udało mi się coś wykrztusić przez ściśnięte gardło. — Chyba mam tremę.

Calluma zrobił coś, co było zadziwiające, jak na zaistniałą sytuację — wybuchnął śmiechem. Najpierw spojrzałam na niego zdziwiona, po czym dołączyłam do niego wraz z Abby i Adamem. Staliśmy na środku ogromnego holu i śmialiśmy się w niebo głosy, jakbyśmy byli szaleni.

— Nie wierzę! — Callum otarł niewidzialną łezkę, mrużąc lekko oczy. — Moja siostra — mistrzyni cięte riposty, która mając trzy lata, potrafiła się postawić starszemu o kilka lat kolesiowi i nastraszyć go — teraz ma tremę. To jest niepojęte!

— Wiem — zachichotałam. — Sama tego nie rozumiem. Po prostu czuję, że mogę sobie z tym wszystkim nie poradzić. Tak dużo dzisiaj się wydarzyło. Mam wrażenie, że zaraz wybuchnę pod wpływem tego wszystkiego.

— Będzie dobrze. — Abby stanęłam obok mnie i uśmiechnęła się pocieszająco. — Gorzej już być nie może, prawda? — Kiwnęłam głową. — No właśnie! A więc głowa do góry, uśmiechnij się i pokaż wszystkim, że nic nie jest w stanie ciebie złamać.

— Masz rację — przytaknęłam jej, biorąc się w garść. — Za bardzo się przejmuję. W końcu, co może się wydarzyć? Przecież nie spłonę żywcem, prawda?

Adam otworzył drzwi i zniknął w ciemnościach wieczoru. Chwilę stałam w progu, podczas gdy chłodny wiatr mnie owiewał. Dopiero kiedy przy moich bokach pojawili się Abby i Callum, przekroczyłam próg, gotowa na to, co mnie czekało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top