Rozdział 17

Alex pov.

Leżę na łóżku. A obok mnie Aaron który śpi. Prawie całą noc oglądaliśmy filmy i horrory komentując przy tym zachowania bohaterów. Trochę się nie wyspałam ale to nic. Dobra nie będę go budzić jak tak słodko śpi. Noi tak jak zawsze. Wstałam podeszłam do szafy i wyciągnęłam to:

( bez butów i okularów)

Coś innego niż spodnie. Poszłam do łazienki. Tak jak zawsze. Czyli wzięłam szybki prysznic. Tym razem jednak umyłam włosy. Kurde!! Nie wzięłam bielizny. Już drugi raz. Wzięłam dłuższy ręcznik na wypadek gdyby Aaron już nie spał.

Wyszłam z łazienki. I na moje szczęście Aaron spał. Wzięłam to co miałam i uciekalam znowu do łazienki. Założyłam najpierw bieliznę a później ciuchy. Wyszłam z łazienki. I spojrzałam na łóżko. Siedział i przecieral oczy. Przyszłam tylko na chwilę. Wzięłam szczotkę do włosów i już po raz drugi raz. Wchodzę do łazienki tym razem się tak nie spiesząc. Wchodzę już nawet nie zamykam drzwi. Muszę tylko uczesać włosy i umyć zęby. Najpierw uczesałam włosy później związałam je w kucyka. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Tam stał Aaron w samych bokserkach z ubraniami w rękach. Chyba czeka aż wyjdę.

- No wkońcu ile można siedzieć w łazience? - Zapytał zniecierpliwiony.

- Ty siedzisz dłużej. Musisz ułożyć włosy na żel. Musisz się ogolić. Musisz jeszcze założyć swój kolczyk. I przejrzeć się w lustrze pierdyliard razy. Bo musisz wiedzieć czy każda dziewczyna będzie się silinila na twój widok. - Powiedziałam wszystko na jednym wydechu. Taka prawda musi być idealny.

Tak teraz myślę. To chyba powinnam iść do biura. Dawno tam nie byłam. A pewnie kartki już się nie mieszczą na biurku.

Tak jak pomyślałam tak zrobiłam jednak za nim wyszłam to powiedziałam Aaronowi gdzie idę żeby się nie martwił.

Wchodzę do biura. Pierwszy szok za mną. Patrzę na biurko teraz to już nie jest szok. To jest czyste przerażenie. Teraz myślicie głupia przecież to kartki. A ja wam odpowiem nie jestem głupia sami byście się przerazili gdybyście wiedzieli ile jest kartek na biurku i poza biurkiem. Chyba spezdzie tu cały dzień jak nie dłużej. No dobra koniec urzalania się nad sobą trzeba to ogarnąć. Westchnęłam przeciągle i zwsiqdlam do biurka. To będzie dłuuugi dzień.

** dwie godziny później **

Siedzie ty już 2 godziny. Nie sjetsm nawet w połowie. Omegi przyniosły mi jedzienie jakieś 30minut temu. Dobrze ze one przynoszą mi jedzenie gdyby miała tu siedziec bez jedzenia i picia to bym chyba oszalała. Dobra lecimy dalej.

** 8 godzin później **

Jestem wykończona. Siedzę tu już więcej niż 9 godzin. Pewnie jest juz późno. A ja jestem w połowie. Nigdy więcej nie zaniedbam tak tych wszystkich kartek. Jejuuu muszę być alfą tego stada. Nikt nie może mnie wyręczyć? Pomocy! Dobra. Mniej gadania więcej pracownia.

** 3 godziny później **

KONIEC!!!!!!!!!

Wońcu koniec tych papierów. Jeju jak ja się cieszę. Szybko wstaje i przeciągam się. Jestem taka zmęczona. Wychodzę przez drzwi. Idę do pokoju. Wchodzę i widzie śpiącego Aarona. Nie mam nawet ochoty patrzeć i go podziwiać. Podchodzę do szafy biorę byle jakie krótkie luzine spodenki i luźną koszulkę przebeiram się bo nie chce mi się iść do łazienki. Pl przebraniu się kładę się do łużka zwijam w kłębek i przykrywa kołdrą. Nie mija nawet minuta a ja już śpię jak zabita.

*****************************************

Jedno słowo. Powracam. A no i Jeszce chce dodać że wracam troszkę szybciej niż powinnam a to z powodu mojej przyjaciułka która tak bardzo pragnie już rozdziału. I nir ma co czytac. Więc cieszcie się. Papa. A następny rozdział będzie za dwa tygodnie. Wiem wiem że długo ale o poradzić.

Słów = 582

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top