Rozdział 14
Alex pov.
Wstałam sama. Nikt mnie nie obudził. Dziś Wstałam bardzo wcześnie. A mianowicie o 8.59. Piękna godzina nie? Wstałam jak zwykle i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam takie ubrania :
Po wyciągnięciu ubrań. Poszłam do łazienki. Jednak szybko z niej wyszłam zaóważając Aarona i jakąś babe pod prysznicem. Ale wsumie to mój pokój oni nie mają prawa tam być. Więc....
Szybko wbiegłam do łazienki. I się na nich patrzę. Na szczęście wbiegłam na tyle cicho że mnie nie zaóważyli. Ciągle się całowali i Możecie się domyślić co robili dodatkowo.
Dopiero moje głośne kaszlenie ich od siebie oderwało. Spojrzeli na mnie. Aaron z przerażeniem i zaskoczeniem a Amanda (tak ta dziewczyna co całowała się z aaronem to Amanda) z nienawiścią i mordem.
- O Amanda jak my się dawno nie widziałyśmy. - Powiedziałam przesłodzonym głosem.
- Och masz rację. - teraz to ona mi odpowiedziała tym swoim przesłodzonym i piskliwym głosikiem.
- co robisz w moim stadzie? przecież do niego nie należysz.
- Ach to był rozkaz. Musiałam tu przyjść. Ale że jestem w stadzie gdzie są nie sparowani samce i tacy mrr alfowie to czemu nie skorzystać?
- Dobra to możesz się już wynosić. Inaczej zginiesz.
- och już uciekam uciekam. Och tam się ciebie boję. Ojej ona mnie zabije. - I właśnie wiecie co się stało Aaron wyszedł z kabiny ubrał jakieś ciuchy i stanoł przede mną. A to co powiedział wmurowało mnie w ziemię.
- jeżeli chcesz zabić ją najpierw będziesz musiała zabić mnie.- odparł poważnie. Spojrzałam w jego oczy chciałam zobaczyć w nich choć odrobinę rozbawienia. Jednak on był całkowicie poważny.
- zgoda nie zabije jej ale ma się wynosić z mojego stada. Nie należy do niego więc nie ma prawa tu być.
- Dobra idę z tąd. Nie da się bawić. - mówiąc to zaczęła się ubierać. Wyszła z łazienki. Chciałam iść już za nią ale przypomniałam sobie jedną bardzo ważną rzecz.
Jestem dalej w piżame.
- Aaron wyjć z łazienki. - użyłam głosu Alfy żeby się posłuchał. Ja nie biorąc prysznica ani nic. Szybko się przebrałam. Nawet włosów nie uczesałam!
Wyszłam szybko z łazienki. Znowu się całują. Nie no panowie i panie to już przesada. Zamknęłam łazienkę i popukałam w drzwi. Oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie.
- Możemy już iść. - Powiedziałam to znudzonym głosem. Nie że chce ukrywać że mnie to boli a wsumie to wogule nie boli. Już mój jeden 'mate' mnie zdradził. Zdążyłam się przyzwyczaić.
No dobra wrućmy do rzeczywistości. Oni oderwali się od siebie choć widać że z wielka nie chęcią. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Wyszłam a oni za mną. Podeszlismy do schodów i zeszliśmy na dam dół.
- Amanda skoro weszła do domu głównego to chyba będziesz wiedział jak z niego wyjść. Prawda?
- tak tak - powiedziała albo może wypiszczała? - pa misiu jak coś to dzwoń musimy się jeszcze spotkać na jakiś wspulny wieczór.
- Napewno się spotkamy. - I zaczęli się całować nie oni się pożerali. Ma ktoś reklamowe torbę albo miskę? Przyda mi się teraz.
- Dobra dobra tam drzwi ale to chyba już wierz. Weś przpilnuj żeby wyszła. - ostatnie zdanie powiedziałam do mojego przyjaciela Matta (Bety).
- papa alfo. - Zaczęli iść w stronę wyjścia. Plus jeszcze to że ona kręcił biodrami. Niczym normalnie karuzela.
-. Musimy poważnie porozmawiać. - Powiedziałam bardzo poważnie aż się zdziwiłam. On spojrzał na mnie i przytaknął głową. To chyba będzie najtrudniejsza rozmowa w moim krótkim szesnastoletnim życiu...
CDN
*****************************************
Mamy kolejny rozdział. Dobra robię próg
2 gwiazdki i 2 komentarze = rozdział
Słów = 559
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top