Rozdział 16 - "Kłamstwa"

Nikodem ucieszył się z faktu, że Bartek stał niedaleko. Uchronił go przed możliwym upadkiem. Nogi zgięły mu się w kolanach samoistnie.

Jego matka? Zaklinaczką? Jak mógłby nie zorientować się, że kobieta cokolwiek ukrywała? Próbował przypomnieć sobie choć jedną chwilę, gdy wydała się podejrzana lub dziwna. Nie potrafił sięgnąć pamięcią do tamtych czasów. Przestał nadmiernie rozmyślać nad nimi.

Rzucił Roksanie wymowne spojrzenie i zapytał:

— Jak? Jakim cudem ona? Byłem przekonany, że to mój ojciec, który mnie zostawił...

— Twój ojciec był człowiekiem akurat. To trochę pokomplikowane. — Wskazała na kanapę. — Lepiej usiądź.

Bartek pomógł dojść chłopakowi bezpiecznie. Inaczej mógłby się wywrócić. Roksana usiadła obok i opowiedziała powoli.

— Twoja matka też pochodziła z mieszanego związku, ale ona urodziła się Zaklinaczką. Była Uzdrowicielką. Związała się z człowiekiem, któremu nie powiedziała o magii. Poślubiła go i jakoś wtedy urodziłeś się ty. Zawsze udawała, że wychodzi do pracy i dzięki temu twój ojciec, bodajże było mu Daniel, się nie zorientował. Na jej nieszczęście, został Wybranym i to właśnie wtedy dowiedział się, że Weronika okłamywała go przez te wszystkie lata. Przeżył, ale miał jej za złe. Bał się, że też wyrośniesz na „coś" podobnego i nie chciał wychowywać cię takiego.

Przerwała, żeby Nikodem ułożył wszystko powoli. Widziała szok na jego twarzy.

— Twoja matka przyszła do Rady, zrzekła się magii, tłumacząc, że chce wychować cię jak normalne dziecko, nawet gdybyś był „mieszaną krwią", i ma nadzieję, że ojciec wróci. Jak sam wiesz, nie wrócił. Rada zgodziła się pod jednym warunkiem: gdy będzie pilnie potrzebna, ma przyjąć magię znów. Przez pewien czas był spokój. Jakoś wtedy na pobliskie tereny Wielkopolskie nawinęła się „zetka". Weronika miała jechać do ciebie, bo byłeś według niej poza domem, ale dotrzymała obietnicy.

Nikodem przypomniał sobie nagle, jak pisał do matki przed egzaminami, czy zdąży dojechać, by mu towarzyszyć. Odpisywała, że miała problemy z samochodem, ale powinna dojechać na czas. Zaledwie dzień później usłyszał o wypadku. Dolna warga mu zadrżała. Przeszło przez myśl, że było coś na rzeczy, skoro wcześniej matka wypełniała swoje obowiązki jako Zaklinaczka.

— Czyli... — zaczął sam, chcąc uspokoić ciekawość. — Moja mama nie zginęła w wypadku...?

Roksana pokręciła głową.

— Nie. Zabił ją któryś z jeleni. Próbowali ją uratować, ale... Nie miała szans.

Nikodem zacisnął zęby.

— Twoja matka zrobiła niezły młyn. Choć miałeś odpowiedni wiek, to nigdy nie sprawdziła, czy przypadkiem nie jesteś „mieszaną krwią" i nie mówiła o magii. Na nasze szczęście byłeś wtedy daleko. Wymyślono wiarygodną historyjkę z wypadkiem, w którą najwyraźniej uwierzyłeś.

— A co z moim ojcem? — spytał zduszonym tonem. — Nie mogli go znaleźć? Chyba starczyłoby wcisnąć mu, że jestem człowiekiem i nic mu nie grozi.

— Zapodział się gdzieś. Szukano go chwilę, ale, sam rozumiesz chyba, czas gonił. Tak było prościej, a przy tym też wciąż krzątała się „zetka".

Postanowiła na tym skończyć. Uznała, że tyle starczyło Nikodemowi, więcej mogłoby go tylko dobić emocjonalnie. Niby starał się nie pokazywać po sobie wewnętrznego rozdarcia, ale było widać, że pobladł i ledwie powstrzymywał łzy. Pogładziła go po ramieniu.

— Niestety, muszę już iść. Współczuję ci sytuacji, Nikodem. Daj sobie czas, żeby to przełknąć.

Wstała i zwróciła się do Jacka.

— Dziękuję za gościnę i za szczere rozmowy. — Posłała mężczyźnie krótki uśmiech. — Jeśli Nikodem zechce i przyjmie magię, to dajcie znać.

Wyszła po chwili. Nikodem przez ten cały czas trwał w objęciach Bartka i nie wydusił ani jednego słowa. Dotarło do niego, jak długo trwał w niewiedzy, jak długo patrzył na wszelkie ciężarówki z niechęcią, jak długo okłamywała go własna matka. Krzątało mu się po głowie: dlaczego nie chciała, żeby wiedział o magii? Może miała zamiar wspomnieć o tym kiedyś? Nie. Gdyby tak było, nie zwlekałaby. Raczej.

Uświadomił sobie również, że powinien porozmawiać z Heleną. Wciąż coś nie pasowało mu w poprzedniej opowieści o tym, jak poznała magię. Teraz rozumiał dlaczego. Także ukrywała prawdę. Pochodziła z tej samej rodziny co matka. I choć nie była Zaklinaczką – stwierdzał to po kolorze oczu – to nadal nieuniknione, że wychowała się wśród niej i czerpała z tego wiele radości.

Odetchnął głęboko. Odsunął się od przyjaciela.

Jacek postanowił poruszyć pewien temat:

— Nikodem, w sprawie magii...

— Nie — przerwał dosadnie. — Nie chcę.

Bartek oniemiał.

— Przecież mówiłeś wcześniej że...

— Potrzebuję znów chwili. Za dużo osób mnie okłamuje. Nie wezmę tego ot tak. Dajcie mi trochę czasu.

Schował twarz w dłoniach i zaczął oddychać przez usta. Nie był w stanie patrzeć na Bartka, bo domyślał się, że nagła zmiana decyzji mogła okazać się bolesna.

— Przepraszam — mruknął jeszcze ze smutkiem. — Muszę jeszcze porozmawiać z ciotką.

~ ~ ~

Daria znów odwiozła Nikodema. W czasie drogi nie wymienili praktycznie słowa, a atmosfera była niezwykle napięta. Gdy wszedł do mieszkania, zauważył, że Helena nie siedziała ani w kuchni, ani w salonie. Powiedział na cały głos, że wrócił, po czym ruszył w stronę swojego pokoju. Usiadł na łóżku z impetem. Kuro zszedł z legowiska, żeby położyć się obok niemrawego chłopaka.

Nikodem westchnął. Sprawdził szybko telefon. Nikt nie napisał, co, poniekąd, go przytłoczyło. Czuł się głupio. Zdążył pocieszyć Bartka, by później tak nagle zmienić zdanie. To podłe z jego strony. Nie potrafił przeprosić i to z tym nie mógł się pogodzić. Wcześniej miotały nim emocje i nie przeszło mu to przez myśl. Za bardzo skupił się na własnych korzeniach, magii o raz kłamstwach.

Zdecydowanie zbyt wiele na jeden dzień.

Niemniej postanowił napisać.

Przepraszam za to dziś

Nie umiał stworzyć więcej.

Nie otrzymał odpowiedzi, Bartek nawet nie odczytał. Nikodem odłożył telefon. Mniej więcej w tym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Pozwolił ciotce wejść.

Helena wkroczyła niepewnie, a dostrzegłszy tylko średni wyraz twarzy siostrzeńca, domyśliła się, o co mogło chodzić. Uważając na kota, przysiadła się obok.

— Jak było? — spytała od niechcenia. Nie wiedziała, jak zacząć rozmowę. — Dowiedziałeś się o rodzince, prawda?

— Wiedziałaś? — Unikał kontaktu wzrokowego.

Przytaknęła.

— Czemu nic nie mówiłaś?

— Chciałam ci powiedzieć, ale porąbało się trochę po drodze. Najpierw nie chciałam mówić o tej całej „zetce", bo nie chciałam ciebie wystraszyć, potem straciłeś pamięć. — Wzruszyła ramionami. — Tak to niestety wyszło.

Objęła go ramieniem.

— Bałam się, że się domyślisz na mojej opowieści, bo później się zorientowałam, że pierdyknęłam się trochę — dodała z lekkim śmiechem. — Wiesz, o co mi chodzi?

Nikodem siłą rzeczy cicho prychnął pod nosem.

— Mówiłaś, że zaufałaś Twórcy, a potem przyjaciółka cię uratowała, oddając ci magię. — Odwrócił głowę. — Po zaufaniu Twórcy człowieka nie da się uratować, a zabieranie magii Zaklinaczom jest nielegalne, nawet jeśli ten się zgodzi.

— Wkręciłeś się trochę w ten świat, co? — Pogłaskała Nikodema po włosach.

— Może trochę. — Wywrócił oczami. — Ale znów nie wiem, co zrobić z tą magią. Powiedziałem już Bartkowi, że chcę, ale potem coś mnie grzmotnęło i walnąłem, że nie chcę na razie. Trochę go to musiało kopnąć. Głupio mi teraz.

Helena przygryzła wargę od środka.

— Posiedź jeszcze i pomyśl. Na pewno zrozumie.

Przytulili się do siebie. Nikodem odetchnął cicho. Ucieszył się, że ciotka była z nim szczera, a nie starała się obchodzić dookoła prawdy. W ten sposób ulżyło mi nieco. Potrzebował tylko zebrać myśli, przeprosić przyjaciela, a potem... Rozkoszować się nowym życiem. Wedle niektórych opowieści Bartka, to w ich świecie bardzo często dzieje się wiele, więc nie mógłby narzekać na nudę. Przynajmniej urozmaici sobie życie.

— Ciociu. — Odsunął się na moment. — Opowiesz mi coś o mamie jako... No wiesz.

— Przypomniałeś mi o czymś właśnie. — Zaśmiała się radośnie. — Byłam z mieszanego związku, twoja mama też i jeden twój wujek również. O Weronice wiadomo było od razu, że jest Zaklinaczką. Obie nie mogłyśmy się doczekać, aż sprawdzą mnie. Miałam cichą nadzieję, że także będę mogła bawić się magia, ale cóż... Okazało się, że jestem tylko człowiekiem. Niemniej twoja mama zawsze starała się poprawić mi i bratu humor, bo tylko ona z naszej trójki mogła używać magii, nie licząc ojca, rzecz jasna.

Przerwała, żeby odkaszlnąć. Dopadła ją delikatna chrypa.

— Później jakoś podorastaliśmy, ona zajęła się egzaminami, ja maturą, mój brat w ogóle zniknął z domu. Nasze drogi się rozeszły. Wyprowadziłam się, zamieszkałam tutaj. Specjalnie wybrałam raczej mniejszą wioskę, bo w takiej byłam wychowana.

Nikodem poczuł, jak jego telefon zawibrował i momentalnie złapał go, by sprawdzić, czy Bartek odpisał. Serce zabiło szybciej. Przełknął cicho ślinę, rzucił ciotce spojrzenie. Uśmiechnęła się. Zachęcała, żeby przynajmniej popisał z przyjacielem. Ona poczeka. Przecież i tak mieszkali razem.

Nie przejmuj się
Mówiłem że to decyzja na całe życie
Nie ma co się spieszyć

Nikodem złapał parę szybkich wdechów.

Zachowałem się trochę jak dupek
Teraz zeszły mi nerwy
I wiesz co?
Też chcę zobaczyć siebie
W niebieskich oczach

Ty tak serio?
Jesteś gorszy niż baba z okresem
Naprawdę
Wiem bo mieszkam z taką Darią
Jak ta złapie okres
To nawet Liren się jej boi

Ona straszna?
Nie uwierzę jak nie zobaczę

Nie chcesz jej takiej zobaczyć

Wierz mi
Strach się spać położyć

Przesadzasz

Nie
Ani trochę
Daria umie czasami ząbki pokazać

No ale wracając Bartek
Jeszcze posiedzę pomyśle znów
Ale raczej zdania nie zmienię już
W końcu powiedziałem ci że chcę spędzić
Te pięćdziesiąt lat z tobą

Heh
No fakt
To miłe z twojej strony
Napisz jak coś
Pogadam jeszcze moim ojcem
I kiedyś cię tu wepchniemy
Zobaczę jak moje wyobrażenie ciebie
Przełoży się na rzeczywistość xD

Czyżbym wyglądał seksownie czy jak?

Może trochę...
Trochę bardzo
Ociupinkę

Palant
;p

Kochany palant
Dobra lecę bo mam trochę łaciny
Do czytania dziś
Porąbane sprawy zanim spytasz
Język wymarły xD

Nawet bym nie pytał
Ale miłego

Do usłyszenia
Kocham cię :D

Nikodem lekko się zarumienił.

Ja ciebie też
A teraz idź przyzywaj demony
Amen

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top