Rozdział 13 - "Prawda" cz.II
Uchylił delikatnie powieki. Zraziło go światło żarówki, która, jak na złość, wisiała centralnie nad nim. Zamknął oczy i zacisnął zęby. Obrócił na moment głowę, żeby ograniczyć denerwujący go błysk. Stęknął cicho. Jak przez mgłę usłyszał czyjeś: „Daria! Obudził się!". Próbował podciągnąć się na łokciach, ale poczuł nagłą bezsilność. Padł z powrotem na kanapę. Zasłonił twarz ręką.
Zauważył kątem oka Darię siadającą obok. Pogłaskała chłopaka po włosach i przyjrzała się mu dokładnie. Uśmiechnęła się szerzej.
— Prawie wydobrzałeś — powiedziała po chwili. Miała łzy w oczach. — Tak się o ciebie bałam, słonko...
Bartkowi przypomniał się aż nieśmieszny żart jego mamy.
Słona kropla pociekła mu po policzku na wspomnienie swojej rozpaczy. Żałował. Napędził stracha wszystkim bliskim.
Daria pomogła usiąść chłopakowi i paść powoli na oparcie.
— Jak się czujesz? — spytała, wciąż bawiąc się jego włosami.
— Jest... — Zaciął się. — Całkiem dobrze...
Ola nadeszła szybkim krokiem i zrobiła zamach z butem w ręku.
— Spróbuj drugi raz, to pogadamy inaczej, durniu... — Zmarszczyła brwi i wydęła usta w żartobliwym geście.
— Ciebie też miło widzieć...
Zza pleców Oli wyszła Karolina. Rzuciła się w ramiona przyjaciela z piskiem radości. Uścisk był trochę mocniejszy, niż Bartek przeczuwał, ale nie chciał psuć chwili.
Wuff! Wuff!
Liren wskoczył na kanapę. Wcisnął się między Karolinę i począł wykonywać bliżej nieokreślone ruchy przy właścicielu. Polizał go kilkukrotnie po twarzy.
Wuff!
Pogłaskał go po pysku. Wrócił. Wiedział, że Liren był niezwykle wiernym wilkiem, ale nie sądził, że przebaczy mu to podłe przepędzenie.
Karolina odsunęła się, żeby dać Bartkowi trochę przestrzeni. Liren postanowił wciąż leżeć na chłopaku, gdyż uznał go za całkiem wygodną poduszkę. Bartek rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu konkretnej osoby.
Gdyby siły mu pozwoliły, wstałby gwałtownie i do niego podszedł.
Stał całkiem niedaleko, z założonymi rękoma. Czekał, aż zwolni się trochę miejsca. Podszedł spokojnym krokiem. Serce Bartka przyspieszyło niespodziewanie bicie. Gdy Nikodem usiadł obok niego, przytulił go niemal od razu. Nie wierzył. Pamiętał. Wiele kosztowało, żeby przyjaciel odzyskał wspomnienia.
Może wcale nie żałował w stu procentach? Tylko w dziewięćdziesięciu dziewięciu?
Wplótł dłoń we włosy Nikodema. Nie przerywał przytulasa. Było mu niezmiernie gorąco. Coś zaczynało szaleć we wnętrzu. Zignorował to. Liczył się teraz tylko on. Nie chciał niczego więcej poza pozostaniem jak najdłużej w ramionach.
Bartek zobaczył zbliżającego się ojca. Przygryzł wargi. Przerwał miłą chwilę. Zepchnął Lirena z kolan. Jacek stanął przed synem. Bartek opuścił głowę. Czekał, aż ojciec go skarci. Należało mu się. Postąpił niezwykle nierozsądnie, naraził życie kilkudziesięciu osób, a na dodatek jedną zabił.
Stało się inaczej.
Jacek przycisnął go do siebie czule. Omal się nie popłakał.
— Nie rób tak więcej... — wydukał drżącym głosem. — Nie mogę cię stracić...
Bartek westchnął cicho. Odwzajemnił gest.
— Obiecuję — odparł pewnie.
Choćby nie wiem, co się stało, nie tknę już tego cholerstwa...
Przekonał się na własnej skórze, że nad tym nie dało się panować.
Jacek odsunął się o krok. Położył ręce na biodrze.
— Dobrze, miło było, ale musimy teraz pomyśleć, jak ogarnąć Radę — powiedział wznioślej Jacek.
Bartek założył nogę na nogę.
— Radę? Bo zdradziłem, tak?
— I zdrada, i powód, i Karolka...
— Karolka? — Rzucił niezrozumiałe spojrzenie.
— Byłeś w bardzo złym stanie — zaczęła Daria — i Ola zdradziła coś od Egzekutorów. Żeby cię uratować, ktoś musiał oddać magię, bo twojej było za mało. Karolina sama się zgłosiła.
Bartek zaniemówił.
— Ale spokojnie. Nie zabrałam jej całkowicie źródła, więc trochę czasu pod dobrą opieką i wszystko wróci do normy. Inaczej stałaby się normalnym człowiekiem.
I miałaby szansę uniknąć piekła – przeszło Bartkowi przez myśl. Nadal dręczyło go prawdziwe pochodzenie magii. Zacisnął zęby. Nie mógł się wygadać. Basia powiedziała mu to, bo ufała, że utrzyma sekret.
— Niemniej — wtrącił Jacek. — Zabieranie magii Zaklinaczom jest nielegalne i to, że zgłosiła się do tego sama, nie ma nic do tego. Po prostu nie można. Jest tylko parę skrajnych przypadków.
Odetchnął głęboko, żeby uspokoić emocje.
— Po prostu Rada wejdzie mi tak na głowę, że zamieni się z dupą na miejsca. Zdradziłeś dla człowieka. Jest zasada, że Zaklinacze nie mogą się za bardzo przywiązywać do ludzi, a co dopiero dla nich cofać się do żółtej magii.
Bez ochrzanu się nie obyło. Niewiele brakowało, by odetchnął z ulgą.
— Kiedy może być tu Rada?
— Dwa dni, może trzy. Chodzi o to, że ciężko będzie ci się z tego wybronić. Odpowiadasz za siebie. Musisz im wyjaśnić wszystko. Szczegół w szczegół. Masz to szczęście, że jesteś przyszłym Mentorem, moim jedynym synem, a na dodatek jestem wdowcem. Raczej nie zakażą ci używania magii, co najwyżej będą cię nadzorować non-stop.
Bartek podrapał się z tyłu głowy.
— Porobiło się...
— No, porobiło... Ale dobra, jakoś to przeżyjemy.
Jacek poprawił rękaw.
— Jeszcze coś. Nikodem mówił, że ponoć nie czułeś jego aury. Tak było naprawdę, czy to urojenia jakieś twoje? — spytał nagle.
Chłopaka zwiało na moment z tropu – jak i innych, którzy nie wiedzieli o dziwnym zajściu.
— W sensie... Tak. Nie widziałem duszy i nie czułem aury. Nawet lekkiej.
Obrócił głowę do Nikodema.
— I chyba już wiem, o co chodzi...
— Pewnie myślimy o tym samym, synek.
Nikodem błądził wzrokiem zaniepokojony.
— Niki, pamiętasz, jak wtedy pokazywałem ci takie pierdoły z magią?
— Robiłeś co? — przerwał Jacek.
— Tato, wiesz, że często łamię zasady. — Puścił do niego „oczko". Kontynuował: — Teraz zdałem sobie sprawę, że jestem po prostu ślepy albo głupi.
— Powiedziałabym, że oba na raz — mruknęła Karolina.
Wywrócił oczami.
— Niki... — Wysunął dłonie przed siebie. — Podaj mi ręce i zamknij oczy. Zaufaj mi.
Nie stawiał oporu.
— Jeśli poczujesz, jakby cię prąd popieścił, po prostu wyrwij ręce, tylko nie walnij przypadkiem Lirena obok. Jasne?
Kiwnął głową.
Bartek zebrał magię w rękach. Zawahał się przez moment. Puścił ją, żeby przeszła na Nikodema. Miał świadomość, że tym razem dał jej więcej, ale tylko w ten sposób wynik będzie bardziej wiarygodny. Przyjrzał się reakcji przyjaciela. Jedynie wzdrygnął się od zimna. Uśmiechnął pod nosem. Błękit wrócił w pełni do Bartka.
Nikodem uchylił powieki. Bartek omal nie krzyknął z radości. Jacek i Daria zakryli usta z niedowierzania.
— Niki... Jesteś Zaklinaczem... — wydukał szczęśliwie Bartek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top