Rozdział 7- Podróż
Jackson POV:
Zapiąłem suwak swojej walizki, a po chwili stałem z nią przy samochodzie, który miał zawieść mnie i Bellę na lotnisko. Dziewczyna nie odezwała się do mnie ani razu,od momentu "sprzeczki" na siłowni. Chciałbym naprawić nasze relacje, ale Bella,nie pozwala mi się do siebie zbliżać. Ciekawe co zrobi, kiedy będzie musiała siedzieć obok mnie w aucie i samolocie.
Isabella POV:
Wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć, że na podjeździe czeka na mnie auto, a obok niego stoi Jackson. Wzięłam głęboki wdech, po czym wyszłam z pokoju, ciągnąc za sobą walizkę.
Wyszłam na zewnątrz i nie patrząc na chłopaka, podeszłam do auta. Chciałam otworzyć bagażnik, aby włożyć walizkę, ale uprzedził mnie Jackson, który bez trudu włożył tam swój i mój bagaż. Bez słowa minęłam go i wsiadłam na tylne siedzenia auta, po czym zapięłam pasy.
- Bella?- Nie odpowiedziałam, nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać. W ogóle nie mam ochoty z nim rozmawiać. Po tym co zrobił na siłowni, mam wrażenie, że w ogóle go nie znam, nie mam pojęcia jak mógł się tak zachować, przecież tamten chłopak tylko mi pomagał, a on rzucił się na niego, jakby groziła mi jakaś krzywda. W szkole też tak będzie się zachowywał? Warczał i straszył wszystkich chłopaków z którymi będę rozmawiać?
Zamknęłam oczy, nadal rozmyślając o przyszłości, niedługo potem,szum auta ukoił mnie do snu.
***
Kiedy się obudziłam, zauważyłam, że nie znajduję się już w aucie, tylko w samolocie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że leżę na czyimś ramieniu. Podniosłam się gwałtownie, patrząc na kim ucięłam sobie drzemkę. Ulżyło mi, kiedy zobaczyłam Jacksona, a nie jakiegoś obcego faceta.
- Wyspałaś się?- Spytał uśmiechając się do mnie. Pokiwałam twierdząco głową, poprawiając się na swoim siedzeniu.- Niedługo będziemy lądować. Zapnij pasy.- Zrobiłam to co mi kazał. Po chwili poczułam lekkie turbulencje, przestraszyłam się, w końcu leciała samolotem pierwszy raz. Poczułam ciepło na swojej dłoni, spojrzałam w prawo, gdzie zobaczyłam Jacksona, który trzyma pokrzepiająco moją dłoń. Mimo naszych relacji, cieszę się, że jest tu ze mną i wspiera mnie.
***
Weszliśmy do dużego szarego budynku, znajdującego się na obrzeżach Paryża. Z zewnątrz szkoła, nie wygląda zachęcająco, ale w środku...miałam wrażenie, że znalazłam się w pałacu. Ściany w pomalowane na bordowo, złote dodatki i czerwone dywany. Wnętrze zupełnie nie wygląda, tak, jakby miała znajdować się tu szkoła. Hmm...może wcale nie będzie tu tak źle?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top