Rozdział 53




Sophie. 


Usiadłam u stóp bogini i rzewnie zapłakałam nad własnym losem. Byłam martwa, w niebie z innymi martwymi ludźmi. Tak bardzo chciałabym wrócić do Lucasa chociaż na chwilkę i go przeprosić, jedyne gorące pragnienie jakim żyło jeszcze moje serce. Eden westchnęła i uklęknęła obok by położyć mi rękę na ramieniu. Wiedziałam, że doskonale rozumie mój ból bo kochała Lucasa równie mocno jak ja. 

- Nie mogę, ale muszę Sophie. - Odezwała się nagle Akatejamishi. - Północna Brama musi przecież zostać zamknięta i takie tam. 

- Poważnie? - Z wrażenia momentalnie przestałam płakać. 

- Nie mówmy o tym nikomu, bo każdy będzie chciał wracać. - Bogini spojrzała najpierw na mnie, potem na Eden. Obie pokiwałyśmy głowami. 

- Zanim ją odeślesz pani, mogę z nią zamienić słówko? 

- Oczywiście Eden, wejdźcie do środka kiedy skończycie. 

Eden uśmiechnęła się do mnie i poczekała chwilkę aż zostaniemy same. Stanęłyśmy na przeciwko siebie i złapałyśmy się za ręce. 

- Mam do ciebie wielką prośbę Sophie. Zaopiekuj się dobrze Lucasem, by jeszcze częściej się uśmiechał. Dbaj, kochaj i nie opuszczaj. - Zaśmiała się a po jej policzku spłynęła łza. - Zajmujesz teraz moje miejsce, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Jesteś jego nowym słońcem, będziecie razem tacy szczęśliwi ja to wiem. Nie pozwól mu jednak o mnie zapomnieć, nigdy. - Zalała się nagle łzami i zamknęła oczy jednak wciąż próbowała się uśmiechać. 

- Ależ on nigdy o tobie nie zapomni! - Zapewniłam szybko potrząsając lekko jej rękoma. - Nie martw się, wasza miłość jest legendarna! Na zawsze zostaniesz w jego sercu Eden. Jego własny raj. 

Eden roześmiała się smutno i otarła łzy a potem przytuliła mnie mocno  a jej skrzydła otuliły nas obie. Czułam się bezpiecznie i błogo czując ich dotyk na ciele. Weszłyśmy potem do chatki bogini ta bez słowa wskazała na sofę, więc szybko się na niej położyłam. 

- Błogosławię Cię Sophie, bądź szczęśliwa Strażniczko. - Mówiąc to pocałowała mnie delikatnie. 



Obudziłam się pod bacznym spojrzeniem Lucasa. Miał zaciśnięte usta i szeroko otwarte oczy. Zapomniałam, że bolą mnie płuca bo jego wzrok bolał o wiele mocniej. Wokół nas stali też Mike, Itake, Ashton i Nibiru. 

- Skąd wiedziałeś?- Mike spojrzał na Lucasa. 

- Jakby bogini jej nie odesłała zajebałbym się i zrobił taką awanturę w tam w niebie, że by mnie w głębi piekła słyszeli. - Warknął spoglądając w niebo.

Był wciekły jak chyba nigdy, aż mu żyła na szyi pulsowała. Podniosłam się do pozycji siedzącej. 

- Ale ty szybko zasypiasz, masakra. - Nibiru pokiwała głową z niedowierzaniem. - Chciałabym tak ale nie mogę bo jestem bohaterką. 

- Tak, wiemy. - Bąknął Itake a potem uśmiechnął się do mnie. - Miło,że żyjesz. 

- Też się cieszę. - Wycharczałam przez obolałe gardło. 

- Idiotka . - Warknął Lucas. 

- Ale żyje.

- Ale gówno.

Mówiąc odwrócił się z założonymi na piersi rękami. Mike spojrzał na niego, otworzył usta ze zdumienia i łapiąc Itake oraz Nibiru szybko odszedł do pozostałych. Ashton uśmiechnął się do mnie tylko i również się oddalił. O co chodziło? Podniosłam się z trudem i obeszłam Lucasa by spojrzeć na jego twarz. Jego twarz była mokra od łez, miał zamknięte oczy i usta wykrzywione w grymasie. Westchnęłam i pokręciłam głową. 

- Lucas... - Nie zareagował. - Lucas, spójrz na mnie! 

- Jestem do niczego, miałem nie dopuścić do twojej śmierci. Śmieć, zero, zjeb...

- Zamilcz! 

- Jebany nieudacznik.. - Kontynuował. 

- Czemu nie działa na ciebie rozkaz? - Zdziwiłam się. 

- Chyba jestem teraz kimś więcej niż sługą. - Wzruszył ramionami. - Awansowałem. - Uśmiechnął się cierpko. 

- Mimo to, proszę nie mów tak. - Wspięłam się na palce i pocałowałam go w czubek nosa. 

Chłopak zaśmiał się cicho, jakby niezwykle ucieszony taką pieszczotą a potem złapał mnie w objęcia, podniósł i pocałował namiętnie. Usłyszałam oklaski. 

- Lubię szczęśliwe zakończenia. - Doszedł do mnie głos Guren. 

- To jeszcze nie koniec. - Odparł jej pan. - Musimy ustalić co z Elizą. 

Lucas puścił mnie i razem podeszliśmy do uwięzionej bogini. Siedziała w bąbelku z wody i wpatrywała się w nas z przerażeniem mieszanym z wściekłością. 

- Nie utonie? Całkiem wygasła.. - Zmartwiłam się. 

- Nie, ona nie musi oddychać. - Uspokoił mnie Ezriel. 

- Więc co teraz? - Spytał Mike. 

- Zabierzemy ją do piekła i zostawimy w tym wodnym więzieniu w jakimś ciemnym dole. - Zadecydowała Evangelia, widać było jednak że bardzo boli ją fakt iż musi zachować się tak wobcej swojej siostry. 

- Udam się tam z wami, będę pilnował Elizy. - Zaproponował Ashton. 

- Dasz radę tak żyć? 

- Przywyknę do ciemności, a pożywienie nie jest problemem. Jeśli mogę poproszę Dante aby przynosił mi coś raz na jakiś czas. - Spojrzał na mnie, szybko kiwnęłam głową. 

- Więc chyba można się rozejść. Szkoda, że reszta Strażników nawet nie zdążyła dotrzeć. - Martha przeciągnęła się. 

- Obawiam się niestety najgorszego. Mogli nie mieć tyle szczęścia i zostali gdzieś zaatakowani. Sprawdzę to nim wrócę do domu. - Zapewnił Iwabe. 

- Dobry pomysł, cóż ja wracam. Do zobaczenia na corocznej naradzie Sophie. - Martha uśmiechnęła się do mnie i odeszła. 

- Hę? 

- Później ci wytłumaczę. - Obiecał Lucas. - Chodź Sophie, my też wracamy, zamkniemy za sobą Bramę co ty na to? 

- Myślisz, że dam radę? 

- Nie wkurwiaj mnie dziewczyno, to oczywiste. - Przewrócił oczami. - Mike, gotowy? 

- Zawsze, byle do domu! 

- Nibiru, chcesz iść z nami? - Spytałam szybko. 

- O nie, na demonicznego lisa się zgodziłem ale ona to przesada! Nie mamy z resztą tyle pokoi i...

 - Wraz z Mike'iem dobudujecie, żaden problem. Chodź Nibiru. - Złapałam dziewczynę za rękę. 

- Jej, nie będę już sama! - Ucieszyła się.

- Odwiedźcie czasami starego przyjaciela. - Poprosił Itake. 

- Tym razem tego nie zepsuje, obiecuje. - Lucas uśmiechnął się do Króla. 

- W takim razie, czekam. - Pomachał nam i poszedł w swoją stronę. 

Ja za to odwróciłam się w kierunku Pierwszych i pokłoniłam się. 

-  Bardzo dziękuje za pomoc. 

- My również ci dziękujemy Sophie. Teraz jednak zrobimy co zaplanowaliśmy, bywajcie. - Evangelina również się ukłoniła. 

My także poszliśmy w kierunku naszej Bramy, przeszliśmy przez nią a ja zamknęłam wrota jednym machnięcie ręki. 

- Jesteś wspaniała. - Lucas pocałował mnie w czubek głowy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top