Rozdział 2
Miałam dodać jutro, ale nie mogę się powstrzymać! :3
Miłego czytania :D
~LittlePsych0
Domek pod którym stanęłam wyglądał na bardzo stary. Był wybudowany z drewna, które pokrywało nawet dach. Mimo to wyglądał na całkiem zadbany, chociaż niewielki prezentował się przytulnie. Ze zdziwieniem zauważyłem że kawałek trawnika znajdującego się wokół chatki był starannie przystrzyżony. Czy Ashton nie wspominał coś o tym, że wyniósł się z domu już jakiś czas temu? Spojrzałam w ciemne okna, czy aby na pewno nikt tam nie mieszkał? Oparłam się o płot i przez chwilę obserwowałam otoczenie. Cóż nawet gdyby w środku ktoś czekał na pewno spał. Był przecież środek nocy. Powoli, wręcz na palcach podeszłam do drzwi frontowych. Zanim wsadziłam klucz do zamka nasłuchiwałam chwilę jednak jedynym dźwiękiem, który mi towarzyszył było moje walące serce. Weź się w garść Sophie! Skarciłam się w myślach, przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi, które zawyły jak potępione dusze. Znalazłam się w dużym pomieszczeniu oświetlanym jedynie przez blade światło księżyca. Rozejrzałam się, po obu stronach pokoju znajdowały się drzwi na przeciwko mnie również. Zrobiłam niepewny krok naprzód, większość izdebki tonęła w mroku.
Nagle drzwi po lewo otworzyły się z hukiem. Tak się wystraszyłam, że nie mogłam nawet krzyknąć otworzyłam jedynie usta.
- Ashton, ty skończony łajdaku!!! - Zahuczał donośny męski głos, sekundę później na mojej szyi zacisnęły się palce. Zamknęłam oczy i jęknęłam cicho. Łapsko odkleiło się ode mnie a napastnik wciągnął głośno powietrze.
- Kim... Kim jesteś? - Spytał ciszej, nadal z nutką zdenerwowania.
- Jestem Sophie ja... - Otworzyłam oczy i głos ugrzązł mi w gardle.
Przede mną stał wysoki chłopak, widziałam jedynie zarys jego twarzy i długie czarne włosy sięgające pasa. Miał na sobie dziwne obwisłe ubrania.
- Skąd masz klucze? Odpowiadaj dziewczyno!
- Ashton mi je dał! Powiedział, że mogę zamieszkać w jego domu bo wyjeżdża.
- Co? Był w okolicy?! - Nieznajomy nagle posmutniał - Niemożliwe...
- Spotkałam go w mieście, straciłam dom więc zaproponował...
- Nie obchodzi mnie to, wynoś się stąd!
Chłopak zrobił kilka kroków w moją stronę, cofnęłam się i przylgnęłam plecami do ściany. Bałam się nawet dobiec do drzwi, które teraz były tuż obok niego. Nagle zrobiło się jasno, zakryłam oczy dłonią bo mnie oślepiło.
- Nie możesz jej wygonić - Usłyszałam cieniutki głosik - Bez wątpienia jest Strażniczką.
- Przecież to człowiek!
- Widzę na jej dłoni znak. Chyba nasz kochany Ashton dał jej coś więcej niż klucze od domu.
Opuściłam dłoń i zamrugałam kilka razy by wyostrzyć spojrzenie. Przerażający nieznajomy stał teraz do mnie tyłem. Chociaż umierałam ze strachu z zachwytem patrzyłam na gęste czarne włosy spadające kaskadą prawie do kolan.
- Przecież to jest kpina, ona nie może być Strażniczką. Zwykli ludzie nimi nie są! - Ostatnie słowa wycedził z nienawiścią w głosie.
Zwykli ludzie? O czym on wygadywał? Mówił to w taki sposób jakby sam nim nie był. Uklękłam by jak najdłużej pozostać niezauważona.
- Tak, wiem o tym ale to nic nie zmienia. Nasz Pan przekazał jej swoje stanowsiko.
- Spójrz na nią!
Chłopak nagle odwrócił się w moją stronę z wyciągniętą ręką. Miał.. Taką piękną twarz. Idealną... Prosty nos, pełne ale nie duże usta i ostro zarysowana szczęka...A oczy... O rany. Chociaż to niemożliwe, miały lawendowy kolor. Na chwilę zapomniałam o strachu i z zachwytem wpatrywałam się w te piękne lico.
- No, ładna jest!
Dopiero, gdy ponownie usłyszałam ten cienki głosik opuściłam wzrok na jego właścicielkę. Obok wściekłego jak wszyscy diabli chłopaka stała malutka dziewczyna z niesamowicie wielkimi oczyma i różowymi włosami zawiązanymi w dwa kucyki. Uśmiechała się do mnie pogodnie. Była ubrana podobnie do kolegi. Dziwne luźne białe szaty przewiązane sznurkiem.
- Jest przerażona, trzęsie się jak osik na wietrze. Uważasz, że może nazywać się Strażniczką?
- Jak widać może, bo nią jest.
- Posłuchaj co ty wygadujesz! - Oczy chłopaka błysnęły nagle czerwienią.
- Przepraszam, że przerywam - Uniosłam nieśmiało palec w górę - Ale o czym wy mówicie?
- Już wyjaśniam! - Dziewczyna podbiegła do mnie i przycupnęła obok.
- Nie kłopocz się, ona stąd wychodzi!
- Lucas! Nie możesz wygonić kogoś z własnego domu!
Chłopak nagle się uspokoił, ba! Uśmiechnął się półgębkiem i także podszedł nieco bliżej. Nie rozumiałam co spowodowała tak nagłą zmianę w jego nastroju.
- Więc ja jej wyjaśnię, dobrze Mimi? - Spytał bardzo grzecznie, wręcz uroczo.
Pochylił się i wyciągnął ku mnie dłoń. Przez chwilę siedziałam wgapiając się w nią jak w obrazek, jednak zdobyłam się w końcu za odwagę by za nią złapać. Lucas pomógł mi się podnieść, wskazał na fotel. Kiwnęłam głową i szybko rozsiadłam się na wyglądającym jak zabytek meblu. Lucas przysunął sobie krzesło i usiadł na przeciwko mnie.
- Na świecie znajduje się pięć Bram do tak zwanego Tamtego Świata a zadaniem Strażnika, jest pilnowanie aby brama nie otwierała się w te i wewte, istnieje bowiem ryzyko że przelezie przez nie coś niebezpiecznego. Nasza, Północna Brama jest uchylona od prawie dziesięciu lat. Od momentu, gdy pan Ashton opuścił dom. Zadbałem o to, by stwory mieszkające po drugiej stronie żyły w przekonaniu, że Brama wciąż jest pilnowana a mimo to czasami znajdzie się jakiś śmiałek i przekracza ją wręcz bez wahania. Jeśli nie stanowi zagrożenia, nie reagujemy - Chłopak wskazał głową na Mimi.
Dziewczynka pokiwała gorliwie głową. Oboje ewidentnie czekali aż się odezwę, jednak głos uwiązł mi w gardle. Trafiłam do domu zamieszkanego przez umysłowo chorych, to było jasne. Musiałam grać niewzruszoną, inaczej mogłam stracić życie. Najważniejsze aby jak najszybciej wydostać się na zewnątrz.
- Dobrze... - Lucas znów wydawał się być lekko podirytowany - Więc opowiadam dalej. Jak już wiesz, nazywam się Lucas, choć takie imię nadał mi mój pan. Żyję już pięćset lat, od trzystu pod pieczą Astona. Jestem jego wiernym wilczym sługą...
- Kim? - Nie wytrzymałam już.
- Wilczym sługą! - Powtórzył a jego oczy znowu błysnęły czerwienią - Jestem zmiennokształtnym, potrafię przybrać postać wilka kiedy tylko zechcę. Pochodzę z Tamtego Świata.
- Na pewno jesteś szalony - Wyszeptałam.
- Ha! Więc mi nie wierzysz? - Uśmiechnął się nagle szeroko.
- Opowiadasz niestworzone historię. Jak mogłabym uwierzyć w coś takiego!?! - Teraz to ja się zdenerwowałam.
- Ależ to prawda - Mimi nagle znalazła się obok i złapała mnie zimnymi rączkami za dłoń. - Spójrz na ten znak.
Opuściłam wzrok i omal nie krzyknęłam. Na środku prawej dłoni pojawił się dziwny złoty znak w kształcie łuku.
- To oznacza, że jesteś Strażniczką, pani - Wyszeptała Mimi.
Zamarłam wpatrzona w dziwny kształt, czemu wcześniej tego nie zauważyłam? Zrobiło mi się niemiłosiernie zimno i z trudem łapałam powietrze.
- Nie zostanę tutaj nawet chwili dłużej - Wydusiłam w końcu przez ściśnięte gardło. Lucas od razu wstał, podskoczył do drzwi i otworzył je oścież. Również się podniosłam i złapałam za torbę. Wolałam życie bezdomnej.
- Błagam, nie może pani wyjść! - Mimi zastąpiła mi drogę i upadła na podłogę przykładając czoło do dywanu - Pan Ashton odszedł a brama nie może pozostać otwarta!
- Nie, ja...
- Proszę zostać chociaż na noc!
- Jeśli ona zostanie, ja odejdę! - Wrzasnął Lucas podnosząc dziewczynkę.
- Ależ Lucasie...
- Nie będę sługą kogoś takiego, ona nawet nie posiada aury. Nie zamknie ci tych pieprzonych wrót Mimi!
- On ma rację - Uklęknełam by spojrzeć Mimi w oczy.
- Nadal uprzejmie proszę o pozostanie na noc.
- To... To mogę zrobić. - Zgodziłam się w końcu.
- Znakomicie!
Lucas zniknął na chwilę w jednym z pomieszczeń, gdy wrócił był spakowany i gotowy do wyjścia. Mimi próbowała go zatrzymać jednak nadaremno. Trzasnął drzwiami tak mocno, że ze ściany opadł tynk.
- Przepraszam za niego, zawsze był nerwowy.
- To ja powinnam czuć się winna, wygoniłam go z własnego domu.
- Teraz to pani dom...
- Hej, obiecałam że zostanę tylko na jedną noc - Przypomniałam unosząc palec.
Nie zgasiłam tym entuzjazmu Mimi, z rumieńcami na policzkach zaprowadziła mnie do innego pomieszczenia. Dom posiadał ich jednak więcej niż myślałam. ,, Mój '' pokój był dość mały, mieściło się w nim jedynie łóżko, szafeczka nocna, szafa oraz półeczka na książki, pusta niestety.
- Tutaj spał pan Ashton. Pościel jest świeża, Lucas prał ją raz w tygodniu na wypadek powrotu pana. Proszę się rozgościć, rano przygotuje śniadanie. Życzę dobrego wypoczynku.
Mimi dygnęła i wyszła. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Wciąż nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Strażnicy, bramy, wilkołaki... Miałam okropny mętlik w głowie. Wpatrywałam się w jasnożółtą ścianę, okropny kolor swoją drogą.
Zmęczenie w końcu wzięło górę, przebrałam się w szorty i bluzkę na ramiączka by móc położyć się do wygodnie wyglądającego łoża. Tak, nie myliłam się. Moje stare wyrko nie umywało się do tego. Z błogim westchnięciem przyłożyłam policzek do mięciutkiej, chłodnej poduszki. Starałam się zasnąć, ale myśli o Lucasie nie dawały mi spokoju. Te inteligentne oczy przepełnione bólem i głodem...
Ciekawe gdzie poszedł?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top