Rozdział 18
Sophie.
Byłam trochę zdziwiona, gdy w ostatnią sobotę wakacji Lucas i Mike postanowili się napić. Dopiero później się dowiedziałam, że słudzy mieli właśnie ten ostatni weekend miesiąca troszkę luźniejszy. Ja na przykład miałam odpuszczone treningi i mogłam spać do późna. Chłopcy rozsiedli się w salonie, nie chciałam im przeszkadzać więc zabrałam Mimi do siebie i czytałam jej swoje ulubione fragmenty z różnych powieści. Koło północy zrobiło się jednak głośno. Lucas i Mike chyba się kłócili.
- Niech lepiej pani tam pójdzie. - Zaproponowała wystraszona Mimi.
- Racja..
Weszłam do saloniku, Lucas i Mike stali na przeciwko siebie i wymieniali rozzłoszczone spojrzenia. Oparłam się o framugę by posłuchać o co im dokładniej chodzi.
- Powiadam ci Lucasie, że to jest jeszcze ,,B''.
- Chyba śnisz. ,,C'' jak nic!
- ,,C'' tak nie wygląda!
- Nie znasz się kretynie!
Chłopcy podchodzili coraz bliżej siebie, bałam się że w końcu rzucą się sobie do gardeł, chociaż nawet nie rozumiałam o co się kłócą. Zaczęłam iść w ich stronę ale... Lucas zauważył mnie, podskoczył do mnie i położył mi dłoń na piersi. Zamarłam ze zdziwienia, Lucas pochylił się lekko i chwilę patrzył się na swoją rękę na moim cycku.
- Mówiłem Mike, prawdziwe ,,C''! - Krzyknął triumfalnie i oderwał ode nie łapsko.
Przysięgam, przestałam nad sobą panować. Złapałam Lucasa za szmaty i z całej siły przywaliłam mu w twarz. Był pijany więc upadł jak decha na ziemię i już się nie podniósł. Mike widząc moją furię zrobił kilka nieporęcznych kroków w tył, ale i tak go dorwałam. Po chwili obaj panowie leżeli na podłodze gotowi do spania.
Następnego dnia Lucas przepraszał mnie chyba ze sto razy. Cóż, gdy robił minę zbitego szczeniaczka musiałam mu wybaczyć. W sumie mógłby mnie tak łapać, ale na poważnie... Oczywiście mu tego nie powiedziałam! Kiedy w końcu uzyskał moje przebaczenie poszliśmy razem do lasu, Mike został w domu by Mimi się nie nudziła. Lucas unikał mojego wzroku, chyba dalej było mu wstyd. Sama nie wiem co mnie tknęło ale złapałam go za rękę i o dziwo nie wyrwał jej. Moje serce waliło jak szalone, gdy szliśmy razem powoli za rączkę przez las. Zatrzymaliśmy się niedaleko od Bramy.
- Gdzieś po okolicy kręci się mały demon, wygląda dość niepozornie i raczej nie jest niebezpieczny ale i tak uważaj. - Mruknął Lucas.
- Jasne, podlatuje do niego i go pieczętuje w czymś i odnoszę do Bramy. Wszystko jasne! - Skinęłam głową.
- Doskonale, a teraz ruszaj. Będę cię obserwował ale nie będziesz mnie widzieć. Powodzenia. -Puścił moją dłoń i wskoczył na drzewo.
Zrobiłam kilka głębszych oddechów i poczłapałam sama przez las. Gdy nie było Lucasa gdzieś obok czułam się trochę dziwnie ale skoro miałam być pełnomocnym Strażnikiem, to musiałam wciąć się do roboty. Zrobiło mi się nagle strasznie zimno, poczułam że zbliżam się do demona więc zwolniłam. Znalazłam go na małej polance w pobliżu rzeki, siedział na brzegu i spijał wodę. Wyglądał jak połączenie królika i lisa, cały czarny z długimi uszyskami i wielkim, puszystym ogonem. Całkiem słodki, jeśli mam być szczera. Podeszłam nieco bliżej, demon spojrzał na mnie czerwonymi oczami i nastawił uszy. Czekał, ja też czekałam. Z tego co mówił Lucas demony rodziły się z dusz okrutnych ludzi i czasami nie traciły wspomnień i umiały mówić. Gdyby odezwał się do mnie właśnie w tym momencie to chybabym uciekła. Podniosłam rękę i zrobiłam kolejny niepewny krok. Demon machnął ogonem i przekręcił łeb. W ogóle się mnie nie bał!
- Muszę cię odesłać do Tamtego Świata... Nie zrobię ci krzywdy. - Szepnęłam na wypadek gdyby mnie rozumiał. Sama nie wiem po co.
Demon usiadł i ziewnął przeciągle. Podeszłam bardzo blisko, zwierzątko jednak wciąż nie pokazywało po sobie ani agresji ani strachu. Uklęknęłam i wyciągnęłam dłoń a demon polizał mnie po palcach.
- Jesteś całkiem milutki. - Powiedziałam głaszcząc go po łebku. - Wezmę cię do domu.
Gdy tylko skończyłam to mówić obok pojawił się Lucas, złapał mnie za ramiona i podniósł abym mogła w całej okazałości podziwiać jego wkurzoną twarz.
- Coś ty znów wymyśliła?! Chcesz demona brać do domu?! To nie jest York!!
- Ale zobacz jakie ma oczka!
- Czerwone niczym ogień piekielny!
Kiedy się tak kłóciliśmy demon po prostu wskoczył mi na ręce i wystawił język w stronę Lucasa. Już wtedy wiedziałam, że po prostu musi iść z nami.
Przepraszam za nieobecność, i za krótki rozdział ale w pracy miałyśmy istne piekło przez remont i siedziałyśmy przez te kilka dni po prawie 17 godzin... Od jutra postaram się pisać jak kiedyś :)
~LittlePsycho
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top