Rozdział 12



Lucas


Mike trochę za bardzo chyba wczuł się  rolę. Prowadził mnie związanego na łańcuchu jak krowę na pastwisko i ciągle szarpał lub poganiał. Miałem wielką ochotę by odgryźć mu tę puste łepetynę. Starałem się patrzeć w ziemię, nie zniósłbym tych zaciekawionych spojrzeń. Czułem dziesiątki par oczu na swoich plecach. Lucas, największy zdrajca - dawny przyjaciel samego Króla wrócił na Tamten Świat. Podniosłem wzrok dopiero, gdy stanęliśmy przed wysokim budynkiem pokrytym ciemnym kamieniem. Dom Itake, nic się nie zmienił. 

- Przyprowadziłem poszukiwanego. - Odparł z dumą Mike. 

Zacząłem się zastanawiać, czy nie bierze tego wszystkiego za bardzo na serio... Albo czy nie zamierza rzeczywiście oddać mnie w łapy wroga.  Strażnik uśmiechnął się do mnie mrocznie i chętnie otworzył dla nas drzwi. Mike został w wielkim jasnym holu a mnie zaprowadzono do piwnic, gdzie trzymali cele dla takich jak ja. Od razu wyczułem zapach Sophie, cóż za ulga. Była gdzieś obok! Strażnik wszedł ze mną do jednej z cel, w tym momencie miałem wyswobodzić dłonie z więzów jednak... Były zbyt mocno zaciśnięte. Więc Mike mnie zdradził... Zostałem przykuty do ściany za obie ręce grubym żelaznym łańcuchem. Siedziałem w dość niewygodnej pozycji bo z rękoma skierowanymi ku górze. 

- Myślałeś, że już się nie spotkamy? Jame?  Pamiętasz, że tak na ciebie wołałem gdy jeszcze byliśmy mali? - Strażnik uklęknął przede mną. 

Dopiero wtedy go poznałem. No tak, oczy o rdzawym odcieniu, duży nos i zapadnięte policzki. Mój kolega z dziecięcych lat, Setch. Nie pamiętałem za bardzo naszych wspólnych zabaw ale wiem, że tylko on zdrabniał moje i tak krótkie imię. 

- Nazywam się Lucas. - Burknąłem patrząc mu wyzywająco w oczy. 

- Gdy staniesz oko w oko z Itake przestaniesz być taki hardy Luca. 

- Czemu do cholery zjadasz ostatnie litery w imionach?! 

-Żeby nie było ci smutno sługusie, przyprowadzę tu twoją ,, panią '' - Ostatnie słowa wypowiedział z obrzydzeniem. 

- Jeśli na jej ciele zobaczę chociaż jednego siniaka...

- To co zrobisz Luca? - Setch zbliżył swoją twarz do mojej. - No powiedz, co zrobisz? 

Chociaż to żałosne i dziecinne za razem to naplułem w twarz Setch'owi. Mężczyzna odskoczył ode mnie i starł z policzka moja ślinę. Teraz to ja posłałem mu bezczelny uśmieszek za co zostałem po chwili ukarany. Strażnik kopnął mnie w głowę, poczułem jak krew spływa mi po twarzy. 

- Ciesz się, że Itake chce cię żywego. - Warknął Setch i opuścił celę. 




Sophie. 



Kiedy pomyślałam, że w końcu mam chwilę spokoju do mojej celi wszedł ten brzydki jak listopadowa noc strażnik i bez słowa złapał mnie za przedramię. O nic nie pytałam, dałam mu się prowadzić długim zaciemnionym korytarzem. Zatrzymaliśmy się raptownie przed inną celą i zostałam tam wrzucona jak wór ziemniaków. Upadłam na zimną posadzkę boleśnie uderzając się w głowę. 

- Świeża dostawa śmieci, Luca.  - Strażnik zarechotał i odszedł. 

Przez chwilę byłam troszkę zamroczona, usiadłam i roztarłam sobie obolałą skroń. Aż podskoczyłam, gdy usłyszałam nagle głos Lucasa. 

- Sophie?! Sophie, nic ci nie jest?! 

Otworzyłam oczy i zerknęłam na jedną ze ścian. Lucas  siedział z rękoma w górze przykuty do ściany grubymi łańcuchami. Miał zakrwawioną twarz i świeżego siniaka pod okiem. 

- Co oni ci zrobili? - Spytałam  i próbując się nie rozpłakać podczołgałam się do chłopaka. 

- Powtarzam moje pytanie, nic ci nie jest Sophie? - Warknął chłopak wodząc wzrokiem po moim ciele a sporo miałam go odkrytego. Miałam na sobie szorty i czarną bokserkę. 

- Wszystko ze mną dobrze. Gorzej z tobą . - Jęknęłam i wyjęłam z kieszeni spodni ostatnią chusteczkę, zawsze miałam je przy sobie. Bardzo delikatnie otarłam twarz Lucasa uważając by nie podrażnić rany nad czołem. 

O dziwo chłopak cierpliwie czekał aż skończę, patrzył się na mnie wzrokiem bez wyrazu tak jakby bardzo się uspokoił faktem, że ja nie jestem ranna. Sobą nie przejmował się w ogóle. 

- Jesteś pewnie na mnie zły. - Wydukałam, gdy skończyłam. 

- Oczywiście, że jestem. Prosiłem cię idiotko, żebyś nie opuszczała domu...

- Córka Króla powiedziała, że zostałeś schwytany. 

Lucas otworzył szeroko oczy,na jego twarzy malowało się czyste zdziwienie. 

- I poszłaś za nią... Dla mnie? 

- Tak, chciałam ci pomóc. 

- Głupia babo. - Wypowiedział te słowa niemalże czule. 

Uśmiechnęłam się i klapnęłam obok. Zapowiadało się, że trochę czasu tutaj spędzimy. Po kilku minutach milczenia zaczęło mi się nudzić. Trąciłam Lucasa w ramię. 

- Masz jakiś plan na wydostanie się stąd? 

- Nie . - Westchnął. - Podejrzewam, że o świcie będę martwy. 

- Nie pozwolę na to! Itake powiedział, że oszczędzi cię jeśli będę z nim walczyć. 

- Ani mi się waż! Wyjdziesz stąd żywa i wrócisz do domu, choćbym miał błagać go na kolanach! 

Lucas przez chwilę wyglądał jakby powoli popadał w obłęd. Wyszczerzył zęby a w jego oczach widziałam dziki błysk. 



Lucas. 


Gdy tylko wypowiedziałem te słowa w oczach dziewczyny pojawiły się łzy, jedna spłynęła po zarumienionym od emocji policzku i skapnęła na kamienną posadzkę. Patrzyliśmy sobie w oczy przez jakiś czas. Nawet rozczochrana i ubrudzona na twarzy ta ludzka dziewucha zadziwiała mnie swoim urokiem. Może bliska wizja rychłej śmierci potęgowała jeszcze te odczucia, albo fakt iż chciała ruszyć mi na pomoc ale zacząłem widzieć w niej coś więcej niż ,, Tę ludzką dziewczynę''. Po pierwsze była moją panią i chciała się o mnie troszczyć jak ja troszczę się o nią. Nie chciałem aby płakała, więc uciąłem temat i odwróciłem głowę. Po jakimś czasie zauważyłem, że na jej rękach pojawiła się gęsia skórka. No tak, w piwnicy panował chłód, którego ja przecież prawie nie odczuwałem. Cholerka.

- Usiądź na mnie i przytul się bo zamarzniesz.

- Hę? Ja... N..Na tobie? - Zrobiła się czerwona jak burak.

- Jest ci zimno, ogrzej się o mnie.

Dziewczyna kiwnęła głową i posłusznie usiadła tyłem do mnie i oparła się o moje plecy. Nie o to dokładnie mi to chodziło, przyłożyłem więc policzek do jej twarzy. Teraz chyba ujdzie.

- Boje się, Lucas. - Szepnęła nagle.  

- Nie myśl o poranku, Sophie. Opowiesz mi coś ciekawego? Może o swojej przeszłości. Chętnie posłucham. 

Dziewczyna spojrzała na mnie a w jej oczach zobaczyłem coś nowego...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top