Rozdział 3
Dla personelu był to szok. Patrzyli na kobietę jak na zjawę.Strach i niedowierzanie w ich oczach było niespełna namacalny. Niemal brunetka czuła jego dotyk na sobie. Pierwszy z otępienia wyrwał się młody lekarz. Podszedł do klęczącej dziewczyny, która łapczywie nabierała powietrza w płuca. Mimo iż ból już miną to przerażenie nie. Mężczyzna ujmuje jej twarz w dłonie, a następnie przykłada dwa palce szyi, sprawdzając tętno. Serce wali jej jak oszalałe, ale żyje. Wyjmuje z kieszenie specjalną latarkę i sprawdza reagowanie źrenic. Wszystko jest w porządku.
- Spokojnie, teraz cię podniosę i zaniosę do łazienki. Zmyjemy to z ciebie- mówi spokojnie, wręcz jak do dziecka.
- Nie możesz ! Musimy pobrać próbki! Dokładnie ją zbadać ! Tak nie powinno być ! Ona nie podlega pod ciebie ! - krzyczy starszy lekarz, który był wcześniej w tej sali.
- Mało masz próbek na łóżku! Chcesz ją badać w takim stanie !? Już nie podlega pod ciebie, bo spieprzyłeś sprawę ! - podniósł głos, zabierając dziewczynę z podłogi. Nie przejmował się brudnym kitlem, wzięciem wózka ani wzroku lekarzy.
– Któraś z pielęgniarek pomoże mi ją umyć ? - zapytał się, lecz nie dostał odpowiedzi.
Ruszył z dziewczyną na rękach do pomieszczenia, gdzie jest prysznic. Wanna nie jest teraz najlepszym rozwiązaniem. Posadził ją na krześle, wcześniej upewniając się, czy z niego nie spadnie.
- Wybacz, że ja będę cię myć, lecz żadna z pielęgniarek się nie odważyła. Jeśli ci to przeszkadza to mogę jeszcze popytać innych-rzekł, cały czas patrząc jej w oczy. Jednak sama świadomość, iż ma być z nią ktoś, kto się jej bał, nie napawała dziewczyny radością.
- Nie trzeba – powiedziała skrzeczącym głosem. Gardło ma suche i ściśnięte. Zakaszlała ciężko.
- Siedź tu, a ja pójdę po potrzebne rzeczy. Nie ruszaj się i nie próbuj wstawać – powiedział i wyszedł. Dziewczyna spojrzała na swoje ręce okryte ciemną mazią. Poczuła wstręt i zażenowanie do siebie. Co się z nią stało? Miała przecież nie żyć. A jednak siedzi tu i teraz w tej substancji. Oddycha, a serce jej bije. Mężczyzna wrócił niespełna pięć minut później. W rękach miał płyn pod prysznic, ręczniki oraz opatrunki z bandażem. Dziewczyna dopiero teraz przyjrzała się mu. Ma około metr osiemdziesiąt, szczupły z zarysowanymi mięśniami, nie tak jak teraz ludzie robią. Nie jest górą mięśni na pokaz. Twarz wydaje się ostra, wręcz surowa, jednak gdy się uśmiecha, rysy lekko łagodnieją. Włosy brązowe, przycięte po bokach a środkowa części jest dłuższa pochylona na prawą stronę. Skóra blada kontrastująca z brązowymi oczami. Ma nie więcej niż trzydzieści lat. Podchodzi powoli do dziewczyny, kuca i bierze w ręce nogę, na której jest opatrunek. Delikatnie zaczyna odwijać bandaż, który również jest brudny. Po ściągnięciu obmywa miejsce, gdzie była rana. Jednak na jej miejscu jest gładka skóra bez żadnej skazy, nawet blizny nie ma. Serce dziewczyny zabiło mocnej, a mężczyzna, spojrzawszy w jej oczy, dostrzega szok. Wstaje i wyjmuje z ręcznika butelkę wody.
- Pij powoli, małymi łyczkami, nie łapczywie – mówi, podając jej butelkę. Dziewczyna kiwa głową i bierze łyka. Od razu czuje się lepiej. Odstawia butelkę na bok i wzdycha ciężko.
- Spróbuj wstać – każe jej, a sam ustawia się, tak by w razie wypadku ja złapać. Wstaje, powoli stawiając krok naprzód, jeden, drugi i się nie chwieje.
- Chcesz stać pod prysznicem czy siedzieć ?
- Wolę stać – odzywa się już w miarę normalnym głosem. Mężczyzna ustawia letnią wodę, a następnie pomaga jej ściągnąć szpitalne ciuchy i powadzi ją do kabiny. Stoi sama, a on obserwuje, by w razie zasłabnięcia ją złapać. Jednak nic takiego się nie dzieje. Dziewczyna sama zdołała się umyć, a energia powoli zaczęła napływać do jej ciała. Nie wiedziała, skąd się ona bierze, lecz pozostawiła to bez namysłu. Owinięta w ręcznik siada na stołku, gdzie lekarz nakłada opatrunek i owija zdrową już nogę bandażem. Już otwiera usta, by zapytać, po co to robi, jednak on ją uprzedza.
- Nie ściągaj tego ani nikomu nie pozwalaj zmienić opatrunku. Za dwa dni wypisz się na własne żądanie. Nie zostawaj dłużej, ponieważ zrobisz sensację, a szum wokół własnej osoby. Lepiej tego uniknąć-rzekł twardo.
-Ale czemu ? Co jest ze mną nie tak skoro mam wręcz uciekać ze szpitala – pyta zaciekawiona. W końcu ranę na nodze powinna mieć jeszcze na długi czas.
- Wiesz, czym się stałaś ? - mówi spokojnie mężczyzna, odmawia mu pokręceniem głową-Więc powiem ci to dopiero, jak wyjdziesz ze szpitala – rzekł twardo, podnosząc dziewczynę z krzesła i udając się w stronę drzwi.
- Czemu dopiero wtedy ! - bulwersuje się – Chcę wiedzieć co się ze mną dzieje. Mogę chodzić przecież sama-warczy
- Tak będzie lepiej dla ciebie. I masz teraz udawać słabą. Nie pytaj się o to nikogo, ponieważ nikt tego nie może wiedzieć. Inaczej zginiesz w paskudny sposób, a tego próbuję uniknąć – po tych słowach dziewczynę przechodzi dreszcz strachu. Stała się aż tak niebezpieczna, że ktoś chciałby ją zabić ? I skąd on może o tym wiedzieć. Jest taki sam jak ona?
&&&&&&*&&&&&&&
Ktoś wie co się dzieje z wattpadem ? Cisza od wczoraj z powiadomieniami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top