Rozdział 4

Ciągły zamęt panujący wokół niej był przytłaczający. Często przychodzili różni lekarze ciekawi jej przypadku. Chcieli ją badać, robić wyniki, rezonans i inne rzeczy, o których nie miała pojęcia. Ciągłe sprzeciwy, kłótnie, że nie da im zrobić z siebie eksperymenty, męczyły kobietę. Była teraz wręcz sensacją w szpitalu. Stosując się do zaleceń młodego lekarza, wypisała się po trzech dniach. Dostała również zwolnienie na tydzień. Mimo że nie powinna, to lekarz jej napisał. Nie miała przy sobie nic, telefon leżał gdzieś w lesie razem z dokumentami. Buty zgubione gdzieś podczas ucieczki, a sukienka podarta i w plamach po krwi. Jedyną osobą, która ją odwiedziła, był to jej szef. Zabronił odwiedzin jej znajomych z pracy, ponieważ jak on to ujął „musi odpoczywać". Ta, bo wcale nie doskwiera jej samotność. Gdy zapytał się, czy czegoś potrzebuje, ta odparła, że ciuchów i butów. I dzięki niemu ma teraz w czym wracać do domu. Pogoda była okropna, co chwilę padał deszcz, a wiatr zimny i przenikający wcale nie poprawiał sytuacji. Mimo że odczuwała zimno to nie tak jak kiedyś. Owszem było one mroźne, jednak czuje; jakby jej organizm odpychał mróz. Promieniujące ciepło jest dla niej ochroną. Idąc powoli, pewnym krokiem obserwuje otoczenie. Ludzie biegnący do domów nie widzą kobiety. Uciekają przed zimnymi kroplami wody spadającymi z nieba. Kobieta, która na nią wpadła, nie odwróciła się, lecz biegła dalej. To dało świadczenie, że jej ciało jest jednak cielesne, a nie duchowe. Nie miała urojeń ani po drodze nie umarła i teraz nie jest duchem. Ta niepokojąca myśl przez moment ją nawiedziła. Myśl, że gdzieś blisko niej może iść śmierć, której uciekła. Że teraz będzie ją ścigać, by odzyskać to, co jej uciekło. Zbliżając się do swojego mieszkania, przystaje. Obserwuje budynek szary i ponury. Mieszka tu od roku, sąsiedzi z dołu są pijakami, a pod nią mieszka staruszka. Wchodzi do budynku i powoli idzie po schodach, dotykając ścian. Ile razy podpierała się o nie, wracając po pijaku do domu ? Ile razy pomagały jej pokonać drogę do góry? Schodząc ostatni raz na imprezę, mogła tu nigdy nie wrócić. Mimo że budynek był obskurny, przywiązała się do niego. Stawia kroki powoli, ostrożnie tak jakby stare drewniane schody miały runąć pod gwałtownym ruchem. Na ścianie znajduje się nowe graffiti o niebiesko- czarnej konsystencji. Prawdopodobnie jest to jakiś napis, lecz dziewczyna nie potrafi odgadnąć jego znaczenia. Litery zlewają się w jedną wielką niewiadomą. Przemierzając schody, omija swoje mieszkanie i idzie dalej. Piętro wyżej stoi duży krzak, a jego donica była ogromna i ciężka. Na wierzchu jest duża warstwa kory, która prawdopodobnie w ogóle nie pomaga roślinie. Jednak w tej „odżywce" dziewczyna schowała zapasowy klucz do mieszkania, dzięki czemu może teraz wejść do mieszkania. Otwiera drzwi powoli, ostrożnie bojąc się zastać obrabowane lokum. Jednak nic takiego ku jej uldze nie zastaje. W tej okolicy często dochodzi do kradzieży i włamań. Na szczęście dziś jej to nie spotkało. Wchodzi, a następnie zamyka drzwi na klucz. W pomieszczeniu było czuć wilgoć i duszne powietrze. Grzyb na ścianie robił swoje. Otwiera wszystkie okna, Mieszkanie ma trzy pomieszczenia, kuchnię, małą łazienkę i sypialnie. W zupełności jej to wystarcza, choć mieszka biednie. Nie dorobiła się w życiu jeszcze niczego konkretnego. Jedynie co ma to prawo jazdy, niestety bez auta kawałek plastiku wciąż leży e szafce i oczekuje na użycie. Przynajmniej jego nie zgubiła.Rozmyślając na błahe tematy; próbuje odgrodzić swoje myśli od ostatnich wydarzeń. Zajęła się sprzątaniem tak dokładnym, jak nigdy. Mimo to czuła narastające napięcie. Mięśnie spięte i bolesne, szyja zaczyna robić się sztywna. Dłońmi próbowała ją rozmasować jednak na próżno. Wszystko ją bolało, wręcz paliło. Ciężko runęła na miękkie łóżko. Drżącą dłoń przykłada do nosa. Na ręce pozostała mokra, czerwona plama. Przerażona dziewczyna z wielkim wysiłkiem sięga po chusteczki umieszczone na szafce. Gdy tamuje krwotok, do drzwi zaczyna się ktoś dobijać. Niemal ze szlochem czołga się po podłodze, by otworzyć. Chciała rozpaczliwie krzyczeć pomocy, jednak ściśnięte gardło nie pozwoliło jej. Wpadała w panikę, ponieważ nie wie co się z nią dzieje. Podpierając się o ściany, próbuje otworzyć drzwi. Podciąga się na klamce i po kilku próbach wrota stają otworem. W nich ku jej zdziwieniu staje młody lekarz. Przyjrzał jej się uważnie, jak praktycznie ześlizguje się po ścianie. Z trzaskiem zamyka drzwi, a następnie przytrzymując ją pod ramieniem, ciągnie do sypialni. Nie odzywając się do niej słowem, usadawia dziewczynę na łóżku. Z torby szybko wyciąga jakąś fiolkę i strzykawkę. Mimo że wydawało się to już niemożliwe, kobieta bardziej zbladła. Sprawnym ruchem napełnia ją płynem, a gdy chce podejść do dziewczyny, ona wystawia rękę na znak, że ma się nie zbliżać.
- To ci pomoże, nie musisz się mnie bać – mówi cicho i łagodnie jak do zranionego zwierzęce. Jej wzrok sam podpowiedział mu, o co chodzi
– To środek uspokajający. Stłumi to, co w tobie siedziNieświadoma niczego dziewczyna warczy na niego, ukazując kły. Odruch obronny zwierzęcia, które chce przestraszyć swoją ofiarę. Mimo iż sama się boi, nie chce tego pokazać w żaden sposób. To jego terem, a intruz ma się wycofać. Mężczyzna powolnym ruchem podnosi lusterko z szafki i jego gładką stronę odwraca w kierunku dziewczyny. Ta widzi długie ostre kły, każdy jej ząb był dłuższy niż normalnie. Jedyne co jej się spodobało to oczy, wyraźne i duże w kolorze złota oraz fragmentami ciemnych liści. Ta zieleń ładnie łączyła się z drugim kolorem, a mimo to była wyrazista. Wykorzystując chwilowe zainteresowanie swoją osobą, strzykawka szybko wylądowała w jej ramieniu. Próba wstania była nieudana. Od razu po tym wylądowała plackiem na łóżku, ciężko dysząc. Nie podobało się jej lekki brak kontroli nad odruchami.
- Gdzie masz torbę podróżną ? - pyta nie odwracając się do niej. Przegląda jej szuflady i wyciąga po kilka ubrań. W tym bielizny, która ląduje na ziemi.
- Na dole w szafie. Czemu mnie pakujesz ? I coś ty mi zrobił – mówi niewyraźnym głosem, czując coraz większe otępienie i senność.
- Do kogoś takiego jak ty który będzie umieć nad tobą zapanować. Mnie zjesz jak przekąskę, a uwierz wolę tego uniknąć – mówiąc to, pakuje następne rzeczy do torby. Przynajmniej pomyślał o szczoteczce do zębów i szczotce do włosów.
- Tylko pozamykaj okna i drzwi, bo naprawdę cię zjem, jak tego nie zrobisz – mówi słabo, a do jej uszu dobiega śmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top