Rozdział 45
Wiedz, że twoje życie jest całe przed tobą.
A więc lekom swoim czoła staw.
Od zawsze żyłam przeszłością, chciałam tylko w czasie się cofnąć.
Jednak dziś wiem, że to nie jest to czego chce...
Płacz to jedyne twych słabości przejaw
Nie da ci on rozgrzeszenia...
Sophie.
Wokół Elizy pojawił się nagle ogromny wir ognia, który co jakiś czas smagał w naszą stronę ognistym językiem. Cofnęłam się chociaż nawet nie poczułam na skórze ciepła, a Lucas szybko stanął przede mną. Naprawdę mówił poważnie o byciu ,, żywą tarczą''. Kiedy się obejrzał by na mnie spojrzeć miał spokojną twarz, chociaż jakby troszkę zatroskaną.
- Nie martw się Sophie, doskonale wiem jak cię chronić. - Szepnął miękko i uśmiechnął się krzywo a jego grzywką zatargał wiatr.
Moje serce zabiło szybciej, aż uchyliłam trochę usta. Lucas mówił do mnie tak czule... Nigdy nie sądziłam, że doczekam takiego dnia. Eliza zaśmiała się nagle i poleciała jeszcze wyżej podnosząc ręce. Nagle przed nami pojawił się wielki wilk stworzony ognia. Był naprawdę ogromny, większy chyba od czteropiętrowego bloku!
- Chyba lubicie wilki, widzę tu aż cztery. - Uśmiechnęła się słodziutko Eliza.
- Z Guren zajmiemy się Elizą, wy szubko załatwcie jej pupilka. - Mruknął Iwabe.
- Dobrze! - Kiwnęłam głową.
- To jak się do tego zabieramy? - Spytał Mike.
- Ja... Nie mam za bardzo pomysłu. On jest strasznie duży..
- Tyle razy to słyszałem. - Szepnął Itake.
Lucas parsknął śmiechem i uderzył przyjaciela w tył głowy. Przewróciłam oczami, teraz zbierało im się na żarty. Nagle wilk otworzył paszczę, Lucas złapał mnie w pasie i uskoczył wraz ze mną a tuż przed moimi nogami poleciała struga ognia. Omal nie wróciłam wczorajszej kolacji z wrażenia.
- Spróbuje go chwilę przytrzymać moimi runami, wy go wykończcie! - Krzyknęłam, gdy opadliśmy na ziemię.
- Stoję tuż za tobą. - Szepnął Lucas.
Złożyłam ręce, poczułam przepływ energii. Upadłam na kolana i położyłam dłonie na ziemi. Wilka oplotły złote łańcuchy, stanął w bezruchu warcząc tylko głucho. Lucas wyskoczył zza moich pleców, uniósł miecz nad głowę i krzyknął:
- Za Sophie!
- Za Ten Świat! - Odkrzyknął Itake.
- Za mnie! - Dodał szybko Mike i we trzech równocześnie zaatakowali.
Wilk spróbował się wydostać, zacisnęłam zęby a po moim czole spłynęły krople potu. Był ogromnie silny! Nie wiedziałam jak długo uda mi się go powstrzymywać. Lucas z wrzaskiem wbił miecz między oczy demona, idealnie! Uśmiechnęłam się jednak szybko przestałam. Demon otworzył paszczę i cisnął kulą ognia w atakujących, którzy musieli ratować się ucieczką na różne strony. Na moment zniknęli mi z oczu, wszędzie unosiły się kłęby ognia.
- Głupi ludzie. - Usłyszałam gruby, niski głos. - Głupia również strażniczka. Jestem najsilniejszym z demonów, zostałem stworzony przez Elizę, gdy świat na dobre nie zdążył się narodzić. Wspólnie śledziliśmy poczynania ludzi, budowle, kulturę oraz religie. Widzieliśmy wszystkie wojny, w niektórych sami trochę mieszaliśmy. A dawno temu to ja spaliłem Pompeje, nie jakiś mały wulkan. Uwielbiam śmierć i strach.
- Tym razem zostaniesz powstrzymany!
Nagle ogień zniknął, dym opadł a tuż przede mną ukazały się wielkie zębiska i świecące dziwnie oczyska. Pisnęłam i odskoczyłam upadając na tyłek.
- Jesteś tak żałosna, że nawet cię nie pożrę ani nie spalę. Zgniotę cię jak robaka! - Mruknął wilk unosząc się i podnosząc jedną łapę zakończoną ostrymi pazurami.
Serce we mnie zamarło, wiedziałam że nie ucieknę. Nie chciałam umierać, nie tak szybko i nie w ten sposób. To dziwne jak ludzie czują się w swoich ostatnich sekundach. Wszystko oglądałam jakby w zwolnionym tempie, mogłam dokładnie wszystko analizować. Zacisnąć dłonie w pięści, by ostatni raz móc poczuć swoje ciało. Z uwielbieniem wsłuchałam się w swoje serce, skupiłam się na oddechu. Zdążyłam pożałować, że nigdy nie pocałowałam Lucasa, nie poszłam z nim na prawdziwą randkę... No i nie dowiedziałam się czy mówił prawdę. Krótko mówiąc pogodziłam się nawet z tym, że umrę ale oczywiście nie byłam z tego powodu zadowolona. Zamknęłam oczy, gdy łapa wilka prawie mnie dosięgnęła, usłyszałam huk ale nie poczułam nic a nic. Odważyłam się otworzyć oczy, nade mną zobaczyłam wykrzywioną z bólu twarz Lucasa. Ledwo stał na nogach, plecami zatrzymał ogromne łapsko bestii. Nie mogłam sobie wyobrazić ile wkładał siły w to by stać.
- Nie pozwolę, abyś też mnie zostawiła. - Wypowiedział z trudem. - Kocham cię Sophie. Tak bardzo cię kocham...
- Lucas....
- Teraz jednak uciekaj bo zaraz pęknie mi kręgosłup. - Uśmiechnął się blado.
- Nie zostawię cię tu!
- Chociaż ten jeden pierdolony raz posłuchaj mnie kobieto! - Warknął z furią.
- Nie mogę...
- Błagam Sophie! Nie możesz umrzeć...NIE MOŻESZ!
- Nie zostawię cię. - Po moim policzku spłynęła łza.
- Poproszę cię o coś jednak, tak szybko. Pocałuj mnie Sophie.
Niewiele myśląc wstałam i szybko spełniłam jego prośbę. Moje serce biło jakby oszalało, w głowie szumiała mi krew a usta Lucasa delikatnie badały moje. To było wspaniałe. Zachciało mi się płakać ze szczęścia. Na jedną krótką chwilę całe zło zniknęło z tego świata. Nagle jednak Lucas jęknął i upadł na kolana.
- Teraz moja pani. - Wyszeptał.
W jego spojrzeniu rozpacz mieszała się z wściekłością. Nigdy nie widziałam go aż tak zaaferowanego. Nie mogłam jednak tak po prostu uciec. Skupiłam w sobie całą energię i z zamachem rzuciłam w wilka największa kulą jaką do tej pory stworzyłam. Demon dostał prosto w pysk, wrzasnął ale odsunął się a Lucas upadł na brzuch. Nie mógł się ruszyć, musiał mieć uszkodzony kręgosłup tak jak myślał. Uklęknęłam przy nim i położyłam dłonie na jego plecach, musiałam go szybko uleczyć. Chłopak złapał mnie za dłoń i złożył na niej pocałunek.
- Ulecz go na spokojnie Sophie, osłaniamy was! - Krzyknął Mike i wraz z Itake stanęli nad nami.
- Dziękuje.
- Niema sprawy, odpłacisz się jeszcze. - Przyjaciel puścił mi oczko.
Nadal nie wiedziałam jakim cudem mamy pokonać tego demona, ale musiało nam się udać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top