Rozdział 21





Sophie


Gdy następnego dnia otworzyłam oczy zdziwiłam się z początku widząc Mike'a śpiącego w najlepsze na podłodze obok łóżka. Usiadłam i przeciągając się pozwoliłam moim myślą badać sytuacje z poprzedniego dnia. Lucasowi na pewno przecież już przeszło, pozostało mi tylko czekać na przeprosiny. Cichutko zsunęłam się z łóżka i podreptałam do łazienki by się przebrać. Myjąc zęby wyobrażałam sobie pełne winy spojrzenie Lucasa. Cała w skowronkach poszłam do kuchni by przywitać się z zapewne przygotowującym śniadanie sługą jednak strasznie się zdziwiłam. Lucasa w kuchni nie zastałam, spał? Wyszłam na korytarz i spojrzałam na drzwi od jego pokoju. Zastanawiałam się czy zapukać, gdy z salonu doszedł mnie kobiecy śmiech. Zamarłam a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Powłócząc nogami weszłam do salonu. Lucas siedział na sofie, a na jego kolanach rozsiadła się przepiękna, cycata panienka o długich ciemnych włosach. Zamarłam z rękoma przy ustach, bałam się że wydam z siebie jakiś żałosny dźwięk. Co on robił z tą kobietą w naszym domu? Czemu mogła gładzić go po twarzy a on się uśmiechał? Zaraz, zaraz... Miał roztargane włosy i koszulkę założoną na lewą stronę. Szybko zrozumiałam co tu się przed chwilką działo. Coś dziwnego się ze mną stało, dłonie płonęły jakbym wsadziła je w ogień...Cała drżałam. Podeszłam do pary kochanków i stanęłam przed nimi z rękoma założonymi na piersi. 

- Lucasie? Wytłumaczysz mi co ta obca kobieta robi w MOIM domu? - Warknęłam głosem aż ociekającym od jadu. 

- Och, to moja dobra znajoma Majana, demonica z Tamtego Świata. - Odparł niezwykle spokojnie. 

- Demonica? - Uniosłam brew i przeniosłam wzrok na kobietę. 

Teraz zauważyłam, że wygląda dość nietypowo. Na czole miała wymalowany dziwny znak, trochę na kształt róży a jej oczy miały barwę złota. Drapieżna, seksowna... Więc takimi pannami Lucas lubił czasami wypełnić swoją pustkę po Eden? Zawrzałam na myśl, że zranił tym nas obie. Eden i ja.. Obie kochałyśmy Lucasa i jestem święcie przekonana, że dawna partnerka mojego sługi wolałaby abym to ja była na jej miejscu. A on? On wolał pieprzyć jakieś zdziry pod moim dachem! Tak zazdrosna i upokorzona nie czułam się nigdy. 

- Wynoś się stąd. - Syknęłam do Majany. 

-Wybacz mi, ale jestem gościem Lucasa. - Odparła nawet na mnie nie patrząc. 

- Jestem panią tego domu, powtarzam. Wynoś. Się. Stąd. 

- Posłuchaj dziecinko... - Majana zlazła z kolan Lucasa i stanęła przede mną. - Nie zdajesz sobie nawet sprawy do kogo mówisz. Wiem jaki z ciebie Strażnik, więc ze względu na Lucasa udam że tego nie słyszałam. Precz mi z oczu. 

Zapłonęłam a fala dzikiej furii zdawała się teraz ze mnie wylewać. Zamknęłam na chwilę oczy, miałam wrażenie że zaraz wybuchnę. Coś dziwnego działo się z moim ciałem, czułam że włosy łaskoczą mnie w twarz jakby targał nimi porywisty wiatr.  Usłyszałam krzyk, i ze zdziwieniem zobaczyłam Majanę wbitą w ścianę domu.  Sofa, stolik... Wszystkie meble w salonie leżały wywrócone a Lucas patrzył na mnie przerażony zza przewróconej szafy. Co się właśnie stało? Do salonu wleciał zaspany Mike, rozejrzał się i aż przysiadł na piętach. Majana jęknęła głośno i osunęła się na ziemie. 

- Mike, wyniesiesz śmieci z domu? - Spytałam siląc się aby mój głos brzmiał pewnie i groźnie. - Musimy zaprowadzić demona do Bramy. 

Lucas nie odezwał się słowem, chyba nie interesował go już los swojej kochanki. Mike posłusznie złapał Majanę i przerzucił ją sobie przez ramię. Gdy szliśmy powoli w stronę Bramy mimochodem przyjrzałam się kobiecie, ale chyba nie była ranna tylko w szoku. A ja? Nie wiem co zrobiłam ale czułam dumę. 

Mike zrzucił z ramienia Majanę tuż pod Bramą. Kobieta podniosła się niezgrabnie i zerknęła na mnie z lękiem. Uniosłam brew i ponagliłam ją ruchem dłoni.

- Tyko nie wracaj, moja pani nie może się denerwować. - Mike wyszczerzył się w uśmiechu. 

- Nie... Nie wrócę. - Majana szybko wskoczyła w otwarte wrota. 



Lucas czekał na nas przed domem, siedział jakiś taki blady i zmarnowany. Stanęłam przed nim i starałam się rzucić mu pogardliwe spojrzenie. Nie mógł wiedzieć, że umieram od środka, że płonę a moje serce rozpadło się na małe kawałeczki raniąc również duszę. 

- Posprzątaj salon i zrób mi śniadanie. - Warknęłam i ominęłam go. 

Wróciłam do pokoju i podeszłam do okna. Cala się trzęsłam, było mi niedobrze. Czułam się zdradzona chociaż Lucas przecież nigdy nie był tak naprawdę mój. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top