Epilog + podziękowania

Maja POV:

- Mamo! Mamo! Mamo!- Odłożyłam książkę, którą wzięłam zaledwie pięć minut temu, po czym skierowałam się do sypialni mojego synka. 

- Co się stało skarbie?- Usiadłam na łóżku chłopca, sadzając go sobie na kolanach. 

- Piotrek znowu mi dokucza, powiedział, że w szafie są potwory, które zjedzą mnie jak zasnę.- Pogłaskałam blondyna po główce, tuląc do siebie.

- Nie ma żadnych potworów, skarbie, a Piotrek sobie żartuje, porozmawiam z nim, żeby więcej cię nie straszył, dobrze?- Ułożyłam chłopca w łóżeczku, a następnie skierowałam się do pokoju mojego starszego syna. 

- Mógłbyś proszę nie straszyć Antka? Przez to bał się zasnąć.- Oparłam się o framugę, przybierając oskarżycielski wyraz twarzy. 

- To było za to, że zniszczył moją ulubioną ciężarówkę.- Odburknął. 

- Skarbie, masz sześć lat, a twój brat tylko dwa. Jesteś starszy, więc musisz zachowywać się odpowiedzialnie. Z resztą, tata powiedział, że odkupi ci taką samą ciężarówkę. Proszę cię, nie strasz brata.

- Dobrze, mamo. Obiecuję.- Zostałam jeszcze chwilę w pokoju bruneta, a następnie wróciłam z powrotem do sypialni mojej i Adama. Ku mojemu zdziwieniu zastałam swojego męża w łóżku. 

- Myślałam, że masz dzisiaj dyżur w szpitalu?  Wziąłeś sobie wolne?- Ułożyłem się w wygodnej pościeli obok mojego ukochanego.

- Kochanie?- Poczułam jak składa czułe pocałunki wzdłuż mojej szczęki.

- Mhm?- Uwielbiam, kiedy tak robi, jest po porostu cudowny. 

- Chyba zapomniałaś o naszej piątej rocznicy ślubu, skarbie.-  Zaśmiał się, a ja otworzyłam oczy ze zdumienia. Cholera, faktycznie, zapomniałam.- Spokojnie kotku, nic się nie stało. Nasze małe nicponie dają ci się we znaki, miałaś prawo zapomnieć. 

- To nie daję mi żadnego usprawiedliwienia, przepraszam, skarbie. Ugotuję na jutro pyszną kolację, a chłopców podrzucę do mamy. Spędzimy razem ten wieczór. 

- Dobrze, wspaniały pomysł. Wracając do dzisiejszego wieczoru, co powiesz na to, abyśmy postarali się o nowego członka rodziny?- Zdziwiłam się, czy on chce mieć trzecie dziecko? Zawsze powtarzał, że chciał mieć dwójkę. 

- Jesteś tego pewien? Zawsze mówiłeś mi, że chcesz mieć...

- Tak, wiem, ale marzy mi się żebyśmy mieli małą księżniczkę, to jak?- Nie odpowiedziałam mu, zamiast tego pocałowałam, mocno i namiętnie. 

Scott POV: 

Zawyłem żałośnie w stronę księżyca. Dlaczego pozwoliłem jej odejść? Jaki ja byłem głupi, mogłem walczyć, starać się, ale nie...odpuściłem. Teraz bardzo tego żałuję, tęsknie za nią, ja i mój wilk. Chciałem jej szczęścia i z tego co się dowiedziałem to jest szczęśliwa. Po dwóch latach od naszego rozstania wyszła za mąż, za lekarza...pff. Teraz minęło sześć lat i mają dwójkę dzieci, a ja? Zostałem samotnym wilkiem. Odszedłem od mojej watahy, skazując się na los wygnańca. Nie potrafiłem patrzeć na inne wilczyce, tak samo jak na nią. Niestety, teraz jest już za późno żeby cokolwiek zrobić. 

Kochani, wiem, że większość z was będzie zawiedziona takim zakończeniem. W każdej książce o wilkołakach para mate zawsze jest razem, kłócą się, próbują zabić, ale i tak są razem. Ja chciałam pokazać, że mimo więzi, która łączy z sobą te osoby, musi zaistnieć coś jeszcze i nie zawsze się to udaje. Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodziło:)

To już jest koniec tej historii i chciałabym podziękować każdemu czytelnikowi za każdą gwiazdkę i komentarz. Dziękuję, że byliście ze mną od początku do końca:) 

Na tą chwilę ta książka ma:  1,82 tyś wyświetleń i 426 gwiazdek 

Jeszcze raz bardzo wam dziękuję, kochani:) 

A teraz...pora na obiecaną niespodziankę: BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ 

Opowiadać będzie o losach Jacksona i Isabelli. Pierwszy rozdział pojawi się około 17/18 czerwca. 

Tutaj macie okładkę:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top