21. Znalazłam go w rowie...
Maja POV:
Wzięłam małego na ręce i niepewnie weszłam do środka. Ciekawe jak wytłumaczę wszystkim, że przyniosłam do domu małego wilczka. Cóż, oni sami są w połowie wilkami, więc nie powinno być z tym problemu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju, niestety nie postawiłam nawet paru kroków, a przede mną pojawił się Scott. Myślałam, że będzie wściekły, ale kiedy mnie zobaczył wyglądał jakby mu ulżyło.
- Martwiłem się, gdzie byłaś? - Nie zdążyłam odpowiedzieć, a już wylądowałam w jego ramionach. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło, pierwszy raz chciałam przytulać się do niego, dobrowolnie. Naszą cudowną chwilę przerwało zduszone skomlenie. Odsunęłam się szybko od chłopaka i zaczęłam patrzeć, czy nic się nie stało zwierzęciu. Na szczęście nic mu się nie było. Zaczął machać ogonem, po czym polizał mnie po twarzy. Uśmiechnęłam się, on jest taki słodki.- Skąd go masz?- Spojrzałam na bruneta, jego spojrzenie skierowane było na małe brązowe stworzonko.
- Znalazłam go w rowie. Nie mógł się wydostać, zamarzłby tam i...
- Ugh, musimy go natychmiast odnieść tam, gdzie go znalazłaś.- Zabrał małego z moich rąk i bez słowa wyszedł na zewnątrz. Pomińmy fakt, że jest jakieś minus piętnaście stopni, a on ma na sobie sam podkoszulek i w ogóle nie jest mu zimno. Podbiegłam do niego i zasłoniłam mu przejście.
- Nie możesz. On zginie jeśli zostawimy go samego. Nie może z nami zostać? Przecież mogę się nim zająć.
- Ty nic nie rozumiesz, to nie jest mały wilk, tylko wilkołak. Jeśli jego wataha znajdzie go u nas, oskarżą nas o porwanie, a w tedy może wybuchnąć wojna pomiędzy naszymi stadami. Nie będę ryzykować życia wszystkich przez jednego małego szczeniaka.- Jego głos zmienił się w warkot. Mały zaczął mu się wyrywać, ewidentnie go wystraszył, co za idiota. Jeśli to rzeczywiście jest wilkołak, to na pewno jest jeszcze dzieckiem. Podeszłam do niego i zabrałam mu go z rąk. Zaczęłam go głaskać, uspokoił się po chwili i zaczął do mnie przymilać. Jak ja mam go tak zostawić? Muszę, Scott może mieć rację, nie chcę dopuścić do wojny. Ruszyłam w stronę miejsca, gdzie go znalazłam. Mój mate był o krok za mną. Postawiłam szczeniaka na ziemi obok dziury z której go wyciągnęłam, ale nie na tyle blisko żeby znowu tam wpadł. Pogłaskałam go jeszcze po łebku, po czym wstałam i ruszyłam z powrotem do domu. Scott, złapał nasze dłonie i splótł je razem, uśmiechnął się do mnie ciepło. Nawet to nie poprawiło mi humoru. Nie chciałam zostawić tego wilczka samego. Boję się, że nie poradzi sobie.
Dotarliśmy do domu, brunet otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Kiedy miał je zamykać, do środka wszedł brązowy wilczek, otrzepując się ze śniegu. Uśmiechnęłam się i wzięłam go na ręce, tuląc do swojej klatki piersiowej. Mina mojego mate-bezcenna. Zamurowało go, zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
- Czy teraz możemy go zatrzymać?
Nim zdążyłam otrzymać odpowiedź wilczek poruszył się w moich ramionach, zmieniając się w małego chłopca.
Wstawię dzisiaj jeszcze dwa rozdziały:) Wesołych Świąt życzę:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top