15. Jestem wilkołakiem

Maja POV:

- Wnusiu, to prawda? Uderzyłeś swoją mate?-Szok wymalowany na twarzy babci Scotta szybko zmienił się w gniew, kiedy jej ukochany wnuczek potwierdził moje słowa.- Jak mogłeś?! Nie tak cię rodzice wychowywali, do kobiety należy mieć szacunek, powinieneś się wstydzić!-Śmiać mi się chciało, kiedy widziałam skruszoną minę Scotta. Ta kobieta musi mieć na niego naprawdę duży wpływ, ponieważ kuli się przy niej i wygląda jak przestraszony szczeniaczek. Prawie mi się zrobiło go szkoda. Prawie. 

- Pani Isabello, to znaczy babciu.- Od razu się poprawiłam, kiedy zobaczyłam jej surowe spojrzenie.- Um, jeśli byłoby to możliwe,to ja chciałabym wrócić do domu. Dziękuję za gościnę, żałuję, że nie spróbuję, tego zapewne pysznego łososia, ale...

- Dziecko, a dokąd ty chcesz iść, twoje miejsce jest przy Scotcie.- Szczęka mi opada, dosłownie,przed chwilą zrugała Scotta, a teraz każe mi z nim być. Chyba sobie żartuje.

- Przykro mi, ale ja nie będę z Scottem. Nie kocham go. Poza tym, o co chodzi z tym mate? To jakieś tutejsze słowo oznaczające parę?

- Nie powiedziałeś jej o nas?-Szok wymalował się na twarzy pani Isabelli, patrzyła się to na mnie to na Scotta.- W takim razie zostawię was samych, musisz powiedzieć jej prawdę. Inaczej nigdy nie zrozumie twojego postępowania. A! I bez żadnych bijatyk. To tyczy się was obu.- Wyszła, ponownie skazując mnie na towarzystwo bruneta. 

- Lepiej usiądź, to będzie dla ciebie trudne.- Z niechęcią wykonałam jego polecenie. Kiedy nic nie mówił, chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie i powiedział.-Jestem wilkołakiem. 

On tak na serio? Zaczęłam chichotać, ale kiedy zobaczyłam jego poważną minę, zrozumiałam, że on mówi poważnie.

- Udowodnię ci.- Nagle mnie olśniło, wtedy kiedy stracił nad sobą kontrolę, też zmienił się w coś dziwnego. Teraz ten proces wyglądał tak samo. Po kilku sekundach stanął przede mną brązowy wilk. On wcale nie żartował. 

Przełknęłam ślinę i powoli zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Widząc to zaczął na mnie warczeć. Przestraszyłam się i niechcący nadepnęłam na kawałek szkła. Syknęłam z bólu. Gdyby Scott nie zasłonił mnie swoim ciałem, prawdopodobnie leżałabym teraz w moim obiedzie. Trzymając się jego sierści, udało mi się podejść i usiąść na łóżku. Chciałam wyjąć kawałek, który utknął w mojej nodze, ale wilk nie pozwolił mi na to. Siedziałam więc cierpliwie i czekałam na to co zrobi. Najwidoczniej chce po kogoś pójść, bo podszedł do drzwi. Stanął na chwilę nad roztrzaskanym talerzem, a po chwili zjadł resztki ryby, oblizał się i wyszedł. Ohyda. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top