Rozdział 23

Alex pov.

Zaczęłam się przebudzac. Jak zawsze rozciągnełam się i przetarła oczy. Jednak coś było nie tak. Napewno nie leżałam na moim łóżku. Dopiero teraz otwarłam oczy. Byłam w schronie. A to oznacza jedno. Na góże toczy się wojna. Wstałam jak popażona. Rozglądnełam się. Oprócz mnie były tu jeszcze wszystkie kobiety jak i dzieci. Już wiedziałam co się dzieje. Szybko podeszłam do drzwi. Pociagnelam za klamkę. No tak oczywiście że będzie zamknięte. Wiem. Zrobiłam sobie sppinke z wody i już miałam otwierać drzwi kiedy podeszła do mnie jedna z wilczyc.

- Alex alfą zakazał wychodzić ci z tego pomieszczenia. - Powiedziała nie pewnie.

- A czy to ja jestem twoją alfą czy on. - Zapytałam wkurzona.

- Ty Alex.

- No właśnie więc on mną nie rządzi. - Powiedziałam pewna i szybko wyszłam. Wyczarowalam lancoch i owinelam go tak że na pewno nikt z tą tąd nie wyjdzie i nikt nie wejdzie.

Nie zakładając butów wybiegła z domu i pobiegła za zapachem nie znanej mi watahy chociaż z kądś kojazylam ten zapach le za nic nie mogłam sobie przypomniec z kąd.

Widząc gdzie się znajduje zamarlam. Byłam na polanie w niektórych miejscach leżały martwe ciała a wokół nich było pełno krwi. Rozejzalam się zaowazylam że moaj wataha przegrywa. Jeszcze bardziej wyostrzylam wzrok. A gdy go znalazłam już wiedziałam z kad kojazylam ten zapach.

Jednak szybko powrucilam do rzeczywistości przemienilam się w serwala i pobieglam szybko do Jeremiego (tak tego jeremiego o którym teraz pewnie myślicie) i Aarona. Widziałam że ten drugi przegrywał. Zmieniłam się w locie w lamparda snieznego i zucilam na jeremiego który chciał wykonać ostateczny atak.

Co tu robisz?- wysczalam.

Jak to co? Myślisz że stchuzylem? Czekałem na odpowiedni moment nasz ojczulek wiedział że tam zginie ja miałem być dla podpuchy. - drugi raz tego dnia zamarlam. NASZ OJCZULEK? czyli że on mój brat?

Nasz ojczulek?

Ach no tak ty o niczym nie wiesz SIOSTRZYCZKO. - Jego słowa utwierdzily mnie w przekonaniu że się nie przeslszałam.

Nir wytrzymałam i zucilam się na niego. Na moje nieszczęście zdążył uniknąć mojego ataku a sam za to podrapal mnie po boku. Zawylam z bolu. Ale szybko jednak zaowazylam że moja skóra już się zasklrpila i nic nie pokazywało że miałam tam ranę. Tym razem to on się zucil na mnie. Na zmianę gryzlismy się szarpalismy i drapalismy. Wkońcu po długich meczarniach. Wykonywała ostatni ostateczny ostatniuni ruch.

Udało się. Zabiłam go wkońcu. Nie dobra. Nie mogę stać na łapach wszystko mnie boli. O masakra. Muszę przyznać że to był godny podziwu przeciwnik. Pewnie zaraz rany będą mu się już goic ale i tak wolę się nie przemeczac więc położyłam się obok Jeremiego i tak sobie leżałam. Wkońcu moje rany były już wyleczone. Tylko jedna została i obawiam się że tu zostanie blizna. A mianowicie na pysku po sedku mojego pyszczka mam długą linie która ciągnie się od czoła idzie przez nos a kończy się na brodzie. Teraz dopiero przypomniałam sobie o moim mate. Jezu co z nim. Zmieniłam się w człowieka i szybko Wstałam co było trochę a nawet bardzo bezmyślne bo zakrwcilo mi się w głowie. Ale zignoroealam to i szybko znalazłam Aarona na wkońcu był blisko mnie. Trochę się zgdziwilam no bo chalo Jeremi nie powinien być taki silny. A wsumie to może być przecież nie zawsze będzie tak jak w filmach o wilkolakach i no.

Dobrs koniec tych pogaduszek. Szybko pobiegła do Aarona i spardzilam puls. Ledwo wyczuwalny ale jest. Jak najprędzej wzielam go na ręce i po prostu biegiem ruszyłam do domu głównego na szczęście nic mu się nie stało zaprowadziła Aarona do takiego mini szpitala watahy a doktorek już nim idę zajął.

Tak na marginesie to która godzina? Gdzie zegarek? Jeju czy tylko u mnie w pokoju i w kuchni jest zegarek? Już wolniej ruszyłam do mojego pokoju. Sprawdziłam godzine. Tak jak podejrzewałam. Mogło się wydawać że wojna była krótka ale... Nie. Trwała uwaga uwaga. Już przygotowaliscie sie psychicznie? Okej. Wojna trwała dam dam daaam 9 godzin. Wiem Wiem długo ale bez przesady bywały dłuższe. Wogule co z tą blizną?

Weszłam do łazienki o sprawdziłam się w lustrze. Moje podejrzenia były słuszne. Mam pomiędzy oczami piękną blizne. Tak piękną. Mi się ona podoba. Nie wiem jak innym a nawet mnie to nie obchodzi. Dla mnie ona mnie nie oszpeca. Ona jest po prostu booska. Po prostu ją już kocham. Slysze Jak ktoś wchodzi do mojego pokoju.

- Alex?! - O to doktorek. Ciekawe co ma tam ciekawego.

- Nom Co jest? - Zapytałam wychodząc z łazienki.

- Aaron jest letko potluczony myślę że jutro będzie mógł wyjść do pokoju.

- Okej. - O wyszedł.

Hm... Co by tu porobić. Wsumie jest późno więc chyba spać. Ale mi się nie chce. Mam pomysł.

Wzięłam mój szkicownik. Do tego ołówek. Położyłam się w łóżku. Wcześniej zmieniłam jeszcze ubrania na piżame.

I zaczęłam rysować. Po skończeniu wyszlo mi takie coś:

Jej wkońcu nie potwór!!! Tak jak myślałam oczy same zaczęły mi się kleic. Położyłam szkicownik na szafkę nocną a sama bardziej wtuliłam się w poduszkę. Szybko odplynelam do krainy snów.

*****************************************

No to się zadzialo. Jak tam wrażenia? Coś was rosmieszylo? Może przestraszylo? Albo zdziwiło? Pochwalcie się w komentarzach!

Słów = 843

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top