Rozdział XXXVI
- Na pewno nie chcesz dokładki?
- Nie. Naprawdę.
- Na pewno?
- Ascal nie dam rady zjeść trzeciej dokładki.
- ... No w sumie tak. Nie spodziewałem się, że wcisnę w ciebie chociaż jedną. Jak na kogoś tak szczupłego... zaskakująco dużo jesz.
- To w sumie od zawsze była niewyjaśniona zagadka.
Chciałem coś powiedzieć, ale ktoś się wtrącił. Tym razem był to Noe.
- Powinieneś brać z niego przykład i też jeszcze zjeść.
- Tato...
- Nie tatuj mi. Zjadłeś miseczkę i mam uwierzycie, że się najadłeś?
- Nieprawda. Brałem dokładkę.
- Widziałem, ile mama ci dolał. Powinieneś jeszcze zjeść ze dwie takie dokładki. Co najmniej.
- Jestem pełny... To wy macie chyba jakieś dodatkowe żołądki. Ty też jesz mnóstwo a tego po tobie nie widać. Jak wy w ogóle funkcjonujecie?
- Jak byłem młodszy, to sobie mówiłem, że idzie we wzrost no ale teraz to nie mam pojęcia gdzie.
- W każdym razie jak dajesz jeszcze radę, to sobie dołóż. Ja odpadam.
- Oczywiście, że sobie dołożę. Za takie pyszności to warto było dać się skrzyczeć. Skarbie włożyć ci?
Mama spojrzał na swój talerz na Noego i znów na swój talerz, po czym lekko się skrzywił.
- Nie... Chyba nie.
- Na pewno? Mało zjadłeś... Włożę ci.
- Noe nie trzeba.
- Widzę, że się nie najadłeś.
- Najadłem się... teraz tylko mnie dopchasz i dalej będę tył.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że nie u każdego to jedzenie magicznie znika jak u ciebie.
- ... No i dobrze, więcej do kochania.
- Noe! Będę gruby!
- Będziesz słodki i okrąglutki.
- A później będę przez ciebie brzydki...
- O nie, nie... Będę miał więcej do schrupania i...
- Tato nie przy gościach!
Mój ojczym powstrzymał swój dalszy wywód, na temat tego, co zrobiłby z moją mamą... A nawet posłał Cecilowi przepraszające spojrzenie. Chłopak na szczęście nie wydawał się zażenowany (jak ja) tylko rozbawiony całą sytuacją.
- To... Skoro ja i Cecil już zjedliśmy, to pójdziemy do pokoju. Chyba że mam pomóc w sprzątaniu...
- Spokojnie poradzimy sobie z mamą. Jeszcze Lena zaraz wygonimy. Wtedy zapanuje wolność słowa i będę mógł dokończyć swoje wywody.
- ... To my idziemy.
Złapałem Cecila za rękę i zaciągnąłem do swojego pokoju na czas, by nie musiał patrzeć, jak moi rodzice się przekomarzają.
- Przepraszam za nich.
- No co ty. Twoi rodzice są fajni. Tacy... uroczy. Moi tylko czasem stoją blisko siebie i to największy przejaw uczuć, jaki u nich kiedykolwiek zobaczyłem.
- Możliwe, że... nie okazują takich rzeczy publicznie.
- Tak... możliwe. Niemniej... w przypadku twoich rodziców widać, że naprawdę się kochają. To bardzo... bardzo fajne. To, że to tak okazują. Sobie nawzajem.
- No... Coś w tym chyba jest.
Cecil patrzył na mnie przez chwilę, po czym podszedł do mnie i... położył mi ręce na talii tuż nad biodrami.
- Co... Co ty robisz?
- Patrzę się czy jesteś słodki i okrąglutki, czy na razie tylko słodki.
Zaśmiałem się i wyrwałem się chłopakowi.
- Głuptas.
- No co? Ta myśl o tym, że więcej by cię było do kochania, wydaje się dość kusząca.
- Od kiedy to ty jesteś taki romantyk?
- Hmm... Od wczoraj.
- ... Ach tak?
- Tak. Odkąd przyszedłeś po mnie... i powiedziałeś, że mnie kochasz. Od tego czasu czuję się tak... tak pewnie. Nigdy się tak nie czułem. Jakbym... sam nie wiem. Czuję się jakbyś w jakiś sposób... uwolnił mnie. Bo nigdy wcześniej nie czułem się tak bardzo... sobą. Uświadomiłem sobie... że też cię kocham. I to kochanie ciebie... daje mi mnóstwo szczęścia.
- ... No kto by pomyślał. To muszę chyba postarać się bardziej i zrobić z ciebie największego szczęściarza na świecie.
Tym razem to ja podszedłem do niego. Oplotłem ramiona wokół jego szyi, a już po chwili on objął mnie w talii. Pocałowałem go delikatnie, ale powoli. Rozkoszując się tą krótką chwilą, gdy nasze usta były połączone. Poczułem, jak jego dłonie suną po moich plecach.
- Też jesteś szczupły... Może nie aż tak jak ja, ale jednak.
- Naprawdę? Rozmiary niektórych moich ubrań twierdzą inaczej.
- Jesteś szczupły. Po prostu... W niektórych miejscach jesteś bardziej... zaokrąglany.
- Ach tak? Ale nie gruby?
- Nie. Tylko zaokrąglony. Na przykład... tutaj...
Poczułem, jak ręką Cecila zsuwa się niżej, aż po chwili znajduje się na moim biodrze. Nie wiem dlaczego, ale poczułem, że robi mi się cieplej.
- To wszystko się zgadza, bo mówiłem o spodniach.
- Hmm... To chyba dobre miejsce, by być nieco zaokrąglonym. Uwierz mi, że w posiadaniu kościstego tyłka nie ma niczego fajnego. Czujesz każdy upadek i każde niewygodne krzesło.
Zaśmiałem się i wysunąłem z jego objęć. Cecil stał się bardziej... pewny siebie. Już nie boi się każdego słowa czy gestu. Po prostu robi to, na co ma ochotę... Podoba mi się to. Słodki i nieporadny Cecil jest uroczy... ale ten pewniejszy siebie i panujący nad sytuacją jest taki... pociągający... Czy to tego słowa chciałem użyć? Chyba... Chyba tak.
- No dobra jak już mnie obmacałeś, to teraz chodźmy się przebrać. Chyba że jednak planujesz uciec i u mnie nie nocować. Nie zdziwiłbym się. Też czasem mam ochotę uciec od Noego i jego romantycznych kwestii.
- Ej ja się od niego uczę.
- O nie... Więc następnym razem usłyszę, że chcesz mnie schrupać?
- Hmm... Może.
- O nie... I też mnie będziesz tuczyć?
- ... Nie potrafię gotować, więc z tym może być ciężko.
- W takim razie ja będę tuczyć ciebie.
- Możesz próbować. Moja rodzina długo próbowała. A ja nadal wyglądam jak strach na wróble.
- ... Niektóre wilki lubią obgryzać kosteczki.
Cecil zaśmiał się tak głośno, że cały dom musiał usłyszeć. A ja po chwili przyłączyłem się do niego. W pewnym momencie chłopak próbował powstrzymać śmiech i coś powiedzieć, ale dopiero po chwili mu się to udało.
- Noach... Nie wiem, czy to, co powiedziałeś, jest bardziej zawstydzające... czy może rozkoszne.
- No przepraszam, nie jestem jeszcze zbyt dobry w podrywaniu!
- Oj tam... Ja czuję się poderwany.
- Naprawdę?
- Tak. To dużo lepsze niż... "Masz taką subtelną urodę".
- ... Czy ty przedrzeźniasz Ronana?
- ... Może trochę... No ale on tak mówi. Z tym poważnym wyrazem twarzy.
- I jeszcze obniża przy tym głos!
- Tak! Nie wiem, o co mu z tym chodzi, ale do każdej omegi czy dziewczyny tak mówi.
- A to dupek! Wiedziałem, że jakoś zbyt wygadany jest.
- On opanował te sprawy... Ale moim zdaniem ty jesteś w tym lepszy.
- Długo jeszcze będziesz się ze mnie nabijał?
- Oj, ale to było urocze! A dzięki temu tekstowi moje kosteczki są teraz całe twoje.
- ... Zdziwisz się, jak naprawdę cię ugryzę.
- Już będę grzeczną omegą. Obiecuję.
Cecil powiedział to, używając przesłodzonego tonu, co wywołało u mnie kolejny wybuch śmiechu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top