Rozdział XVI
[Pomyślałam, że skoro mam ponad 30 rozdziałów w zapasie, to będę wrzucać 3 tygodniowo. Bo w sumie z resztą opowiadań trochę się opierdzielam, więc... No chociaż tyle 😅
Miłego czytania]
Ronan nie miał problemów z zaaklimatyzowaniem się w naszej małej społeczności. Szybko zorientowałem się, że jest typem człowieka, który z łatwością nawiązuje nowe znajomości. Po trzech dniach pobytu w naszej wiosce znalazł wspólny język z innymi mężczyznami. Alfami czy betami. Nie musiałem martwić się o to, że obowiązek zaznajomienia go z naszymi zwyczajami i zasadami spadnie na mnie. Moi rówieśnicy się tym zajęli. Wielokrotnie rozmawiał też ze mną, ale nie miałem wątpliwości, że nie jest samotny gdy mnie nie ma w pobliżu.
Tak więc Ronan mnie nie martwił. Zacząłem jednak przyglądać się Cecilowi. Tak jak myślałem, był raczej nieśmiały. Właściwie to przez ten cały czas jedynie chodził za bratem jak jego cień. Wszyscy zdawali się go ignorować. Jakby... nie istniał.
Gdy znów zobaczyłem jak Ronan stoi przy studni, śmieje się, rozmawia i najwidoczniej dobrze się bawi z grupką nowych znajomych, zrobiło mi się... przykro. Cecil stał nieco dalej i tylko im się przyglądał. Gdyby sobie poszedł, to czy ktoś by się w ogóle zorientował? Chłopak nikogo tu nie zna, najwyraźniej czuję się niekomfortowo w nowym miejscu, a na dodatek jego brat zdaje się zostawiać go samego sobie.
Nie wątpię w to, że Ronan na pewno jest dobrym bratem... ale ewidentnie niezbyt się teraz przejmuje młodszym rodzeństwem. Wiem, że obaj są dorośli i nie ma obowiązku się nim zajmować. Jednak mimo wszystko to niezbyt miłe z jego strony.
Poczułem, że nie powinienem tak tego zostawiać. W końcu sam przez jakiś czas byłem wyrzutkiem. Wiem, jak to jest być samemu i tylko obserwować relacje innych.
Podszedłem do grupki i jeszcze nim cokolwiek zrobiłem, Ronan spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
- Noach miło cię widzieć. Dołączysz do nas? Właśnie słucham opowieści, jak to tutejszy Luna odebrał starszym całą władzę... i coś o jakimś kiju.
- Tak się składa, że znam tę historię. Właściwie to przyszedłem po Cecila.
Mężczyzna uniósł wysoko brwi i spojrzał na brata. Omega wydawał się mocno zszokowany. Poza tym jakby wszyscy nagle przypomnieli sobie, że z nimi stoi.
- Po Cecila?
- Tak. Chciałem pokazać mu parę miejsc, których ostatnio wam nie pokazałem.
- Rozumiem, że mi ich nie pokażesz?
- Mogę. Jeśli interesuje cię, gdzie zaopatrują się omegi i kobiety. Jestem jedyną omegą w wieku Cecila, więc pomyślałem, że pokażę mu kilka miejsc. Takie... sprawy omeg. Rozumiesz prawda?
- Ach... No tak. Rozumiem.
- W takim razie pożyczę go na chwilę. Chodź Cecil.
Złapałem chłopaka pod ramię i poprowadziłem w stronę domu Andrei. Co prawda już pokazywałem im dom naszej znachorki. Jednak pomyślałem, że nie zaszkodzi podać kilka dodatkowych informacji.
- Andrea jest betą, ale dobrze zna się na omegach. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, nie bój się do niej przyjść. Wydaje się trochę szorstka, ale to tylko pozory. Zrobi wszystko, by pomóc. Od leków przeciwbólowych poprzez te osłabiające ruję aż do tych... które... no wiesz... gwarantują brak konsekwencji wynikających z rui.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, nie rozumiejąc, o co może mi chodzić, aż nagle zrobił się czerwony po czubki uszu.
- J-ja nie potrzebuję takich rzeczy.
- Tak tylko mówię. W stadzie są wolne alfy w naszym wieku. Nikt nie będzie krzywo patrzył na... No wiesz. Nasze stado jest raczej otwarte.
- Nie. Ja nie... Ym... Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.
- Nie ma w tym niczego złego. Chociaż ja też bym czegoś takiego nie zrobił.
- Poza tym... Nie wydaje mi się, by tutejsze alfy były zainteresowane kimś takim jak ja.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo... ty tu jesteś. Od razu cię zauważyli. I nie odrywali od ciebie wzroku. A ja... Alfy nie zwracają mnie uwagi. Jestem za brzydki.
Spojrzałem na Cecila i dostrzegłem wstyd w jego oczach. On naprawdę tak myśli.
- To nieprawda.
- Prawda. Nikt nigdy nie... Nawet jako omega ja... Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Alfy mnie nie lubią.
- Alfy są głupie. To dlatego.
- Nie jestem ładny. Ty jesteś. Masz śliczną cerę i piękne włosy. I taką... ładną twarz. Ja jestem... chudy jak patyk i... sam widzisz, jak wyglądam.
- ... Cóż... Rzeczywiście twój typ urody jest dość... niecodzienny. Nie wpisujesz się do końca w kanon. To jednak nic złego. W każdym jest piękno tylko trochę inaczej ukazane. Na przykład mój wujek Nasir jest powszechnie uważany za przystojnego w taki... egzotyczny sposób. A przynajmniej z perspektywy nas, ludzi Północy. Mój wuj Dyara natomiast jest piękny... ale nie jest doskonałym odzwierciedleniem perfekcyjnej omegi. Jakby... jest trochę za wysoki. Ma zbyt ostre rysy twarzy. No i jego oczy są odrobinę... zimne. To wszytko wydaje się wadami, a jednak to do niego pasuje i nikt nie uważa, że jest przez to nieatrakcyjny. Wręcz przeciwnie. Jest piękny, ale w ten bardziej... dziki i niebezpieczny sposób. A mój mama jest niemal doskonałą omegą. Jest drobny i delikatny, ale zaokrąglony tu i tam. Ma tą typową delikatną urodę. Gdy na niego patrzysz, myślisz o czymś ciepłym i miękkim. Rumiana cera, ciepło brązowe oczy, miękkie i puszyste rude włosy... Wszyscy mówią, że jest piękny... A jest właściwie przeciwieństwem wujka Dyary. Więc jak obaj mogą być piękni, skoro są tak od siebie różni? Jakby... uroda ujawnia się na różne sposoby. I nie każdemu podoba się to samo. Owszem nie masz typowego rodzaju urody. To jednak o niczym nie świadczy. Na przykład... jesteś bardzo szczupły. Może nawet... kościsty. Jednak mój ojczym też jest dość chudy jak na alfę. I nikt nie uważa tego za wadę. Mamie się podoba. Jestem pewien, że niejeden stwierdzi, że to atrakcyjne. Masz bardzo ładne oczy. To nie podlega dyskusji. A twoje włosy mają piękny kolor. Osobiście uważam, że wyglądają ciekawie i uroczo. Mam ochotę ich dotknąć i sprawdzić, jakie są w dotyku. A twoje piegi także są urocze. Przynajmniej moim zdaniem. Mój mama ma piegi, ale ja ich po nim nie odziedziczyłem, a chciałbym je mieć. Co prawda twoje są dużo wyraźniejsze i jest ich dużo więcej, ale to tylko sprawia, że wyglądasz ciekawiej. Masz interesujące i niebanalne rysy twarzy. Jesteś wyjątkowy i ktoś kiedyś to doceni.
- ... Tak myślisz?
- Jestem pewien. Gdybym ja był alfą, prędzej zwróciłbym uwagę na kogoś takiego jak ty, niż kogoś takiego jak ja.
- ... Dziękuję Noach. Jesteś bardzo miły.
- Mówię prawdę.
- Tak, ale... rozmawiasz ze mną. To też miłe.
Cecil chyba pierwszy raz spojrzał mi prosto w oczy i ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnął się. Tak... Cecil jest uroczy. Może nie można nazwać go ładnym, ale słowo uroczy jak najbardziej pasuje. Szkoda, że alfy nie dostrzegają takich rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top