Rozdział VIII

Ross mnie unikał. Gdy znów wszyscy się spotkaliśmy, wcale się do mnie nie odzywał. A jak już musiał, to nie patrzył mi w oczy. Właściwie to nawet na mnie nie patrzył. Nie wiem, co takiego zrobiłem, że sobie na to zasłużyłem, ale nie zamierzam go przepraszać. Zwłaszcza że nie wiem, za co miałbym. To raczej on powinien mnie przeprosić. Tymczasem tylko coś do mnie mruczał albo mnie ignorował. Nie obchodzi mnie to. I tak go nie lubię. Zresztą rozmawiałem z Betty i Maggie.

Niemniej to ciągnęło się przez kilka dni, a ja coraz bardziej się denerwowałem. Po prostu nie rozumiałem, w czym leży problem i to mnie irytowało. Nic jednak nie robiłem w tym kierunku. Może w końcu mu przejdzie. Albo powie mi, o co mu chodzi. Niemniej to z jego powodu odmówiłem, gdy Ken przyszedł zapytać, czy idę z nimi na polanę. Miałem już dosyć jego głupiego zachowania. Dlatego powiedziałem Kenowi, że nie mogę dziś się z nimi bawić.

Zamknąłem chłopcu drzwi przed nosem i wróciłem do stołu, przy którym plotem bransoletkę z kolorowych nitek. Tata kupił mi je od wilków ze Wschodu. Podobno tam często noszą takie kolorowe bransoletki. Musiałem jednak zapytać jednego z wilków jak się je robi. Okazało się to dość proste.

W pewnym momencie zorientowałem się, że tata mi się przygląda. Zapomniałem, że tu był. Robił sobie kanapki.

- Ymm... Coś się stało?

- Nic takiego, tylko... Dlaczego powiedziałeś koledze, że nie możesz do nich dołączyć?

- Och... Po prostu... nie mam ochoty. A jakbym tak powiedział to albo by się obrazili, albo próbowaliby mnie namówić.

- Rozumiem... Chcesz wybrać się na spacer?

- Teraz?

- Jeśli masz ochotę.

- Dobrze.

Zostawiłem moje sznureczki, a tata wziął swoją kanapkę i jadł ją w drodze. Mówienie na Noego "tato" stało się dla mnie naturalne. Jeszcze rok temu miałem z tym problemy. W końcu... nie był moim tatą. Ale on lubi, jak tak do niego mówię. I zachowuje się jak ojciec. Naprawdę traktuje mnie, jakbym był jego synem. Nie czuję, by Lena traktował inaczej. Dlatego w końcu przywykłem do nazywania go tatą.

Szliśmy powoli naszą ulubioną ścieżką. Przemierzaliśmy ją wiele razy przez ostatnie trzy lata. Przemierzaliśmy ją, gdy uczył mnie tropić i strzelać z łuku. Często też po prostu spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Właściwie to Noe zazwyczaj zapraszał mnie na spacer, gdy chciał ze mną porozmawiać.

- Noach czy coś się stało?

- Nie. A co miałoby się stać?

- Ostatnio Ascal... Wspominał coś o sytuacji nad rzeką...

- Mówiłem mu, że to nic takiego.

- A jednak martwiło go to na tyle, że mi o tym powiedział. Zwłaszcza, że chyba nie powiedziałeś mu wszystkiego.

- ... Bo... Wszytko przez to, że nie mogłem bawić się w rzece z chłopcami. A później Ross wrzucił mnie do rzeki. To on mnie wrzucił, a teraz ze mną nie rozmawia, a ja nie wiem dlaczego, bo przecież nic nie zrobiłem.

- Tak po prostu z tobą nie rozmawia?

- Tak! W ogóle jest jakiś dziwny. Wtedy też był dziwny.

- To znaczy?

- Bo... Próbował mnie wciągnąć do wody... a później nagle zrobił się czerwony jak pomidor i uciekł. A teraz mnie unika.

- ... Wrzucił cię do wody, mówisz... ale nie... nie dotykał cię?

- Co? No... Złapał mnie w pasie i podniósł. A później złapał mnie za nogi i wciągnął pod wodę. A jak próbowałem uciec, to na mnie usiadł. I trzymał mi ręce, bo próbowałem go uderzyć.

- ...

Noe zrobił dziwną minę. Pomyślałem, że chyba był trochę zły i próbowałem zgadnąć dlaczego.

- On nic mi nie zrobił. Nie miałem nawet siniaka. Nie trzymał mnie mocno.

- To dobrze... Noach to... Widzisz... Chłopcy patrzą na ciebie tak, jak patrzą na dziewczynki. Zwłaszcza alfy.

- To znaczy?

- Bo widzisz... Pamiętasz, jak Jack przynosił Sarah kwiaty? I jak za nią chodził?

- Tak. Bo mu się podobała.

- Właśnie. I widzisz... myślę, że ty też możesz się podobać... wielu chłopcom.

- ... Ale ja nie jestem... ładny.

- Naprawdę tak myślisz?

- Tak. Nie jestem jak mama czy wujek Dyara.

- Nie... Nie jesteś taki jak oni. Chociaż bardzo przypominasz swoją mamę. Jesteś sobą i jesteś śliczny. Na swój wyjątkowy sposób. Jesteś też już w tym wieku, że... zaczynasz ujawniać swoje piękno. I zaczynasz... dorastać. Niestety.

- Dlaczego niestety?

- Bo teraz chłopcy zaczną cię zauważać i inaczej na ciebie patrzeć.

- ... Nie chcę tego. Chcę tylko z nimi popływać.

- Rozumiem, ale... tak już jest. To ma swoje minusy... ale ma też plusy.

- Niby jakie?

- Jak znajdziesz odpowiedniego chłopca, to sam zobaczysz.

- ... Alfę?

- Zapewne. Ale nie Rossa. Lubię chłopaka... ale zadziera nosa. Stać cię na kogoś lepszego.

- Ross to snob. Jest w sumie śmieszny. No i jest dość miły. Ale i tak go już nie lubię. Poza tym nadal nie wiem, dlaczego ze mną nie rozmawia.

- To takie... chłopskie sprawy. Przejdzie mu. Daj mu chwilę.

- ... No dobrze. Mama też tak mówił. To znaczy... powiedział, że z czasem zrozumiem. Więc najwyraźniej muszę czekać i wszystko się jakoś rozwiąże.

- Właśnie.

- ... A czy... Czy bycie omegą jest takie ważne? To znaczy... wszyscy zawsze mówią "bo jesteś omegą". I zastanawiam się... co to właściwe znaczy. Wiem, że omegi i alfy różnią się. Tak jak chłopcy i dziewczynki. Ale... ojciec był o to na mnie zły. A mama chyba martwi się tym, że jestem omegą.

- Martwi się o to, że... To po prostu wiąże się z pewnymi... niedogodnościami.

- Chodzi o ruję?

Znów zrobił dziwną minę i wyraźnie zawahał się, nim odpowiedział.

- Cóż... poniekąd. Czy ktoś... rozmawiał z tobą o tym?

- Tak. Mama. Już dość dawno. Mówił, że też kiedyś będę miał ruję. I mówił, że to boli. I to dlatego czasem muszę nocować u wujków prawda? Ruja oznacza, że jest się dorosłym. I można mieć dzieci.

- No... Tak. W zasadzie.

- Chcę mieć dzieci.

Noe potknął się o coś i zaskakująco trudno było mu odzyskać równowagę.

- Jak dorosnę i będę taki duży jak wy.

- No tak. Oczywiście. Oczywiście, że jak dorośniesz.

- ... Czy do tego potrzeba alfy?

- Do czego?

- Do robienia dzieci.

Teraz to dopiero zrobił dziwną minę. Zatrzymał się i długo nad czymś myślał.

- Więc... mama ci o tym nie mówił? O tym, skąd się biorą dzieci?

- Hm... Mówił, że omegi mogą zajść w ciążę podczas rui. No i mężczyzna i kobieta lub alfa i omega muszą być razem... I... Muszą się bardzo kochać i być ze sobą bardzo blisko. Muszą być parą. Ale... omega i beta też mogą być razem prawda? Bo wszyscy zawsze mówią, że będę z alfą, a ja boję się, że nie polubię żadnej alfy. A nie chce być sam. I chcę mieć kiedyś dziecko.

- ... Ym... Jakby to... Bo widzisz... O cholera to trudniejsze niż myślałem... Em... Bo widzisz... Omegi w trakcie rui mogą zajść w ciążę, ale to nie wszystko. To... jest tak, że alfy i omegi się dopełniają. I... pod względem fizycznym. No i...

- ... Czy to... kłopotliwy temat?

- Tak. Bardzo.

- To... Może mi nie mów.

- Ale powinieneś wiedzieć.

- ... Możemy wrócić do tego tematu, jak już będziesz wiedział co powiedzieć.

- Naprawdę?

- Tak. Pomyśl sobie nad tym.

- Noach... jesteś takim dobrym dzieckiem... Gdybyś tylko mógł na zawsze zostać dzieckiem.

- Na razie nie mam zamiaru dorastać. Ale nie lubię, jak nazywasz mnie dzieckiem. Mam już czternaście lat.

- Wiem... ale wolałbym byś był dzieckiem do końca życia. Możesz... chociaż spróbować nie dorastać?

- Hmm... Spróbuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top