Rozdział III
- Eli oć!
- Len uspokój się. Eris zaraz się z tobą pobawi. Daj mi skończyć.
Mój brat popatrzył na mnie ze złością w ciemnoniebieskich oczach. Tupnął nóżką i obrażony poszedł do skrzynki z zabawkami, by znaleźć coś, czym mógłby się zająć. Ja tymczasem nie przerywałem i dalej zaplatałem włosy Erisowi. Chłopiec miał piękne, gęste i dość długie włosy. W dodatku uwielbiał, gdy ktoś mu je układał. Dlatego mnie o to poprosił. Wuj Dyara był zajęty robieniem kolacji. Dziś obaj ja i Len nocowaliśmy u wujostwa z powodu pełni. Zajmowałem się dziećmi, by nie biegały po domu i nie przeszkadzały. Było to jednak trochę trudne.
Eris nie chciał bawić się z Lenem, bo wolał, bym układał mu włosy. Tymczasem Len zawsze jest strasznie zazdrosny o Erisa, więc obraża się i marudzi, gdy ten nie chce się z nim bawić. Na szczęście Sira i Linadel próbowali odwrócić jego uwagę. Jest między nimi tylko trzy lata różnicy, więc dość dobrze się dogadują. Jednocześnie moi kuzyni jako sześciolatkowie byli odrobinę bardziej... dojrzali. To znaczy... Bardziej niż mój trzyletni brat. Przynajmniej nie gryzą, gdy się zezłoszczą. To znaczy... Linadel nie gryzie.
- Len! Len! Pokażę ci coś. Moją kolekcję!
Sira złapał Lena za rękę i pociągnął w stronę swojego łóżka. Wysunął spod niego niewielkie drewniane pudełko. Coś jak szkatułka na biżuterię.
- Len tylko nie mów mojej mamie. Ty też Noach! To tajemnica.
- Obiecuję, że nic nie powiem.
Chłopiec przez chwilę lustrował mnie wzrokiem, po czym uśmiechnął się z zadowoleniem. Najwyraźniej mi ufał. Ostrożnie otworzył pudełko i wyglądał na dość dumnego z jego zawartości. Niestety siedzieliśmy z Erisem na łóżku po drugiej stronie pokoju, więc nie widziałem, co takiego mój kuzyn tam trzyma. Właściwie to nawet nie chciałem wiedzieć. Niestety dowiedziałem się, gdy Len wydał z siebie okrzyk zachwytu.
- Lobaki!
Ro... Robaki... Przeszły mnie dreszcze, ale się nie odezwałem. Sira zawsze lubił robaki. Wuj Dyara wścieknie się, jeśli dowie się o tym, że Sira znosi je do domu. Nie wydam kuzyna. Niech tylko dobrze ich pilnuje. Grunt, że Len się czymś zajął, a ja spokojnie mogłem się wziąć za robienie drugiego warkocza. Byłem już mniej więcej w połowie, gdy nagle stanął przed nami Len.
- Co tam mały?
Powinienem był się domyślić. Te wielkie oczy takie niewinne i zwiastujące kłopoty. Rączki schowane za plecami. Ten uśmiech pełen zadowolenia. Nagle chłopiec pokazał, co takiego chował.
- Eli pac.
Eris przez chwilę patrzył na wielką dżdżownicę z ciekawością. Ciekawość zmieniła się w dziki wrzask, gdy Len rzucił robaka na głowę kuzyna. Eris zaczął wymachiwać rękami by go zrzucić i dość szybko mu się to udało... tylko tego nie zauważył, więc dalej krzyczał i się rzucał.
Linadel i Sira chyba nie wiedzieli, co się stało, ale zareagowali na krzyki młodszego brata. Gdy Sira wstał i biegiem ruszył w naszą stronę, kopnął swoje pudełko skarbów i rozrzucił jego zawartość na podłogę. Dżdżownice, żuki, ślimaki... i inne żyjątka zaczęły uciekać. Niektóre bardzo wolno... a inne zaskakująco szybko. Coś nawet zaczęło latać. Gdy Eris to zobaczył, zaczął krzyczeć jeszcze głośniej. Zazwyczaj nie bał się robaków. To znaczy... czasem bawili się z Lenem. Widziałem, jak Eris bierze do ręki dżdżownice czy szturcha żuka patykiem. Teraz jednak warunki były chyba za mało kontrolowane.
- Eris spokojnie. Nie bój się to tylko...
- Maaaaamaaaaa!
Chłopiec wrzasnął tak głośno, że chyba zaraz całe stado się tu zleci. Aczkolwiek to nie był największy problem. Drzwi otworzyły się nagle, a w progu stanął wujek Dyara z drewniany łyżką w ręce i dzikością w oczach.
- Co się tu wyprawia do jasnej cholery!?
Spojrzał najpierw na mnie i na wciąż pochlipującego Erisa. Później na Lena, który miał dość oczywistą minę winowajcy. Następnie obrzucił wzrokiem podłogę i co najmniej tuzin biegających czy pełzających po niej robaczków. Tylko na ułamek sekundy jego wzrok spoczął na w pełni spokojnym Linadelu, który wydawał się co najmniej zażenowany takim obrotem spraw, ale na pewno nie wyglądał na kogoś, kto miałby coś za uszami.
Ostatecznie wzrok wuja zatrzymał się na Sirze, który stał mnie więcej pośrodku tego chaosu i nawet nie próbował zgrywać niewiniątka. To znaczy, zrobił szczenięce oczy, ale uśmiech miał zbyt nerwowy. Zazwyczaj potrafi doskonale udawać, że nic nie zrobił i zgrywał aniołka. Czasem jednak udało się przyłapać go na gorącym uczynku tak jak teraz, a wtedy opuszczała go pewność siebie. Zwłaszcza gdy stał przed Dyarą.
Z jakiegoś powodu wuj Nasir czasem dawał się zbałamucić. Ja też... Cóż... Ja w sumie zawsze ulegałem. No ale nie Dyara i Sira o tym wiedział. Trochę mi szkoda Siry... ale przynajmniej to nie ja mam kłopoty.
***
Wuj śmiał się głośno, gdy Dyara relacjonował mu, co się działo, gdy go nie było. Nasir jest naszym Alfą, więc ma dużo pracy. Niemniej doszły go słuchy o krzykach z jego domu. Wujkowi Dyarze chyba nie było do śmiechu.
- Musiałem to cholerstwo wyłapać! Godzinę odsuwałem wszystkie meble i zaglądałem w szczeliny, by się upewnić, że znalazłem wszytko. A przynajmniej mam nadzieję, że twój syn mnie nie okłamał i to naprawdę było wszystko.
Dyara rzucił Sirze gniewne spojrzenie, ale chłopiec skrzętnie wpatrywał się w swój talerz. Miał teraz dziecięcego focha. Ma karę i nie dostanie deseru. To mocno nim wstrząsnęło. Len też dostał karę, ale on jakoś specjalnie się tym nie przejął. Możliwe też, że po prostu to do niego nie dotarło i zorientuje się, dopiero gdy rzeczywiście nie dostanie deseru.
- Nie zauważyłeś, że je tutaj znosi?
- A ty nie zauważyłeś?! Masz lepszy nos! Mogłeś je chyba wywęszyć co? Czy tylko ja muszę wszystko w tym domu robić?!
- Nie czułem ich. Naprawdę. A przecież często jestem u nich w pokoju.
- Jesteś dupa, a nie alfa. Noach skarbie znajdź sobie kogoś lepszego.
Wuj Nasir co prawda zaśmiał się z komentarza swojej omegi, ale i tak poczułem potrzebę, by go nieco usprawiedliwić.
- Sira włożył kwiaty i trawę do tego pudełka. To silne zapachy więc pewnie zamaskowały te słabsze.
- Sira, po co włożyłeś kwiaty do pudełka?
Chłopiec niepewnie podniósł wzrok i przez chwilę się wahał, ale w końcu odpowiedział.
- Żeby robaki miały jak w domu. Ładnie... No i żeby miały jedzenie.
- I to wszystko?
- ... I żeby tata nie wyczuł.
Dyara przez chwilę wpatrywał się w syna. Sira chyba bał się, że zaraz jego kara zostanie jeszcze bardziej zaostrzona. Po chwili jednak omega wzruszyła lekko ramionami.
- Jesteś małym, złośliwym chochlikiem, ale przynajmniej jesteś bystrzejszy od swojego ojca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top