Rozdział XX - Eris

13 czerwca

Jak można by się spodziewać, przyjęcie urodzinowe zorganizowane w domu rodziców Darena nie było najradośniejszym przyjęciem urodzinowym, jakie miałem. Na szczęście moja rodzina umilała mi czas. Na nieszczęście moja rodzina nie rozluźniała zbytnio i tak napiętej atmosfery. A najgorsze było to, że był tu on.

Lester siedział po prawej swojego ojca, obok wyraźnie tym zdegustowanego Raula. Ktoś jednak musiał oddzielać go od Darena. Atmosfera była dość napięta przez jego obecność, jednak Lester zdecydował się w końcu chociaż raz pomyśleć i przyjął taktykę milczenia i unikania kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Jak na razie to działało na jego korzyść. A właściwie na korzyść nas wszystkich, bo po jakimś czasie wszyscy zaczęli udawać, że go tu w ogóle nie ma.

Dostałem dużo prezentów. Nasi ojcowie rozmawiali o sprawach Alf i trochę o ceremonii. Głównie o tym, jakie produkty przywiozą na nią nasi kupcy. Nasze matki natomiast... To nieco inna sytuacja. Mama wyczuł, że Agnes jest fałszywą osobą. Był więc dla niej miły, ale i wykazywał się pewną ostrożnością. Wszedł w tryb Luny i rozmawiał jak Luna z Luną. Nie jak matka z matką. Sira, Linadel i Nova natomiast dość miło dyskutowali z Flynnem, Collą i Raulem. Ja i Daren siedzieliśmy obok siebie. Ja byłem zagadywany przez niemal każdego a on niemal przez nikogo, ale nam obu to pasowało.

I tak udało się przetrwać ten wieczór. Było nieco niezręcznie, ale w ostatecznym rozrachunku nawet miło. Agnes ugotowała smaczny obiad i kupiła sporo słodkości, za co należy ją jednak docenić. Może i nie jest najlepszą osobą, ale gospodynią jest jak najbardziej godną pochwały. Chociaż ona i Grant mogli sobie odpuścić przyprowadzanie tam Lestera. Psuł atmosferę.

Na szczęście przynajmniej tym razem nie zaczynał żadnych kłótni z Novą. Obawiam się, że tym razem omega wykopałby go na zewnątrz i bez wahania zaczął wilczy pojedynek. Nova może i jest omegą, ale jest naprawdę silnym wojownikiem. Wschodnie wilki to jednak coś innego. Wiele omeg nie liczy tam na to, że jakiś samiec je uratuje. Zamiast tego starają się same zapewnić sobie bezpieczeństwo. Na szczęście tym razem Nova nie musiał stawać w niczyjej obronie.

Wszystko trochę się ciągnęło, ale w końcu się skończyło i było nawet miło. Prawdopodobnie wymyśliłbym sto sposobów na to, jak lepiej spędzić dzień moich osiemnastych urodzin, ale grunt, że nie wydarzyło się nic złego. A w końcu jest mnóstwo złych rzeczy, które mogłyby się w takich okolicznościach wydarzyć. Tymczasem wszyscy żyli i byli raczej zadowoleni.

Gdy zaczął zapadać zmrok, podziękowaliśmy wszystkim za miło spędzony czas i się pożegnaliśmy. Rodzice, moi bracia i Nova zostali w osadzie. Przygotowano dla nich nocleg. W moim domu by się nie zmieścili. Poza tym i tak wolę trzymać ich z dala od Darena, na tyle na ile mogę. Ewidentnie lepiej by nie spędzali ze sobą za dużo czasu. Trzeba ich powoli przyzwyczajać. A Daren średnio lubi, gdy ktoś jest w jego domu. Jest taki dość terytorialny i mało towarzyski. A moja rodzina chyba go lekko irytuje. No cóż... Wytrzyma to, ale nie będę mu tego utrudniać. Zwłaszcza że widzę, że się stara.

Tak więc minął dzień moich osiemnastych urodzin, co oznaczało, że zostało już naprawdę niewiele czasu do mojej ceremonii. Zapewne za dwa czy trzy dni zaczną się konkretne przygotowania. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych problemów. Chciałbym, by ten dzień był czymś, co będę miło wspominać.

Przez całą drogę powrotną do domu zastanawiałem się nad tym, jak zapobiec potencjalnym problemom. W końcu lepiej dmuchać na zimne. Gdy dotarliśmy na miejsce, dalej byłem lekko zamyślony. Daren wniósł do środka wszystkie moje prezenty, a ja przysiadłem na łóżku i zacząłem rozplątywać pięknego dobieranego warkocza, który zrobił mi mama. Jednocześnie zastanawiałem się, jaką w końcu fryzurę, by tu wybrać na ceremonię.

Tak się zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem, jak Daren wszedł do sypialni. Dopiero gdy wieki alfa stanął tuż przede mną, zostałem wyrwany z zamyślenia. Wpatrywał się we mnie bardzo intensywnie. Czy czegoś nie usłyszałem? Mówił coś do mnie? Mam kłopoty?

- Ym... Coś się stało?

- A coś się stało?

- Nie rozumiem... Chyba.

- Jesteś zamyślony, odkąd wyruszyliśmy do domu. Czy na tym spotkaniu do czegoś doszło? Czy moja rodzina coś zrobiła?

- Nie. Było bardzo miło.

- Więc... Co się dzieje?

- Nic. Po prostu rozmyślam. O naszej ceremonii. To już niedługo. Trzeba przygotować wszystko. Podjąć dużo ważnych decyzji.

- ... Myślałem, że Agnes coś powiedziała. Nie znam się. Omegi czasem mówią coś, co tylko inne omegi zrozumieją.

- Cóż... Twoja macocha potrafi wbić szpilę, ale przy moich rodzicach była bardzo grzeczna. Przynajmniej dziś.

- Rozumiem.

- I... W sumie to... Trochę denerwuję się przed ceremonią.

- Myślałem, że jej chcesz.

- Oczywiście, że jej chcę. Nie mogę się doczekać. Od małego rozmyślałem o tym, jak będzie wyglądać moja ceremonia. Ta będzie inna niż sobie wyobrażałem, ale... Jest lepiej, niż sobie wyobrażałem, bo jest z osobą, którą naprawdę kocham.

- Więc gdzie problem?

- Nie ma problemu. Po prostu jak czymś się ekscytujesz i tego wyczekujesz to czasem też... Boisz się. Że coś się stanie. Że do tego nie dojdzie.

- Już za późno by to odwołać.

- Nie o to mi chodzi. Dużo rzeczy może się wydarzyć.

- Na przykład?

- Nie wiem... Lawina. Czy coś.

- Nie mieszkamy w górach.

- Przecież wiesz, o co mi chodzi.

- Powiedzmy, że wiem.

- No właśnie. Więc... Zaczynam się denerwować. Że nam to nie wyjdzie. Że nie dojdzie do ceremonii. Że twój ojciec zerwie układ z moim lub... Coś podobnego.

- Ojciec tego nie zrobi. A nawet jeśli. To ja decyduję. A podjąłem już decyzję. Zrobiłem ci korale.

- Naprawdę!? Skończyłeś już? Mogę je zobaczyć?

- Nie.

- Dlaczego?

- Dostaniesz je w dniu ceremonii lub dzień przed.

- Przecież nie jesteś tradycjonalistą. Masz gdzieś zwyczaje.

- Skoro według zwyczaju je wyrzeźbiłem, to według zwyczaju dostaniesz je w dniu ceremonii.

- No dobra...

Chciałem zobaczyć je już teraz, ale może Daren ma rację. Lepiej nie łamać tradycji. To przynosi pecha, a przede wszystkim odbiera im magię i urok. Już miałem dla zasady jeszcze trochę ponarzekać, ale wtedy ku mojemu zaskoczeniu Daren usiadł obok mnie. Wydawał się dalej dość zamyślony. W końcu chyba doszedł do jakichś wniosków.

- Nigdy nie zastanawiałem się nad moją ceremonią. Nie sądziłem się, że znajdę się w sytuacji, w której będę w niej uczestniczył z własnej woli. Nie chciałem partnerstwa. Wiedziałem, że prędzej czy później będą próbować mi kogoś wcisnąć, ale miałem nadzieję, że uda mi się tego uniknąć. I że zostanę sam w swoim lesie.

- Zdziczałbyś.

- Wydawało mi się, że taki los do mnie pasuje.

- To nieprawda. To byłoby marnowanie twojego potencjału.

- Widziałem w sobie potencjał co najwyżej do tego, by kogoś skrzywdzić.

- Daren... Nie wiem do końca, jak wyglądało twoje życie... Twoje dzieciństwo. Bo nie mówisz o tym dużo. Jednak... Wiem, że przez to, co przeszedłeś, boisz się, że dalej tak będzie. Ale nie martw się. Razem zaczniemy od nowa. Postaramy się zbudować coś lepszego. Twoja natura nie jest zła. Jest... Ciężka. Ale nie jest zła. Zdążyłem już cię trochę poznać, więc jestem tego pewien.

- Nie jestem osobą, która jest w stanie optymistycznie patrzeć w przyszłość.

- Więc skup się na tym, co teraz. Po prostu myśl o tym, jak teraz czujesz się z tym, gdzie jesteś. A czy teraz... Jesteś zadowolony? Czy chciałbyś coś zmienić? Czy... Czy nie podoba ci się, dokąd zmierzasz?

- ... Nie. To nie jest coś, czego się spodziewałem. Ale jestem... Chyba jestem zadowolony. Chcę w to brnąć. Bo... Cofnięcie się oznaczałoby... Coś gorszego.

- To dobrze. To znaczy, że jesteśmy na tej samej drodze. I rozumiem twoje obawy o przyszłość. Nie jesteś w tym sam. Po prostu... Do wszystkiego dojdziemy małymi krokami. Na razie skupmy się na naszej ceremonii.

- Być może tak będzie najlepiej.

- Wiesz, że twój strój jest już gotowy?

- ... Mój strój?

- Tak.

- ... Mam już strój.

- Nie. Masz jedną niezniszczoną, białą koszulę. Chyba nie myślisz, że ja będę wyglądał cudownie a ty jak obdartus.

- Wyglądam jak obdartus?

- Tak. Przez większość czasu.

Daren spojrzał na mnie ewidentnie niezbyt dotknięty moim komentarzem, ale zaintrygowany moją bezczelnością. Chyba jeszcze nie przywykł, że ktoś się tak do niego odzywa. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu lekko się zaśmiał.

- Omega nie powinna się tak odzywać do swojego alfy.

- Bo co?

- Bo czeka ją kara.

- Przywiążesz mnie do pręgierza.

- Nie. Ja takie rzeczy załatwiam w domu.

Czasem zapominam, że Daren to niemalże doskonały drapieżnik. Nawet nie zauważyłem jego ręki. Po prostu w jednej chwili leżałem przyszpilony do łóżka. Daren natomiast spoglądał na mnie z góry z dziwnie zadowoloną miną.

- ... Dostanę lanie?

- Przydałoby ci się, ale nie.

- ... A dostanę pocałunek?

To go zdezorientowało. Jakbym co najmniej zapytał, czy dostanę dwugłową, latającą krowę. Mam też wrażenie, że dla Darena takie rzeczy są... Niezręczne. Ale patrzyłem mu prosto w oczy i to bardzo wyzywająco więc chyba uznał, że jeśli odmówi, wyjdzie na tchórza. Albo... Może zwyczajnie tego chciał. W każdym razie nachylił się i naprawdę mnie pocałował. Delikatnie.

Myślałem, że na tym poprzestanie, ale pogłębił pocałunek. Dopiero po chwili się odsunął. W mojej głowie jednak już pojawił się głupi pomysł. Daren wstał i chciał odejść prawdopodobnie by się przebrać, ale złapałem go za rękę.

- Nie przestawaj.

- Słucham?

- Zróbmy to dziś. Teraz.

- ... Jesteś pewien?

- Tak. Ostatnio... Obiecałeś mi coś.

- Obiecałem?

- Tak. Może nie tak oficjalnie, ale... Myślałem o tym. Moja rodzina trochę... Namieszała. Ale... Teraz jesteśmy sami. A jutro są zajęci. Więc... Mamy dużo czasu dla siebie.

- ... Zdejmij ubrania.

Trochę mnie to zaskoczyło. To, że się zgodził. Że... Mamy to zrobić tu i teraz. A jego ton... Był dość... Rozkazujący, ale łagodny. Daren nie zwlekał. Zdjął koszulę i rozpinał już spodnie. Daren był w tym bardziej... Prosto do sedna niż Virion. Nie przeszkadzało mi to... Zdjąłem spodnie, a później zabrałem się za rozpinanie koszuli. Byłem chyba jednak zbyt wolny, ponieważ Daren dołączył do mnie i postanowił mnie wyręczyć.

Nie wiedziałem czego się po nim spodziewać. Okazało się, że w tych sprawach nie czuł się niezręcznie. Po prostu przeszedł do rzeczy. Pocałował mnie, a jego dłonie zaczęły badać moje ciało. Nie był zbyt delikatny, ale i nie sprawiał mi bólu. Przesuwał dłońmi po moich udach, pośladkach, brzuchu aż do klatki piersiowej. Zaczepił palcem o mój sutek, a gdy dostrzegł moją reakcję, na chwilę skupił się na nim.

Jego zapach był mocny a ruchy niezwykle pewne. W dodatku był niemal nagi. Miał na sobie tylko bieliznę. Nie miałem zbyt dużo okazji, by podziwiać jego ciało. A... Chciałem. I w końcu mogłem. Badałem palcami zarys mięśni jego brzucha czy ramion. Jego pocałunki natomiast zeszły niżej na moją szyję.

Zacząłem czuć ucisk w dolnej części brzucha oznaczający podniecenie. Było mi przyjemnie ciepło. Daren wsunął dłoń pod moją bieliznę i włożył we mnie palec. Westchnąłem cicho, gdy zaczął nim poruszać, ale poczułem lekkie rozczarowanie. Objąłem go mocniej i zrezygnowałem z udawania cnotliwego.

- Nie tak. Zróbmy to... W pełni.

Alfa nie przestawał. Wręcz przeciwnie. Wsunął we mnie drugi palec i szybko znalazł mój czuły punkt. Przyjemność rosła aż w końcu doszedłem z głośnym jękiem. Daren wysunął ze mnie palce i całkowicie zsunął ze mnie bieliznę. Przez chwilę nieco nieobecnie się mu przeglądałem. Nie do końca rozumiałem, co robi. Nagle obrócił mnie na brzuch, co jeszcze bardziej mnie zdezorientowało.

- Unieś biodra.

Przez chwilę nie rozumiałem. A gdy zrozumiałem, pokryłem się czerwienią. To była dość... Mało intymna pozycja.

- Czemu... Czemu w ten sposób?

- Tak jest wygodniej.

Nie byłem co do tego pewien. Myślałem, że zrobimy to tak, by się widzieć.

- Nie wiem, czy tak jest wygodniej.

- ... Mniej boleśnie.

- Słucham?

- Tak będzie ci lepiej.

- ... No dobrze.

Zdecydowałem już, że odrzucam resztki skromności, więc to zrobiłem. Myślałem, że poczuję jak łapie mnie w talii, po czym we mnie wchodzi, ale tak nie było. Położył dłoń na moich plecach i zaczął sunąć nią w górę i w dół. Wyjątkowo... Delikatnie.

- Rozluźnij się. Oddychaj głęboko.

Chciałem mu powiedzieć, że to przecież nie mój pierwszy raz, ale to byłoby głupie. Poza tym i tak się nieco denerwowałem. W końcu to mój pierwszy raz z nim. Przymknąłem więc oczy i rozluźniłem się tyle, na ile pozwalała moja pozycja. Daren jeszcze przez chwilę gładził moje plecy, po czym delikatnie chwycił mnie w talii.

- Powiedz, jeśli nie dasz rady.

Nie do końca rozumiałem, co ma na myśli, ale skinąłem głową. Po chwili poczułem, jak coś na mnie napiera i cały mój spokój zniknął, gdy zaczął we mnie wchodzić. Pojawił się ból. Zacisnąłem dłonie na pościeli i jęknąłem cicho, a Daren się zatrzymał. Czułem go w sobie. Był twardy, gorący i... Duży. Większy od... Dużo większy. Nie wiedziałem, że seks może boleć.

- Mam przestać?

- Nie... Nie.

- ... Zrobię to wolniej.

- Tak. Wolniej.

Alfa znów zaczął we mnie wchodzić. Jego dłoń znów gładziła dół moich pleców. Nie wiem, czy to pomagało, ale starałem się skupić na tym przyjemnym dotyku. Tymczasem on wchodził głębiej, aż w końcu przestał. Byłem pewien, że nie wszedł we mnie do końca.

- Czujesz ból?

- ... Lekki.

- Tak myślałem. Jesteś zbyt drobny.

Nie byłem pewien czy to ja jestem zbyt drobny, czy coś innego nie jest zbyt duże, ale nie byłem w pozycji, by się kłócić. Zamiast tego skupiłem się na oddechu. Miałem łzy w oczach i spore problemy z rozluźnieniem się. Daren był jednak cierpliwy. Jego dłoń sunęła już po całych moich plecach aż do karku. Nie wiem, jak dużo czasu potrzebowałem, ale w końcu udało mi się zapanować nad oddechem i nieco rozluźnić. Dopiero wtedy Daren zaczął się we mnie poruszać.

Złapał mnie w talii i powoli poruszał biodrami. Czułem jego napięcie. Że się powstrzymywał. Próbował być delikatny. Wiedziałem, że chce wchodzić we mnie mocniej. Że to go nie satysfakcjonuje. Ale ja nie dałbym rady. Moje nogi już były miękkie. Gdy nieco przyspieszył, poczułem, że wchodzi we mnie jeszcze głębiej. Wciąż bolało, ale przyjemność zaczęła górować nad bólem. Już nie jęczałem z bólu. Daren szybko się do tego dostosowała, znajdując to miejsce, które sprawia mi największą przyjemność i to na nim się skupił.

Ucisk w dolnej części brzucha narastał. Nagle Daren złapał mnie mocniej i wszedł we mnie jeszcze głębiej. Z ust wyrwał mi się krzyk, a ból połączył się z eksplozją przyjemności, gdy doszedłem po raz drugi tej nocy. Daren kontynuował. Poruszał się we mnie gwałtowniej, aż nagle mocniej zacisnął na mnie dłonie i doszedł.

Wyszedł ze mnie powoli i puścił moje biodra. Opadłem na materac. Nie miałem sił w nogach. Już jakiś czas to on mnie utrzymywał. Czułem wilgoć między nogami. Powinienem obrócić się na plecy, ale nie miałem siły. I bolało mnie. Poczułem, jak Daren porusza się na łóżku. Po chwili coś ciepłego mnie okryło.

- Jak się czujesz?

- ... Dobrze.

- A tak naprawdę?

- ... Sponiewierany... Ale dobrze.

- Mam... Zrobić coś?

- ... Co masz na myśli?

- Potrzebujesz... Wody?

- Nie... Przytul się do mnie.

Przez chwilę nic się nie działo, więc jakaś zła myśl ukłuła mnie w pierś. Ale w końcu alfa położył się tuż obok i objął mnie ramieniem. Leżeliśmy tak kilka minut. A gdy odnalazłem nieco sił, obróciłem się w jego stronę i wtuliłem się w jego pierś. Jego zapach był taki ciężki. Szybko przy nim zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top