Rozdział XVII - Eris
10 czerwca
.
.
.
Daren patrzył na mnie chwilę, po czym prychnął. I to z wyraźnym rozbawieniem. No cóż... Być może trochę spanikowałem.
- W każdym razie... Morał jest taki, że mam słabość do blondynów.
- Ewidentnie. Tamten też miał jasne włosy.
- ... Tamten?
- Ten, którego nie zabiję tylko dlatego, że się obrazisz.
- ... Ja Almy nie chcę zabić. Tylko stół.
Daren ewidentnie był rozbawiony moim zachowaniem, ale nie mogłem go za to winić. Sytuacja była dość absurdalna.
- Myślę, że skoro tego stołu tu nie ma, to możemy zapomnieć o całej sytuacji.
- Ja już dawno o niej zapomniałem, dopóki mi nie przypomniałeś.
- No to łatwo ci będzie znów zapomnieć. A stół i tak trzeba było wymienić. Ten jest niewiele większy, a pomieści z dwie dodatkowe osoby. Co najmniej. Osiem, a nie sześć. Czyli w sumie mnie, ciebie, moich rodziców, moich braci... Nova usiądzie na miejscu Siry, a Sirę się gdzieś upchnie.
- No tak. Twoja rodzina niedługo tu zawita.
- Wiem, że się z tego powodu jakoś bardzo nie cieszysz, ale ja się cieszę. Miło, że moi bracia tu wpadli, ale rodziców nie widziałem już tak dawno, że to aż boli. Bo no... Moi rodzice mnie kochają.
Daren posłał mi długie spojrzenie. Nie był urażony czy coś. Było to po prostu długie spojrzenie.
- To nie tak, że teraz obrażam twoją rodzinę, bo to nie było moim zamiarem. Po prostu, tak obiektywnie patrząc, to... Nie przepadają za tobą. Znaczy... Twój ojciec i twoja macocha. Nie wiem jak z twoją mamą.
- ...
- Myślę, że nie będę się już pogrążać.
- Dobry pomysł.
- Zmierzałem do tego, że rodzina jest dla mnie bardzo ważna.
- Zauważyłem.
- I ty niedługo będziesz oficjalnie częścią tej rodziny. I chcę, żeby moja rodzina zobaczyła w tobie nowego członka naszej rodziny. W końcu do ceremonii został niecały miesiąc. Wtedy będziemy... Już na zawsze razem.
- Chyba że umrzesz.
- ... Co takiego?
- Albo ja umrę.
- ... Daren czy musisz psuć moje romantyczne słowa swoim realnym spojrzeniem na życie?
- Odkąd cię poznałam, byłeś blisko śmierci dość często.
- Wiem, ale nie zamierzam umierać.
- Mam nadzieję. Już się do ciebie przyzwyczaiłem.
- ... Twój romantyzm mnie powala. Niemniej jestem w stanie przymknąć na to oko i zostać twoim partnerem.
- Ulżyło mi.
- Będę udawać, że naprawdę tak jest.
Daren wypił kolejny kubek wody i poluzował nieco kołnierz koszuli. Zaczęło robić się ciepło. Pewnie przez wysiłek fizyczny było mu jeszcze cieplej. Jego zapach zdecydowanie zrobił się bardziej intensywny. Nie narzekam na to. Lubię jego zapach.
- Zapomniałem ci powiedzieć.
- O czym?
- Pojutrze możesz już odebrać od krawcowej swoje nowe ubrania.
- Z futra?
- Tak.
- Świetnie! Nie założę ich prędko... Ale nie mogę się doczekać, aż je przymierzę.
- Mogę je odebrać za ciebie. Będę w wiosce.
- To dobry pomysł. Jak je odbiorę, to będę je chciał od razu przymierzyć, a będzie lepiej, jak zrobię to na spokojnie w domu.
- W takim razie załatwię to.
- Ten lew był naprawdę wielki. Mam z niego płaszcz, buty, czapkę i jeszcze trochę rzeczy z elementami z jego futrem. Słyszałem, że one są duże, ale... Teraz nie będę się tak chętnie zapuszczać daleko na północ.
- Ten był dość duży nawet jak na swój gatunek.
- I go zabiłeś. To... Imponujące. Jesteś dobrym myśliwym.
- Radzę sobie.
- Skoro udało mu się ciebie zranić, to pewnie niejednego wilka rozerwałby na strzępy.
- Prawdopodobnie.
- A... Twoja rana się zagoiła?
- Tak. Już dawno.
- Został ślad?
- Nie. Nie wydaje mi się.
- ... Mogę zobaczyć?
- Po co?
- Bo ci nie wierzę. Jakby coś się zaczęło dziać, to byś mi nie powiedział.
- A co by się miało dziać?
- Zakażenie byłoby raczej po tobie widać, ale jeśli na przykład masz bliznę, to można coś zdziałać, żeby zanikła, dopóki jest świeża.
- Nic tam nie ma.
- No to pokaż. Nie chcę mieć partnera z bliznami.
- Doprawdy?
- ... No dobrze może mi to dość obojętne niemniej chcę zobaczyć.
Alfa wywrócił oczami, okazując mi, jak bardzo uważa moje zachowanie za bezsensowne, ale chyba nie miał ochoty się znów ze mną sprzeczać. Posłusznie zdjął koszulę i podszedł bliżej. Stanął do mnie delikatnie zwrócony bokiem, na którym jeszcze niedawno była krwawa szrama. Na pierwszy rzut oka nic tam nie było. Rana zniknęła, a więc umiejętności regeneracyjne Darena podołały zadaniu, jak przystało na zdrowego, młodego wilkołaka.
Być może moje zachowanie było trochę paranoiczne, ale przez zbliżającą ceremonię trochę się wszystkim zamartwiałem. W pewnym sensie nie mogłem się jej doczekać. To miał być początek mojego nowego życia, które ma być szczęśliwe, bo spędzone u boku kogoś, kogo kocham. Jednak przez to ciągle mam wrażenie, że coś złego się wydarzy. Więc niedawna rana Darena od czasu do czasu wprawiała mnie w niepokój. Teraz widziałem, że nie ma powodu do zmartwień.
Przysunąłem się nieco bliżej by dokładniej się przyjrzeć i jedyne co zobaczyłem to delikatną linię, która była może odcień lub dwa bardziej różowawa. Jednak ewidentnie za maksymalnie dwa dni i to zniknie i nikt nie będzie w stanie stwierdzić, że ktoś lub coś go tam zraniło. Blizny u wilkołaków zostają tylko w dwóch przypadkach. Gdy rana została zadana srebrem lub gdy podczas gojenia wilkołak był bardzo słaby i tak zostało na dłużej. Wówczas organizm nie marnuje energii i rana leczy się bardziej pobieżnie, a potem, jako że nie jest żadnym zagrożeniem, ciało pozostawia ją w takiej zabliźnionej formie.
- No cóż... Możliwe, że mówiłeś prawdę.
- Nie tak łatwo mnie zabić. Powinieneś już być tego świadomy.
- Jestem... Ale chyba mogę się martwić prawda? To oznaka miłości.
- ... Rób, co chcesz.
Udało mi się nie zaśmiać, gdy zauważyłem, jak bardzo Daren nie wie jak reagować, gdy usłyszy słowo miłość. To na swój sposób urocze. Pod wpływem chwili dotknąłem opuszkami palców miejsce, w którym niedawno znajdowała się rana. Skóra była tu delikatnie inna. Jednak to też niedługo zniknie. Trafił mi się naprawdę silny alfa. Taki który zapewni mu bezpieczeństwo. I naprawdę dobry byt. A także szacunek. I ten alfa mnie kocha. Nie mam już co do tego wątpliwości. Nie potrafi za bardzo okazywać uczuć, ale mnie kocha. Jestem dla niego kimś wyjątkowym.
- Cieszysz się, że niedługo nasza ceremonia?
- ... To tylko formalność. Niewiele zmienia.
- Może i tak. Ale jednak coś zmienia.
- Kiedyś myśl o tym, że będę musiał wziąć udział w czymś takim, była dla mnie... Odrzucająca. Teraz... Powiedzmy, że już mi to nie przeszkadza.
- A wizja, że będziesz do mnie przywiązany?
- A już nie jestem?
- Może i jesteś. Nie dałbyś sobie beze mnie rady prawda?
- Tak bym tego nie określił... Ale na pewno nie byłoby tak samo jak kiedyś.
- A jak by było?
- Myślę, że... Gorzej. Teraz jest... Teraz jest dobrze.
- Cieszę się. Bo ja nie mogę się doczekać. Aż będziesz moim alfą. Tak... Oficjalnie.
- ... Naprawdę chcesz, żebym cię oznaczył?
- Oczywiście. A kto inny miałby to zrobić?
- A czy ktoś musi? Nie możesz żyć bez tego?
- To... W sumie nigdy o tym nie myślałem. O tym, że mogę w sumie nigdy nie być oznaczonym. Ale chcę tego. Być oznaczonym. Bo to coś dobrego. Jeśli zrobi to ktoś, kogo kochasz, to musi być naprawdę wspaniałe. Mama jest szczęśliwy, że tata go oznaczył. Bo tata był właściwą osobą.
- A ja jestem właściwą osobą?
- Tak. Nie mam wątpliwości.
- ... Nie wiesz o mnie wszystkiego.
- Ty o mnie też nie. I nigdy nie dowiemy się o sobie wszystkiego, bo nawet ja nie wiem o sobie wszystkiego. Ale będziemy mieli mnóstwo czasu, by jeszcze się o sobie uczyć. Najważniejsze już wiem.
- ... Postaram się o ciebie zadbać.
- Oczywiście, że tak. Inaczej któregoś poranka się nie obudzisz. Obiecałem ci coś prawda? Jeśli będziesz mnie źle traktować, to pożałujesz.
- Trzymaj się tego.
Daren nie jest zły. Jest dobry. Tylko szorstki. I trzeba sobie zapracować na jego sympatię. Niedługo ten alfa będzie mój. Co prawda już teraz jest, ale to będzie bardziej realne.
Spojrzałem na niego jeszcze raz. Wysoki, dobrze zbudowany o jasnych włosach i oczach. Wiem, że teraz patrzę na niego inaczej niż jeszcze rok temu, ale nie potrafię sobie przypomnieć, jak wyglądał wtedy. Na pewno jak brutal bez serca. Ale teraz widzę kogoś, kto potrafi być delikatny, po prostu nie czuje się w tym zbyt pewnie. I wydaje się dużo przystojniejszy niż kiedyś. Wtedy nie zwracałem chyba uwagi na to, że jego nos ma taki ładny kształt. Że jego włosy są zaskakująco lśniące. I nie miałem okazji przyjrzeć się temu, jak wyraźne są jego mięśnie.
To trochę irytujące, że tyle kobiet widziało to, co ja teraz. A nawet jeszcze więcej. Ale nie mogę się o to złościć. Zwłaszcza że teraz Daren jest tylko mój. I nie spojrzałby nawet na te kobiety. Na pewno chciałyby być na moim miejscu. Więc nie mam o co być zazdrosnym. Daren był kiedyś z nimi, a teraz jest ze mną. I kocha mnie, a ich nie kochał. I to nic, że z nimi sypiał. Bo to był tylko seks, a mnie kocha. Niemniej rozumiem, dlaczego tak do niego lgnęły. Daren to naprawdę przystojny alfa. I chyba... Chyba jest dość dobrym kochankiem. Skoro Almę tak do niego ciągnęło. Ciekawe czy...
- Eris.
- Tak?
Alfa spoglądał na mnie, lekko marszcząc brwi. Jest wysoki. Naprawdę wysoki. Ale i ja jestem dość niski. Nawet jak na omegę. Nawet siedząc na stole, który jest dość wysoki, czuję się przy nim naprawdę niewielki.
- Kiedyś zrobiłem ci krzywdę.
- ... Kiedy?
- ... Fizycznie.
- A tak... Pamiętam.
- Nie chcę sprawiać ci bólu.
- ... To tego nie rób. Nie rozumiem, do czegoś zmierzasz.
- Po prostu... Mój wilk jest trudny do kontrolowania. A przy tobie jest jeszcze ciężej. I obawiam się, że mogę sprawić ci ból... Nawet jeśli tego nie chcę.
- Nie zrobisz mi krzywdy. Na pewno. Nie masz się czego bać. Ja też... Już lepiej wiem jak cię traktować. By wyciągnąć z ciebie to, co najlepsze, a nie to, co najgorsze.
- ... A jeśli zrobię ci krzywdę?
- Są rzeczy, które jestem w stanie wybaczyć. Są takie, których nie wybaczę, ale nie jestem pewien, o czym teraz mówisz. Więc sam musisz pomyśleć, jak mogę zareagować. To chyba nie jest trudne. Nie jestem aż tak skomplikowany.
- Więc nie będziesz zły, gdy odpowiem na twoją prowokację.
- Jaką prowokację?
- W twoim spojrzeniu. I zapachu.
Nie wiem czemu, ale nie pomyślałem o tym, że moje myśli na pewno są w jakiś sposób widoczne z zewnątrz. Zwłaszcza dla kogoś tak wyczulonego na mój zapach. A może po prostu przywykłem do tego, że Daren takie rzeczy ignoruje. Ale tym razem tego nie zrobił. I stał bardzo blisko. Połowicznie ubrany. I było... tak... ciężko.
- Dlaczego... Dlaczego miałbym być zły?
- Nie wiem. Ale twoja opinia... Przejmuję się nią.
- Nie przywykłeś do tego prawda?
- Nie. Opinia innych nigdy mnie nie obchodziła.
Być może powinienem wykorzystać ten moment otwartości ze strony Darena, by porozmawiać od serca. Jednak uznałem, że na to na pewno jeszcze znajdzie się okazja. Za to ta konkretna sytuacja może się w najbliższym czasie nie powtórzyć. Więc zrobiłem coś mniej... właściwego. Dotknąłem mięśni jego brzucha.
Ciało Darena jest takie... Twarde. To coś nowego. Podobało mi się. Przesunąłem palcami w górę, a później w dół aż do pępka. Brakowało mi odwagi, by spojrzeć Darenowi w oczy, ale w końcu to zrobiłem. I zobaczyłem w nich delikatny błysk, a moje ciało delikatnie zadrżało pod tym spojrzeniem. Nawet mój wilk zareagował podobnie jak ja.
I wtedy alfa przysunął się jeszcze bliżej i nachylił się nade mną. Zadarłem głowę i sięgnąłem jego ust. Pocałował mnie. Głęboko. Rozchyliłem zapraszająco usta, a on skorzystał z zaproszenia. Objąłem go i przyciągnąłem bliżej. Oplotłem nogi wokół jego bioder. Całował mnie dalej, aż zacząłem tracić dech. Było mi coraz cieplej i coraz przyjemniej. Chciałem być jeszcze bliżej niego. Chciałem być z nim jednym. Więc objąłem go jeszcze mocniej.
Docisnął mnie mocniej do stołu i wsunął dłonie pod materiał mojej bluzki. Poczułem jego silne dłonie bezpośrednio na skórze i zadrżałem. Próbowałem pociągnąć go delikatnie i położyć się na stole, ale spotkałem się z wyraźnym oporem, po czym to on pociągnął mnie w górę. Podniósł mnie, jakbym nic nie warzył. Pewnie tak to odczuwał.
Przez ogrom emocji nie rozumiałem, co się dzieje, dopóki nie poczułem pod sobą miękkiego materaca. Po chwili poczułem lekki chłód na skórze, gdy górna część moich ubrań zniknęła. Daren zaczął całować i delikatnie podgryzać skórę na mojej szyi, później na obojczyku. Czułem już silny ucisk w dole brzucha a jeszcze niżej wilgoć. Sięgnął dłonią do moich spodni i zsunął je razem z bielizną. Na krótką chwilę zatrzymał się i spojrzał na mnie. Wędrował wzrokiem po moim zupełnie nagim ciele od stóp, przez moje najbardziej intymne części aż spojrzał mi w oczy.
Mój wilk zaskomlał gdzieś w środku. Chcieliśmy go. Pragnęliśmy go oboje. A on nic nie robił. Zerknąłem dół i byłem w stanie dostrzec, że mnie chce. Sam zapach mi to mówił, ale wypukłość w spodniach to potwierdziła. Ale nie kontynuował.
- Daren?
- Powinniśmy przestać.
- ... Nie chcesz mnie?
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo nie chcesz.
- ... Nic nie wiesz. Myślisz źle. Przestań.
- To, czemu nie...
- Nie dziś.
- ... Zostawisz mnie tak?
Dotknął delikatnie mojego policzka, a ja zadrżałem. Każdy jego najmniejszy dotyk wywoływał we mnie taką reakcję. Daren przyglądał mi się chwilę, po czym ucałował mnie delikatnie, zsunął swoją dłoń niżej po moim boku a później brzuchu. Poczułem jak jego dłoń, ociera się o moją męskość, po czym bez uprzedzenia wsunął we mnie dwa palce.
Odetchnąłem gwałtownie, bo nie spodziewałem się, że zrobi to tak po prostu. Nie zawahał się nawet. Zaczął poruszać nimi mocno i pewnie. Niemal od razu dotknął tego miejsca, które było moją słabościami. Jęknąłem cicho, bo wszystko działo się zbyt szybko, bym mógł zachować jakąkolwiek kontrolę nad swoimi reakcjami. Jestem jego pierwszym mężczyzną. A jednak wydawał się dokładnie wiedzieć, co robi. Skupił się na tym miejscu. Nie był zbyt delikatny, ale nie czułem bólu, mimo że jego palce są dość długie i masywne. A każdym jego ruchem czułem jednak większą rozkosz. Rosła i rosła a moje jęki stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu eksplodowała.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, do jakiego stanu mnie doprowadził, dopóki nie zacząłem się rozluźniać. Przestałem wbijać paznokcie w skórę na jego plecach. Położyłem wcześniej wygięte w łuk plecy na miękkim łóżku. Zamrugałem, pozbywając się łez z oczu. Udało mi się też uspokoić oddech.
Daren wyjął ze mnie palce i odsunął się nieco. Spojrzał na mnie, a ja nie potrafiłem nic odczytać z jego wyrazu twarzy. Był mną zniesmaczony? Nie tego się spodziewałem? Czy byłem zbyt... łatwy? Nic nie mówił. Ale chwycił za kołdrę i... Przykrył mnie po szyję. I dalej na mnie patrzył. Aż w końcu nie wytrzymałem.
- Brzydzisz się mnie?
Alfa zmarszczył brwi i zrobił coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewał. Dał mi pstryczka w czoło. Niezbyt delikatnego, ale nie takiego, którego uznałbym za przemoc. Dostawałem takie od Siry od szóstego roku życia.
- Daję ci szansę.
- ... Na co?
- Na oswojenie się z tym. Sobie zresztą też.
- ... Więc nie...
- Gdybym wziął cię teraz... Płakałbyś.
- Niepra...
- Płakałbyś. Uwierz mi.
Powiedział to na tyle poważnie, ale jednocześnie łagodnie, że nie kłóciłem się już. Nie rozumiałem zupełnie, o co mu chodzi, ale widziałem i czułem jego porządnie. Nie zamierzałem naciskać. I tak było... przyjemnie. Alfa dotknął delikatnie mojego policzka, a jego spojrzenie stało się jakby wręcz... delikatne.
- Idź spać.
- A ty?
- Dołączę do ciebie. Za chwilę.
Nie kłóciłem się. Choć gdy wyszedł, nie byłem w stanie nie myśleć o tym, co robi. W końcu... Tylko mi sprawił przyjemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top