Rozdział LXXII - Daren

20 lutego

Mam dość. Właściwie mam tego wszystkiego dość już od kilku dni, a to przecież dopiero początek tych tortur. Nie doświadczyłem jeszcze w pełni tego, czym jest bycie przywódcą. Nie miałem zbyt wiele okazji, by się w to wdrożyć. Tymczasem już teraz jest to dla mnie męczące. Czeka mnie to do końca mojego, mam nadzieję, że nie za długiego życia. Sam się na to skazałem, więc nie mogę narzekać i od tego uciekać. Przynajmniej nie mogę robić tego na głos. W duchu będę zrzędził ile mam ochotę, bo z tego nikt mnie nie będzie rozliczał. Rządzenie nie jest dla mnie, ale skoro muszę, to muszę i zamierzam robić to porządnie.

Przynajmniej udało mi się uniknąć tego zamieszania, które zazwyczaj jest częścią przejmowania władzy. Ojciec zgodził się na nie organizowanie żadnej uroczystości. Nie trzeba było go namawiać, co nie zdziwiło mnie zbytnio. Prawdopodobnie byłoby to dla niego zbyt upokarzające. To dobrze się złożyło. Przynajmniej dla mnie. Eris był chyba nieco rozczarowany, ale nie nalegał na żadne zmiany. Ojciec więc po prostu zebrał wszystkich i ogłosił, że postanowił oddać mi pałeczkę. Dzięki temu nie musiałem po raz kolejny robić z siebie pajaca przed całym stadem. Wystarczyła krótka, mało przyjemna rozmowa i było po wszystkim. Oficjalnie jednak musiałem przejąć obowiązki ojca. Zostałem Alfą i nie mogłem już się z tego wychować. Oczywiście w teorii mogę to zrobić, jednak będzie to się wiązało z wieloma konsekwencjami, na które raczej nie zamierzam się narażać.

Teraz będę musiał zająć się tym gównem. W dodatku trzeba było wprowadzić wiele zmian... Doskonale. Nie będę mieć spokoju przez najbliższe... wszystkie lata mojego życia. I to na własne życzenie. Chociaż... nie mam spokoju, odkąd wziąłem sobie omegę. Chyba już wtedy wszystko się zmieniło.

Przynajmniej Eris wydaje się dobrze bawić. Jakoś mnie to nie dziwi. On chyba się do tego urodził. Do bycia Luną. To jak go traktowałem, sprawiło, że jego osobowość straciła nieco na sile, jednak niedługo pewnie odzyska swoją dawną determinację. Gdy go poznałem, uważałem go za aroganckiego. Eris jest pewny siebie i doskonale radzi sobie dzięki temu w sytuacjach, w których potrzebna jest budowa relacji. Jest wygadany. Potrafi postawić na swoim. Jest zdeterminowany i ambitny. Potrafi zjednać sobie ludzi. Jest opiekuńczy i pełen empatii. Tak. On będzie dobrą Luną. Takie chyba powinny być Luny.

W każdym razie już się w to wszystko zaangażował. Chwilowo jednak najbardziej zaangażowany był w dekorację wnętrza. Eris biegał po Domu Alfy i zapisywał coś co chwilę w swoim małym notesie. Nie wiem, czy chcę wiedzieć, co tam jest. Nie jestem raczej na to psychicznie gotowy. Słyszałem coś o zasłonach, dywanach i wymianie drzwi.

Mój ojciec i macocha się stąd wyprowadzili, a Dom Alfy został przekazany w ręce kolejnego przywódcy. Zabrali też tę zakałę, mojego najmłodszego brata, więc nie będę musiał sam go usuwać z tego domu i świata. Jak już miałbym się za to zabierać, to porządnie i nikt nie musiałby się już nim przejmować.

Dom Alfy należy teraz do mnie. A właściwie do nas. Ja i Eris... To nasze stado i nasze nowe leże. Mnie niezbyt to cieszy. Wolę mój własny dom. Jest mniejszy, jednak to moim zdaniem zaleta. Jest dokładnie taki jaki lubię. Nie chciałem się przenosić, jednak Alfa musi być zawsze blisko swoich ludzi. Nie mogę mieszkać kilka godzin drogi od wioski. To by utrudniło współpracę między Alfą a członkami stada. Niestety.

Eris natomiast... Trudno mi powiedzieć co sobie teraz myśli. Z jednej strony wydawał się dość podekscytowany przeprowadzką i nowymi obowiązkami. Chwilowo jednak po prostu chodzi po domu i co chwilę wydaje z siebie dziwne dźwięki, po czym coś notuje. Nie wiem, kiedy są to pozytywne, a kiedy negatywne dźwięki. Nie znam się na omegach i ich dziwnych sygnałach. Osobiście nie mam żadnych planów co do tego miejsca i zamierzam po prostu przynieść tu moje rzeczy i je rozstawić. Eris natomiast... Eris zdecydowanie ma bardzo rozbudowany plan. I prawdopodobnie to ja będę musiał go wcielić w życie.

Postanowiłem, zakończyć swoją błogą niewiedzę i zapytać co chodzi mu po głowie. Im wcześniej będę wiedział, tym więcej będę mieć czasu, żeby się z tym pogodzić. Czuję, że czeka mnie bardzo dużo pracy.

- Masz coś do powiedzenia na temat swojego nowego domu?

Eris przestał przyglądać się skrzypiącym deskom w podłodze i spojrzał na mnie. Tak. Zdecydowanie jest zadowolony z naszej obecnej sytuacji. W przeciwieństwie do mnie.

- Tak. Właściwie mam dużo do powiedzenia.

- Więc słucham.

- To miejsce jest okropne.

- O dziwo się ze sobą zgadzamy.

- Jest tu ponuro. Śmierdzi tu. Nie dbano o to miejsce. Jest w miarę czysto, ale zaniedbano ten dom na innych płaszczyznach. I żeby było tutaj znośnie to będzie trzeba włożyć w to miejsce dużo pracy.

- To znaczy dużo pracy dla mnie.

- Niestety. Mam wrażenie, że część desek jest do wymiany. Przynajmniej w kuchni. Myślę... Że może warto wymienić całość. Będzie trzeba wszystko porządnie przewietrzyć i wyprać. Chociaż... I tak na pewno wymienię większość dekoracji. Nie, żeby było ich wiele. Tutaj mamy... Ile w sumie pomieszczeń?

- Na parterze mamy pokój spotkań, jadalnię i kuchnię, sypialnię dla gości i wejście do piwnicy i spiżarni. Na pierwszym piętrze są trzy pokoje sypialniane i niewielki gabinet.

- A na drugim piętrze? Jest mniejsze.

- Tam jest główna sypialnia i garderoba.

- Garderoba!?

Oczy mu jakoś tak dziwnie błyszczą. To niepokojące.

- Tak. Garderoba.

- Garderoba... Miło. No dobrze... To jak to rozwiążemy? To dość duża przestrzeń dla naszej trójki. Trzy sypialnie będą puste. Warto mieć jedną wolną dla gości. Ale dwie lub trzy... Może chcesz sobie zrobić tam jakiś gabinet lub... Sam nie wiem. Nie planujemy kolejnych dzieci, więc przydałoby się jakoś wykorzystać tę przestrzeń. A może ja coś też sobie zorganizuję... Nie wiem. Muszę pomyśleć. W każdym razie na pewno będzie trzeba jakoś przerobić co najmniej to jedno pomieszczenie. Ale tak, żeby jednak ktoś tam mógł nocować. Jakby moja rodzina przyjechała. W sumie na pewno niedługo przyjadą. Jestem Luną. Muszę ich powitać jako Luna. A właśnie. W przyszłym miesiącu wyślę im listy z zaproszeniem.

- Świetnie.

- Spokojnie. Na pewno będą mili. Milsi niż ostatnio. Nie mam ci do tego wątpliwości. Nie powiem im jakim byłeś dupkiem. Już się poprawiłeś, a jeśli im powiem, to będzie dramat. A ja chcę już świętego spokoju.

- Yhym.

- No dobrze. Pomyślę, w której sypialni zrobić pokój Aster. Na razie i tak będzie głównie w naszej sypialni. Dopóki jest taka malutka. A i oczywiście chcę, by wszystkie meble z naszego starego domu zostały przeniesione tutaj. Zwłaszcza łóżko.

- Tym razem ja zajmę się rąbaniem.

- Dobrze. Popieram to. Jejku jak dużo będzie tu pracy. Muszę sam to wszystko dokładnie wysprzątać. Kupić nowe zasłony, dywany, wazy... Mamy jakieś zapasy? Coś na wymianę? Nie mówię, że chcę wszystko zrobić naraz, ale... Powoli będzie trzeba tutaj wszystko zmienić.

- Postaram się coś zorganizować. Na strychu są jakieś stare rzeczy mojej matki. Agnes je tam wynosiła. Może coś ci się spodoba.

- Świetnie. To już coś. Jestem pewien, że twoja matka miała lepszy gust. Tak coś czuję. A właśnie! Może urządzimy pokój Aster w twojej sypialni?

- Słucham?

- Tam, gdzie był twój pokój. Chodź. Pokażesz mi, który to.

Nim zdążyłem coś powiedzieć, pobiegł na górę. Nie rozumiem skąd ta determinacja. Ostatni raz byłem tam kilka lat temu. Prawdopodobnie nie ma w tym pomieszczeniu nic, co pozostałoby z czasów, gdy tam pomieszkiwałem. Nie ma sensu mu tego tłumaczyć. On już sobie coś wyobraził i nie będę go wyprowadzać z równowagi.

Ruszyłem za nim, a później ruszyłem prosto do odpowiedniego pomieszania. Ledwo otworzyłem drzwi, a on tam wparował. Ja powoli wszedłem za nim. Tak jak się spodziewałem. Miejsce to nie miało praktycznie nic wspólnego z moim dawnym pokojem. Ściany, okna, podłoga i sufit były te same. Łóżko też było chyba to samo co kiedyś. I niewielka komoda i szafa. Poza tym nie było tu nic.

- Jak ten pokój wyglądał, gdy tutaj mieszkałeś?

- Podobnie.

- Żartujesz prawda? Tu nic nie ma.

- Był tu jakiś dywan. Miałem skrzynkę z zabawkami. Była tu też półka z książkami. Było tu nieco bardziej... Chaotycznie. Nie pamiętam dokładnie. Nigdy nie miałem zbyt wielu rzeczy. W każdym razie wszystko, co było moje, już dawno zniknęło.

- Może na strychu są jakieś twoje stare zabawki. Mam nadzieję, że tak. To będzie takie słodkie, jeśli Aster będzie bawić się twoimi starymi zabawkami... A właśnie. Muszę iść do Colli po ubranka dla Aster. Jak to dobrze, że ma trochę starszą dziewczynkę. Jak tylko ich mała z czegoś wyrasta, to jest to akurat dla naszego maleństwa. To takie wygodne. Chociaż Hilda ma chyba wszystkie możliwe rozmiary w zanadrzu.

- To na pewno wiele ułatwia.

- Tak... Daren nie chcesz tu być prawda?

- Nie.

- Rozumiem dlaczego. Nie miałeś tu zbyt łatwego i kolorowego dzieciństwa. Dla mnie dom rodzinny to coś, co kojarzy się z ciepłem, miłością i bezpieczeństwem. A czym jest dla ciebie?

To... Dość trudne pytanie. Nie lubię tego miejsca. Jednocześnie jednak jest mi w pewien sposób obojętne. To tylko budynek. Wszystko, co złe działo się przez konkretne osoby. Jednak... Gdybym miał wybór być tu lub w moim własnym domu, byłby to bardzo prosty wybór.

- To miejsce jest... Jest zimne. Tak myślę.

- Zimne? Cóż... Nie mogę się nie zgodzić.

- Nasz dom jest ciepły.

- To prawda. Ale to dlatego, że tam mieszkamy. To ciepło jest tam dzięki nam. I tutaj też tak będzie. Niedługo udekoruje to miejsce. A nasza córeczka będzie biegać tu i śmiać się i krzyczeć i świetnie się bawić. To będzie nasz dom i będzie cudowny. Obiecuję. Stworzę ci prawdziwy dom. Daj mi tylko trochę czasu.

Dom... Właściwie moje leże też nie było mi domem. Spałem tam. Jadłem. W sumie tylko tyle. A później zamieszkał tam Eris. I nagle... Nagle wszystko było inne.

- A właśnie. To bardzo ważne Daren. Musimy zamontować jakieś drzwiczki na schodach. Żeby mała nie spadła. Jak już zacznie chodzić. Sira spadał co chwilę. A mieliśmy drzwiczki. Zresztą... Miał dwanaście lat. Te drzwiczki były dla mnie. W każdym razie... Drzwiczki.

- Zrobię to w pierwsze kolejności. Mimo że nie będzie w najbliższym czasie nigdzie chodzić.

- Dobrze. Tak... Będziemy cudowną rodziną. I świetnymi przywódcami stada. I wspaniałymi rodzicami. Jestem taki... Podekscytowany. To dla nas taki nowy początek. Mamy małe dziecko. Duży dom, który muszę urządzić. I niedługo będziemy mogli zająć się wprowadzaniem zmian w tym zacofanym stadzie.

- Co tylko zechcesz.

- Cieszysz się? Chociaż troszkę?

Czy się cieszę? Niezbyt. Eris się cieszy. To dobrze. Aster też będzie tu lepiej. A więc jakby nie patrzeć... Jest więcej plusów tej sytuacji.

- Jestem szczęśliwy z tego, że wam będzie się tu dobrze żyło. Bo zamierzam upewnić się, że tak właśnie będzie. Dzieciństwo Aster nie będzie takie jak moje.

- Będziesz dobrym tatą.

- Nie wiem. W każdym razie... Zamierzam tu dla niej być. Wtedy kiedy będzie mnie potrzebować.

- Jesteś dobrym alfą. Masz swoje gorsze dni, ale gdy się starasz, jesteś kochany.

- ... Skoro tak twierdzisz.

Nie uważam, bym był w czymkolwiek dobry. Erisowi prawdopodobnie byłoby lepiej z kimś bardziej... zrównoważonym emocjonalnie. Zdaję sobie sprawę ze swoich licznych problemów. A przynajmniej im dłużej jestem z Erisem, tym wyraźniej je dostrzegam. Z kimś innym mógłby mieć większą rodzinę. Więcej spokoju. Jednak... Ma mnie. I muszę dać z siebie wszystko by zapewnić mu to, co najlepsze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top