Rozdział LXVII - Sira

20 stycznia

Mój rodzic miał w zwyczaju mówić, że głupi mają szczęście, a więc ja powinienem mieć go mnóstwo. Myślę, że coś w tym może być. W końcu prawdopodobnie powinienem być już martwy, a jednak żyję i mam się dobrze. Tak w pięćdziesięciu procentach dobrze. Szklanka jest do połowy pełna. Trzeba patrzeć na pozytywy. Mama to jednak mądry wilk. Ojciec dobrze trafił. Ja też dobrze trafiłem. Spojrzałem na moją piękną omegę. Tak... Poszczęściło mi się.

- Nova skarbie, możesz podać mi wody?

Mój ukochany spojrzał na mnie z przeciwległego kąta namiotu. Wyraz jego twarzy nie był zbyt serdeczny.

- Nie.

- Proszę... Ja cierpię.

- I dobrze.

Omega spojrzał na mnie z jeszcze większą pogardą, co było nieco okrutne, ale też w pewny sposób pociągające. Nie zmieniało to faktu, że muszę się napić, a jestem unieruchomiony. Nova jednak niestety dalej jest na mnie obrażony i nie mam co liczyć na miłość i troskę z jego strony. Cóż... Nikt nie mówił, że będzie łatwo i przyjemnie. Na szczęście mam plan B.

- Niech ci będzie. Nero skarbie, podasz mi szklankę wody?

Nero przerwał liczenie, co znaczyło, że prawdopodobnie będzie musiał liczyć jeszcze raz. To chyba jego czwarta próba. Jest bardzo dokładny. Niestety łatwo się dekoncentruje i ma pamięć złotej rybki. Jest to moim zdaniem niezwykle urocze, zwłaszcza że na co dzień wydaje się bardzo ułożony.

W każdym razie wziął na siebie to niewdzięczne zadanie. Fajnie jest mieć dużo pieniędzy, ale komu by się chciało tym zarządzać? Mnie się nie chce. Z naszej małej przygody, wynikło wiele dobrego. Między innymi zdobyliśmy dużo łupów. W tym właśnie to złoto. Nie jest nam w teorii potrzebne, jednak nasz mądry Nero wpadł na dość prosty, ale genialny pomysł.

Nie zawsze możemy uratować naszych braci i siostry za pomocą brawury i bezpośredniego ataku. Chociaż ten sposób jest moim ulubionym. Tak się jednak składa, że gdy już to robimy, zazwyczaj przy okazji zdobywamy dobra materialne takie jak ludzkie pieniądze. Zbieraliśmy te rzeczy, nie wiedząc co właściwie z nimi zrobić. Aż w końcu Nero namówił mnie do tego, by po prostu wykupić kilku z naszych.

Nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo wkładamy tym psimsynom pieniądze do kieszeni, jednak jeśli nie ma innego sposobu na zabranie stamtąd naszych, no to trzeba się posunąć i do takich praktyk. Przeanalizowaliśmy sobie to i uznaliśmy, że czasem trzeba posunąć się do mniejszego zła. Rozmyślamy jednak nad tym, jak zminimalizować ten negatywny aspekt. W każdym razie Nero to mądra i kochana osóbka.

- A może zrobić ci herbaty?

W oczach omegi widniała troska. Aż mi serduszko mocniej zabiło. Martwi się o mnie. Nero ma taką dobrą duszyczkę.

- Z cytrynką.

- Łyżeczka brązowego cukru.

- Jak ty mnie dobrze znasz.

Nero odstawił szkatułkę z pieniędzmi i zaczął przygotowywać mi herbatę. Jest taką przykładną omegą. Nie każdy taki jest. Jestem szczęściarzem.

- Nero nie daj mu się wykorzystywać. Niech ponosi konsekwencje swoich czynów.

A jak już mowa o omegach, które nie są dobrymi omegami... Na szczęście Nero stanął w mojej obronie.

- To był tylko wypadek. Każdemu się zdarza. Poza tym ostatecznie wyszło dobrze. Uratowaliśmy osiem osób i Sira miał w tym największy udział.

- Prawie nas przez niego złapali.

- To było ryzykowne... Ale koniec końców się opłaciło. Choć też uważam, że to była niepotrzebna brawura. Ale dostał nauczkę. Połamane nogi, ręka i obojczyk to dość poważne obrażenia. Myślę, że to wystarczająca kara.

- Szkoda, że nie spadł na ten swój pusty łeb.

Nie wiem, czy Nova udaje, że mnie tu nie ma, czy wręcz przeciwnie, szczyci się, że mówi to przy mnie. Być może rzeczywiście sobie na to zasłużyłem. Nie twierdzę, że nie.

Mieliśmy plan. Plan był dobry i był przemyślany. Ale jak wiadomo, zazwyczaj jest tak, że nie wszystko idzie po twojej myśli. Tym razem musiałem zaryzykować i nieco przyspieszyć akcję. Skończyło się tak, że zniewolone wilki zostały uwolnione i przejęte przez Novę, Nero i jeszcze kilku naszych. Ja tymczasem trochę utknąłem w dobrze strzeżonym budynku, bez widocznej drogi ucieczki. Musiałem więc znaleźć nową drogę ucieczki. I udało mi się. Bo jestem mistrzem improwizacji.

Wystarczyło przeskoczyć z dachu na dach. A później na jeszcze inny dach. I później wystarczyło jakoś zejść z tego ostatniego dachu. Do tego momentu szło mi doskonale, więc nie wahałem się nawet chwili przed kolejnym nieco ryzykownym ruchem.

Tylko coś źle wyliczyłem, bo nie doskoczyłem do tego parapetu, który sobie upatrzyłem. Na szczęście spadłem na stragan, co nieco zamortyzowało upadek, przez co skończyłem tylko z kilkoma złamanymi kośćmi. Niestety musieli mnie stamtąd zabrać, bo upadłem dość niefortunnie, łamiąc przy tym obie nogi. Ale nie umarłem. A mogłem.

Postanowiłem, że wystarczy już tego pastwienia się nade mną. Być może czerpię z tego pewną przyjemność, ale co za dużo to nie zdrowo.

- Jestem bohaterem. Nova jak możesz tak traktować bohatera.

- Jesteś idiotą. Mogliśmy po prostu przełożyć tę akcję, skoro spieprzył się pierwszy punkt planu. Wystarczyło poczekać na lepszy moment. Ale ty uparłeś się i naraziłeś nie tylko siebie, ale i te zniewolone wilki.

- Ale się udało, czyż nie?

- Kiedyś się skończy to twoje szczęście.

- Nova robisz się jakiś taki nudny. Kiedyś byłeś większym ryzykantem. Co się stało z twoją żądzą ryzyka?

- Lubię ryzyko. Nie boję się własnej śmierci. Jednak ty Sira powinieneś trochę pomyśleć o tym, że masz kogoś pod opieką.

- Mam kogoś pod opieką?

Omega posłał mi długie spojrzenie. Chyba coś przeskrobałem, ale nie wiem co.

- Jak zginiesz, to sobie poradzę. Jestem zaradny. Ale co zrobi nasz biedny Nero? Wziąłeś sobie omegę, to trzeba o nią dbać, czyż nie? A ty masz dwie. Oczywiście ja o Nero zadbam zamiast ciebie, bo i tak lepiej sobie z tym radzę. Niemniej wypada poczuwać się do odpowiedzialności.

- Ale Nero ma się dobrze. No i wiem, że ma ciebie. Ja nie wiem co to za insynuacje. Nero czy ja cię źle traktuję?

Nero spojrzał najpierw na mnie a później na Novę nieco przestraszony. Dalej nie jest do końca pewien, na ile nasze sprzeczki są poważne i czy może stanąć po którejś stronie. Odnoszę wrażenie, że w większości sytuacji czuje się dość swobodnie, jednak gdy Nova się na mnie złości, Nero traci pewność siebie. Zwłaszcza że on sam chyba w ogóle nie potrafi się złościć. Jest spokojny, ciekawski, wesoły i łagodny. Raczej stara się odsunąć od siebie negatywne emocje.

Nova zresztą też tak naprawdę nie jest zły. Gdyby był zły, to by tu ze mną nie siedział. Tymczasem jest tu i mnie obraża. A to największy dowód na to, że mnie kocha.

Nero postawił na stoliku obok mnie kubek z herbatą. Lewą rękę mam w miarę sprawną, więc przynajmniej mogę sam się napić. Jest tylko jeden problem.

- Pomożesz mi usiąść?

Mój słodki ton głosu zadziałał i omega pomógł mi podnieść się z tej góry poduszek, na których mnie ułożono. Wiązało się to z mnóstwem bólu, ale po chwili siedziałem oparty o owe poduszki. Być może zrobił to z czystej dobroci, ale będę udawać, że to zasługa mojej techniki uwodzenia.

- Moje kości zrosną się za dzień lub dwa. I już nie będziecie musieli wokół mnie skakać. I przysięgam, że się wam odwdzięczę.

Nero poprawił mi kocyk, bo jest słodką i dobrą omegą, po czym uśmiechnął się tak uroczo. Tak... Jestem szczęściarzem. Z połamanymi kośćmi. Może to po prostu Matka Natura przywróciła równowagę. Połamane kości w zamian za śliczną omegę poprawiającą mi poduszki.

- Nie musisz nic dla nas robić w zamian. To normalne, że pomagamy sobie w chwilach słabości. Nie musisz nam nic dawać, by się odwdzięczyć.

- Myślałem o najlepszym seksie w waszym życiu, ale jak chcecie jakieś błyskotki, to też dostaniecie.

Nova prychnął, a biedny Nero nie do końca zorientował się w sytuacji. Nova przestał polerować swoje noże i spojrzał na mnie ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.

- Spokojnie Sira. Świetnie sobie radziliśmy z Nero bez ciebie.

- Słyszałem. I to było okrutne, że nie mogłem popatrzeć.

- Było nie skakać z dachu jak debil.

- Kara nieadekwatna do przewinień.

- Uważam, że adekwatna.

- W każdym razie jak już o tym mowa... Wydaje mi się, że mój obojczyk jest już w maksymalnie dwóch kawałkach, a więc wyczuwam znaczną poprawę. Za to moja dusza cierpi katusze, gdyż brakuje mi dotyku moich ukochanych. A ciało nie może się poprawnie zregenerować, gdy dusza cierpi.

- Nie będę uprawiał seksu z kaleką Sira. Twoje kruche kości tego nie wytrzymają.

- Wytrzymają. Musisz tylko być delikatny.

- Nie możesz nawet sam usiąść.

- Już siedzę. Teraz tylko ty musisz usiąść na mnie.

Spojrzenie, które mi posłał, było dość jednoznaczne. Mógł po prostu powiedzieć, że nie, zamiast patrzeć na mnie jak na ścierwo. Cóż...

- Nero ty jesteś delikatny. Ty mnie nie połamiesz. Co ty na to?

- Musisz wyzdrowieć. Twoje rany są wciąż poważne. Nawet my wilkołaki potrzebujemy chociaż tygodnia, żeby z czegoś takiego wyjść. Trzy dni to zdecydowanie za mało. A nie chcemy, żeby kości źle się zrosły. Bo jak źle się zrosną, to dopiero będziemy mieli problem.

- Dlatego ty to musisz zrobić skarbie. Nova jest zbyt dziki. Jest jak burza piaskowa. Ty jesteś jak delikatna bryza w upalny dzień.

- Nie.

- ... Ustami?

- Może później.

- To nie była odmowa. Świetnie. Teraz mam na co czekać.

- Nie powiedziałem, że to zrobię.

- Ale będę mieć nadzieję. Nadzieja umiera ostatnia.

- Czasem zastanawiam się, jak to jest, że na co dzień sprawiasz zupełnie inne wrażenie. Gdy pierwszy raz cię spotkałem, wydawałeś się idealnym przywódcą. Kimś silnym, odważnym, kreatywnym i błyskotliwym.

- Tak. Te wszystkie cechy doskonale mnie opisują.

- Nie twierdzę, że nie. Ale najbardziej pasuje do ciebie słowo... Niewyżyty.

- Nie mogę zaprzeczyć.

- Nie spodziewałem się, że przyjmiecie mnie do tej relacji. Cieszę się, że tak się stało. W dodatku przyjęliście mnie tak szybko i bez żadnych problemów. Największym szokiem było jednak to... Jak ciężko za wami nadążyć w sypialni.

- Ej... Nie ograniczamy się do sypialni. Robimy to też w innych miejscach.

- Tak. Wiem.

- Ale nie przeszkadza ci to wszystko prawda?

- Nie.

- Na pewno? Pamiętaj, że jeśli czujesz jakąś presję, to nie jest dobrze i musisz o tym powiedzieć.

- Nie czuję presji. To... To bardzo intensywna relacja. Dla mnie to coś dość nowego, jednak nie mogę powiedzieć, że mi się to nie podoba.

- To dobrze. Ale czujesz się kochany prawda?

- Słucham?

- No wiesz... Nie jesteś tutaj jakimś pikantnym dodatkiem do naszego życia łóżkowego. Jesteś naszym partnerem.

- ... Cóż... Lubię myśleć, że tak właśnie jest.

- Tak jest. Za jakiś czas możemy pomyśleć o tym, by to nieco uoficjalnić. Jeśli jednak masz jakieś wątpliwości, to coś robimy źle.

- Nie. Po prostu... To dość... Niewiele osób żyje w ten sposób.

- My jesteśmy niekonwencjonalni. Wiesz, że mój kuzyn sypia z omegą? A sam jest omegą.

- ... Ja też. Też tak robię.

- A no tak. Ale u nas to kontrowersyjne.

- Rozumiem. Jesteście bardzo otwartymi osobami. Co do tego nie mam wątpliwości.

- Nero jesteś taki słodki i kochany... Nie to, co Nova. Nova mógłbyś też być czasem taki słodki i kochany.

- Miałbyś wtedy za dobrze. I mogę to samo powiedzieć o tobie. Ale tego nie powiem, bo wystarczy mi Nero. Ty dalej bądź sobie niewyżytym idiotą. Tak teraz sobie myślę, że wieczorem zabiorę Nero nad rzekę. Znajdziemy jakąś ustronną zatoczkę i przeżyjemy chwilę zapomnienia w swoich ramionach.

- Ale... Ale ja potrzebuję... Ale jak to?

Nero zaśmiał się, co z jednej strony dobrze wróżyło, a z drugiej jednak było trochę okrutne. Nie mogę ruszać się przez kilka dni i już mnie zepchnęli na bok i sami sobie figlują. Beze mnie. Jak tak można...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top