Rozdział XXXIX - Eris
23 maja
Po raz czwarty tego dnia wytarłem kurz z każdego mebla. Wszystko było czyste, ale musiałem coś robić, żeby nie zwariować. Nie miałem nic innego do roboty. Nie chciałem też wychodzić z domu, ponieważ nie czułem się wtedy zbyt dobrze. W domu jednak też nie było cudownie.
Być może powinienem udać się do wioski i odwiedzić Collę albo Hildę i Ulfra. Będąc tu zupełnie sam, zdecydowanie zbyt dużo myślałem o złych rzeczach.
Rozmyślałem głównie o tym, dlaczego jestem sam. Daren wyszedł wczoraj i nie wrócił. Był wściekły. Czułem, że informacja o dziecku go nie ucieszy, ale i tak jego reakcja bardzo mnie zraniła. Płakałem trochę. Hilda zaproponowała, żebym u nich przenocował. Chciała też zostać ze mną tutaj. Jednak... Jestem dorosły i powinienem rozwiązywać swoje problemy jak dorosły.
Muszę porozmawiać z Darenem. Na spokojnie. Tak naprawdę nie mieliśmy wczoraj okazji porozmawiać. Wszystko działo się zbyt szybko. Jednak... Cieszę się, że Ulfr z Hildą przy mnie byli. Colla przekazał im, że chce się z nimi widzieć. Powiedziałem im o ciąży. Byłem dodatkowo zmartwiony tym, że Daren się spóźniał. Był to całkowity zbieg okoliczności, że właśnie wrócił. Miałem dużo szczęścia. Gdyby nie oni pewnie bym się rozsypał. Pocieszyli mnie po reakcji Darena.
Może to też i lepiej, że mój alfa wyszedł i nie wrócił. Daren jest bardzo emocjonalny więc lepiej, gdy ma czas na to, by ochłonąć. Zawsze, gdy źle się dzieje, Daren reaguje pod wpływem tych silnych emocji, a później tego żałuje. Więc jeśli potrzebuje czasu to mu go dam. Niemniej każda sekunda bez niego jest dla mnie bardzo bolesna.
Boję się. Chciałbym wiedzieć, na czym stoję. Daren mnie nie zostawi... Nie zrobiłby czegoś takiego. Jego wilk wie, że jestem jego partnerem i już się od siebie nie uwolnimy. Mój alfa mnie oznaczył, a więc nasza więź stała się nierozerwalna.
Jednak... Nie chcę, by wszystko stało się takie, jakie było na początku. Nie chcę, byśmy znów się do siebie nie odzywali. Nie chcę, by mój dom stał się zimny jak kiedyś. Będę rodzicem. Będę miał dziecko. Ale ono nie zastąpi mi Darena. Nie zastąpi mi mojego partnera. Miłości mojego życia. I nie chcę, by moje dziecko wychowywało się bez ojca.
Ale nie mogę wpłynąć na Darena. Mogę dać mu mnóstwo przestrzeni i spróbować do niego przemówić. Jednak tym razem może być ciężko. Jego wczorajsza reakcja była wyraźną zapowiedzią problemów. Pytanie tylko jak źle będzie.
Noszę teraz w sobie dziecko, które jest w pełni zależne ode mnie. Powinienem zapewnić mu bezpieczeństwo i dobre warunki do rozwoju. Tymczasem moje dziecko jeszcze się nie urodziło, a ja już jestem beznadziejną matką. Ciągle jestem zdenerwowany. A stres na pewno nie pomaga mu rosnąć i rozwijać się prawidłowo. Powinienem dużo jeść, by dać mu siłę. A tymczasem co drugi posiłek zwracam w całości. A jak już coś uda mi się zjeść, to nie są to zbyt duże porcje. Ponadto... Dziecko potrzebuje obecności ojca. Szczenięta dobrze reagują na obecność obu rodziców. Tymczasem zawiodłem i jego ojciec nie chce mieć z nim nic do czynienia.
Nie zaszłem w ciążę specjalnie. Jednak... Może powinienem to przewidzieć i wcześniej porozmawiać z Darenem. Przygotować go na taką okoliczność. Tymczasem odkładałem tę rozmowę, bo się bałem. Bałem się jego reakcji. Tego, że nie zmieni zdania. I teraz gdy już do tego doszło, mój alfa jest zagubiony. Nie był na to gotowy. Ja chyba też nie jestem.
To dopiero początek a ja już jestem wykończony. Żałuję, że mamy nie ma teraz przy mnie. Gdyby tu był, byłoby mi dużo łatwiej. Wspierałby mnie. Gotowałby mi pyszne posiłki i podawał mi syropy na moje ciążowe dolegliwości.
Co prawda Hilda zaproponowała mi, że się mną zajmie jednak czuję, że nie powinienem żerować na jej dobroci. Ma swoje problemy. Ona i Ulfr. Mają gromadkę dzieci w tym jedno maleństwo. Nie potrzebują kolejnej gęby do wykarmienia. Zwłaszcza że w moim obecnym stanie nie jestem zbyt przydatny. Nie mam zbytnio na nic sił. Poza tym to mój problem. Mój i Darena.
Dlatego muszę porozmawiać z Darenem. Na spokojnie, bez wrzasków i bez niepotrzebnej złości. Co się stało, to się nie odstanie. Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie tego problemu. Musimy wziąć się w garść. Dla nas, dla dziecka, dla naszej rodziny. Dlatego siedzę w kuchni, aby gdy tylko wróci, porozmawiać z nim i dowiedzieć się co teraz będzie. Między nami.
Boję się tej rozmowy, ale prędzej czy później i tak się ona odbędzie. Nie ma powody, by to odwlekać. Dlatego jestem gotowy. Muszę tylko poczekać, aż Daren będzie. Nie spieszyło mu się jednak.
Ugotowałem obiad. Zjadłem nawet trochę. Resztę zostawiłem dla Darena. Posprzątałem i znów na niego czekałem aż zapadł zmrok. Ukroiłem sobie kromkę chleba i jadłem ją powoli, aby tylko napełnić czymś żołądek. Byłem już lekko senny i zastanawiałem się, czy Daren w ogóle dziś wróci. Bo kiedyś na pewno wróci. Nie odszedł na zawsze. To pewne.
Aczkolwiek co jakiś czas pojawiała się w mojej głowie taka myśl. Szybko jednak spychałem ją gdzieś na bok. W końcu Daren nie jest tak naprawdę potworem. Nie zostawi ciężarnej omegi. Bez uprzedzenia. To by było... Bezduszne. Więc na pewno wróci.
Minuty mijały, a moja kromka chleba zniknęła. Uznałem, że to chyba czas na sen. Gdy jednak miałem udać się do sypialni usłyszałem jakieś dźwięki na zewnątrz. Siedziałem i wpatrywałem się w drzwi. W końcu otworzyły się i poczułem ulgę. To Daren. Wrócił.
Alfa spojrzał na mnie i moja radość szybko zniknęła. Jak zdmuchnięty płomień. Miałem wrażenie, że za Darenem przyszło jakieś nieprzyjemne zimno. Dawno nie widziałem go tak... Zamkniętego. Jakbym widział starego Darena. To mnie przeraża. Ale wiem, jaki jest naprawdę. Muszę tylko dać mu szansę i dużo czasu.
- Daren... Cieszę się, że wróciłeś. Martwiłem się o ciebie.
Alfa nic nie odpowiedział. Podszedł do mnie i zrobił ostatnią rzecz, jakiej bym się spodziewał. Wyjął z torby pęk roślin i położył je na stole. Miały długie cienkie łodygi, drobne listki i równie drobne żółte kwiaty. Był to bardzo marny bukiet, ale coś mi mówiło, że to nie jest prezent przeprosinowy. Miałem bardzo złe przeczucia.
- Co to takiego?
- Rozwiązanie problemu. Wiesz co z tym zrobić.
- Nie. Nie wiem.
- Musisz zrobić z tego napar i wypić. Nawet ja to wiem.
- Nie będę tego pić. To ruta. Jeśli ją wypiję, stracę dziecko.
- I wszystko wróci do normy. Więc zrób to. Jeszcze zadziała.
- Nie. Nie zrobię tego.
- Dlaczego?
- Bo to nasze dziecko. Nie chcę tego robić.
Jeśli Daren był zły, gdy tu wszedł, to teraz był wściekły. Nie obchodziło mnie to. Jego zachowanie było bezczelne. Nie miał prawa tego ode mnie żądać. Moglibyśmy o tym porozmawiać. I tak bym odmówił. Ale przynajmniej okazałby mi minimum szacunku. Ja też jestem wściekły. To było okrutne. On jest okrutny.
- Zrobiłeś to specjalnie.
- Słucham?
- Nie piłeś naparu. Chciałeś szczeniaka. Kłamałeś!
- Nie! Piłem go. Za każdym razem. Nie zadziałał. To nie moja wina. Jesteś równie odpowiedzialny za tą ciążę co ja! Więc nie krzycz na mnie! To... To dla mnie trudne. Nie chciałem tego.
- Więc wypij tę cholerną rutę!
- Nie... Nie zrobię tego. Jestem zdecydowany, by urodzić to dziecko, jeśli uda mi się donosić ciążę.
- Dlaczego?
- Bo... Bo nie potrafię inaczej. Nie mogę tego zrobić. Nie możesz tego ode mnie żądać. To nie jest dla mnie łatwe. Jestem... Jest mi ciężko. A ty... Ty nie poprawiasz sytuacji. Nie chciałem tej ciąży, ale to nie jest dla mnie rozwiązanie. Jeśli to zrobię... Nie wybaczę sobie.
- To nie jest dziecko. Nie odczujesz tego.
- Nie możesz mi mówić, co będę czuć, a czego nie będę. To dla mnie coś ważnego. Dla mnie to nasze dziecko. Jest jeszcze malutkie, ale dzięki mnie będzie żyć i za niecały rok będę mógł trzymać je w ramionach.
- Nie chcę tego dziecka. Nie będziesz... Nie zgadzam się na to.
- To moje ciało. Nie zmusisz mnie do zrobienia czegoś wbrew sobie.
- Nie ma znaczenia, że ja nie chcę tego bachora?
- To nie ty nosisz je w sobie. Jeśli nie chcesz tego dziecka, nie zmuszę cię, byś był dla niego ojcem. Jednak ja go nie porzucę. Jeśli każesz mi wybierać... Nie będę mógł wybrać ciebie.
- Twierdzisz, że nawet nie chciałeś tego dziecka. A zamierzasz dla niego ryzykować?
- Co właściwie ryzykuję? Relację z tobą? Wszystko byłoby dobrze, gdybyś nie miał jakiejś dziwnej obsesji na punkcie bycia bezdzietnym.
- Już teraz wyglądasz słabiej. Ten szczeniak może cię zabić. Rozerwać żywcem.
- Poród jest trudny. Ale będę miał właściwą opiekę. Sama ciąża też nie jest łatwa. Jednak jestem omegą i zostałem do tego stworzony. Jeśli otrzymam wsparcie, będzie mi łatwiej. Ale bez ciebie też dam sobie radę. Jednak... Chciałabym otrzymać od ciebie, choć odrobinę miłości. Bo... To trudne. Ciągle źle się czuję. Tęsknię za tobą. Chcę się przytulić. Chcę poczuć się bezpiecznie, tak jak się przy tobie czułem, nim wyjechałeś. Nie widziałem cię od dawna. Nie było cię dwa tygodnie. A gdy wróciłeś... To było okrutne.
- A czego ode mnie oczekujesz? Mam się cieszyć? Od początku mówiłem ci, że nie chcę dziecka. Miałeś pilnować, by do tego nie doszło. Zapewniałeś mnie, że do tego nie dojdzie. A jednak jesteś tu ze szczeniakiem. On wszystko zniszczy!
- To ty wszystko niszczysz! Damy radę! Dziecko nie zmieni nic, jeśli zaczniesz zachowywać się jak... Jak dobry partner. To ty wszystko niszczysz... Odsuwasz mnie od siebie. Krzyczysz na mnie. Sprawiasz, że czuję się... źle. A powinienem się cieszyć.
- Jeśli wypijesz napar z tych ziół, wszystko wróci do normy.
- Tak myślisz? Myślisz, że będzie jak dawniej? Nie Daren. Nie będzie. Nie będę mógł patrzeć w lustro. Znienawidzę siebie. I ciebie też znienawidzę. Za to, że mnie do tego zmusiłeś. To nie jest takie proste. Nie zapomnę o tym, że moje życie byłoby inne. Że mógłbym mieć dziecko, ale postanowiłam nie pozwolić, by się urodziło. Nie chcę płakać i wyobrażać sobie jak mogło wyglądać. Jakie mogło być. Nie zrobię tego, bo będę tego żałować.
- ... Dobrze. Rób, co chcesz. Ale ja nie będę tego znosił. Nie będę patrzeć, jak jakiś szczeniak na ciebie żeruje. Podjąłeś decyzję.
- Zostawisz mnie? Tak po prostu?
- ... Będziesz miał co jeść i dach nad głową. Ale nie chcę na to patrzeć.
- Na co? Na mnie? Bo noszę twoje dziecko?
- To twoja decyzja.
- Jesteś... Nie rozumiem. Zachowujesz się jak... Jakby ci na mnie nie zależało. Jesteś okrutny. Nieczuły. Ranisz mnie. I to tylko dlatego, że wydarzyło się coś, na co nie miałem wpływu. Myślałem, że się zmieniłeś. Ale nie. Dalej myślisz tylko o sobie. Od wczoraj płaczę i płaczę. Już nawet nie mam siły płakać. Ciągle jestem zmęczony. Nie mogę nic zjeść. Potrzebuję wsparcia, a ty chcesz mnie zostawić w momencie, gdy jestem najsłabszy.
- Dałem ci łatwe rozwiązanie tego problemu.
- Jest łatwe tylko dla ciebie! Więc jeśli nie możesz stanąć na wysokości zadania, to zostaw mnie. Mam przyjaciół. Mam rodzinę. Oni będą dla mnie wsparciem. Ja też nie chcę na ciebie patrzeć. Jesteś skończonym dupkiem Daren.
- Będziesz tego żałować. Tego, że nie pozbyłeś się problemu, kiedy miałeś okazję.
- Dla mnie to nie problem. To moje dziecko. Problemem jest alfa, który nie potrafi nawet zapewnić swojej omedze poczucia bezpieczeństwa.
Daren wydawał się urażony moimi słowami. To dobrze. Wszystko, co mówiłem, było szczere. Nie byłem w stanie płakać. Jestem wściekły. Nienawidzę go za to, jak mnie dziś potraktował.
- Idź sobie. Nie chcę już z tobą rozmawiać.
Przyglądał mi się chwilę, po czym naprawdę wyszedł. Okazało się, że jednak mogę płakać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top