Rozdział XI - Eris

3 czerwca

Moje umiejętności kulinarne z dnia na dzień stają się coraz lepsze. Jestem omegą z natury skromną, więc nie zamierzam się przechwalać, ale niektóre potrawy wychodzą mi już naprawdę dobrze. Zupy na przykład. Co prawda nie zawsze i nie wszystkie, ale zazwyczaj jest dobrze. Czasem ziemniaki się rozgotują. Lub są lekko twarde. Ale smak jest dobry i to się liczy. Nawet jeśli konsystencja jest nieco nietypowa.

Dziś przygotowałem coś bardziej treściwego specjalnie dla Darena. Osobiście wolę lżejsze zupy, ale mój alfa twierdzi, że nie najada się wodą z ziemniakami. Dlatego zrobiłem grochową. Wyszła... Gęsta. A więc na pewno dość treściwa. Nie jest też za słona jak ostatnio. Uczę się na błędach.

Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu aż Daren wróci do domu. Dziś znów był w wiosce. Raul ostatnio często czegoś od niego chce. Oraz jego ojciec. W pierwszym wypadku chodzi o jakieś plany dotyczące przebudowy wioski. W drugim o naszą ceremonię. Która to zbliża się wielkimi krokami. Daren nie wydaje się tym jakiś bardzo podekscytowany, ale nie czuję się z tego powodu urażony czy dotknięty. To bardzo w darenowym stylu. Nie jest taki dlatego, że tego nie chce. Dla niego to po prostu zbyt skomplikowane i niepotrzebne. Pewnie wolałby, żeby osoby trzecie w ogóle nie uczestniczyły w naszym życiu.

Tymczasem całe stado będzie świętować nasz związek. To znaczy... Podejrzewam, że nie całe. Niektórzy będą bardzo rozczarowani takim obrotem spraw. Odkąd Daren publicznie przyznaje się do mnie i nie kryje się z tym, że o mnie dba i mu na mnie zależy, spotykam się ze specyficznymi spojrzeniami. Zdecydowanie jest to zazdrość.

Wystarczyło, że Daren kilka razy odwiedził mnie w pracy lub gdzieś odprowadził. Zawsze przy tym wykonywał jakiś fizyczny gest. Łapał mnie pod ramię. Dotykał moich włosów. Ramienia. Robił to tak, by inni widzieli. Na początku nie zorientowałem się, po co to robi. Myślałem, że mu odbija. Owszem stał się bardziej uczuciowy, ale wydawało mi się, że nie lubi publicznie robić takich rzeczy. Ale stado zaczęło mnie traktować inaczej. Bardziej serdecznie. A te osoby, które na początku mnie nie lubiły, wydają się nie lubić mnie jeszcze bardziej, ale nic z tym nie robią. Daren po prostu pokazał wszystkim, że zaakceptował mnie jako swojego partnera. A to oznacza, że wszelkie złe traktowanie mnie odbierze jako atak na jego osobę.

Przyznam, że jestem mu za to wszystko nieco wdzięczny. Lepiej mi się pracuje, gdy ludzie chodzą wokół mnie na palcach. Ponadto jest to dość... Miłe. I muszę przyznać, że świadomość tego, że właściwie każdy w wiosce boi się gniewu mojego alfy, sprawia, że czuję się dumny. Daren jest silny. Mój alfa wzbudza respekt. Być może nie w sposób, w jaki wzbudzał mój ojciec. Daren nie jest lubiany... Ale go szanują. Za jego siłę. Rzeczywiście trafiła mi się dobra partia. Trzeba tylko było go sobie nieco... Naprawić. Bo jego rodzina zrobiła z niego takiego dupka. To nie kwestia jego charakteru. A przynajmniej w większości to nie kwestia jego charakteru. Po prostu... Dużo przeszedł.

Gdy go poznałem, nie przyszło mi do głowy, że są jakieś powody, dlaczego taki jest. Ale teraz już wiem. Mniej więcej. Na pewno ma to jakiś związek z jego matką i tym jak traktował ją jego ojciec. Grant zdecydowanie nie wygląda na dobrego partnera. A kiedyś był gorszy. Daren podniósł na mnie rękę tylko raz i nie zamierzam pozwolić, by to się kiedykolwiek powtórzyło. Myślę jednak, że tak się nie stanie. Bo Darena też to dotknęło. Owszem to tylko jego wina i zasługuje na to by czuć potężne wyrzuty sumienia. Jednak widzę, że tego żałuje. Jego ojciec pewnie nigdy nie żałował.

Więc to nie tak, że Daren jest zły. Po prostu całe dzieciństwo obserwował swoją dysfunkcyjną rodzinę. Moja rodzina jest dziwna i działy się różne złe rzeczy, ale złe rzeczy nigdy nie były traktowane jako coś dobrego. Nie to, co tutaj. Jeśli Daren całe dzieciństwo słuchał o tym, że omegę można uderzyć, a później patrzył, jak jego ojciec to robi, ale jednocześnie obserwował ból swojej matki... Nic dziwnego, że ma nie po kolei w głowie. Ale ja mu wszystko tam uporządkuje. Na pewno nie uda mi się tego zrobić zbyt szybko, ale zamierzam dać z siebie wszystko. Już dawno sobie to postanowiłem i będę się tego trzymać.

Dlatego kończyłem przygotowywać obiad dla mojego alfy, który na swój sposób bardzo się stara i zasługuje na to, co dla niego robię. Tak jak przewidywałem, wkrótce drzwi otworzyły się szeroko, ale nie uderzyły o ścianę. Daren chyba starał się nieco powstrzymywać. Miło z jego strony. Po wyrazie jego twarzy mogłem stwierdzić, że to nie był zbyt łatwy dzień. Alfa był zdecydowanie zmęczony dniem spędzonym z rodziną. Dlatego przywitałem go miło i nie zwlekałam z podaniem obiadu.

Daren wymamrotał podziękowanie, co było wielką zmianą w porównaniu do tego, jak kiedyś mnie traktował. Tak jakby mu się to wszystko należało. Usiadłem więc naprzeciwko niego i też ze smakiem zjadłem ugotowaną przez siebie zupę. Owszem była nieco za gęsta jak na moje standardy, ale jak najbardziej smaczna.

Gdy skończyłem jeść, zebrałem talerze i nalałem Darenowi nieco gorącej wody z miętą. W końcu nadal jest trochę chłodno, więc nie zaszkodzi mu, jak nieco się rozgrzeje. Ja tymczasem wziąłem się za sprzątanie. Nie było zbyt wiele zmywania, bo starałem się sprzątać na bieżąco podczas gotowania. Nie prosiłem więc nawet o pomoc. Kilka talerzy mogę zmyć w minutę czy dwie.

Gdy jednak usłyszałem głos Darena, lekko podskoczyłem. Nie przywykłem jeszcze do tego, że do mnie mówi. Tak sam z siebie.

- Dziękuję za posiłek. Był... Smaczny.

- Cieszę się, że smakowało. Staram się, żeby było coraz lepiej. Może jak kiedyś odwiedzimy moją rodzinę, to Noach trochę mnie podszkoli. On jest w tym dobry.

- Nie jesteś w tym zły. Po prostu... Twój sposób gotowania jest wyjątkowy.

- Wyjątkowy?

- Jestem pewien, że nikt inny nie wpadłby na tak innowatorski pomysł, jak kamienie w zupie.

Poczułem rumieniec na policzkach, ale zgrywałem w pełni opanowanego, mimo że moja wstydliwa przeszłość najwyraźniej będzie się za mną ciągnąć przez resztę życia.

- To była niefortunna pomyłka.

- I jedyne w swoim rodzaju doświadczenie.

Fuknąłem pod nosem, bo nie wiedziałem, co w sumie miałbym na to odpowiedzieć, tak by się nie pogrążać. Na szczęście stałem odwrócony do niego plecami, więc nie widział mojego wyrazu twarzy. Po chwili jednak usłyszałem szuranie krzesła i kroki zmierzające w moją stronę.

Daren zatrzymał się tuż za mną tak blisko, że czułem ciepło jego ciała. Nie mówiąc już o ciężkim, pirzmowym zapachu. Udawałem jednak, że dalej pochłania mnie wyłącznie zmywanie naczyń. Było jednak ciężko. Zwłaszcza gdy Daren zaczął dotykać moich włosów. Najgorsze było to, że był w tym wyjątkowo delikatny. Kiedyś miałem go za kogoś brutalnego, kto nie jest w stanie okazać delikatności. Tymczasem nie poczułem żadnego pociągnięcia. Jego palce gładko sunęły po moich włosach. W końcu nie wytrzymałem napięcia.

- Co robisz?

- Nie jestem pewien.

- Ymm... A dlaczego to robisz?

- Bo naszła mnie ochota.

- Och.

Co to właściwie znaczy, że naszła go ochota? Na zabawę moimi włosami? Daren mówił mi już, że lubi moje włosy. Chyba mogę uznać, że mu się podobają. Dbam o nie i muszę przyznać, że są bardzo ładne. Ale nie spodziewałem się, że Daren po prostu... Zacznie takie rzeczy okazywać.

- Nie powinienem tego robić?

To pytanie mnie zaskoczyło. Z dwóch powodów. Po pierwsze, Daren jest moim partnerem i w zasadzie już od jakiegoś czasu nie mam nic przeciwko wszelkim formom kontaktu fizycznego. Wręcz chciałabym, by było go więcej. Po drugie, Daren pytał, a więc martwił się o mnie. Wciąż nieco mnie to zaskakuje. Jestem ciekaw czy kiedyś się do tego przyzwyczaję.

- Nie. Możesz to robić. Po prostu nigdy wcześniej tak nie robiłeś.

- Myślałem o tym. Kilka razy.

- Och... Nie krępuj się. Nie przeszkadza mi to. Po prostu jestem ciekaw, czemu właściwie to robisz. Mam na myśli, że... To dla ciebie raczej nietypowe.

- Po prostu... Wyglądasz dziś... Przyciągasz wzrok.

- ... Doprawdy?

Nie byłem dziś jakiś wyjątkowo skupiony na moim wyglądzie. Nawet nie związałem włosów. Uczesałem je tylko. Moje ubrania również były dziś z tych, w których chodzę po domu. Miałem w końcu dzień wolny. Daren chyba jednak tego nie dostrzegał.

- Lubię dotykać twoich włosów. Są miłe w dotyku.

- Staram się by takie były. A nie są już nieco za długie?

- Nie uważam by były za długie. Choć krótsze też przykuwałyby wzrok.

- Rozumiem... Po prostu zastanawiałem się, czy nie zapuszczać ich do ceremonii. A może później je nieco skrócę.

- Jak uważasz.

- Nie będziesz zły, jeśli je skrócę?

- To twoje włosy.

- No tak... Po prostu... Biorę twoje zdanie pod uwagę.

- Podoba mi się to, że są ciemne. I lśniące. I twoje. Mogę być krótsze niż moje. Nie ma to dla mnie znaczenia.

- Raczej... Raczej nie zdecydowałbym się na tak krótkie. Lubię, gdy są długie.

- Długie ci pasują.

- ... Daren?

- Tak?

- Czy... Czy tylko moje włosy ci się podobają?

Przez chwilę panowała cisza. To pewnie było głupie pytanie. Ale Daren zawsze jak mówił o mnie coś miłego, to skupiał się na moich włosach. Alma też miała ciemne lśniące włosy. Kręcone, ale jednak w jakiś sposób podobne do moich. Myśl o tym, że to, co Darenowi się we mnie podoba to ta jedna rzecz, którą dzielę z jego byłą kochanką, jest... Nieprzyjemna. Dlatego zapytałem. Nie wiedziałem jakiej odpowiedzi się spodziewać. A i moje pytanie Darena nieco zaskoczyło. Jednak w końcu alfa odpowiedział.

- Nie. Nie tylko one.

- Ymm... A możesz nieco... rozszerzyć odpowiedź?

- Podobają mi się twoje włosy, ale... To nie tak, że zwracam uwagę na czyjekolwiek włosy. Po prostu, gdy na ciebie patrzę, widzę je i myślę sobie, że są... Że chcę je dotknąć. Ale nie jest tak tylko z twoimi włosami. To... Nie do końca to rozumiem. Kiedyś nie zwracałem uwagi na twoje włosy. Tak jak inni... Nie uważałem, by było w tobie coś interesującego.

- ... Ym... Ale już tak nie jest?

- Nie. Im dłużej tu jesteś, tym bardziej zwracam uwagę. Myślę sobie, że... Że odcień twojej skóry jest dość... przyjemny dla oka. Twoje oczy są dość... Przyciągające spojrzenie. A każdy element twojej twarzy jest taki... Taki jaki powinien być.

- ... Daren w ogóle nie potrafisz mówić komplementów. Ale zrozumiałem, tyle że uważasz, że jestem ładny. I ci się podobam.

- Tak. Myślę, że to właśnie mam na myśli.

- Cieszy mnie to. Ty też mi się podobasz. Jeśli cię to obchodzi.

- Myślę, że to dobrze.

- Zapewniam cię, że to bardzo dobrze.

- Rozumiem. W takim razie zapewniam cię, że cokolwiek robisz z każdym dniem, coraz częściej przyłapuje się na tym, że na ciebie patrzę. I czuję się wtedy... Słaby.

- Słaby?

- Tak. To odpowiednie słowo.

Nadal stałem do Darena tyłem. Dlatego nie widział mojej twarzy. Nie widział, że się rumienię. I tak mogłoby zostać.

Ale umyłem ostatni talerz. Wytarłem ręce. I odwróciłem się do niego. Stanęłam na palcach i objąłem go za szyję. Musiałem jeszcze pociągnąć go lekko w dół, ale w ogóle się nie opierał.

Pocałowałem go w usta. Delikatnie. A on odwzajemnił pocałunek. A gdy spojrzałem mu w twarz, w jego oczach zobaczyłem błysk, który bardzo mi się spodobał. Puściłem go, a Alfa odsunął się. Daren uważa, że jestem ładny. I chyba... Chyba mnie w końcu trochę pragnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top