Rozdział LXIX - Eris
3 lutego
Mógłbym powiedzieć, że moje życie wróciło do normy. Ale tak nie jest. To nie jest norma. Nigdy wcześniej tak nie było. Nie wiem jak się z tym czuć.
Ukołysałem małą Aster do snu i położyłem ją w jej kołysce. Trwało to wszystko nieco dłużej niż zwykle i nie wiem, czy ma mnie to martwić, czy cieszyć. A może w ogóle powinno być mi to obojętne. Trudno powiedzieć. Przez to, że urodziła się w dość trudnych okolicznościach, jestem nieco przewrażliwiony w kwestii w sumie chyba wszystkiego, co jej dotyczy. W każdym razie dziś nieco dokazywała i nie bardzo chciała spać. To z jednej strony dobrze, bo wygląda na to, że ma mnóstwo sił. Z drugiej jednak strony, co jeśli nie mogła zasnąć, bo coś jej dolega? Przez tę całą ceremonię, dużo czasu spędziła na dworze, a pogoda nie jest zbyt przyjemna. Zima trwa w najlepsze. Jednak nie wygląda na to, by coś jej dolegało, więc nie zamierzam dramatyzować.
W każdym razie gdy już byłem wolny, wszedłem do kuchni i zobaczyłem widok, do którego jeszcze nie przywykłem. Daren zmywał naczynia. Przyjemny dla oka, choć wciąż nieco zaskakujący obraz. To nie tak, że wcześniej w ogóle nie zajmował się obowiązkami domowymi. Po prostu przez to, że jego ciągle nie było w domu, a ja nie miałem nic lepszego do roboty, zajmowałem się domem do tego stopnia, że jemu nie zostało już praktycznie nic do roboty. Od czasu do czasu coś sprzątnął, gdy ja nie zdążyłem i to tyle. To nam pasowało, więc nie było w tym niczego złego.
Jednak teraz gdy mamy dziecko, to wszystko się zmieniło i najdziwniejsze jest to, że w sumie nie rozmawiałem o tym z Darenem. Nie musiałem nic mówić. Nie narzekałem mu w ogóle. Po prostu najwyraźniej tego dnia, gdy coś go oświeciło i postanowił zaakceptować nasze dziecko, ta sama mistyczna siła podpowiedziała mu, jak być dobrym partnerem i ojcem.
Zajmuje się małą Aster, tyle ile pozwala mu sytuacja i więcej bym od niego nie oczekiwał. Jakby nie patrzeć teraz już wyłącznie na jego barkach jest zapewnienie nam bytu. Tak więc stara się być dobrym członkiem stada, aby przynosić do domu wszystko, czego potrzebujemy. Wiem też, że planuje niedługo przejąć stado, dlatego często udaje się do wioski, by to wszystko przygotować. Poza tym dużo poluje, bo w tym jest dobry i to przynosi naszej rodzinie najwięcej korzyści. A więc sporo się u niego dzieje.
A jednak codziennie przynajmniej raz daje małej jeść. Mniej więcej co drugą noc to on wstaje do niej, żebym ja mógł sobie spokojnie spać. Gdy jest w domu, to on zajmuje się przewijaniem i mam wrażenie, że wychodzi mu to lepiej niż mnie, a przynajmniej mniej przy tym narzeka. Być może jestem omegą stworzoną do wychowywania dzieci... jednak przewijanie to zdecydowanie mój słaby punkt. Nieco mnie to brzydzi. Daren natomiast nie brzydzi się żadnej wydzieliny i być może dlatego Aster wymiotuje głównie na niego. Wyczuwa, że na niego może.
Jednak poza opieką nad małą Daren przejął też część domowych obowiązków. Ponoć dlatego, że wciąż nie wyglądam wystarczająco zdrowo i ewidentnie potrzebuję więcej odpoczynku. Niemal już wróciłem do mojej typowej, zdrowej wagi i czuję się naprawdę dobrze, więc nie wiem, czemu wciąż utrzymuje tę retorykę. Moje ciało całkowicie wyleczyło się po porodzie i nie czuję żadnego bólu czy dyskomfortu, który utrzymywał się przez pierwsze tygodnie. Nie zamierzam jednak odciągać Darena od bycia dobrym partnerem. Gotuje zazwyczaj jeden posiłek dziennie, a ja zajmuję się pozostałymi dwoma. Jeśli ja gotuję, to on zmywa. Zajmuje się też zwierzętami, zwłaszcza tymi rzeczami, które trzeba zrobić wcześnie rano.
Moje życie nagle stało się takie spokojne i przyjemne, że dalej nie mogę w to do końca uwierzyć. Może rzeczywiście powinienem podziękować Grantowi za to, że jest aż tak beznadziejnym ojcem, że Daren doznał przez niego takiego szoku, że aż coś się w nim przebudziło. Chwilowo jednak wolę nie myśleć o tym starym capie i skupić się na moim alfie.
- Mała już grzecznie śpi.
- To dobrze. Może będzie przez chwilę spokój. Chociaż chyba nie ma co na to liczyć, skoro ty tu jesteś.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne.
- Nie żartowałem.
W sumie mógł być szczery. Tak czy siak, średnio się tym przejmuję.
- Pogoda się chyba psuje. Wiatr strasznie wieje. Myślisz, że będzie kolejna burza śnieżna?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Jutro planuję udać się do wioski. Co prawda trochę śniegu mnie nie powstrzyma, jednak znacznie spowolni, a nie mam aż tyle czasu do zmarnowania.
- Dobrze, że pogoda dopisywała nam w trakcie ceremonii. Właściwie to... Nie miałem za bardzo okazji ci tego powiedzieć, ale dziękuję.
- Za co?
- Postarałeś się. Zrobiłeś to tak, jak trzeba, a nawet lepiej. Szczerze mówiąc, myślałem, że po prostu powiesz, to co musisz, żeby mieć to jak najszybciej z głowy.
- Taki był mój pierwotny plan. Nie uważam takich rzeczy za ważne. Właściwie to osobiście uważam, że ta tradycja jest głupia. Jak większość tradycji. Skoro zrobiłem szczeniaka, to jest mój i nie ma znaczenia, czy to akceptuję, czy nie. Jednak stado traktowałoby ciebie i ją inaczej gdybym tego nie zrobił, więc dla świętego spokoju trzeba było to zrobić. Później pomyślałem, że to dobra okazja, żeby dogryźć ojcu, więc nieco bardziej się w to zaangażowałem.
- I to cię tak zmotywowało?
- Ostatecznie... Pomyślałem też o mojej matce. I o tym, że moja siostra nie miała swojej ceremonii, a przez mojego ojca niewiele osób w ogóle wie o tym, że żyła. Krótko, ale żyła. Aster... Moja córka dostała ceremonię, na którą zasłużyła i jej imię zostanie zapamiętane.
- ... Kochałeś je prawda? Bardzo. Matkę i siostrę.
Daren przez chwilę zamarł. Nie wydawał się wstrząśnięty moim pytaniem. Po prostu zaskoczony. I wydawał się poważnie nad nim zastanawiać. W końcu odstawił ostatni talerz, by wysechł i wytarł mokre ręce w ścierkę. Dopiero po tym mi odpowiedział.
- Nie lubię używać tego słowa. Źle mi się kojarzy. Jednak chyba nie ma niczego, czym da się to łatwo zastąpić. Na pewno mogę powiedzieć, że zależało mi na matce. Na siostrze chyba też.
- Wiem, że to przez to, że je straciłeś, jesteś taki... Trudny. Przez to i przez twojego ojca.
- Byłem szczeniakiem, gdy matka zmarła. Nikogo innego wtedy nie miałem. A Aster była taka jak ona i nie wątpię, że gdyby inaczej się to potoczyło, byłaby dla mnie równie ważna. Dwie istotne osoby, których nie mogłem chronić. To chyba nieco mnie ukierunkowało.
- Jesteś znacznie bardziej wrażliwy, niż ci się wydaje.
Alfa posłał mi jedno z tych ostrzegających spojrzeń. Inni może się ich bali, ale nie ja.
- Nie patrz tak na mnie. Spokojnie. Nikt inny o tym nie wie. Tylko ja znam tę stronę ciebie.
- Nie wiem, o co ci chodzi.
- No tak. Ty jesteś silnym, groźnym alfą. Alfy nie mają uczuć. Chyba że gniew. Gniew i pożądanie. Chcecie tylko krwi i seksu z omegami. Prawdziwe samce.
- Uważam, że nie ma co się rozwodzić nad tymi rzeczami. To wszystko.
- Mów sobie co chcesz. Ważne, że ja wiem, jak jest naprawdę.
- Niech ci będzie. Cokolwiek tam sobie ubzdurałeś.
- Nie potrafisz przyjmować komplementów. To był komplement. No wiesz... Nie ma to, jak mężczyzna, któremu znane są jakieś głębsze uczucia.
- Yhym.
Daren poprawił się niemal pod każdym względem. Jednak... Wciąż momentami czuję się dość niepewnie. W końcu poprzednio też było mi z nim dobrze i wszystko nagle się posypało. Jeśli jeszcze raz zrobi mi coś takiego, to już się raczej po tym nie pozbieram.
- Daren?
- Tak?
- Czy ta sytuacja, w której teraz jesteśmy, ci odpowiada?
- To znaczy?
- Czy... Czy jesteś gotowy, by się ustatkować i być ze mną? Nie chcę, by ta sytuacja się powtórzyła. Chcę móc ci w pełni zaufać i wiedzieć, że mam w tobie oparcie.
- Nie mogę ci obiecać, że nie popełnię więcej błędów. Jednak przemyślałem sobie wszystko. Nadal nie czuję się pewnie w tej sytuacji. Wiem, gdzie popełniłem błąd i wiem, dlaczego tak się stało, więc drugi raz sobie na to nie pozwolę. Postawię jednak sprawę jasno. Nie chcę więcej dzieci.
- Rozumiem. Ja też nie. Poród był straszny. Nie zamierzam tego powtarzać. Zawsze chciałem zostać rodzicem. I zostałem. Więcej dzieci nie potrzebuję. Jednak... Jeśli moje ruje wrócą, istnieję prawdopodobieństwo, że znów zajdę w ciążę. I też nie będę ci kłamać. W takiej sytuacji będę chciał je urodzić, bo jednak... Chyba nie mogę postąpić inaczej.
- Tak właśnie myślałem. I jestem na to gotowy. Chcę, byśmy starali się, by do tego nie doszło. Jeśli jednak mimo naszych starań do tego dojdzie, tym razem stanę na wysokości zadania.
- Rozumiem. Czyli... Ten problem mamy rozwiązany. To dobrze. Teraz czuję się jakoś pewniej. A czy jest coś jeszcze, co chciałbyś ustalić? Coś, co... Coś, co jest dla ciebie ważne i powinienem to wiedzieć?
- Nie wydaje mi się.
- Dobrze. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem teraz bardzo szczęśliwy. I jeśli dalej tak będzie, to dalej będę szczęśliwy.
- W takim razie się cieszę. Zasługujesz na to. Po tym, co ci się przytrafiło. Zwłaszcza że większość tego była z mojej winy.
- Cóż... Nie mogę się z tym nie zgodzić.
Daren nie skomentował moich słów. Chyba zaakceptował to, że go za to obwiniam. Wybaczyłem mu. Jednak nie znaczy to, że zapomniałem, jak to w rzeczywistości było. Teraz jednak... Jest już dobrze. Choć nie jest idealnie. Wciąż jest coś, czego mi brakuje. Nie jestem tylko pewny jak to ująć. To dość... Wrażliwy temat. Nigdy nie wiem jak rozmawiać z Darenem o takich rzeczach.
- Daren?
Alfa spojrzał na mnie i jego oczy dość jasno mówiły, że myślał, że będzie już miał spokój. Chcę już jednak wszystko omówić. Skoro zaczęliśmy takie poważne tematy. Lepiej tego nie odkładać na później. Zwłaszcza że już kiedyś mieliśmy ten sam problem.
- Daren... Kocham cię.
Mój alfa był ewidentnie lekko zdezorientowany. Po chwili analizy podjął jakąś decyzję.
- Ja też cię kocham.
- Wiem. Pokazujesz to. Dbasz o mnie. Próbujesz naprawić to, co się wydarzyło i wynagrodzić mi to wszystko. Bardzo ciężko pracujesz. Jednak... Trochę... Czuję się trochę zapomniany.
- Nie rozumiem.
- Bo... Spędzasz ze mną więcej czasu, ale... Tęsknię za tym, jak to wyglądało przed ciążą. Za twoim dotykiem. Za tym, jak mnie przytulałeś. Całowałeś. Wiem, że sytuacja trochę się zmieniła i... Po prostu... Brakuje mi tego, a nie wiem, dlaczego nawet raz mnie nie przytuliłeś, mimo że już od jakiegoś czasu jest między nami dobrze.
- Ja... Myślałem, że nie chcesz mojej bliskości. Traktowałem cię bardzo źle. Nie zdziwiłoby mnie, gdybyś nie chciał się do mnie zbliżać w ten sposób.
- Nie. Chciałbym... Chciałbym, by w tym aspekcie było tak jak kiedyś.
- Rozumiem.
- No dobrze. To... Mogę się do ciebie przytulić?
Daren bardzo wolno łączy fakty w takich sytuacjach. Chyba nie zrozumiał, że mam na myśli zmiany od teraz. Gdy doszło do niego, że chcę czułości w tej chwili, nieco się zamyślił, po czym po prostu rozłożył nieco ramiona w zapraszającym do przytulania geście. Skorzystałem z zaproszenia i wtuliłem się w niego mocno. Głęboko odetchnąłem jego zapachem. Tęskniłem za tym. Za jego silnymi objęciami. Za jego ciężkim, ale przyjemnym zapachem.
- Kocham cię Daren.
- ... Ja też. Też cię kocham.
- Jesteś głupkiem, ale moim głupkiem. Wychowamy naszą córkę na wspaniałą kobietę. Będzie silna jak ty i ja.
- Obawiam się, że Północ nie jest gotowa na kogoś, kto będzie połączeniem naszych charakterów.
- Słuszna uwaga. Na szczęście przygotujemy ich trochę na jej nadejście.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top