Rozdział XXXVII - Len

13 czerwca

Jadłem trzeci kawałek ciasta jagodowego. Każdy poprzedni kawałek był dość spory. Tak samo zresztą, jak ten. Jednak było zbyt dobre a ja zbyt słaby, by odmówić. Najwyżej będzie mnie bolał brzuch. Warto pocierpieć później by móc być najszczęśliwszym na świecie teraz.

- Mam rozumieć, że smakuje?

Noach przyglądał mi się z delikatnym uśmiechem na ustach. Jako że zapchałem się ciastem, to nie mogłem mu chwilowo odpowiedzieć. Pokiwałem jednak głową. Chociaż raczej nie było to potrzebne. Odpowiedź była oczywista. Zresztą wszystko co wyjdzie spod rąk Noacha, jest przepyszne.

Udało mi się przełknąć ostatni kęs i w końcu mogłem porozmawiać ze starszym bratem. Wcześniej bowiem zamieniliśmy tylko kilka zdań, po czym rzuciłem się na ciasto, które ledwo zdążył wyciągnąć z pieca.

- Kiedy wróci Cecil z dzieciakami?

- Nie jestem pewien. Chyba za jakąś godzinę. To zależy.

Rubi i Glen chodzili do szkółki z innymi dziećmi. Pan Nasir ją zorganizował. Chociaż pomysł był pana Dyary. Zazwyczaj szczenięta uczyły się w domu z rodzicami. Czasem omegi zbierały się razem i wspólnie uczyły swoje dzieci, bo nie każdy radził sobie z tym równie dobrze. Pan Dyara popytam trochę i okazało się, że szczeniaki uczą się tak szybciej i jest to dla nich nieco przyjemniejsze. Teraz kilka razy w tygodniu omegi, które się zgłoszą, zajmują się szczeniakami przez kilka godzin i uczą ich rzeczy takich jak pisanie, czytanie, język Wschodni dla chętnych oraz język migowy również dla chętnych. Na dwa ostatnie przychodzą też dorośli. Cecil uczy migowego, bo już go dość dobrze opanował. Ja od czasu do czasu też przychodzę się go poduczyć. Dzisiaj jednak sobie odpuściłem. Noach został sam, więc postanowiłem go odwiedzić. Sprawdzić co u niego. Bo byłem ciekaw. Mimo że widzieliśmy się... wczoraj.

- Jak sobie radzą?

- Cóż... Rubi nauczyła się alfabetu. Więc pisanie idzie jej już trochę lepiej. Potrafimy się w miarę domyślić, co jest napisane na kartkach, które jej dajemy. Glen zaczyna mówić już tak bardziej płynnie. Wcześniej miał z tym problemy. W końcu... Wychowywała go głównie niema siostra.

- Znaleźli tu sporo przyjaciół.

- Tak... Martwiłem się o to. Że ich nie zaakceptują. To w końcu ludzie.

- To dzieci. Starsi coś tam jęczeli. Tak samo, jak wtedy gdy się ujawniliście. Jednak nikogo poza nimi to nie obchodzi. Dla szczeniąt ze stada to dzieci. Kolega i koleżanka do zabawy. A to, że nie mogą się zmienić, nie ma dla nich znaczenia. Widziałeś, ile szczeniaków uczy się migowego, żeby rozmawiać z Rubi? I jeszcze idzie im lepiej niż mi.

- Może dlatego, że zamiast się uczyć, wyjadasz nam zapasy.

- Cóż... To bardzo możliwe.

Noach zaśmiał się lekko, co przywołało uśmiech na moją twarz. Tak się cieszę, gdy się śmieje. Teraz nie robi tego aż tak często, jak kiedyś. Jednak... Niedługo wszystko wróci do normy. A przynajmniej mam taką nadzieję.

- Usiądź sobie. Obiecuję, że już nie zbliżę się do ciasta.

- Naprawdę mogę się od niego oddalić?

- Tak. Siadaj.

Omega odsunął krzesło i usiadł po drugiej stronie stolika. Zauważyłem, że położył dłoń na brzuchu. Nie byłem pewien czy to odruch, czy może to coś oznacza. W każdym razie za bardzo się zagapiłem.

- Będzie jeszcze większy. To dopiero nieco ponad połowa ciąży.

- Och przepraszam, ja nie...

- Nic nie szkodzi Len. Ciąża tak wygląda. Na razie jeszcze mogę wszystko robić sam, ale... Ostatnio Cecil mi wiązał buty. To nie tak, że nie mogłem tego zrobić. Po prostu tak było szybciej.

- Ym... A jak... Samopoczucie?

- Ostatnio lepiej. Chociaż... Przyznam, że jest różnie. Czasem lepiej, czasem gorzej. Właściwie... Z tego powodu chciałem cię o coś prosić.

- Jasne. Oczywiście. Czego potrzebujesz?

- Pomogłoby mi, gdybyś... Pobył ze mną podczas następnej pełni. Tak jak ostatnio.

- Oczywiście. To żaden problem.

- Dziękuję. Dziecko czuje, że nie ma obok jego... ojca. Ale myślę, że akceptuje cię jako zastępstwo.

- No oczywiście. W końcu jestem jego wujkiem. Ej Noach...

- Tak?

- Myślisz, że to będzie chłopczyk czy dziewczynka?

- ... Nie wiem. Nie mam pojęcia. Niektórzy mówią, że można jakoś to ocenić, ale myślę, że to nieprawda. Jednak... trochę mam nadzieję, że to będzie dziewczynka.

- Chcesz córeczkę? W sumie macie już chłopca i dziewczynkę więc komplet jest.

- Po prostu... Sam nie wiem. Wierzę, że pokocham to dziecko. Ja już je kocham. Owszem często czuję się gorzej, ale to przez samą ciążę i... Rozumiesz. Wilk szaleje. Jednak cieszę się, gdy czuję, jak się rusza. Nadal pozostaje ten lęk, że... Że jeśli to będzie chłopiec to... To będzie podobny do... Do ojca. I... Chcę wierzyć, że to by nie miało znaczenia. Nie mam jednak takiej pewności. A nie chcę traktować tego dziecka gorzej niż moje pozostałe dzieci.

- Noach... Na pewno... Myślę, że to nie będzie problemem. Może na początku. Jednak... Masz w sobie tyle miłości i siły, że wierzę, że sobie z tym poradzicie. Wy obaj.

- Myślę... Że tak. Że damy radę. Po prostu... Różne myśli krążą w głowie.

- Tak... Rozumiem to doskonale.

Noach przyglądał mi się chwilę, co nieco mnie zaniepokoiło. I słusznie, bo usiadł trochę wygodniej i uśmiechnął się tajemniczo.

- A tobie jakie myśli krążą po głowie?

- ... Mnie?

- Tak. Tobie. Ciągle rozmawiamy o mnie. A ja jestem ciekawa co tam u ciebie.

- Ym... W sumie nic ciekawego.

- Naprawdę?

- No... Tak.

- Yhym... Co porabia Rai?

- Em... Nie wiem. Pewnie jest w domu. Z wujkiem Dyarą. A... Czemu pytasz?

- Ostatnio tak często jesteście razem, że aż się zdziwiłem, że przyszedłeś sam. Biedny Eris... Szybko go zastąpiłeś.

- Nieprawda! Eris to mój najlepszy przyjaciel. Rai jest... Jest... Moim przyjacielem. Tylko... Trochę innym.

- Yhym... Bardziej przyjemnym dla twojego oka.

- Nie wiem, o czym mówisz...

- Rai jest naprawdę uroczym chłopcem. Tylko... Jest też dość specyficzny.

- Zachowuje się czasem trochę dziwnie, ale jak się spędzi z nim trochę czasu, to zaczyna się go rozumieć. W pewnym stopniu. Na przykład... Mniej więcej potrafię powiedzieć, jak się czuje, gdy robi konkretne rzeczy. Tylko jeszcze nie do końca rozumiem, dlaczego się tak czuje. Więc nie mogę temu zapobiec. Mogę tylko jakoś na to zareagować. To zawsze coś. Jednak czasem chciałbym pomóc bardziej.

- Rozumiem.

- Noach mogę cię o coś zapytać?

- Oczywiście.

- Wiesz może, dlaczego Rai jest taki... nieobyty.

- Nieobyty?

- Mam wrażenie, że czuł się tu na początku bardzo zagubiony. Teraz czasem też taki jest. Trochę mi mówił, ale... W sumie praktycznie nic nie opowiada o sobie. A ja się mogę tylko domyślać. Staram się nie być wścibski. Bo tak naprawdę nie ma dla mnie dużego znaczenia, co było kiedyś. Po prostu zastanawiam się, czemu Rai jest taki zamknięty i jak mogę mu pomóc.

- Rai jest dość... wyjątkowy. On po prostu... Nie miał zbyt łatwo na Wschodzie. Nie będę kłamać. Wiem, dlaczego Rai się tak zachowuje. Jednak na pewno rozumiesz, że to nie ode mnie zależy czy ktoś jeszcze się tego dowie. To historia Raia i tylko on ma prawo, by ją opowiadać.

- Oczywiście. Rozumiem. Nie chcę wyciągać informacji o nim za jego plecami. Chciałem tylko się upewnić czy... Czy robię coś źle? Bo nie chcę nieumyślnie go skrzywdzić. Eris powiedział mi, że mam być przy Raiu bardzo delikatny i ostrożny. Staram się. Po prostu działam po omacku. I nawet jeśli coś zrobię źle, to nie wiem, co zrobiłem źle. Chciałbym tylko... Jakiejś sugestii. Na przykład... Czy jest coś, czego nie powinienem robić?

- Jesteś dobrym chłopcem Len. Jestem z ciebie naprawdę dumny.

- Och... Ymm... Dziękuję.

- Bardzo dobrze traktujesz Raia. Wujek Dyara mówił, jak bardzo się zmienił, odkąd się zaprzyjaźniliście. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo mu pomagasz. Rai niezbyt radzi sobie, gdy jest sam. A osoba, która była z nim przez ostatnie lata odeszła. Rozmawiałem dużo z Novą. Na temat Raia. Ponieważ... On bardzo się o niego martwi. Dla Novy ta osoba też była ważna. I Rai jest dla niego ważny. My też się nad tym zastanawiamy. Ja, Nova, Sira, wujkowie... Zastanawiamy się jak go traktować. Żeby przypadkiem nie zrobić mu krzywdy. I szczerze mówiąc, nie wiemy. Chyba po prostu musimy powoli badać grunt. Stawiać małe kroczki. Upewnić się, że jest stabilnie, nim staniemy pewnie. To sprawia, że wszystko toczy się niezwykle wolno. Czasami masz wrażenie, że stoisz w miejscu, ale to nieprawda. Cały czas posuwasz się do przodu. Do tej pory radziłeś sobie bardzo dobrze. I jestem pewny, że dalej będzie tak samo.

- Czasem mam wrażenie, że się cofam.

- To się zdarza. Czasem popełnisz błąd i musisz cofnąć się o krok. To nie koniec świata.

- Rozumiem. Ja po prostu... Boję się, że zrobię coś, co wszystko zepsuje. I to nie będzie krok w tył. Będę musiał zacząć od początku. Albo... Będę jeszcze dalej niż na początku. Nie chcę, by to się stało.

- A co by miało tak nagle zniszczyć waszą relację?

- Ja... Nie wiem. Coś... Coś by się mogło stać. Tak myślę. Zawsze się coś może stać. Złego. Czy coś.

- Coś złego mówisz? I nie masz pojęcia co?

Noach uśmiechnął się lekko i wiedziałem, że domyślił się, o co mi chodzi. Poczułem, jak zaczynam się rumienić. To jeszcze bardziej rozbawiło Noacha.

- Len... Nie dziwi mnie, że się w nim zakochałeś. Rai jest bardzo zagubiony i zdezorientowany jednak wyraźnie widać, jaką jest osobą. Jest bardzo łagodny, dobroduszny, dość... uległy... Jednak podejrzewam, że to ostatnie nie ma dla ciebie żadnego znaczenia. No i jest śliczny. Dobrze się dogadujecie. Osobiście uważam, że wyglądacie ze sobą uroczo.

- ... Czy to aż tak widać? Że ja... Że go lubię?

- Tak. Wszyscy wiedzą. Oprócz Raia.

- A... Od dawna?

- Mniej więcej od początku.

- Myślałem, że Eris się domyślił, bo mnie dobrze zna.

- To nic złego, że to po tobie widać. To tylko pokazuje jak silne to uczucia.

- Ja... Naprawdę go lubię. Jednak nie chcę zepsuć tego, co mamy. Wolę być dla niego przyjacielem niż nikim. A sam powiedziałeś, że powinienem robić małe kroki. A gdybym... Gdybym miał mu powiedzieć... To byłby chyba bardzo duży krok. I ryzykowny. Nie chcę tak ryzykować.

- Masz rację. Nie wiem, jak zareagowałby na to Rai. To nie zmienia faktu, że nie powinieneś wiecznie skrywać swoich uczuć. Ja kiedyś bałem się, że... Że Cecil mnie odrzuci. Gdy wyznam mu miłość. Chciałem być przy nim. A gdyby zaczął czuć do mnie niechęć czy obrzydzenie, nie mógłbym być nawet jego przyjacielem. Jednak... Zaryzykowałem. I... Jestem teraz taki szczęśliwy, że to zrobiłem. Ta sytuacja jest jednak inna od twojej. Gdyby Cecil nie przyjął mojego wyznania zbyt dobrze, wtedy tylko ja bym na tym ucierpiał. Natomiast Rai... Może niezbyt dobrze to znieść. Myślę, że kiedyś w końcu będziesz musiał mu to powiedzieć. Kluczem jest właściwa chwila. Rai coraz bardziej się otwiera. Coraz lepiej idzie mu wyrażanie siebie. Mówienie o tym, co czuje. On też robi małe kroki, które zaczynają mieć duże znaczenie. W końcu pojawi się właściwy moment. Musisz cierpliwie czekać. I być uważanym, by go nie przegapić.

- A skąd będę wiedział, że to ten moment?

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że to poczujesz. Może wydarzy się coś, co będzie zapalnikiem. Albo po prostu będziecie rozmawiać i atmosfera będzie sprzyjająca. Nie wiem. Jednak myślę, że poczujesz, że to ta chwila. A na razie... Dalej się nim opiekuj.

- Dziękuję Noach. Trochę... Chyba trochę lepiej się z tym teraz czuję. Tak... Spokojniej.

- Zawsze do usług. Cieszy mnie niezwykle, że mogę doradzić mojemu małemu braciszkowi w sprawach sercowych.

- A ja cieszę się, że... Że cię mam.

Noach uśmiechnął się do mnie promiennie. Zawsze był przy mnie. Zawsze mi pomagał. Mam nadzieję, że kiedyś mu się odwdzięczę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top