Rozdział XXXVI - Ross
12 czerwca
Moja wizyta na północy się przedłużyła. Nie spodziewałem się tego. Gdybym wiedział, zapakowałbym więcej skarpetek. Mam nadzieję, że moi rodzice się zbytnio nie martwią. Jeszcze bardziej mam nadzieję, że nie zaczęli się łudzić, że zacząłem tu coś robić ze swoim życiem. To by było niezręczne. Jednak chyba już jakiś czas temu się poddali. W każdym razie przybycie Linadela, Siry i Novy wydłużyło nasz pobyt. Nie było sensu, byśmy wracali małymi grupami. Gdy na północ przybyły ptaki z zapowiedzią ich wizyty my także dostaliśmy list z informacją, byśmy na nich poczekali. Jimmy i Beth nie mieli z tym żadnego problemu. Mogli poświęcić jeszcze kilka dni na rozmowy o potencjalnych przyszłych transakcjach handlowych. Czy co tam oni robią.
Ja także nie widziałem w tym problemu. W domu nikt na mnie specjalnie nie czeka. Ja także nie mam nic ważnego do roboty. Właściwie kompletnie nic nie trzyma mnie w miejscu. Mógłbym tu zostać, ile bym chciał. A przynajmniej dopóki by mnie stąd nie wyrzucili. Chociaż... Przyznam, że nieco martwię się o Noacha i Cecila. Rozmawiałem z Linadelem i trochę mnie niepokoi stan zdrowia Noacha. To taki mój... Młodszy brat. Cecil też. Co prawda niewiele im pomogę. Bo w sumie co mogę dla nich zrobić? Pan Dyara i Andrea zajmują się ich zdrowiem. Pan Nasir i Noe pilnują, by mieli co jeść, by było im ciepło i by byli bezpieczni. Pan Ascal i Lea pomagają im przy dzieciach. Ja jestem dość bezużyteczny. Ale... Potrafię ich trochę rozweselić. Teraz pewnie jest im trochę ciężko. Gdy wrócę, będą mogli zapomnieć o wilkach z dalekiej północy, więc może poczują się trochę lepiej. Przyniosę dobre wieści. Uspokoją się trochę.
Tęsknię za nimi. W sumie oni w pewnym sensie trzymają mnie w tym stadzie. W teorii powinienem wyruszyć gdzieś dalej by poszukać partnera, ale nie czuję takiej potrzeby. Lubię spędzać czas z moimi przyjaciółmi. Lubię opiekować się Cecilem i Noachem. Ich dzieciaki też są świetne. A teraz będą mieli jeszcze szczeniaczka. Ciekawe czy będzie bardziej podobny do Noacha, czy Cecila. Muszę wrócić do stada, żeby się przekonać.
Na szczęście niedługo ruszamy. Choć zostałbym jeszcze kilka dni. Nie jest mi tu źle. Choć muszę przyznać, że Raul niezbyt dobrze zareagował na wiadomość, że zostaniemy dłużej. A przynajmniej na początku. Chyba trochę inaczej to sobie zaplanował i był zły, że coś poszło nie tak. Wydaje mi się, że on bardzo lubi planować i trzymać się tych planów. Na początku chodził trochę zirytowany. Ale później mu przeszło i zachowywał się normalnie. To znaczy... no w miarę normalnie. Ja już nie wiem, co jest u niego normalne.
Po tym, co się wydarzyło na polowaniu, w ogóle nie wspominał o... O tym, co się wydarzyło na polowaniu. Jakby nic się nie stało. A gdy ja próbowałem zagaić to albo to ucinał, albo zmieniał temat. Oczywiście wspominałem o tym, tylko gdy byliśmy sami. Myślałem więc, że to tyle. Jednorazowa rzecz. Trochę szkoda, bo no... Fajnie było. Dość... miło. Przyjemnie. Ciekawie. Ale nie jestem jakiś upierdliwy. Rozumiem, że nie to nie.
Tylko że wczoraj, gdy reszty nie było, po prostu zgarnął mnie z mojej sypialni, zaciągnął do swojej i... W sumie nawet nic nie zdążyłem zrobić. Poleciały jedne spodnie, drugie spodnie i nim się obejrzałem, leżałem zdezorientowany na łóżku, a on siedział na mnie i świetnie się bawił. Cóż... Ja w sumie też nie mogę narzekać. Trochę nie rozumiem, co się dzieje, ale chyba nie muszę rozumieć. Oboje jesteśmy zadowoleni.
Przy okazji zauważyłem kilka rzeczy. Bo nie jestem głupi. A przynajmniej nie tak zupełnie głupi. Zwracam uwagę na zachowanie partnera, gdy robimy różne rzeczy. Bo w końcu chcę, żeby drugiej osobie było dobrze. Raul jest pod tym względem inny. Nie wiem. Byłem tylko z dwiema osobami poza nim. Jednak mam wrażenie, że większość osób lubi takie rzeczy jak pocałunki, gładzenie skóry, przytulanie... Takie... Pieszczoty. Raul za tym nie przepada. Po seksie po prostu wstaje i zaczyna doprowadzać się do porządku. W sumie przyjemnie się na to patrzy. Nie wstydzi się ani nic takiego więc...
Myślałem chyba o czymś innym. A już wiem. Jest taki... mało... wrażliwy. Lubi te bardziej seksualne czynności. Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo. Osobiście lubię trochę się poprzytulać, ale ja ogólnie lubię się przytulać. Niekoniecznie w łóżku. Nago. Z partnerem. Noach lubi się do mnie przytulać. Cecil też lubi, ale on jest taki bardziej nieporadny. Już tyle lat go tulę, a on dalej nie wie co zrobić z rękoma i tak niezręcznie klepie mnie po plecach. Ale wiem, że to lubi, więc wciąż to robię. Raul tego najwyraźniej nie lubi, więc tego nie robię. Zamiast tego na przykład... Ciągnę go za włosy. Na to reaguje dość interesująco. Kto co lubi.
Za kilka dni wyjeżdżamy. Przyznam, że nie narzekałbym, gdybym został zaproszony na kolejne polowanie. W tym domku było całkiem miło. I nie musieliśmy się spieszyć, więc spędziliśmy tam dość dużo czasu. Robiliśmy różne rzeczy. Seksualne. Tylko... Różne. Zastanawiałem się trochę czy alfa nie będzie chciał zamienić ról. Bo przez cały ten czas to ja byłem... w nim. Podobało mi się to ale myślę, że rozważyłbym zamianę. Jakoś nie ciągnie mnie do tego zbytnio, ale spróbować zawsze można. Jednak Raul nawet tego nie sugerował. Ewidentnie preferował bycie tym... Tym, który przyjmuje niż tym który daje. Ale za to lubi przyjmować w różnych pozycjach i w różne miejsca. Kto by pomyślał, że alfy na północy są takie otwarte.
Trochę mi go w sumie szkoda. Musi się z tym ukrywać. A mógłby mieć jakiegoś fajnego chłopaka. Chociaż... Przyznam, że Raul mnie troszkę niepokoi i myślę, że nie byłoby łatwo się z nim związać. Sam nie wiem, co takiego jest z nim nie tak. Po prostu mój wilk mówi mi, że on jest w jakiś sposób... uszkodzony. Albo... niekompletny. Chociaż te dwa słowa są dość negatywne. A to jest bardziej kwestia indywidualności. Jest inny. Tylko ta jego inność jest niepokojąca. Nie wiem, czy jest zła. Ale to jak spotkanie w lesie dziwnie zachowującego się zwierzęcia. Może się okazać, że to nic takiego a może się okazać, że to zwierzę jest niebezpieczniejsze od swoich pobratymców. Jednak ja lubię ryzyko, więc moja znajomość z Raulem mnie w sumie cieszy. Kto wie. Może to w głębi serca dobry chłopak. Tylko taki trochę... dziwny.
Hmm... O mnie chyba podobnie mówili. Tylko z innych powodów. Głównie dlatego, że myliłem prawą z lewą. W sumie dalej to robię. Sprawia to, że jak na wilkołaka mam dość słabe rozeznanie w terenie. Na przykład teraz trochę się zgubiłem. Beth poprosiła mnie, bym poszedł do tutejszej krawcowej i zapytał o jakieś barwniki do tkanin. Tłumaczyła mi jak tam dojść, ale... Już w sumie nie byłem pewny. Miałem wrażenie, że skręciłem w lewo, lewo, prawo, lewo tak jak mi kazała. Ale w sumie kto wie. Rozejrzałem się za kimś do podpytania. Był jednak z tym mały problem.
Kobiety i omegi raczej nie chcą ze mną rozmawiać. Nie jestem pewien, o co chodzi. Podejrzewam, że gównie o to, że jestem obcy, a oni tu są mało ufni. A alfy są dziwnie zazdrosne. Ostatnio tylko spojrzałem na dziewczynę, która przechodziła obok, bo była dość ładna. Nie gapiłem się. Po prostu spojrzałem na jej twarz. Miała takie słodkie piegi na nosie. A i ten nosek był tak śmiesznie zadarty. Przypominała mi pod tym względem Cecila. Jednak niczym innym. Była taka rumiana i krągła a Cecil to taki bladziutki chuderlaczek. W każdym razie tylko zwróciła moją uwagę. Nie wiem, czy ten mężczyzna, który szedł obok niej to był jej partner, czy ktoś z rodziny, ale spojrzał na mnie z takim mordem w oczach, że się nie dziwię, że tutejsze samice wolą nie rozmawiać z jakimś obcym. Jeszcze ktoś je oskarży, że z nimi flirtowałem czy coś w tym rodzaju. A co do mężczyzn to wszyscy wydawali się dość zabiegani, a z doświadczenia wiem, że jak im przeszkadzasz, a nie masz ważnego powodu, to mają do ciebie wielkie pretensje. Północ nie jest zbyt... Serdeczna.
Zauważyłem jednak kogoś, kto na pewno z chęcią mi pomoże. Szedł w stronę stajni z jakimś pakunkiem pod pachą. Prędkim krokiem ruszyłem w stronę blondyna. Dawno go nie widziałem. Wygląda na zirytowanego. Nic się u niego najwyraźniej nie zmieniło. Dobrze wiedzieć.
- Daren! Miło cię widzieć.
Alfa miał wyraz twarzy, który mówił, że nie może powiedzieć tego samego. Ale myślę, że w głębi serca się ucieszył.
- Szukam domu... Ymm... Zapomniałem jej imienia. Chyba coś na... L.
- ... I jaki ma to związek ze mną?
- Nie wiem, gdzie jest.
- ... Zapytaj kogoś innego.
Alfa chciał odejść, ale złapałem go za ramię, czego natychmiast pożałowałem. Spojrzał na mnie i to nie jako on... Jako wilk. Nie jestem aż tak głupi, więc uniosłem dłonie i natychmiast spuściłem wzrok, ale tak by nieco odsłonić szyję. On jest jakiś taki straszny. Żeby od razu z wilkiem wyskakiwać.
- No już... Po prostu twoi ludzie są niemili. A co ci szkodzi mi powiedzieć gdzie mam iść. Niedługo sobie pojadę. To może być nasza ostatnia konwersacja.
- Mam taką nadzieję.
- ... Gdzie mieszka ta kobieta, która zajmuje się szyciem i takimi tam.
- Idź wzdłuż tej drogi. Skręć w prawo przy placu. Dom z donicami na parapecie. Są tam jakieś kwiaty lub coś w tym rodzaju.
- Dziękuję.
- ... Wyruszacie wszyscy razem?
- Tak.
- Więc niedługo.
- W zasadzie to tak.
- Dam ci radę.
- Och... Miło. Wiedziałem, że nie jesteś wcale aż taki wielki dupek.
- Jestem.
- Nie będę się kłócił.
- Nie wracaj tu.
- ... To nie brzmi jak rada.
- To rada. Z dobroci serca. Nie masz czego tu szukać. Wracaj do siebie. Jeśli nie potrafisz usiedzieć w miejscu, to idź, gdzie cię nogi poniosą. Aby nie tu.
- Podoba mi się tutaj. I nie mam tu jeszcze wrogów więc...
- Ja cię tu nie chcę.
- A mogę wiedzieć dlaczego?
Daren popatrzył na mnie nie tyle z gniewem ile z groźbą w oczach. Nie był chyba zły... Bardziej... Zdeterminowany. Jest dość sporo wyższy ode mnie, więc robiło to wrażenie.
- Masz trzymać się z dala od mojego brata.
- ... Od... Od Raula?
- Nie udawaj głupszego, niż jesteś. Wróć do swojego domu i tam rób, co chcesz.
- Nie bardzo rozumiem gdzie leży problem. Raul udziela nam schronienia i...
- I robi wiele innych rzeczy.
- ... Tak. Jednak... Jest dorosły.
- Mój brat uważa, że pozjadał wszystkie rozumy. Potrafi być jednak lekkomyślny jak dziecko. Więc ja się tym zajmę. Wyjedziesz stąd. Prędko. I nie wrócisz. Bo nie masz do czego. A jeśli rozpuścisz jakieś niedorzeczne plotki... Będę bronił honoru mojej rodziny. Własnoręcznie.
- ... No dobrze. Chyba rozumiem, o co chodzi. Spokojnie. Wrócę do domu. Niedługo. Nie ma powodów do złości czy... gróźb.
- Ja nie grożę. Ostrzegam. Wyjątkowo wolałbym uniknąć niepotrzebnych problemów. Ponieważ moja omega będzie robić problemy, jeśli komuś z waszego stada stanie się coś... bolesnego.
- Jak już mówiłem... Jesteśmy po tej samej stronie.
- Nie jesteśmy.
Alfa uznał, że to koniec rozmowy i odszedł. Tym razem nie próbowałem go powstrzymać. Usłyszałem więcej, niż chciałem. Chociaż przyznam, że mnie to trochę zaskoczyło. Raul chyba próbuje za wszelką cenę ukryć swoje poczynania. Ale Daren najwyraźniej o wszystkim wie. I w sumie... Znosi to jakoś tak... Chyba dobrze. Po nim spodziewałbym się czegoś więcej. W sumie on i jego rodzeństwo... Oni wszyscy są nieprzewidywalni. Myślisz, że ich znasz. Jednak ich nie znasz. Ani trochę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top