Rozdział XXVI - Eris
26 maja
Nie potrafię piec. Myślałem, że to dość proste. To nie było proste. Wziąłem jedno z ciastek i postukałem nim o blat. Lekko się rozkruszyło, ale nie byłem pewien czy przypadkiem blat nie ucierpiał bardziej. Nie mam pojęcia, dlaczego wyszły takie twarde. Powinny być raczej kruche i chrupiące. Zrobiłem wszystko według przepisu, a jednak bardziej niż smakołyk przypominały narzędzie tortur. Dało się je rozgryźć. Próbowałem. Mam wrażenie, że człowiek by temu nie podołał. My mamy dużo mocniejsze zęby. Było już jednak za późno by próbować po raz drugi. Nie miałem nic innego, co mógłbym zaproponować jako poczęstunek. A w smaku nie były takie złe. Były słodkie i miały rodzynki. Trzeba się było tylko trochę bardziej napracować przy przeżuwaniu.
Zdjąłem resztę ciasteczek z tacy i położyłem je na drewnianym półmisku, który następnie odstawiłem na stół. W domu było czysto. Bardzo czysto. Nawet po pieczeniu sprzątałem na bieżąco. Mój nowy dom nadal nie był tak przytulny, jakbym chciał, ale by cokolwiek w tym kierunku zdziałać, przyozdobiłem stół obrusem, który sam wyszyłem w kwiaty. Dużo więcej nie mogłem zdziałać. Poprosiłem Darena, żeby znalazł gdzieś jakiś wazon, ale przyniósł mi tylko duży słoik. To zadanie go przerosło i to w znaczącym stopniu. Jedyne co mogłem zrobić to utrzymać to miejsce w czystości i udawać, że jest mi tu dobrze.
Poszedłem do sypialni i przejrzałem się w lustrze, by upewnić się, że wyglądam w miarę dobrze. Długie do pasa włosy związałem w dobierany warkocz. Być może gdybym poświęcił ciastkom tyle czasu co włosom, to byłyby bardziej jadalne. Trudno jednak samemu tak ułożyć włosy. Potrzebowałem trzech podejść i dawno się tak nie rozciągałem, jak przy próbie zaplecenia tej gęstwiny. Chciałem jednak wyglądać ładnie. Miałem zaraz poznać kogoś, kto być może zostanie moim przyjacielem lub przyjaciółką. Taką miałem nadzieję. Zamierzam pokazać się od dobrej strony.
Od dawna nie miałem kontaktu z nikim poza Darenem i Rossem więc muszę przyznać, że byłem odrobinkę podekscytowany i czekałem na gościa z niecierpliwością. Mam nadzieję, że Daren przyprowadzi kogoś miłego, z kim będę mógł się dogadać. Powiedział tylko, że będzie to omega. W końcu będę potrzebował pomocy podczas rui. Moje nie są zbyt mocne, ale nie dam rady zrobić sobie jeść. Jeśli wyjdę z domu, to mogę zemdleć. No a Daren z oczywistych powodów się mną nie zajmie. Liczę, że osoba, którą przyprowadzi choć trochę mnie polubi i ułatwi co nieco życie w tym miejscu. Byłem ubrany schludnie, moje włosy były ładnie ułożone, dom był czysty i miałem jakieś przekąski. Musiałem tylko na nich zaczekać. Z moich obliczeń wynikało, że nie muszę czekać długo.
Trochę się denerwowałem, więc kilka minut spędziłem na nerwowym chodzeniu po domu bez celu. Ostatecznie położyłem się na łóżku i zacząłem gapić się w sufit. W międzyczasie w swojej głowie przerabiałem różne scenariusze tego, jak może potoczyć się rozmowa między mną a osobą, którą przyprowadzi Daren. Nie wyszło mi to na dobre, gdyż zacząłem zastanawiać się, czy Daren może przyprowadzić kogoś, z kim się dogadam. W końcu to Daren wybrał tę osobę według swoich standardów. Jeśli wybrał kogoś podobnego do siebie, to może skończyć się źle.
Nie zdążyłem jednak za bardzo pogrążyć się w mrocznych myślach, ponieważ usłyszałem rżenie koni, a to oznaczało, że w końcu przyjechali. Odetchnąłem głęboko, szybko przejrzałem się w lustrze, a gdy usłyszałem, że drzwi frontowe się otworzyły i zamknęły prędko, wszedłem do głównej izby. Deseń stał przed moim gościem, więc nie miałem szansy go dostrzec. Daren jest zbyt wielki. Wszystko zasłania. Przesadził z tym mlekiem. Gdy mnie zobaczył, skinął mi głową w wylewnym jak na niego przywitaniu i odsunął się lekko, więc w końcu mogłem zobaczyć, kogo przyprowadził.
To był chłopak. Mniej więcej w moim wieku. A przynajmniej tak mi się wydaje. Miał piękne czarne włosy. Tak ciemne, jak moje, jednak jego sięgały ramion i kręciły się bardzo ładnie. Był dość wysoki jak na omegę. Zdecydowanie wyższy ode mnie. Jednak przy Darenie wydawał się mały. W sumie przy nim niemal każdy jest mały. Chłopak miał głęboko osadzone ciemnozielone oczy i pieprzyk pod prawym okiem. Jak każdy wilk z północy miał jasną karnację. Był raczej szczupły i miał dość ostre jak na omegę rysy twarzy. Moim zdaniem jest ładny, choć ma nieco nietypową urodę. Miał haczykowaty nos, ostry podbródek i mocno zarysowane kości policzkowe. Przez to wszystko wydawało się nieco za chudy, jednak podejrzewam, że tak jak w przypadku Cecilia chłopak zwyczajnie ma taką budowę ciała i pewnie trudno mu przytyć. Był ubrany dość ciepło jak na obecną pogodę, ale na zewnątrz mogło być chłodniej niż w domu.
- Dzień dobry. Jestem Eris. Miło mi.
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę, po czym ku mojej uldze uśmiechnął się przyjaźnie.
- Miło mi cię poznać. Jestem Colla.
Omega podszedł bliżej i podał mi rękę. Miał smukłe i ciepłe dłonie. Daren przyglądał się temu z uwagą, po czym postanowił się wypowiedzieć.
- Poznaliście się. Świetnie. Muszę naprawić szafkę w spiżarni, więc zajmijcie się sobą.
Po tych słowach po prostu nas zostawił. Jeszcze zamknął za sobą drzwi, żeby nas nie słyszeć. Nie ma to jak wsparcie od partnera.
- Ymm... Więc... Siadaj.
Wskazałem na krzesło, a chłopak uśmiechnął się i usiadł.
- Chcesz może coś do picia? Nie mamy zbyt dużo. Mogę zaproponować tylko wodę z sokiem lub miodem.
- Nie. Dziękuję.
Skoro nic nie chciał, usiadłem sobie naprzeciwko niego. Zapadła dość niezręczna cisza. Nie bardzo wiedziałem, od czego zacząć. Na szczęście Colla był bardziej wygadany.
- Jak podoba ci się w naszym stadzie?
- Jest... Miło. Nie miałem zbytnio okazji poznać członków stada ani rozejrzeć się dokładniej po wiosce. Ale... Okolica jest ładna.
- Nigdy nie byłem na południu. Bardzo różni się od naszych ziem?
- I tak i nie. Jest trochę inaczej. Mniej górzyście.
- Daren poprosił, żebym pomógł ci przystosować się do twojego nowego życia, jako członek naszego stada.
- Poprosił?
- On... Zapytał, czy mogę to zrobić.
- Podejrzewam, że nie bardzo uśmiecha ci się mnie niańczyć.
- To dla mnie żaden problem. Z chęcią lepiej cię poznam i trochę pomogę się zaaklimatyzować. Masz siedemnaście lat prawda?
- Jeszcze nie ale niedługo.
- Ja mam dziewiętnaście, więc jestem trochę starszy. Jednak myślę, że się dogadamy.
- T-tak. Na pewno.
- Masz bardzo ładne włosy. Długie i lśniące. Sam je zaplotłeś?
- Och... Dziękuję. Tak. Miałem z tym mały problem, ale się udało.
- Cerę też masz piękną. Wydaje się taka delikatna. No i jest taka rumiana.
- Dziękuję. Twoje włosy też są piękne.
- Dziękuję. Lubię moje włosy. Choć czasem mają gorsze dni.
Colla wydawał się naprawdę miły. Nie wierzę, że Daren znalazł kogoś takiego. Pewnie zastraszył tego biednego chłopaka.
- Więc Eris... Co lubisz robić?
- Ymm... Lubię zajmować się ogrodem, ale tu żadnego nie ma.
- Może twój alfa pozwoli ci uprawiać ogródek za domem. Na pewno doceniłby świeże warzywa i owoce w posiłku.
- Ja... Raczej wolę kwiaty.
- ... Mało praktyczne. Ale za to cieszące oko. Więc lubisz kwiaty... Stąd taki ładny kolorowy obrus?
- Tak. Trochę mi się nudziło.
Omega przyjrzał się wzorom tuż przy nim. Przesunął po nich palcami, jakby samo patrzenie nie wystarczało, by je ocenić.
- Urocze. Nie kojarzę części tych kwiatów. Rosną na południu?
- Też. Ale niektóre za Wschodnie.
- Wschodnie?
- Tak. Byłem jakiś czas na Wschodzie. Kwiaty są tam naprawdę piękne i bywają ogromne. Widziałem kwiat wielkości mojej głowy. Był bardzo ładny, ale pachniał specyficznie.
- Fascynujące. Więc... To stamtąd Daren cię przywiózł? Ze Wschodu?
- Tak... W pewnym sensie.
- Słyszałem, że przebył długą drogę, by cię do nas sprowadzić. Byłem ciekaw, jaką jesteś osobą. W końcu Daren zadał sobie dużo trudu. A nie należy do osób, które tak by się angażowały w jakąkolwiek relację.
- Tak jakoś wyszło... Więź. I takie tam.
- Rozumiem... To musi być miłe. Znaleźć bratnią duszę.
- To dość... skomplikowane.
- Na pewno.
Colla uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a ja odpowiedziałem podobnym uśmiechem.
- Widzę, że upiekłeś ciasteczka.
- Tak. Poczęstuj się. Tylko ostrzegam, że nie są najlepsze. Ja... Chyba zrobiłem coś źle i wyszły dość... twarde. Nigdy nie piekłem sam. Zawsze robiłem to z mamą.
- Na pewno są pyszne.
Omega wziął jedno ciastko i ugryzł je bez wahania. Na jego twarzy pojawiło się lekki zaskoczenie, gdy ciastko nadal pozostało w całości. Ugryzł jednak mocniej i tak odgryzł spory kawałek. Żuł powoli i jakby zastanawiał się nad czymś. Pewnie nad tym, jak to skomentować.
- To... Pierwszy raz. Następnym razem może... Może będę je następnym razem krócej piekł.
- Nie są spalone. To raczej... Wnętrze jest specyficzne. W smaku są całkiem dobre.
- Wiem, że są okropne.
- Sam powiedziałeś, że to twój pierwszy raz. Wszystkiego się nauczysz. Masz czas. Może dam ci przepis mojej mamy? Jest bardzo prosty i nie da się go zepsuć.
- Byłbym wdzięczny. Naprawdę. Dziękuję.
- Nie ma za co. Wszystkiego się powoli nauczysz. Jesteś jeszcze młody, więc masz prawo popełniać błędy.
- Daren jest trochę innego zdania.
- Daren jest... Dość oschły. Ale to dobry mężczyzna. Zajął się tobą mimo tego, co zrobiłeś.
To mnie odrobinę... zdezorientowało. Chłopak powiedział to dość lekko, więc nie odczytałem tego jako przytyku. Nie był to też żart. Mówił poważnie, a ja nie miałem pojęcia, jak miałbym na to zareagować.
- Ymm... Colla... Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- ... Co mówią o mnie pozostali? W wiosce.
- Chcesz, żebym odpowiedział szczerze, czy może bardziej... dyplomatycznie?
- Szczerze.
- Cóż... Wszyscy mówią o tym, że uciekłeś gdzieś po tym, jak Alfa chciał was związać. Daren sprzeciwił się ojcu i po ciebie poszedł. Dopiął swego i cię tu przyprowadził.
- To w sumie prawda. Coś jeszcze?
- Mówi się, że jesteś dość... Jakby go ująć...
- Powiedz wprost. Nie jestem jakiś delikatny. Wiem, że mnie tu od razu nie pokochają.
- ... Nasi uważają, że tu nie pasujesz. Nie jesteś wilkiem a ładnym, rozpieszczonym pieskiem.
- To... To nieprawda. Pochodzę z nieco innego środowiska, jednak jestem wilkiem. Takim samym jak oni. Właściwie... Miałem szansę poznać wiele wilków. Wilki z zachodnich stad. A także wilki ze Wschodu. Każde stado jest trochę inne. Jednak Wszyscy jesteśmy wilkami.
- Cóż... Coś w tym jest.
- Powinienem wiedzieć o czymś jeszcze?
- Większość wilków widziałoby Darena z kimś innym. Kimś bardziej... stąd. Rozumiesz, o czym mówię? Nie lubimy obcych. Wasze zwyczaje i prawa są nam dość obce. Zostaniesz kiedyś Luną. Nie chcą za Lunę kogoś, kto nie dzieli ich wartości. Nie chcą kogoś obcego.
- Rozumiem... Mam czas ich przekonać. No i spróbuję poznać trochę lepiej wasze zwyczaje.
- A ja ci pomogę. Jutro mogę cię zabrać do wioski. Tak, żebyś trochę się ze wszystkim oswoił.
- Dziękuję, że poświęcasz mi swój czas.
- Już mówiłem, że nie ma za co. Wyświadczam Darenowi przysługę. Wszystko ci pokażę i wytłumaczę. Będę się też tobą zajmował w trakcie rui.
- Doceniam to, co robisz. Mam nadzieję, że się dogadamy.
Colla uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i wziął drugie ciasteczko.
- Na pewno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top