Rozdział XXIX - Ross

26 maja

Czułem się najedzony i szczęśliwy. Tego potrzebowałem po kilku godzinach szwendania się po lesie. Oparłem się wygodnie i odetchnąłem głęboko. Tak... Niewiele mi potrzeba do szczęścia. Prosty ze mnie mężczyzna.

- Jesteś usatysfakcjonowany z polowania?

- No cóż... Coś udało nam się upolować. Mamy sporo mięsa. Co w sumie z nim zrobimy?

- Zaniesiemy do wioski. Jest kilka osób, którym się przyda.

- W sumie było bardzo sympatycznie.

- Cieszę się. Chciałabym, żeby twoja wizyta w moim stadzie była... miłym wspomnieniem. Mimo iż nie jesteś tu ze zbyt radosnych powodów.

- Teraz już wszystko będzie szło z górki. Tak myślę.

- Miejmy taką nadzieję.

- To... Wracamy?

- Jeszcze nie.

- Idziemy dalej polować?

- Nie.

- ... Masz jakieś inne plany?

- Jak najbardziej.

Północny alfa spojrzał na mnie tak dość... Cóż... Jakby miał wobec mnie jakieś plany. Przez chwilę zapomniałem, że powinno być między nami trochę niezręcznie. Nie byłem pewien czy podoba mi się, do czego to chyba zmierza. Podobnie zresztą jak wczoraj.

- Ross... Masz jakieś doświadczenie?

- Doświadczenie?

- Seksualne.

- Och... No mam.

- Na północy jesteście nieco bardziej rozwięźli czyż nie?

- Nie nazwałbym tak tego. Po prostu... Cenimy sobie wierność. Ale uważamy, że niekoniecznie musisz się z kimś najpierw związać, by spróbować seksu. To dość naturalne potrzeby. Nie jesteśmy aż tak otwarci, jak na przykład wilki ze Wschodu. Uważamy, że są jakieś granice. Jakaś... przyzwoitość, którą należy zachować. Jednak jeśli nie zdradzasz partnera, to nie ma znaczenia, co robisz ze swoim ciałem, o ile robisz to z własnej woli.

- ... Tutaj tak tego nie postrzegamy. Na niektóre rzeczy przymyka się oko jednak tylko w konkretnych przypadkach. Wielu uważa, że alfy i męskie bety mają jakieś potrzeby, które czasem trudno powstrzymać. Więc gdy alfa się z kimś prześpi, nie jest postrzegany jako gorszy. Za to samica, która z nim to zrobiła jak najbardziej.

- Trochę to bez sensu.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Poza tym... Z dość oczywistych względów jedyne akceptowalne relacje to te między samcem a samicą.

- Dlatego ukrywamy to, co jest między Noachem i Cecilem.

- Dokładnie.

- ... Coś cię trapi?

Alfa spojrzał na mnie lekko zaskoczony. Po chwili zaskoczenie zmieniło się w rozbawienie.

- Jesteś typem miłego gościa prawda? Lubisz pomagać. Być tym dobrym, miłym i uczynnym. Czyż nie?

- Cóż... W sumie tak. Lubię pomagać. I zastanawiam się... czy mogę jakoś pomóc tobie.

- Możesz. Dlatego cię tu przyprowadziłem.

- A... Jak mogę ci pomóc?

Alfa oparł się o oparcie i zlustrował mnie wzrokiem. Wiedziałem, do czego to wszystko zmierza, ale nie chciałem zakładać, że o to właśnie chodzi.

- Przede wszystkim... To, co się wydarzyło, co się wydarzy, co powiedziałem i co powiem, zostanie między nami.

- Oczywiście. Potrafię dochować sekretów.

- Mam nadzieję. Bo ja znam wiele waszych sekretów. I jeśli dowiem się, że coś ci się wymsknęło... Możliwe, że mi się co nieco wymsknie.

Jego oczy zabłysły wilczo. Niby mówił przyjaznym tonem, ale zawiało nieco chłodem.

- Nikomu nic nie powiem. Przysięgam.

- ... Doskonale. Miło, że się rozumiemy.

Byłem pewny, że na pewno by się odgryzł. To nie była pusta groźba. Mam wrażenie, że wplątałem się w coś nie do końca... bezpiecznego. To może się skończyć bardzo źle. Jednak... Odrobina szaleństwa bywa fajna. Zawsze lubiłem nieco ryzyka. To sprawia, że czujesz, że żyjesz.

- Na pewno się dogadamy.

- Też tak myślę. Dlatego tu jesteśmy. Zauważyłem, że... Możesz mieć dość specyficzne upodobania.

- Cóż... Myślę, że lepiej pasuje stwierdzenie, że nie jestem wybredny. Ciało to ciało. Niektóre bardziej mi się podobają. Inne mniej. Ale w sumie nie ma znaczenia czy to ciało alfy, bety, omegi, kobiety czy mężczyzny. Wszystkie mają w sobie coś, co wpada w oko.

- Czyli płeć nie ma dla ciebie znaczenia?

- Żadnego.

- Fascynujące.

Raul naprawdę wydawał się zaintrygowany. Oczy mu zabłysły, ale tym razem ciekawością. Najwyraźniej nie brał pod uwagę, że mogę być tak mało wybredny.

- Nie będę kłamać Raul. Wpadłeś mi w oko. Mimo że jesteś alfą.

- Zauważyłem. Bywasz niedyskretny.

- Naprawdę?

- Spostrzegawcze oko dostrzeże wiele.

Przyglądał mi się, jakbym był jakimś ciekawym okazem. Trochę niezręcznie się z tym czułem.

- A co z tobą? Bo... Zaryzykuję stwierdzenie, iż też nie jesteś zbyt... Hmm... Nie myślisz... Szablonowo.

- Jak ładnie to ująłeś.

- Nie chcę niczego z góry zakładać.

- Yhym.

- ... Więc?

- Mam dość... Specyficzne upodobania. Bardziej konkretne niż ty. Niestety, gdyby tutejsi o nich wiedzieli, byłoby dość... nieprzyjemnie. Że tak to ujmę.

- Ym... Chodzi o...

- Lubię wysokich.

Patrzył mi prosto w oczy, a ja czułem się nieco zdezorientowany. Nie do końca tego się spodziewałem. Dopiero gdy lekko uniósł jedną brew, a na jego ustach pojawił się subtelny uśmiech, zrozumiałem, że sobie ze mnie żartuje.

- Wysokich... Jak alfy?

- Tak. W zasadzie to tak.

- Czy mogę zaryzykować stwierdzenie, że też wpadłem ci w oko?

- Możesz.

- Och.

On naprawdę jest bezpośredni. Trochę mnie przeraża. Nawet ja nie jestem taki bezczelny, a nigdy jakoś się nie powstrzymywałem. Co prawda część mojej bezpośredniości wynikała z tego, że nie potrafię zbytnio odczytywać atmosfery.

- Byłeś kiedyś z mężczyzną? Takim, który nie jest omegą?

- Ja... Nie. W sumie to nie. Nie miałem okazji.

- Potrafiłbyś?

- ... W jakim sensie?

- Przespać się z mężczyzną.

- ... Myślę, że tak. Znaczy... Znam zasady. Wilki ze Wschodu są bardzo otwarte i lubią rozmawiać na takie tematy.

- Świetnie. Prześpij się ze mną.

Przyglądałem się mu chwilę, ale on naprawdę powiedział to bez wahania. Zupełnie jakby oświadczył, że ma ochotę na karkówkę. Nie rozumiem tej dzisiejszej młodzieży.

- Ymm... Teraz?

- Tak.

- Przemyślałeś to?

- Tak.

- Robiłeś to już wcześniej?

- Nie.

- Ym... Nie chcesz może poczekać na kogoś bardziej... Odpowiedniego? No wiesz. Ukochaną osobę. Czy coś w tym rodzaju.

- Nie. Mieszkam na końcu świata. Wszyscy tu wybiliby mi zęby, gdybym złożył im taką propozycję. Nadarzyła się okazja i zamierzam ją wykorzystać. Więc? Tak czy nie?

- ... Nie mówię, że nie. Po prostu... Czego właściwe oczekujesz?

- Tego że mnie przelecisz. Nie masz zostawać moim partnerem. Niedługo wracasz do swojej wioski i się pożegnamy. Więc... Możemy miło się pożegnać.

- ... Chyba możemy.

- Doskonale. Więc wstawaj.

- Już?

- A na co chcesz czekać?

Alfa wstał i ruszył w stronę drzwi do drugiego pomieszczenia. Gdy tylko się otrząsnąłem, poszedłem za nim. Pokój rzeczywiście był jeszcze mniejszy. Ustawiono w nim tylko pojedynczą pryczę, a i tak zajęła ona niemal połowę przestrzeni.

Północny alfa naprawdę nie bawił się w konwenanse. Po prostu zdjął koszulę i odrzucił ja na bok. Tak jak myślałem. Był szczupły, ale umięśniony. Dość drobny jak na alfę, ale nadal alfa. Przypominał trochę brata Noacha. On też był dość chudy. Jednak Raul miał zdecydowanie mocniej zarysowane mięśnie. W porównaniu do mnie natomiast Raul wypadał... drobniej. Jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu, ale jestem szerszy w ramionach i nieco bardziej umięśniony. W sumie... Podoba mi się jego ciało.

- Na co czekasz? Rozbieraj się.

No cóż... W sumie czemu nie. Chyba się na to zgodziłem. Nie jestem pewien. Już przestaję nadążać. Ale nie narzekam. Zdjąłem koszulę i spodnie. Gdy to drugie odrzuciłem gdzieś na ziemię, poczułem na sobie jego spojrzenie. W porównaniu do niego to gapiłem się dość dyskretnie.

- Jesteś dobrze zbudowany. Wczoraj nie miałem okazji zobaczyć zbyt wiele. Choć najważniejszej części dokładnie się przyjrzałem.

Alfa bezczelnie spojrzał na moje krocze. Cóż... W sumie to taki komplement. Aczkolwiek prawie się speszyłem, bo to było bardzo... głodne spojrzenie.

- Właściwie... Skąd znasz takie rzeczy?

- Północ jest pełna hipokrytów. To nie seks. A usta omegi i alfy niczym się przecież nie różnią.

- ... No nie wiem. Jakoś nie nadążam za tą logiką.

- Wierzą w to, w co chcą wierzyć.

Blondyn zbliżył się do mnie i dotknął mojej klatki piersiowej. Zgodziłem się na to. Teraz trochę za późno by się wahać. Wydawał się zafascynowany. I głodny dotyku. Pocałowałem go. To było równie przyjemne, jak wczorajsze pocałunki. Wsunąłem język do jego ust, a ten mi na to pozwolił. Był zaskakująco bierny. Objąłem go w biodrach i korzystając z okazji, zsunąłem dłoń na jego pośladek. Nie protestował. Odwzajemnił pocałunek i także się zbytnio nie krępował. Sunął dłońmi po mojej klatce piersiowej a później także ramionach.

Delikatnie popchnąłem go w stronę pryczy, a ten zrozumiał, co próbuje zrobić, więc udało nam się do niej dotrzeć bez przerywania pieszczot. Już po chwili alfa leżał pode mną i ku memu zaskoczeniu nie próbował w żaden sposób przejąć inicjatywy. Dawał się... dominować. To ja wszystkim kierowałem. On tylko bardzo chętnie na to odpowiadał. Ciekawe. Zazwyczaj instynkt każe nam walczyć, gdy ktoś inny próbuje przejąć kontrolę.

Przesunąłem pocałunki niżej na jego szyję, klatkę piersiową, brzuch a później uda. To wszystko było dla mnie dość nowe. Omegi są dużo bardziej... miękkie. Kobiety też. Nie miałem zbyt wielu partnerów. Jedna męska omega ze Wschodu i jedna dziewczyna z naszego stada. A przynajmniej jeśli chodzi o seks. Jednak ciało alfy to zupełnie inne doświadczenie pod każdym względem. Ta myśl coś mi uświadomiła.

- Żeby... pójść na całość, potrzebuję chyba czegoś...

- W moich spodniach. Nie jestem kretynem.

Nie był. Był za to cholernie seksowny. Rumienił się delikatnie, ale nie wstydził się. Podobało mu się to wszystko i tego nie ukrywał. Mogłem więc kontynuować. Zsunąłem z niego bieliznę i odrzuciłem na bok. Tak... Zdecydowanie był alfą.

- Nie brzydzi cię to?

- Niektóre omegi też je mają. Mniejsze... Ale jednak. Poza tym... Jak mówiłem, ciało to ciało.

- Ciekawe podejście.

- Więc... Co właściwe powinienem teraz...

- Przednia prawa kieszeń.

Jego spodnie leżały dość blisko, więc mogłem po nie sięgnąć. Rzeczywiście znalazłem w nich małą buteleczkę z jakimś płynem.

- Co to takiego?

- Jakiś olejek. Spokojnie. Sprawdzałem, czy się nadaje.

- Sprawdzałeś?

- Tak.

Na twarz alfy pojawił się bezczelny uśmiech. On jest... Hmm... Jakby to ująć... Nagle ma tę samą aurę co partner Siry. Taką... przepełnioną seksem. Podoba mi się to.

Otworzyłem buteleczkę i wylałem nieco na palce. Resztę odstawiłem obok łóżka. Może się jeszcze przydać. Przyznam, że nie byłem pewien czy robię dobrze. Ale logika podpowiadała mi, że tak to chyba powinno wyglądać. Przysunąłem się bliżej Raula, a ten oplótł jedną nogę wokół moich bioder, ułatwiając mi dostęp do pewnych miejsc. Pocałowałem go powoli, rozkoszując się jego smakiem. Lubię seks. Dlatego nie lubię się podczas niego spieszyć. Dobre rzeczy warto przeciągać. Znalazłem odpowiednie miejsce i wsunąłem w niego palec. Zamruczał przyjemnie dla ucha. Spróbowałem wsunąć drugi i nie miałem z tym większych problemów, choć był nieco ciasny. Mimo wszystko...

- Testowałeś go dziś?

- Też.

Zabrakło mi słów, więc go pocałowałem. W międzyczasie powoli go rozciągałem. Alfy nie są zbudowane tak jak omegi, choć na pierwszy rzut oka nie ma większej różnicy. Jednak różnice są. I to wielkie. Tylko bardziej w środku. Na przykład... Omegi robią się tam mokre, gdy są podniecone. Alfy nie. Więc... Trzeba samemu się tym zająć. W sumie nie ma powodów do narzekania. Ten proces jest dość... przyjemny. I chyba dla obu stron, bo Raul słodko się wyginał, gdy rozkładałem palce w jego wnętrzu. Wydawał się też coraz bardziej zniecierpliwiony. Ja zresztą też miałem coraz większe problemy z panowaniem nad sobą. Nie chciałem jednak sprawić mu niepotrzebnego bólu. Alfa jednak nie dawał mi działać po swojemu. Jego ręka powędrowała do mojego krocza i nie ułatwiała mi bycia dobrym partnerem.

- Możesz go wsadzić.

- Jeszcze nie.

- Jestem alfą. Myślisz, że nie wytrzymam?

- Może zaboleć.

- Świetnie. Tylko się pośpiesz.

Bezczelny. I strasznie napalony. Ciekawe połączenie. Skoro twierdzi, że da radę, to kim ja jestem, by mu odmawiać. Zwłaszcza że sam wysunął się z moich objęć i przekręcił na brzuch. Ta pozycja... W sumie jest dobra jak każda inna. Pogładziłem go po plecach w nadziei, że nieco się rozluźni. Nabrałem nieco więcej olejku i spełniłem jego prośbę.

To było trudniejsze niż zazwyczaj. Musiałem użyć nieco siły, ale powoli w niego wszedłem. Raul jęknął, jednak nie z bólu a zdecydowanie z rozkoszy. Więc kontynuowałem. Złapałem go w biodrach i wszedłem do końca. Zadrżał lekko, ale była to dobra reakcja. Nadal nie byłem jednak pewien czy kontynuować. Był ciasny. Nie wierzę, że go to nie bolało. Nawet omegi czują czasem ból.

- Jak się...

- Nie gadaj, tylko ruszaj biodrami.

Cóż... Moja troska została właśnie olana.

- ... Chyba nie lubię takiego traktowania.

Nie czułem się jakoś specjalnie urażony, ale... jestem starszy. I jestem alfą. Mój wilk dostał właśnie mocnego pstryczka w nos i mu się to nie spodobało. Jeśli tak się bawimy, to mogę się dostosować.

Złapałem alfę za kark i mocniej przycisnąłem go do pryczy. Wydał z siebie odgłos sugerujący zaskoczenie, ale nic nie zdołał powiedzieć, bo zrobiłem to, czego chciał. Westchnął zaskoczony, gdy zacząłem się w nim poruszać. Nie wydawał się potrzebować delikatności. Każdy potrzebuje czegoś innego w takich sytuacjach. Raul był chyba typem osoby nastawionym na przyjemność fizyczną, a nie na jakieś kwestie emocjonalne. Dlatego skupiłem się na tym pierwszym i chyba mu się podobało. Zacząłem wchodzić w niego mocniej, co wywołało głośniejsze reakcje. Ja też byłem zadowolony.

To było na swój sposób wyjątkowo ekscytujące. Trzymać w ramionach ciało tak silne jak moje. Słyszeć jęki rozkoszy kogoś, kogo głos jest niski i męski. Poza tym Raul był teraz taki... inny. Lubię to jaki jest na co dzień, ale teraz... Teraz też go lubię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top