Rozdział XV - Eris

9 maja

Czułem się... Dziwnie, nieswojo, a także dość niepewnie. To miejsce ma być moim nowym domem. A na razie nie czuję się jak w domu. Jest wręcz przeciwnie. To miejsce jest obce, zimne i w pewnym sensie jakby nieprzyjazne. Zupełnie jak mój alfa. Nie powinienem więc być zdziwiony. To w końcu jego dom. Raczej nikt kto go zna, nie spodziewałby się w jego domu ciepłej atmosfery, uroczego wnętrza i serdecznego powitania.

Właściwie nie jest aż tak tragicznie, jak mogłoby być. Jako że Daren dość jasno dał mi do zrozumienia, że jestem według niego rozpieszczony, to nieco obawiałem się, że żyje on w naprawdę... powiedzmy, że skromnych warunkach. Przyznam, że wyobrażałem sobie Darena mieszkającego w jakiejś mrocznej jaskini. Po prostu... To by do niego pasowało. A przynajmniej moim zdaniem. Zaskoczyło mnie, że w ogóle posiada łóżko. W dodatku dość duże. Nie wiem, czy jest wygodne... ale wygląda na to, że w nocy mam się o tym przekonać.

Nie spodziewałem się, że tak się to potoczy. Nadal nie mam pojęcia skąd tak absurdalny pomysł. Myślałem, że Daren będzie unikał mnie jak ognia i zamknie mnie w jakimś małym składziku, by na mnie nie patrzeć. Gdy podróżowaliśmy, rozbijał swój namiot, dosłownie jak najdalej ode mnie jak się dało. Nie byłem pewien, dlaczego teraz nagle chce dzielić ze mną łóżko.

Rozumiem, że chodzi między innymi o zapach. Jednak skoro mam przebywać w domu Darena to już przez to będzie go na mnie czuć. Nie sądzę by to spanie razem było potrzebne. Z drugiej strony nie ma żadnego innego powodu.

Bo Daren dość jasno dał mi do zrozumienia, że go nie pociągam i nie jest zainteresowany mną w ten sposób. To raczej jego wilk chce posiadać partnera i rozumiem w pewnym stopniu to uczucie. Mój wilk też tego chce. Chyba dlatego związałem się z Virionem. Bo był miły, przystojny i dobry a mój wilk potrzebował partnera. Po prostu pragnął kogoś, kto okaże mu trochę uczucia. Nie wierzę, by tak było w przypadku Darena. Może chodzi o jakąś potrzebę posiadania. Trudno stwierdzić.

W każdym razie chyba chodzi o samo posiadanie partnera. A to oznacza między innymi dzielnie leża i jakąś formę kontaktu... fizycznego. Nie musi to oznaczać seksu. Choć zazwyczaj się on pojawia. W takich... bardziej zdrowych relacjach. Zdarza się jednak, że pary żyją ze sobą jakiś czas bez niego. Kwestia tego, jak blisko ze sobą są. No i czasem pojawiają się też kwestia tradycji czy przekonań.

W każdym razie wilk musi poczuć, że rzeczywiście posiada partnera, a nie współlokatora. Jednak... Daren chyba nie chce mnie jako partnera. A przynajmniej nie w pełni... Nie nadążam za jego myśleniem. Albo mój mały móżdżek omegi nie potrafi pojąć sposobu myślenia potężnego alfy.

Z jednej strony Daren pokazuje mi, jak bardzo nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a z drugiej mam spać z nim w tym samym łóżku.

Jeśli chodzi o jakąś potrzebę bliskości... Nie. Raczej nie. Daren dotychczas zdecydowanie unikał bliskości. Więc o co właściwie mu chodzi?

Zapytałbym go skąd taka decyzja, ale gdzieś zniknął. Przyniósł moje rzeczy i kazał mi się rozpakować, a później gdzieś sobie poszedł. Nie mam pojęcia gdzie, bo nie zamierzał mnie informować. Nie wiem, kiedy wróci, bo tego też mi nie powiedział. Zostałem sam.

Przez jakiś czas siedziałem bezczynnie, bo nie czułem się w tym miejscu zbyt komfortowo. Nie bardzo chciałem cokolwiek tu robić. Co prawda pan domu kazał mi się rozgościć, ale nie do końca ufam jego słowom. Daren ma swoje humorki. Jeśli będzie w złym nastroju, oberwę za jakiś drobiazg.

W pewnym momencie uświadomiłem sobie jednak, że jeśli Daren wróci, a moje bagaże wciąż będą leżeć nierozpakowane w głównej izbie, to będzie zły. Mogłem robić swoje i zaryzykować, że go wkurzę albo na pewno go wkurzyć. Skorzystałem więc z danej mi szansy. Kto wie. Może będzie w dobrym nastroju, a ja nie zrobię nic, co by go rozsierdziło.

Rozejrzałem się po głównej izbie, ale na pierwszy rzut oka raczej nie miałem niczego, co miałbym tu zostawić. Mama nie wcisnął mi żadnych przyborów kuchennych. Nie wiedziałem tylko, czy leki, które mi dał, powinienem zostawić w kuchni czy w jakimś innym pomieszczeniu. Mama większość zawsze trzymał w kuchni w specjalnej szafce. Głównie z powodu wygody. To tam przyrządzał to wszystko i trzymał zioła, więc wolał mieć po prostu wszystko w jednym miejscu.

Mógłbym na razie zostawić leki tam, gdzie są i zapytać Darena, gdy wróci. Po chwili jednak zdecydowałem, że jak będę go o wszystko pytać, to pewnie uzna mnie za irytującego, niedomyślnego, a więc i zapewne głupiego. Właściwie to mam wrażenie, że nieważne co bym nie zrobił Daren, mógłby mieć pretensje, jednak przynajmniej będę miał pewne rzeczy z głowy. Dlatego ponownie zaryzykowałem i zacząłem szukać miejsca na słoiczki i buteleczki, które wcisnął mi mama.

Przy okazji przejrzałem, co takiego mi dał. Było tu dużo leków przeciwbólowych, takich na osłabienie, gorączkę podczas rui, maści na różne dolegliwości, ale też takie mało użyteczne rzeczy jak olejki do kąpieli, które mają po prostu ładnie pachnieć. W sumie pewnie wiele z tego się przyda, ale część przetrwa nieruszona przez lata. Nie wytrzymam tu pewnie tak długo, ale zawsze warto mieć leki na różne ewentualności.

Sprawdziłem wszystkie szafki i półki w części kuchennej, by rozeznać się, gdzie co jest i znaleźć trochę wolnego miejsca na mamine specyfiki. Zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze główna izba była bardzo przestronna. Mieściła ławę, przy której spokojnie mogłoby zasiąść sześć osób i część kuchenną, której niczego nie brakowało. Oprócz czterech stojących szafek, trzy kolejne były przyczepione do ściany. Tak więc kuchnia była dość pokaźna. Był tu piec i palenisko. Wszystko, co potrzebne. Choć wystrój był bardzo skromny, to niczego tutaj nie brakowało. Tylko że większość szafek była pusta. Zero jedzenia.

Po części to rozumiem. Darena nie było tu dość długo no i wcześniej mieszkał sam, a raczej nie jest fanem gotowania. Jednak mimo wszystko poza typowym wyposażeniem nie było tu nic. Żadnych przetworów, przypraw... Nic. A to rzeczy, które spokojnie mógłby zostawić, mimo że opuszczał dom na długo. To rzeczy, które się tak szybko nie psują. Najwyraźniej jednak Daren nie był fanem przetworów.

Włożyłem wszystkie moje buteleczki, słoiczki i flakoniki do jednej z szafek licząc, że Darenowi ta szafka nie będzie potrzebna i od razu ruszyłem do spiżarni, której nie miałem okazji jeszcze zobaczyć. Gdy otworzyłem drzwi, okazało się, że najpierw muszę pokonać kilka stopni w dół. Pomieszczenie było raczej niewielkie, ale i niewiele się tu znajdowało. Nie miałem też pewności czy jest tu coś zdatnego do jedzenia. Niech Daren to przejrzy. To jego rzeczy.

Wyszedłem, bo pachniało tam stęchlizną, po czym po raz kolejny zajrzałam do tego dodatkowego pokoju, który nie miał jednej wyraźnej funkcji. Daren powiedział, że trzyma tu część ubrań. Rzeczywiście stała tu szafa i kilka kufrów. Pewnie są tu rzeczy, których zbyt często nie nosi. Może ubrania, które są bardziej zimowe. W sumie sprytne. To miejsce może być przydatne. Stała tu też duża drewniana bala. Domyśliłem się, że służy do kąpieli. Daren to się w niej raczej średnio mieści, ale dla mnie jest zdecydowanie wystarczająca.

Zastanowiłem się jak wykorzystać to miejsce i stwierdziłem, że upcham gdzieś tutaj ubrania, które zapewne nie zmieszczą się w szafie w sypialni. O ile w ogóle będzie tam dla mnie jakieś miejsca. Niby nie wiem, jak dużo czasu tu spędzę, ale na wszelki wypadków zabrałem wszystko, co miałem. A było tego całkiem sporo. Chwilowo jednak nie zamierzałem szperać po kufrach.

Poszedłem do sypialni, a więc pomieszczenia, które odrobinę mnie na obecną chwilę przytłacza. Była... prosta i nudna. Wręcz banalna. Jak cały ten dom. Nigdzie nie zauważyłem jakiejś ozdoby, bibelotu... Czegokolwiek co nie ma wyraźnej funkcji poza nadawaniem pomieszczeniu życia. Mama uwielbia bibeloty, więc nasz dom jest bardzo... ciekawy. Firanki, zasłony, wazy z kwiatami, obrazy i figurki czy posążki są w całym domu. Tutaj natomiast nie ma nic. To w sumie mnie nie dziwi. Daren nie lubi rzeczy, z których nie ma pożytku. W końcu takie przedmioty mają za cel tylko ładnie wyglądać a dla niego to za mało. Liczy się dla niego tylko to, co może wykorzystać, posłużyć się tym...

Właściwie... może dlatego mnie nie lubi. Nie jestem zbyt... użyteczny. Całe życie mówiono mi, że jestem ładny, słodki, uroczy, śliczny czy nawet piękny. Kiedyś byłem tym zachwycony. Czesałem i układałem włosy, wybierałem ładne ubrania i uśmiechałem się, bo mój uśmiech jest ponoć niezwykle urokliwy. Teraz gdy nad tym myślę, to niezbyt często otrzymywałem innego rodzaju komplementy.

Sira zawsze był sprytny, cwany, był silnym alfą i owszem też przystojnym młodzieńcem, ale... Przede wszystkim był szczwany. Mówili mu, że jest bardziej jak lis niż wilk. Linadel zawsze był przystojny... ale też inteligentny, dojrzały, silny, odpowiedzialny i był zawsze urodzonym przywódcą. Ja przez większość czasu byłem po prostu śliczny. Zawsze wydawało mi się, że inni mnie lubią też w pewnym stopniu za moją osobowość, ale może bycie ładnym to jedyne co mam do zaoferowania... a to mało. Nie jestem odważny jak Nova, sprytny jak Sira ani mądry jak Linadel. Nie jestem jak tata ani jak mama. Może trochę za mało z siebie daję. Ale... Staram się. Poza tym... mam chyba jeszcze jakieś dobre cechy poza wyglądem.

Tata mówił, że jestem sprytny... Może nie tak jak Sira, ale głupi nie jestem. A mama mówił, że jestem troskliwy. Chociaż nie wiem skąd taki pomysł. W każdym razie... chyba nie muszę się tym martwić. Daren nie będzie mnie lubił, nawet jak będę znosił złote jaja. Dla niego jestem tylko upierdliwą omegą, którą musi się zajmować.

Otworzyłem szafę i okazało się, że nie jest tak źle. Daren nie miał zbyt wielu rzeczy a te, które miał były uporządkowane i nie zajmowały dużo miejsca. Właściwie to chyba dobrze, że najwyraźniej Daren potrafi sam utrzymać porządek. Jakby był niechlujny i leniwy to byłoby trudniej z nim wytrzymać. A już jest przecież ciężko. Nie będę dodatkowo po nim sprzątać.

Oprócz szafy była tu też komoda, lustro i... w zasadzie tylko łóżko. Pokój był dość spory, ale łóżko zajmowało dużo miejsca. Pościel była prosta i szara. Bez wzorów. To miejsce nieco mnie dobija. Jest tak... nijako i ponuro. W dodatku panowała zupełna cisza. Od zawsze otaczały mnie głosy i hałasy. Nasz dom znajdował się w centrum osady, więc czasem słyszałem innych członków naszego stada. Jednak i moja rodzina nie należy do najcichszych. Sira i Linadel się czasem kłócili albo wygłupiali. Mama od czasu do czasu krzyczał na tatę i moich braci. No i każdy robił swoje. Słyszałem, jak mama gotuje coś w kuchni, jak tata bawi się w majsterkowanie czy jak moi bracia... No oni robili różne rzeczy. Czasem na przykład spadali ze schodów.

Tutaj natomiast jest tak cicho... że chyba oszaleję. Jestem tu sam. A w tym budynku nie ma żadnego ciepła. To nie jest dom. To miejsce to przeciwieństwo domu. Nie zamierzałem jednak załamywać się już pierwszego dnia. Daren jeszcze nie zdążył mnie zbytnio zdenerwować. A to miejsce na pewno da się trochę... udomowić. Trzeba tylko troszkę się do tego przyłożyć. Przecież jestem omegą. Kimś, kto w pewnym sensie ma tworzyć dom. To moja natura... chyba. Jest pewnie łatwiej, gdy inni domownicy współpracują... ale podejmę wyzwanie.

Nie mam pojęcia, od czego mógłbym zacząć. Bo jest tego dużo. Jednak małymi krokami spróbuję coś z tym zrobić. Chociaż Daren na pewno nie będzie współpracować. Mam przeczucie, że on będzie tą najtrudniejszą częścią. No ale będę miał pewnie mnóstwo czasu.

Poukładałem swoje ubrania, tak by się zbytnio nie panoszyć, ale sporo rzeczy zostało w drewnianej skrzyni, bo nie miałem co z nimi na razie zrobić. Co prawda mogłem je ustawić na komodzie. Jednak mimo zapewnień Darena bałem się nieco, że wkurzy go, że się tak rozkładam. Dlatego nawet szczotkę do włosów zostawiłem w kufrze. Najważniejsze rzeczy jednak rozpakowałem. Ostatecznie zostałem z jednym kufrem, do którego włożyłem wszystko, z czym nie wiedziałem co zrobić. Pomyślałem, że poproszę Darena, by po prostu wstawił go gdzieś w róg sypialni i będę sobie wyciągał, co będzie mi potrzebne.

Gdy zrobiłem już wszystko, co mogłem, usiadłem w głównej izbie i siedziałem tak dłuższą chwilę. Nie miałem pomysłu, co mógłbym dalej robić. Zostałem sam... I chyba pierwszy raz w życiu byłem tak bardzo sam. Uświadomiłem sobie, że siedzę w domu gdzieś pośrodku tundry. W pobliżu są góry. Gdzieś tam jest cała osada wilkołaków. Jednak... to daleko. Zbyt daleko.

Daren chyba lubi to miejsce. To w końcu jego leże. Chciał do niego wrócić. Nie mam wątpliwości, że nie mógł się tego doczekać. A ja go nie rozumiem. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo chce się odciąć od wszystkich. Wilkołaki powinny żyć w stadzie. Ja... powinienem żyć w stadzie.

A tymczasem siedzę w domku w lesie. Zupełnie sam. Nawet mój alfa gdzieś zniknął. Nie powiedział, gdzie idzie. Ani po co idzie. Ani kiedy wróci. Może zaraz przyjdzie. A może dopiero po zmroku. Jednak... Wróci. Co do tego nie mam wątpliwości. Nawet jeśli on nie lubi mojej obecności, to jego wilk pragnie ze mną przebywać. Wiem to, bo nie lubię Darena. A mój głupi wilk już za nim tęskni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top