Rozdział XLII - Eris
17 czerwca
Patrzyłem, jak odjeżdżają. Jak mnie zostawiają. Ale nie popłakałem się. Gdybym się popłakał, to by się o mnie bardziej martwili. No i nie było tu zbyt prywatnie. Mam wrażenie, że niektórzy kręcą się po okolicy tylko by popatrzeć. Nie zamierzam więc okazywać słabości. Pożegnałem się z wszystkimi i oficjalnie zostałem tu jednym wilkiem z południowych stron. Nie wiem jak się z tym czuć. Darenowi chyba ulżyło, że już nie musi się użerać z moją rodziną. A tylko ze mną. Mnie się nie pozbędzie tak łatwo.
- To... Co teraz?
- Idziemy do domu.
- Nie chce mi się wracać do domu.
- Nie obchodzi mnie to.
- Poróbmy coś. Jest wcześnie.
- Nie.
- Jaki sens przyjeżdżać tu tylko na godzinę... Możemy przy okazji... Nie wiem. Zrobić coś ciekawego.
- Jesteśmy tu tylko dlatego, że jęczałeś godzinę i uparłeś się, że musisz pożegnać braci.
- Chodźmy na spacer.
- Dobrze.
- Naprawdę?! To gdzie pójdziemy?
- Do domu.
- ... Jesteś najgorszy.
- Możesz tu zostać. Może później trafisz do domu sam. A może nie. Jest ciepło. Możesz spać w lesie.
- Jesteś okropny. Chcę tylko... Nie chcę jeszcze wracać do domu. Nie mam po co tam wracać.
- A ja mam.
- Ach tak? I co będziesz robił?
- Spał.
- To idź. Ja tu zostanę. Jak coś to przenocuję u Raula.
W zasadzie to nie. Bo tutejsze popaprane konwenanse mi tego zabraniają. Jednak mogę go postraszyć.
- Zapraszam. Mam teraz dużo wolnego miejsca.
Podskoczyłem lekko, słysząc głos alfy tuż obok. Przysiągłbym, że sekundę temu go tu nie było.
- Hej Raul... Jesteś bardzo cichy.
- Przestraszyłem cię? Przepraszam. To nie było moim zamiarem.
- Nic się nie stało.
- Przepraszam też, że nie było mnie, by pożegnać twoją rodzinę i uroczych przyjaciół. Niestety byłem odrobinę zajęty.
- Myślę, że nie mają ci tego za złe.
- Mam taką nadzieję. Więc... Macie jakieś plany?
- Daren zarządził, że idziemy do domu.
- Och doprawdy?
Raul popatrzył na Darena. Daren na Raula. A ja stałem między nimi i kręciłem głową, zerkając to na jednego, to na drugiego, bo miałem wrażenie, że nadchodzi jakaś konfrontacja. W każdym razie Raul tym razem odezwał się do Darena.
- Byłem u Flynna.
- I co w związku z tym?
- Zaniosłem mu kilka drobiazgów. Przy okazji sprawdziłem, jak się czuje. Polepszyło mu się.
- To dobrze. I co w związku z tym?
- Poprosił, bym was znalazł i przekazał, że zaprasza do siebie. Zaznaczył, że będzie bardzo rozczarowany, jeśli znów przegapi okazję na poznanie twojego wybranka.
- Powiedz mu, że...
- Podkreślił, że jeśli nie odwiedzisz go w najbliższym czasie, to nie pozostanie mu nic innego jak wprosić się do ciebie.
Daren zrobił dziwną minę. Coś między irytacją a rezygnacją. Ja tymczasem się ucieszyłem.
- Czyli w końcu poznam waszego brata?
- Na to wygląda. Możecie już iść. Na pewno nie może się doczekać spotkania. A ja... Pozwólcie, że się pożegnam. Mam parę spraw do załatwienia. Miłego dnia.
Raul był chyba w dobrym humorze. W przeciwieństwie do Darena. Ewidentnie nie spieszyło mu się do odwiedzin. Ciekawe dlaczego. Mają złe kontakty? Głupie pytanie. Chyba nie ma osoby, z którą Daren by miał dobre kontakty.
- Chodź. Miejmy to już z głowy.
Daren poprowadził. Ja nie miałem pojęcia gdzie właściwie mieszka Flynn. Wioska była dość duża. Głównie dlatego, że było tu dużo budynków gospodarczych. No i domy stały dość daleko od siebie. Wilkołaki budują się trochę inaczej niż ludzie.
W czasie tej drogi zacząłem dużo rozmyślać. O różnych rzeczach. Chociażby o tym, jak przebiegnie to spotkanie. Bo do tej pory poznawanie rodziny mojego alfy nie było zbyt... przyjemne. Nim się jednak obejrzałem, byliśmy na miejscu.
Dom Flynna był... Mały. Dość niepozorny. Powiedziałbym, że skromny. Jednak skoro mieszka tu sam to na pewno mu wystarczało. Przyznam, że czułem mieszankę zdenerwowania i ekscytacji. Daren zapukał do drzwi i wyglądał na bardziej wyprutego z energii niż zazwyczaj. Czyżby... Czyżby jego brat naprawdę był tak trudny. Cóż... Zaraz się przekonam.
Usłyszałem kroki. A po chwili drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Szczerze mówiąc, nie wiem, czego się spodziewałem. Raczej tego, że w pewnym stopniu będzie wyglądał tak jak pozostała trójka. I owszem dostrzegłem pewne podobieństwo, ale było ono zdecydowanie... mniej oczywiste.
Flynn był raczej średniego wzrostu jak na alfę. Przede wszystkim był jednak bardzo szczupły. Przez to jego rysy twarzy były ostre i nieco mylące. Miał też dość bladą cerę i wyraźne cienie pod oczami. Jednak... Szare oczy błyszczały wesoło. Z kształtu i koloru były takie jak Darena. Było w nich jednak znacznie więcej wesołości. Włosy miał blond jednak były mniej złociste niż Darena czy Raula. Flynn był mężczyzną raczej przystojnym. Po prostu był... Widocznie w nie najlepszym stanie. Ale nie odbierało mu to wesołości. Uśmiechał się do nas i w zasadzie u żadnego z braci nie widziałem tak szczerego uśmiechu.
- Daren... I jak mniemam Eris. Zapraszam.
Nieco niepewnie wszedłem do głównej izby. Był tu kominek, ustawione naprzeciw dwa fotele i krzesło, a przy nich niewielki stolik. Ogólnie było tu dość przytulnie. Flynn zdecydowanie był bardziej otwarty na dekoracje wnętrz. Miał dywany na ścianach. Trochę dziwne... Ale w sumie wyglądało fajnie. Ogólnie to miejsce wydawało się dość przytulne.
- Usiądźcie proszę. Chcecie się czegoś napić? Mogę coś zaparzyć.
- Wystarczy woda.
- A ty Daren?
- Niczego nie potrzebuje.
- No oczywiście, że nie.
Flynn spojrzał na mnie i uśmiechnął się porozumiewawczo. To nieco mnie zaskoczyło. Aczkolwiek... No tak. To typowa odpowiedź Darena.
Flynn zniknął w pomieszczeniu obok, które musiało być kuchnią, a ja tymczasem usiadłem sobie w miękkim i głębokim fotelu. Daren usiadł na krześle. A więc drugi fotel został dla Flynna. W sumie mało to było taktyczne z mojej strony. Będę teraz pomiędzy nimi. A ja nie wiem, czy chcę być pomiędzy Darenem a którymś z jego braci. Wiem, że w co najmniej dwóch na trzy przypadki ryzyko jest duże. Nie zdążyłem się jednak przesiąść, gdyż Flynn wrócił z tacą, którą postawił na stoliku. Były na niej trzy kubki, dzban wody i talerz z jakimś ciastem.
- Raul przyniósł mi dziś trochę słodkości. Częstujcie się proszę.
Uznałem, że odmowa poczęstunku będzie niegrzeczna, więc wziąłem kawałek. Było dobre. Mięciutkie i rozpływało się w ustach.
- Więc... Eris. Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać. Dużo o tobie słyszałem.
- Och... A... A od kogo?
- Głównie od Raula.
- Więc może nie jest tak źle.
Alfa zaśmiał się lekko i to było... Sam nie wiem. Dziwne. Po prostu... Tu przecież nikt się tak nie śmieje.
- Zapewniam cię, że przedstawił cię w samych superlatywach.
- Ym... Mnie też jest miło. Że się w końcu poznaliśmy.
- Właśnie... Przepraszam, że nie było mnie podczas świętowania twoich urodzin.
- Och to żaden problem. Rozumiem. I bardzo było mi miło, że o mnie pomyślałeś. Mimo że nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać.
- Czy prezent się podobał? To był strzał w ciemno, więc obawiałem się, że mogłem podjąć złą decyzję.
- Bardzo mi się podobał. Grzebień jest śliczny. I bardzo dobrze wykonany.
- Cieszy mnie to. Raul wspominał, że masz długie włosy, więc uznałem, że to będzie dość bezpieczny wybór. Nie wspomniał jednak, że są takie piękne.
- Och... Dziękuję.
Odruchowo dotknąłem włosów. Możliwe też, że się lekko zawstydziłem. Ale... Rzadko słyszę tu komplementy.
- Jesteś tu już dość długo. Mam nadzieję, że północ przywitała cię przyjaźnie.
- ... Jest... Sympatycznie.
- Czyli nie. Przykro mi z tego powodu. Jednak wyglądasz mi na kogoś, kto nie bierze sobie tego bardzo do serca. I tak powinno być.
Zerknąłem na Darena, co nie uszło uwadze starszego z braci.
- Nie przejmuj się nim. Mów szczerze. Od serca. Masz jakieś problemy? Czy ktoś źle cię tu traktuje?
- Ja... Przyznam, że... Jest trochę ciężko. Nie znam tu zbyt dużo osób. I wiem, że nie cieszę się tu zbytnim szacunkiem.
- Daren nie zapoznał cię z nikim?
Mój alfa mruknął coś pod nosem, ale go zignorowałem. On też mnie ciągle ignoruje. A w końcu ktoś chce mnie wysłuchać i zamierzam to wykorzystać.
- Zapoznał mnie z jednym omegą. Nazywa się Colla.
- To sympatyczny chłopak.
- On... Nie wydaje się zły. Chociaż... Niezbyt mnie chyba lubi.
- Colla jest specyficzny. Na początku może wydawać się nieprzyjazny i szorstki, ale jest taki względem każdego. Jeśli dasz mu trochę czasu i bardziej się przed tobą otworzy, to na pewno się dogadacie.
- ... Znasz go?
- Od czasu do czasu opiekuje się mną, gdy poczuję się gorzej. Nie za darmo, ale tego nie oczekuję. Czasem mnie odwiedza. Z własnej inicjatywy. By dotrzymać mi towarzystwa. Choć teraz robi to trochę rzadziej. Już wiem czemu. Nie wspominał nic o tobie. Jednak nie jest zbyt gadatliwy, więc mnie to nie dziwi.
- Wydaje mi się, że już dogadujemy się dużo lepiej niż na początku.
- To świetnie. A jak sprawuje się mój brat?
- ... Który?
Flynn przypatrywał mi się chwilę lekko rozbawiony. No w sumie rzeczywiście mogłem się domyślić.
- Ten wiecznie naburmuszony.
Zerknąłem na Darena i nasze oczy się spotkały. Jego spojrzenie było wyraźnym ostrzeżeniem. Ta...
- Jest beznadziejny.
Flynn zaśmiał się głośno, a Daren prychnął pod nosem. No taka prawda.
- No cóż... Chyba nie będę się z tym kłócił. Wiem, jaki jest trudny. Powiesz coś na swoją obronę?
Alfa patrzył przez chwilę na starszego brata, po czym wzruszył lekko ramionami.
- Niczego mu nie brakuje.
- Yhym... Z tobą sobie porozmawiam kiedy indziej. W cztery oczy. A ty Eris możesz na niego narzekać, ile chcesz.
Trochę szkoda zaprzepaścić taką okazję. Z drugiej strony... Nie wiem czy chcę go dobijać. Przynajmniej na razie.
- W sumie ostatnio zachowuje się nawet przyzwoicie.
- Doprawdy? Dobrze wiedzieć. Jakbyś czegoś potrzebował, to nie bój się powiedzieć. Choć wiele zrobić nie mogę. Mogę nakrzyczeć na Darena. Czasem słucha starszego brata.
Mój alfa znów coś tam wymamrotał pod nosem, ale ponownie go zignorowałem. Właściwie to był wyjątkowo potulny. Nie warczy, nie krzyczy, nawet się nie kłóci. No kto by pomyślał... Grzeczny Daren. Nie wierzę. Jak stąd wyjdę, to mi się pewnie oberwie. Więc trzeba korzystać, póki się da.
- Na razie sobie z nim radzę, ale jak będę potrzebował pomocy, to skorzystam.
- Wiem, że na pewno jest ci tu ciężko. Musisz zacząć coś nowa. Więc... Wsparcie się przyda.
- Bywa... Trudno. Przyznam, że te kilka dni spędzonych z braćmi sprawiło, że chyba trochę bardziej... tęsknię.
- Rozumiem... Jesteś daleko od domu... I Daren mieszka w środku lasu, co na pewno nie poprawia sytuacji.
Mówiąc to, Flynn wymownie spojrzał na Darena. Ten jednak ponownie jedynie wzruszył ramionami i nic nie powiedział. Ciekawe jak Flynn to robi...
- To ma swoje plusy i minusy.
- Na pewno znacznie więcej minusów. Spędzam sporo czasu sam i wiem, jakie to może być nieprzyjemne. Więc... Możesz mnie od czasu do czasu odwiedzić. Choć muszę uprzedzić, że często nie jestem w stanie przyjmować gości.
- Oczywiście. Z chęcią wpadnę od czasu do czasu. Na razie jeszcze rzadko jestem w wiosce.
- Dlaczego?
- Z kilku powodów. Nie znam jeszcze do końca waszych zwyczajów. Więc boję się, że zrobię coś nie tak. A Daren boi się tego jeszcze bardziej. Nie znam też jeszcze tak dobrze drogi do wioski. No i... Nie czuję się tu zbytnio mile widziany.
- Cóż... Rozwiązaniem na wszystkie trzy problemy jest czas. Na pewno w niedalekiej przyszłości będziesz tu częstszym gościem.
- Chciałbym, by tak było. Nie lubię być sam.
- A Daren do towarzyskich nie należy.
Alfa chyba nie wytrzymał, bo wyprostował się na swoim krześle i zdecydował zabrać głos.
- Jestem tutaj.
- Wiem braciszku. Specjalnie to mówię. Już tyle lat się martwię, że w końcu zdziczejesz. Myślałem, że skoro przyprowadziłeś partnera, to nabierzesz trochę ogłady. A ty tymczasem dalej biegasz po lesie.
- Doskonale wiesz, dlaczego to robię!
Flynn nawet nie drgnął, gdy Daren nagle podniósł głos. W przeciwieństwie do mnie. Starszy alfa popatrzył na brata poważnie, po czym odpowiedział w pełni spokojnie.
- Wiem... Jednak mógłbyś pomyśleć o nieco innym... podejściu.
- Nie muszę.
- To tylko taka sugestia.
- Dziękuję. Nie skorzystam.
Flynn westchnął ciężko i pokręcił głową z rezygnacją.
- Uparty jak zawsze... No dobrze. Eris... Podobno byłeś na Wschodzie.
- Em... Tak. Byłem.
- Myślisz, że... Mógłbyś mi trochę opowiedzieć?
- Oczywiście.
Cóż... Co prawda nie wszystko mogę powiedzieć... Ale o Wschodzie mogę mówić dużo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top