Rozdział LXII - Rai
15 września
Len jest bardzo ostrożny. Taki niepewny. Drżą mu dłonie. Nie jestem pewien dlaczego. Zachowuje się trochę dziwnie. Jak zawsze. Nie do końca go rozumiem. Nigdy nie wiem czego się po nim spodziewać. Najbardziej dziwi mnie to, że nie czuję się zagrożony. Wiem, że jestem bezpieczny. Że nie zamierza zrobić nic więcej. Chyba nawet o tym nie myśli. Nie wiem, dlaczego to go tak stresuje. Jednak nie rozumiem chyba wielu rzeczy. Na Wschodzie było po prostu inaczej.
Alfa mocniej ścisnął moją dłoń i ponownie złączył nasze usta. Gdy Len to robi, wydaje mi się to takie... Niezdarne. Ale lubię to. Nigdy tak mi się to nie podobało. Zawsze było to raczej nieprzyjemne. Nie było straszne... Po prostu... Nie lubiłem tego. Było trochę obrzydliwe. Mieli takie szorstkie usta. Ich zapach był nieprzyjemny. Brzydziło mnie trochę to, jak wsadzali język w moje usta. Len tego nie robił. Zamiast tego trzymał moją dłoń. Robił same miłe rzeczy. Raz potarł swoim nosem o mój nos. To mnie zaskoczyło. Ale... Podobało mi się. Nie wiem, dlaczego, ale to było bardzo miłe.
Czuję się tu naprawdę swobodnie. Nie jestem przez niego przytłoczony. Jest tak zupełnie inaczej. A przecież to samo robiłem kiedyś z innymi. Jednak... To nie to samo. Czynność jest taka sama, ale jednocześnie wszystko jest inne.
Len rozłączył nasze usta i spojrzał na mnie. Ma ładne oczy. Ciemnoniebieskie. Granatowe. Dość niezwykłe. Nie widziałem wcześniej takich oczu. Później zauważyłem, że jego tata takie ma. Jedno. Ale ma. Jednak Lena są ładniejsze. Rumienił się. Lubię, gdy się rumieni. Bo wiem, że to przeze mnie się rumieni. Czuję się wyjątkowy. Bo tylko przeze mnie rumieni się tak bardzo.
Poruszył się niespokojnie. Chyba się zawstydził, bo spojrzałem mu w oczy. Siedzieliśmy obok siebie na łóżku. Czułem się tu wyjątkowo komfortowo. Myślałem, że będę się denerwować. Ale to Len się bardziej denerwuje. Jego serce bije tak szybko. A przecież tylko się całujemy. To chyba nic wielkiego. Widziałem, jak inni się całują. Ciągle to robią. Pan Nasir całuje pana Dyare, zawsze jak wróci do domu. To co prawda tylko taki krótki pocałunek. Jednak pocałunek. Nova i Sira też ciągle się całują. Tylko oni... bardziej. Więc to nic takiego. Ale Len nie całuje mnie, gdy obok ktoś jest. Całuje mnie, tylko gdy jesteśmy sami. I robi to tak delikatnie. A jednak zachowuje się, jakby to było coś wielkiego. Może to dlatego, że wcześniej nigdy się nie całował.
Ja na początku też traktowałem to inaczej niż później. Na początku wszystko jest trudniejsze. Gdy to robimy, zastanawiam się, czy Len będzie chciał tym razem czegoś więcej. Do tej pory niczego nie próbował zrobić. O nic nie pytał ani nie prosił. Myślę, że kiedyś będzie chciał coś więcej. Nie wiem, czy ja tego chcę. Myślę, że jak zapyta, to dopiero wtedy będę pewien.
Nie wiem, jak długo powinno się czekać, nim zacznie się robić inne rzeczy. Pan Dyara powiedział, że to zależy od osoby. Nie wiem jaką osobą jest Len. Myślę, że dla mnie to trochę obojętne. Bo... Nie do końca to rozumiem. Jak to jest chcieć coś takiego robić.
Wiem, że lubię pocałunki. I czasem mam na nie ochotę. Gdy Len jest obok, to wtedy go całuję. Bo to dość przyjemne. Więc może z seksem jest tak samo. Niezbyt go lubiłem, gdy byłem w Skarbcu. Był raczej nieprzyjemny. Taki... Brudny. Gwałtowny. Na początku nawet straszny. Z Lenem chyba taki nie będzie. Będzie taki jak pocałunki. Skoro pocałunki z Lenem są inne, to reszta też musi być inna. Na pewno tak jest.
Ciekawe czy Len chce czegoś więcej. Bo pan Dyara mówił, że pewnie chce, ale woli poczekać. Bo zazwyczaj trzeba poczekać. Więc poczekam. Nie lubię tego, ale z Lenem chyba mógłbym to zrobić. Tylko z nim. Z nikim innym już nigdy nie chcę tego robić.
Len nachylił się i pocałował mnie po raz kolejny. Odwzajemniłem pocałunek. Trochę bardziej wiem jak to robić. Tak myślę. Trochę mu pomagam. Nie złości go to. Niektórzy się złoszczą, gdy próbuję im pomóc. Złościli się... Kiedyś. Len taki nie jest. Czasem jest troszkę zaskoczony, gdy coś robię. Jednak szybko znów jest normalnie. Dlatego lubię to z nim robić.
Jest miło. Len jest taki ciepły. Jak się całujemy, robi się jeszcze cieplejszy. Mam ochotę się do niego przytulić. W sumie... Mogę to zrobić. Prawda?
Gdy Len rozłączył nasze usta, natychmiast się w niego wtuliłem. Zamarł na chwilę, po czym też mnie przytulił. Tak. Jest bardzo ciepły. I ładnie pachnie. Nie to, co inni mężczyźni. Ludzcy mężczyźni. Oni śmierdzą. Len pachnie ładnie. Nie potrafię rozpoznać tego zapachu, ale jest ładny.
- Mówiłem ci, że ładnie dziś wyglądasz?
- Nie.
- Więc... Bardzo ładnie dziś wyglądasz. Twoje włosy się tak kręcą. Bardziej niż zwykle.
- Naprawdę?
- Tak. I są bardzo miękkie.
- Pan Dyara nałożył mi taki krem na włosy. Powiedział, że po nim są lśniące. Na Wschodzie używałem dużo takich rzeczy.
- Takich... Czyli jakich?
- Takich, które sprawiają, że wyglądasz ładniej.
- Och... Ale ty zawsze wyglądasz ślicznie.
- Podobam ci się?
- Ym. Uch... Em... Bardzo. Bardzo mi się podobasz.
- ... Ty mi też.
Nie widziałem jego twarzy, ale myślę, że się uśmiechnął. Len śmiesznie reaguje, gdy mówię mu miłe rzeczy. Lubię, gdy on mi je mówi. Nie uważam, by to było potrzebne, ale to miłe. Nawet... Dużo milsze, niż gdy inni mi to mówili. Kiedyś bardzo lubiłem komplementy. Lubiłem, gdy mówili mi miłe rzeczy. Teraz... Chyba zależy, kto to mówi. I co właściwie mówi.
- Jutro możesz przyjść do mnie.
- ... Do ciebie?
- Tak. Nie chcesz?
- Chcę! Oczywiście, że chcę.
- Pokażę ci mój pokój.
- Będę mógł do niego wejść?
- Tak.
- ... Czuję się wyróżniony.
Len jeszcze nie był w moim pokoju. Tylko pan Dyara tam wchodzi. Czasem Nova tam z nim przychodzi. Ale nie lubię, gdy ktoś inny tam jest. To mój pokój. Jednak myślę, że Len może tam wejść. Bo... Chyba mi to nie przeszkadza. Trochę nawet chcę, żeby przyszedł.
- Pokażę ci moje kocyki.
- Dużo ich masz?
- Dziewięć. Są różne.
- Właściwie... Dlaczego kocyki?
- Są ciepłe, miłe w dotyku i możesz się pod nimi schować.
- W sumie, gdy tak stawiasz sprawę to trudno nie przyznać ci racji.
- Muszę powiedzieć panu Dyarze, że przyjdziesz. Bo przyjedziesz?
- Przyjdę.
- U mnie nie ma co robić, więc zabierz jakąś grę.
- Jasne. Coś zabiorę.
Wtuliłem się w Lena bardziej. Słyszałem bicie jego serca. Biło szybko. Zamknąłem oczy. Mógłbym teraz pójść spać. Nawet jestem trochę śpiący. Len zaczął gładzić moje włosy. To też jest przyjemne. Właściwie to sprawiało, że jeszcze bardziej chciało mi się spać.
- Może chcesz się położyć?
- ... Nie. Chcę zostać tak.
- Jak wolisz. Pytam, bo chyba jesteś śpiący.
- Troszeczkę.
- Coś się stało? Nie wyspałeś się?
- Nie mogłem spać.
- Źle się czułeś?
- ... Miałem złe sny.
- Koszmary? To w sumie nic dziwnego, że jesteś teraz śpiący. Ym... Chcesz mi o nich powiedzieć?
- Ja... Nie. To były po prostu... Złe sny.
- Rozumiem. Ja też nie lubię mówić o koszmarach.
- Też masz koszmary?
- Każdy czasem ma. Ostatni, jaki pamiętam to... Hmmm... To był jakiś głupi koszmar. Byłem w nocy w lesie i wyskoczył na mnie łoś. Ale miał zęby jak wilk i chyba chciał mnie zjeść. A ja nie mogłem się zmienić w wilka.
- Jak wygląda łoś?
- Tak trochę jak jeleń tylko większy i ma większe rogi.
- Jeszcze większe niż jeleń?
- Tak. I o innym kształcie. Mogę pokazać ci rogi łosia. Ktoś na pewno jakieś ma. Może Ross. On często zajmuje się upolowanymi zwierzętami. Chyba czasem coś sobie zatrzymuje.
- Chcę zobaczyć rogi łosia. Ale łosie nie mają takich zębów jak w twoim śnie?
- Nie. Choć nadal są dość niebezpieczne. No ale nie aż tak jak ten z mojego snu.
- Hmm... I bałeś się?
- W śnie tak. Jednak jak się obudziłem to już nie.
- ... Ja się trochę boję, po tym, jak się obudzę. Bo jestem sam.
- Rozumiem. Jak byłem mały, to po obudzeniu ze strasznego snu od razu szedłem przytulić się do Noacha. Jest łatwiej, gdy ktoś jest obok. Często masz koszmary?
- Czasem. Kiedyś nie miałem zbytnio. Teraz mam trochę częściej.
- Hmm... Może... Może wujek Dyara ma coś na lepszy sen.
- Już i tak daje mi dużo rzeczy. Nie chcę więcej. Biorę lekarstwo na bóle głowy. I jeszcze inne. Więc... Nie chcę kolejnego. To już... Trochę mnie męczy.
- Głowa boli cię tak często?
- Dość często. Za często. To już trochę... Denerwuje mnie to. Dlaczego nikogo innego nie boli tylko mnie.
- To... Czasem tak jest. Niestety. Gdybym się dało, to zabrałbym ten ból głowy. Wziąłbym go na siebie. Żeby ciebie nie bolało.
- Naprawdę?
- Tak. Bo... Bo cię kocham. I nie chcę, by cokolwiek cię bolało.
Len jest dobry. Nie chce, żeby mnie bolało. Chciałby zabrać ból. Len naprawdę się o mnie troszczy. Len jest najlepszym mężczyzną na świecie. Len... Ochroniłby mnie przed nimi wszystkimi. Gdyby próbowali mi coś zrobić, to by ich powstrzymał. Jestem teraz partnerem Lena, więc nie muszę się ich bać. Tym razem jak będę miał koszmar to po obudzeniu pomyśle sobie, że to tylko sen. Że teraz nic takiego mnie nie spotka, bo mam Lena. I na pewno przestanę się bać.
- Szkoda, że nie mogę do ciebie przyjść. Po koszmarze.
- Ja... Chciałbym cię przytulić. Gdy się boisz. I powiedzieć ci, że cię ochronię.
- Wiem, że mnie ochronisz. Dlatego nie będę się już bał.
- A... Czego się boisz?
- ... Muszę mówić?
- Oczywiście, że nie.
- To nie powiem. Ale możesz powiedzieć, czego ty się boisz.
- A nie będziesz się śmiać?
- Nie. Dlaczego mam się śmiać?
- Bo to takie... Mało straszne.
- Jak się boisz to znaczy, że straszne.
- ... Nie lubię pszczół. Jak byłem mały, to kilka mnie pożądliło i jakoś tak... Trochę mało odważnie się zachowuję, jak jakąś zobaczę.
- Pszczoły robią miód prawda?
- Tak.
- To ja lubię pszczoły.
- Nie mam ci tego za złe.
- Ale... Nie lubię ich trochę, bo zrobiły ci krzywdę.
- No nie mogę powiedzieć, że sobie nie zasłużyłem. Możliwe, że próbowałem podkraść im miód.
- I tak jestem na nie zły.
- Jesteś uroczy, wiesz? Taki... Taki słodki.
- Hmm... Lubię słodkie rzeczy. To chyba dlatego.
- Jesz tyle cukru, że się w niego zamieniasz. To w sumie ma sens.
Odsunąłem się nieco by na niego spojrzeć. Uśmiechnął się do mnie. Spojrzał mi w oczy. Wiedziałem, że chce mnie pocałować. Byłem pewien, że zamierza to zrobić. Ale rozległo się pukanie do drzwi. Len zarumienił się lekko i zakłopotał.
- Proszę!
Drzwi się otworzyły i do środka zajrzał pan Ascal. Popatrzył na nas chwilę tak dziwnie, po czym wszedł do środka. Miał w ręku talerz z kanapkami.
- Przyniosłem wam coś do jedzenia. Zaraz przyniosę wam coś jeszcze do picia.
- Dobrze mamo. Dziękuję bardzo.
- Tak tu cicho u was.
- Przecież zazwyczaj jesteśmy cicho. Rai nie jest taki głośny jak Eris. Nie krzyczy jak przegra. Poza tym... Zazwyczaj wygrywa.
- No tak. Po prostu... Tak tylko. Zastanawiałem się, co porabiacie.
- Rozmawiamy.
- ... No tak. Trzeba rozmawiać. To... To ważne. I bardzo fajne.
- Dziękujemy za kanapki. Zjemy je. I będziemy dalej rozmawiać. Naprawdę. Będziemy rozmawiać.
- No tak. Oczywiście. To... To trzymaj, a ja zaraz przyjdę z czymś ciepłym do picia.
Pan Ascal podał Lenowi talerz i uśmiechnął się do mnie, po czym wyszedł. Len miał dziwną minę. A kanapki wyglądały smacznie, więc zacząłem jeść.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top