Rozdział IX - Eris

8 maja

Przejrzałem się w lustrze... po raz kolejny. Nic się nie zmieniło, co raczej nie było zaskoczeniem. Upewniłem się jednak, że ubrania nie wygniotły się w ciągu ostatnich pięciu minut, a moje włosy nie zaczęły żyć własnym życiem. W sumie sam nie wiem, po co przykładam do tego tak dużą wagę. To nie tak, że kazali mi się ubrać odświętnie. Powinienem raczej wyglądać schludnie, ale skromnie. Chyba udało mi się uzyskać mniej więcej taki efekt.

Przede wszystkim nie chcę zwracać na siebie uwagi. Średnio obchodzi mnie, co pomyślą o moim poczuciu stylu. Ale podejrzewam, że jeśli ubiorę się, nie tak jak im się podoba to i tak skończę w centrum uwagi. Mam wrażenie, że to będzie trudne. To tak jakbym był królikiem wśród wygłodniałych wilków, które tylko czekają na mój błąd. Daren nigdy nie powstrzymywał się przed komentowaniem mojego wyglądu i podejrzewam, że jego rodzina też nie ma skrupułów. Jak wyczują krew to po mnie.

Dlatego ostrożnie dobrałem strój. Prosta, szara i ciepła koszula a do tego spodnie w równie nijakim kolorze. Wyglądam... Nudno. W sumie jedyna ozdoba tego stroju to wyszyte czarną nicią wzory wokół dość zabudowanego dekoltu. Włosy związałem w warkocz, bo tak wyglądałem bardziej... skromnie. Poza tym tak było mi wygodniej. Nie plątały się i mi nie przeszkadzały.

Włosy sięgają mi już niemal bioder. Może by je ściąć? Tak chociaż trochę... Sam nie wiem. Teraz boję się robić cokolwiek. Kto wie, czy nie urośnie to do rangi wielkiego problemu. Z drugiej strony nie zamierzam pytać Darena o pozwolenie w takich sprawach. To moje włosy i będę z nimi robił, co tylko zechcę. Więc muszę to poważnie przemyśleć. Długie włosy są ładne. Więc skróciłbym je tylko trochę. Na przykład tak do połowy pleców. Tak. Właśnie to zrobię. Tylko nie wiem jak bo do tej pory Cecil skracał mi włosy. No cóż... mam czas by to przemyśleć.

Poprawiłem jeszcze raz koszulę, tak jakby miało to coś dać. Tak naprawdę robiłem to po części z nerwów a po części z nudów. Luna zostawiła mnie tu samego. Nikt nie zabronił mi wychodzić, ale podejrzewam, że miało być to dla mnie oczywiste, że nie powinienem się szwendać. Pokój był... No dość ładny, choć zdecydowanie skromny. Nie było w nim nic co można by uznać za ozdoby. Tylko łóżko, szafa, komoda i lustro. Nic więcej. W oknie nawet nie było firanek, a rama lustra była drewniana i kanciasta. Było czysto. Bardzo czysto. Z tego, co zrozumiałem, ten pokój nie jest zbyt często używany, a jednak ktoś tu ładnie posprzątał.

Jakiś mężczyzna przyniósł tu moje rzeczy. Nie był zbyt miły. Nawet się do mnie nie odezwał. Przynajmniej zapukał, nim wszedł. Zostawił moje bagaże bez słowa i wyszedł. Jakiś czas później Luna przyniosła mi miskę z wodą, bym trochę się obmył. Przygotowałem się do kolacji, ale nie zajęło mi to długo. Tak więc teraz trochę się nudziłem.

Nie wiem, jak długo tu siedzę, ale czas strasznie się dłużył. Głównie dlatego, że nie mam nic do roboty. Nawet książek żadnych tu nie było. Nie zabrałem ze sobą niczego ciekawego, co mogłoby umilić mi czas. Mój bagaż to głównie ubrania. Tak więc przez większość czasu po prostu leżałem na łóżku i rozmyślałem. O różnych rzeczach.

Najpierw o wiosce, w której się znajduje. Myślałem, że Północne wilki będą słabiej zorganizowane. A okazało się, że ich osada jest większa niż nasza. Mają różne gatunki zwierząt hodowlanych, a nawet wydobywają metal w górach. Szkoda, że pod wieloma względami są zacofani. Jednak... W pewnym sensie chyba nie jest tragicznie. Może gdyby pokazać im, że da się żyć inaczej, to coś by zmienili w swoim zachowaniu i podejściu do życia. No bo... Nie rozumiem, po co tak bardzo upierać się przy tym kulcie siły. A w przypadku omeg uległości i posłuszeństwa.

Rozmyślałem też trochę o Darenie i jego rodzinie. W końcu niedługo poznam jego pozostałych krewnych. Na kolacji na pewno pojawią się jego bracia. W sumie jestem ciekaw, jacy są. Zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i osobowość. W końcu Daren i Raul są do siebie podobni, jeśli chodzi o cechy zewnętrzne, ale ich charaktery są zupełnie różne. Pytanie brzmi więc... Czy pozostali bracia Darena są od niego lepsi, czy gorsi? Bo może być różnie. Daren wysoko stawia poprzeczkę, ale... No nie jest czystym złem.

Mimo wszystko... No w sumie to mówi wiele niemiłych i okrutnych rzeczy, ale nigdy mnie nie skrzywdził. Wręcz przeciwnie. Uratował mnie z rąk łowców niewolników, gdy było mi zimno, oddał mi swój płaszcz (powiedział wtedy coś bardzo niestosownego, ale chyba chęci miał dobre), chciał oddać mi jedyne jedzenie, jakie mieliśmy... A nawet złapał węża gołą ręką, gdy ten próbował mnie ukąsić. W pewnym sensie powinienem być mu wdzięczny.

Ale on wszystko psuje, gdy tylko otwiera usta i postanawia się odezwać. Gdy milczy, nie jest nawet taki zły... Bo... No w sumie robi dobre rzeczy... Czasem... I wygląda... Całkiem dobrze w sumie.

Raul też jest przystojny... Ciekawe czy jego starszy i najmłodszy brat też są tacy... no... przyjemni dla oka. Bo ojciec Darena nie jest zbyt przystojny. A może wydaje się taki brzydki, bo ma brodę i wiecznie złowrogi wyraz twarzy... W każdym razie... Od samego początku wydawało mi się, że Daren musiał odziedziczyć urodę po matce.

Luna... Daren nazwał ją Agnes. Nie powiedział do niej matko ani razu. Więc chyba nie jest ona ich matką. W takim razie... Gdzie jest ich matka i dlaczego nie jest Luną? Chociaż Raul nazwał ją chyba matką... Sam już nie wiem. Mogłem zapytać o jego rodzinę, gdy była do tego okazja. Teraz nie wiem co robić.

W sumie omegi na północy dość wcześnie rodzą pierwsze dziecko, więc ta Agnes w teorii może być ich matką. Ale nie przypominają jej. No i Daren zwraca się do niej tak... oficjalnie. Możliwe jednak, że mówił do niej w ten sposób z mojego powodu. Ja także staram się zwracać do taty formalnie, gdy pełni on funkcję Alfy. Tego wymaga dobre wychowanie. Może tak było w tym przypadku... A może Agnes po prostu nie jest ich matką.

Chociaż... Skoro jest Luną, to jest ich matką. Tylko możliwe, że nie biologiczną. Czyżby... Czyżby Grant wziął sobie drugą omegę? Ale w takim razie... Co stało się z pierwszą?

Moje rozmyślania zostały przerwane przez pukanie. Zawahałem się, bo nie do końca wiedziałem co zrobić. Ostatecznie usiadłem na brzegu łóżka, bo jakoś tak nie chciałem stawać twarzą w twarz z... kimkolwiek to jest.

- Proszę!

Być może powinienem to powiedzieć bardziej pewnym tonem. Jednak... Sam nie wiem... Nie czuję się w tym miejscu zbyt pewnie. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy drzwi się otworzyły, nie zobaczyłem ani Luny, ani nikogo nieznanego. To był Daren. Ubrany był raczej swobodnie, chociaż włosy wyjątkowo związał. Zazwyczaj miał rozpuszczone. W sumie... Teraz wyraźniej było widać jego rysy twarzy... chociaż chyba bardziej podoba mi się w rozpuszczonych włosach... To znaczy... W sensie, że lepiej w nich wygląda. To nie tak, że mi się podoba. Mówię tak... Obiektywnie.

- Em... Hej Daren.

- Jesteś gotowy?

- T-tak.

Alfa zmarszczył lekko brwi i przyjrzał mi się. Czekałem na werdykt. Chyba mój wygląd był akceptowalny, bo jego brwi się wyprostowały.

- W takim razie chodź.

Wstałem i dość niepewnie ruszyłem za alfą. Daren chyba nie zamierzał wspomnieć nawet słowem o tym, co ustalił ze swoim ojcem. No ale skoro nie wygląda na zbytnio wkurzonego, to chyba poszło w miarę dobrze. Przynajmniej taką mam nadzieję. No i gdyby coś złego się stało to, by mi raczej powiedział. Chociażby dla własnej wygody. W końcu chyba zadaje sobie sprawę, że jeśli podczas tej kolacji wyjdzie na jaw, że Grant ma wobec mnie jakieś plany, na które się nie zgadzam, no to urządzę tam niezłą awanturę. A Daren raczej chce uniknąć kłótni z ojcem.

Właściwe... Ciekawe po czyjej stronie by stanął, gdybym zaczął kłócić się z Grantem. Bo... W sumie Daren średnio mnie lubi. Jednak jednocześnie za swoim ojcem też zbytnio nie przepada. Więc... Jestem ciekaw, kogo nie lubi bardziej. Z Darenem chyba już tak jest, że raczej nie zastanawiasz się, kogo darzy sympatią, a na odwrót... Zastanawiasz się, kogo najmniej nie znosi. To trochę przykre... ale tylko trochę.

W każdym razie chwilowo chyba nie miałem kłopotów, a więc Daren też nie. Więc nie był zbytnio gburowaty względem mnie. Przynajmniej tyle dobrego. Już i tak jestem zestresowany. Mimo wszystko byłoby dobrze, gdyby jego rodzina mnie przynajmniej tolerowała. Na razie wiem, że Raul chyba nie ma nic przeciwko mnie... a przynajmniej mam taką nadzieję. Z nim nigdy nic nie wiadomo.

Daren pierwszy wszedł do pomieszczenia i dopiero wtedy przepuścił mnie. W sumie cieszę się, że nie przepuścił mnie przodem. Pomieszczenie było raczej niewielkie. Większość miejsca zajmował stół. Tutaj przynajmniej była jakaś ozdoba. Tarcza na ścianie. Ambitnie. Grant siedział już u szczytu stołu. Luna odkładała jeszcze jakieś dania w misach. Raul także zajął już swoje miejsce. Posłał mi delikatny, przyjazny uśmiech. Odpowiedziałem mu podobnym. Zdziwiło mnie to, że poza tą trójką w pomieszczeniu był jeszcze tylko jeden mężczyzna. Czy może raczej młody chłopak.

Nie wyglądał jakby był dużo starszy ode mnie. Bardziej jak mój rówieśnik, choć wyraźnie był alfą lub silnym betą. Domyśliłem się, że to najmłodszy z braci. Miał szare oczy. Takie jak Grant i Daren. Włosy także miał po ojcu. Były brązowe, ale w dość jasnym odcieniu tego koloru. Rysy twarzy natomiast miał chyba dość mieszane. Trudno powiedzieć kogo przypominał. Jest jeszcze dość młody, więc z wiekiem pewnie trochę wymężnieje. Nie chciałem się zbytnio gapić, więc nie przypatrywałem się dokładniej. Wydaje mi się jednak, że przynajmniej kształt nosa odziedziczył po ojcu. Mam nadzieję, że nie charakter.

Nie miałem czasu dalej analizować sytuacji. Daren posłał mi znaczące spojrzenie i poprowadził do stołu. Odsunął mi krzesło tak, więc nie mogłem wybrać, gdzie chcę usiąść. Ku mojemu rozczarowaniu nie siedziałem naprzeciwko Raula a naprzeciwko tego nieznajomego chłopaka. Przynajmniej Daren był obok mnie. Normalnie bym się z tego tak nie cieszył, ale teraz wolałem mieć go w pobliżu. Mimo wszystko to mój alfa. Chyba będzie mnie chronił, jeśli coś się wydarzy. W teorii powinien.

- Nie przedstawiono was sobie jeszcze.

Zerknąłem na Darena, ale się nie odezwałem. Na razie chyba lepiej milczeć i obserwować jak się to wszystko rozwinie. Jasnowłosy alfa zerknął na mnie, po czym kontynuował.

- To Eris. Mój obiecany. Eris to Lester. Mój młodszy brat.

Spojrzałem na młodego alfę. Nie wydawał się zły... Choć muszę przyznać, że gapił się na mnie dość bezczelnie. No ale ciekawość nie jest czymś złym. Dlatego uśmiechnąłem się delikatnie i wykonałem pierwszy ruch.

- Miło mi cię poznać.

Lester spoglądał na mnie chwilę, po czym prychnął lekko i zwrócił się do Darena, kompletnie mnie ignorując.

- Szczerze mówiąc, myślałem, że przyprowadzisz ze sobą coś lepszego.

Trochę mnie zatkało. To chyba tylko dlatego nie powiedziałem czegoś, czego pewnie bym później żałował. Nim zdążyłem dojść do siebie, Daren odpowiedział swojemu bratu.

- Tym razem ci odpuszczę... ale zwrócę Agnes uwagę, by powtórzyła ci zasady dobrego wychowania.

- Nie twierdzę, że jest brzydki. W sumie wręcz przeciwnie. Po prostu narobiłeś takiego zamieszania, że myślałem, że naprawdę trafiło ci się coś wyjątkowo dobrego. Chociaż w sumie jak się mu przyjrzeć jest całkiem ładny jak na faceta. Korzystasz w ogóle z niego?

Nie nadążałem za tą wymianą zdań, ale wyraźnie poczułem, że Daren był... zły. Siedzę tuż obok niego więc gdy jego zapach się zmienił, mój wilk natychmiast skulił się w środku... a ja na zewnątrz. Raul jednak szybko przerwał walkę na spojrzenia między braćmi.

- Smacznego wszystkim.

Nie zauważyłem, kiedy Luna usiadła do stołu, a Grant zaczął jeść. Dopiero przy trzecim kęsie kotleta uświadomiłem sobie, co ten gnojek powiedział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top