Rozdział IV - Ross

4 maja

- Jest tu dość ładnie. Muszę to przyznać. Jednak u nas jest ładniej.

Eris spojrzał na mnie, po czym wzruszył lekko ramionami. Mam wrażenie, że moja umiejętność zagadywania innych jakoś podupadła. A może po prostu trafiłem na trudnego przeciwnika. Eris już jakiś czas temu zaczął być bardziej... Hmmm... Ponury. Zawsze przypominał bardziej Sirę. Teraz przypomina Linadela.

Linadel to uroczy chłopak, ale taki słabo przystępny. Sira jest bardziej przystępny, ale nieco mnie niepokoi. Mam wrażenie, że myślimy zbyt podobnie. Więc chyba nie powinniśmy przebywać w tym samym miejscu. Eris jest... trochę jak Sira, trochę jak Linadel, ale przede wszystkim jest sobą.

Jechaliśmy obok siebie i tak jakoś poczułem się w obowiązku nieco go rozweselić. To taki ładny i miły chłopak. A teraz się smuci. Trzeba go trochę... rozgadać. Czy coś.

- A jak tobie się podoba?

- Może być.

- ... A tak w sumie to, jak się czujesz?

- Dobrze.

- Bo taki jesteś... nieswój. Może jeszcze trochę słabo się czujesz po rui?

Omega zarumienił się lekko, ale chyba próbował nie pokazać, że troszkę się zawstydził. W sumie Eris jest uroczy. Chociaż jak dla mnie to jeszcze dzieciak. No i pamiętam go z czasów, jak gubił zęby i nazywał mnie "Los". Jako że jestem dość blisko z Noachem i Cecilem naturalnie z jego kuzynami też się nieco znam. Chociaż Eris akurat zazwyczaj mi umykał. Lubił być w centrum zainteresowania, więc całe stado ma z nim jakieś miłe wspomnienia.

W sumie... Jest między nami dziesięć lat różnicy. Dla niego pewnie jestem... stary... Jasna cholera... Czy teraz jestem tym wujkiem, co nie ma w ogóle wyczucia? Może nie powinienem go pytać o ruję. Czy to dziwne? Przecież to normalne. Omegi mają ruje. To nic niezwykłego. Sama natura. Ale się zawstydził. Noach w sumie mówił, że nie mam taktu... Teraz już mu bardziej wierzę. Możliwe, że naprawdę go nie mam.

- Znaczy... wiesz... Eeee... Nie musisz o tym mówić... Chociaż to naturalne i w ogóle.

- ... Miło mi, że się starasz.

- O... Naprawdę?

- Tak. Daren dość jasno pokazuje, że moje ciało i jego funkcje są mu co najmniej nie na rękę i lepiej o nich zapomnieć, bo nic miłego do powiedzenia na pewno nie ma na ten temat.

- Hmmm... Wiesz... Przyjaźnię się z twoim kuzynem i z Cecilem. To omegi.

- ... No wiem.

- No i... Przyznam, że wcześniej nie miałem zbytnio kontaktu z omegami. Moja matka to beta. Ojciec jest alfą i jakoś tak... Trochę się im poszczęściło, że jestem alfą. W każdym razie omegi znałem, ale nie byłem z żadną na tyle blisko by się czegoś dowiedzieć. Więc w sumie, dopiero gdy trochę bardziej zaczęliśmy się przyjaźnić z Noachem po tej całej sytuacji z Cecilem, zacząłem w pewnym sensie bardziej was rozumieć. Znaczy... Może nie rozumieć, ale bardziej wiem co się z wami dzieje i w ogóle.

- Do czegoś zmierzasz czy...

- Chodzi mi o to, że w sumie no wiesz... To normalna rzecz. Nie musisz się wstydzić.

- Nie wstydzę się.

- ... Nie?

- Znaczy... Zazwyczaj się nie wstydzę. Tylko... W sumie jestem tu tylko ja. Z omeg. Dwie bety no i cztery alfy. I to takie trochę... No wiesz. Zwłaszcza że was znam tak raczej średnio. A Daren, Raul i Ulfr to... No... sam nie wiem. Jakoś tak czuję się przy nich... Nie powiem, że źle, ale zwyczajnie mi głupio. Tylko omegi przechodzą ruję. Z waszej perspektywy to może być upierdliwe i irytujące.

- Hmm... Nie za bardzo wiem co ci na to odpowiedzieć. Noach powiedziałby pewnie coś mądrego. Wiem, że to na pewno nie jest dla mnie upierdliwe ani irytujące. To ty cierpisz i musisz przez to przechodzić. Noach mówił mi, jakie straszne są dla niego ruje i nie będę udawać, że dałbym radę to wytrzymać, bo bym nie dał. Więc nie martw się mały. Ja cię podziwiam. Że to znosisz.

- Ja... dziękuję.

- Nie masz za co. Tak po prostu myślę.

- Mogę cię o coś zapytać?

- Jasne.

- ... Czy ty lubisz mojego kuzyna? Albo lubiłeś kiedyś?

- Noach jest świetny.

- Chodzi mi o... Czy się w nim podkochiwałeś?

- Że ja? W Noachu?

- Bo... No kiedyś jakoś tak... Często byłeś blisko i w ogóle. Jak byłem mały, to myślałem, że go lubisz.

- Uwielbiam Noacha, ale nie w ten sposób. Tak czysto po przyjacielsku. Choć muszę przyznać, że jest miły dla oka. Po prostu... Po tym, jak z Cecilem się ujawnili, to niektórzy robili im problemy. Potrzebowali jak najwięcej życzliwości na nowej drodze życia. Są dla mnie trochę jak tacy młodsi bracia. Cieszę się, gdy dobrze im się wiedzie. Nigdy się w Noachu nie podkochiwałem. Jak byłem młodszy, to mi się trochę podobał no ale twój kuzyn skradł serca większości samców w stadzie. W sumie to nawet niekoniecznie serca. Raczej inną część ciała.

- ... Rozumiem. Znaczy... Chyba niestety rozumiem.

- Wracając do tematu... ogólnie to się nie przejmuj. Takie rzeczy to norma. Abyś się tylko dobrze czuł. Więc? Na pewno jest dobrze? Bo wiesz, Noach powiedział mi, że mam cię pilnować.

- Jest dobrze. Naprawdę. To nie przez ruję. Po prostu... Denerwuję się. Wiesz to takie zupełnie nowe miejsce. Nie wiem czego się spodziewać. Czy mnie polubią? Czy ja ich polubię? Takie rzeczy.

- No tak... Słuchaj... Znam cię w sumie od małego. Może za dużo nie gadaliśmy no ale widziałem cię, jak biegasz po placu, odkąd w sumie nauczyłeś się biegać. Jesteś bardzo fajny chłopak... śliczny też. Nie masz o co się martwić. A jak cię nie polubią, to znaczy, że to psie syny i nie ma co się przejmować. Kij im w oko i takie tam.

- Sira powiedział coś podobnego.

- Czyli coś w tym musi być. A wiesz, jak ktoś ci będzie robił problemy to od razu mów. Jak będzie trzeba, to skopię jakąś dupę. Myślę, że zostanę co najmniej z miesiąc, więc nie będziesz sam.

- Dziękuję Ross.

- Nie ma za co. Mam słabość do omeg. Tylko bez skojarzeń. Nie tylko w tym sensie... Znaczy... W tym też. Ale mówię tak ogólnie. Jesteście tacy słodcy i malutcy. Nie lubię, gdy ktoś próbuje to wykorzystać. To, że jesteście słodcy i malutcy nie znaczy, że można was traktować jak głupie szczeniaczki. Chociaż Cecil to jest trochę taki szczeniaczek. Ale potrafi ugryźć. Gdy ktoś chce skrzywdzić jego bliskich, to walczy jak wilk. Więc... Jakby to ująć... Nie podoba mi się, że twój facet patrzy na ciebie z góry. Z drugiej strony nie chcę go wyzywać na pojedynek, bo jednak no dość duży jest i pewnie bym przegrał. Ale gdyby coś się stało, to na pewno nie będę stał i patrzył. Wystarczy, że twojego kuzyna zawiodłem.

- ... Jak wrócisz do stada, to zajmij się nimi. Wiem, że rodzice, Linadel i Sira na pewno będą im pomagać. Tak jak wujkowie i Len. Jednak... No wiesz.

- Rozumiem. Zdążę wrócić, nim dziecko się urodzi. Chcę być przy tym. Znaczy nie przy porodzie. To straszne. Podejrzewam, że miałbym koszmary do końca życia. Ale no wiesz... Chcę je zobaczyć. Jak będzie takie małe i brzydkie. Pewnie nie będę miał swoich dzieci, więc doczepię się do waszej rodziny i będę fajnym wujkiem.

- Szkoda, że mnie nie będzie. Pewnie przez jakiś czas nie będę mógł opuścić północy. Dopiero w przyszłym roku po roztopach będę mógł wrócić na jakiś czas. A przynajmniej mam taką nadzieję.

- No ja myślę. Raczej cię nie zamkną w piwnicy.

- Mam nadzieję. Trochę boję się ciemności.

- Ja boję się węży.

- ... Ale u nas nie ma węży. Widziałeś kiedyś węża?

- Nie. Ale Wschodnie wilki mi o nich opowiadali. Więc nie chcę nigdy zobaczyć takiego prawdziwego węża.

- Wiesz, że pewnie zmyślali trochę, żeby cię nastraszyć?

- Nie zrobiliby tego.

- ... Nie byłbym tego taki pewny.

- Ale... nauczyłem ich robić piszczałkę z liścia.

- Jesteś dość specyficzny. Mam wrażenie, że lubią sobie robić z siebie żarty. Na twoim miejscu podchodziłbym do tego co mówią z dystansem. Widziałem węże i nie są aż tak straszne. Krokodyle za to są okropne.

- A co to są te krokodyle?

- To takie... Duże jaszczurki z twardą skórą. Mają ostre zęby i żyją też trochę w wodzie. I jedzą mięso.

- Brzmi ciekawie. Widziałeś jakiegoś?

- Właściwie to... Tylko raz. I raczej z daleka. Widziałem za to małpę. Taką małą. Była śmieszna. Jak nasze wiewiórki tak biegała i skakała po drzewach.

- Na Wschodzie musiało być ciekawie.

- Było ciekawie. Widziałem mnóstwo nowych rzeczy. Takich innych od tego, co znałem.

- Północ nie jest jakaś specjalnie inna od tego, co znamy. Znaczy... Chodzi mi o to miejsce w porównaniu do naszego domu. Drzewa są trochę większe. No i tereny są takie mniej... Równe.

- Jest trochę inaczej. Podejrzewam, że fauna i flora zbytnio się nie będzie wyróżniać. Za to, jeśli chodzi o stado... Podejrzewam, że będzie zupełnie inaczej niż u nas. Martwię się trochę, że nie będę umieć się dostosować.

- A musisz się dostosowywać?

- Chyba powinienem.

- Hmmm... Nie zmuszaj się do niczego. Bądź sobą. W naszym stadzie wszyscy cię za to kochali. Mnie by nie uszło na sucho większość rzeczy, które robiłeś.

- Na tle Siry wypadłem jako grzeczne dziecko.

- No tu trudno się nie zgodzić.

- Jakoś dam radę. To ta niepewność mnie dobija.

- Rozumiem. Ja się nie martwię, bo idę tam, tylko narobić rabanu. No i mam gdzieś co o mnie myślą. Jeden z nich skrzywdził Noacha. I wiem, że nie mogę winić ich wszystkich... Ale winię ich wszystkich. Ponieważ oni pozwolili, by ten śmieć taki był. Zezwalali mu na takie zachowanie i to między innymi dlatego doszło w ogóle do tego ataku. Ten alfa... Aryn pochodził z ich stada i skądś musiało wziąć się to jego zepsucie. Oczywiście możliwe, że po prostu był śmieciem od początku i taką miał naturę. Ale w naszym stadzie ktoś by taką osobę naprostował. A oni pozwolili mu na zbyt wiele.

- ... Tak... W zasadzie tak. Ale Ulfr i Raul bardzo to potępili. Wydaje mi się, że Daren też. Więc... Przynajmniej uznali, że to było złe.

- To trochę mało.

- To nawet bardzo mało. Ale zawsze coś.

- ... Noach... Właściwie to jego dziecko... ono ma gdzieś siostrę lub brata.

- Słucham?

- Ten Aryn ma dziecko. Nie znam dokładnie sytuacji. Ale ma chyba koło dwóch czy trzech lat. No i... Sam nie wiem, co powinienem z tym zrobić. Raul kazał milczeć na temat dziecka. Twierdzi, że rodzina Aryna mogłaby chcieć, aby Noach dołączył do ich stada z dzieckiem. Co oczywiście nie ma szansy bytu. Więc pewnie będziemy udawać, że nie wiemy o ciąży. Gdyby wydało się, że Noach ma dziecko, to powiemy, że jest moje. W teorii mam być partnerem Noacha. Taką przykrywką. Dla Cecila kiedyś już byłem przykrywką więc nie będę się chwalić, ale jestem w tym dobry. Ronan uwierzył. W każdym razie, gdyby północne wilki coś kombinowały, to Noach jest moim partnerem i mamy to dziecko razem.

- Ale... Co z... No... Nie domyślą się, jeśli policzą co i jak?

- Raul to przewidział. Powiedział, że jeśli ktoś się dowie o dziecku to tak za jakiś rok co najmniej. Wtedy po prostu skłamiemy o wieku szczeniaka. Uznamy, że Noach zaszedł w ciążę trzy miesiące po ataku, a więc podczas kolejnej rui. Trzy miesiące to nie taka duża różnica. A im później dowiedzą się o dziecku, tym lepiej. Bo wtedy też trzy miesiące nie będą w ogóle widoczne. U tych małych to chyba dość mocno widać zmiany i trzy miesiące to może być dużo.

- W pierwszych miesiącach różnice są rzeczywiście dość spore. Ale myślę, że się nie zorientują. A nawet jeśli to nic z tym nie zrobią.

- Szczerze mówiąc... Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko załatwić. Tak, żeby zostawili Noacha w spokoju.

- Mam nadzieję, że tak będzie. I myślę, że dasz radę.

- Dzięki Eris. Ty też dasz radę.

- ... Tak. Obaj sobie poradzimy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top