Rozdział CXXXVIII - Eris

19 kwietnia

Moja relacja z Darenem zaczęła się już jakiś czas temu. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że trwa dość długo. Może i nie zaczęła się najlepiej... Ale udało nam się nie pozabijać. I zaczęło być nawet dobrze. Ale nie ma szału. Colla i Flynn są ze sobą od niedawna. A jakoś ich związek jest na zupełnie innym etapie... takim... wyższym niż mój i Darena.

Colla powiedział już swojemu alfie o tej dość niespodziewanej ciąży. Ponoć Flynn na początku się bardzo ucieszył, po chwili się przestraszył, po czym uspokoił się nieco i znów zaczął się cieszyć. A więc w sumie zachował się tak, jak się chyba każdy spodziewał. Teraz są już po ceremonii, są blisko, chyba się kochają i czekają na pierwsze dziecko. Są już w sumie ustatkowani. Teraz czeka ich już tylko starzenie się razem, wychowywanie dziecka i kochanie się do śmierci.

A ja i Daren... Rozmawiamy. Chociaż ostatnio to nawet tego nie robimy, bo się trochę obraziłem. Jednak miałem powód. Nawet kilka powodów. Teraz już trochę więcej do niego mówię, ale dalej staram się być mniej przyjazny. Być może trochę się za bardzo napuszyłem, ale mnie zirytował i to porządnie. Zaczęło mi przechodzić, ale znów się zdenerwowałem. A powodem była ruja.

Colla spędza ruję ze swoim partnerem. Ja spędzam ruję z Collą. To nie tak, że chcę spędzać ruję z Darenem. Ale jego brak na nowo przypomniał mi, że czuję się nieco... Niechciany. Daren dalej nie okazał mi żadnego zainteresowania. Zero czułości. Po prostu dalej stoimy w miejscu.

Byłem bardzo szczęśliwy, gdy Daren mnie nie odtrącił i na swój sposób przyznał, że mnie lubi. Byłem bardzo szczęśliwy. I podekscytowany. Tym, że w końcu będę dla niego kimś więcej niż denerwującą go omegą, z którą jego wilk ma partnerką więź. Jednak liczyłem na coś więcej. Jakoś tak Daren do tej pory nie zdołał utwierdzić mnie w wierze, że coś do mnie czuje. Zaczynam w to wręcz powątpiewać. Bo nawet jeśli mnie lubi to chyba mnie nie kocha. I zdecydowanie nie pożąda. Bo już by wykonał jakiś ruch w moją stronę, gdyby mnie pragnął.

Dawałem mu sygnały. Na pewno to zauważył. Nawet ktoś taki jak on by zauważył. Tak mi się wydaje. Nie jest aż tak nieczuły. Już nawet zastanawiałem się, czy Daren... Nie ma jakichś innych upodobań. Ale zasugerował, że mu się podobam. Tak to zrozumiałem. Ale już nie wiem. Już nic nie wiem.

Dziś byłem wciąż zirytowany po rui. Spędziłem trzy dni w bólu, a mój wilk jeszcze dodatkowo wył, bo w pobliżu nie było partnera, do którego ciągnie go i to tak, że wręcz boli. Złe samopoczucia po czymś takim nie mija szybko.

W każdym razie Daren chyba wyczuł, że dalej jestem drażliwy, bo zachowywał się raczej spokojnie. Nie dał się mi sprowokować. Nie denerwował mnie już dodatkowo. Było raczej stabilnie. Zjedliśmy obiad. Nie zabiliśmy się nawzajem. Słońce zaczęło zachodzić. Dzień zbliżał się do końca. Jutro może obudzę się w lepszym nastroju. Kto wie.

Po obiedzie wyszedłem na spacerek, by go za bardzo nie prowokować. Nawet miło spędziłem czas. Obserwowałem tutejszą przyrodę. Zaczyna się wiosną, więc jest naprawdę ładnie. Jednak nadal trochę chłodno.

Gdy wszedłem do domu, byłem w pełni świadomy rumieńca na policzkach i ucieszyłem się, że ogień w palenisku płonie i ogrzewa nieco główną izbę. Daren tu był, co już mniej mnie ucieszyło. Chociaż w sumie miło, że jest. Ale... Jest taki irytujący.

Chwila... Czyżby role się odwróciły? Teraz to ja jestem Darenem? Dziwne... Ale jest, jak jest.

Alfa otaksował mnie wzrokiem, a ja sobie spokojnie odwieszałem płaszczyk. Nie spodziewałem się, że przerwie tę ciężką ciszę.

- Przygotowałem ci kąpiel.

- ... Słucham?

Trochę mnie to zaskoczyło. To była w pełni jego inicjatywa. Mógłbym unieść się dumą i powiedzieć, że nie mam ochoty. Ale w sumie gorąca kąpiel to coś, czego w tej chwili bardzo chcę.

- No dobrze. Dziękuję. Choć nie prosiłem.

- Uznaj to za próbę zawarcia rozejmu.

- Czyli jednak próbujesz mi się podlizać.

- Tak bym tego nie ujął. Idź i trochę odpocznij. Może będziesz w lepszym humorze.

- Jestem w złym humorze przez ciebie.

- Tyle to się domyśliłem. Dlatego przytaszczyłem od cholery wody i grzałem ją przez ostatnią godzinę. Idź, póki jeszcze jest gorąca. Jak ostygnie, zagrzeję ci jeszcze. Ale nie przesadzaj. Bo się pomarszczysz jak śliwka.

- Byłbym piękną śliwką.

- ... Nie wątpię.

Widziałem w jego oczach błysk rozbawienia i nie podoba mi się to. Sobie ze mnie żartuje. Alfa od siedmiu boleści. Ale... Przygotował kąpiel. Czyli na coś się przydaje.

- No to idę.

- Przygotowałem wszystko.

- To dobrze.

Ruszyłem prosto do wanny, bo nie zmierzałem pozwolić by woda ostygła. Wszedłem do pomieszania w naszym domu, które miało chyba ze sto różnych zastosowań. Odkąd tu jestem, panuje tu doskonały porządek, (z wyjątkiem krótkich okresów, gdy na przykład mieszkały tu kury). Choć Daren i ja przechowywaliśmy tu większość rzeczy, które gdzie indziej nie pasowały wszystko, było jakby na swoim miejscu.

To tutaj też dbaliśmy o własną czystość. Żeby... Nie wchodzić sobie w drogę. W końcu każdy potrzebuje trochę prywatności. Dużo drewniana bala stała na środku pomieszczenia. Unosiła się z niej para, co było znakiem, że czeka mnie przyjemna kąpiel. Obok stał stolik, na którym Daren położył ręcznik, którego olejek zawsze używam do kąpieli i ustawił świecę. Właściwie to w pomieszczeniu płonęło kilka świec. W pomieszczeniu było... Dość przyjemnie. Atmosfera była miła. Obok bali stało wiadro z zimną wodą. Pewnie na wypadek, gdyby jednak było mi za gorąco. Cóż... Pomyślał chyba o wszystkim. Teraz trudniej mi się na niego gniewać. Zwłaszcza że znalazł ten cholerny olejek. Nie wiem jak. Nigdy nie mówiłem mu, że go używam. Pewnie zwrócił uwagę na zapach. A później... Jakoś go znalazł. Czyli jednak zwraca na mnie uwagę. Nawet na takie z pozoru nieistotne rzeczy.

Dlaczego on musi być taki... Taki, że nie wiem co o nim myśleć. Z jednej strony to taki głupek. Z drugiej... Jednak mimo wszystko ma w sobie tę dobrą stronę.

Nie zwlekałem i zacząłem się rozbierać. Ubrania odłożyłem na bok, zachowując jako taki porządek. I w końcu powoli włożyłem stopę do wody. Była praktycznie idealna. Nie parzyła. A przynajmniej nie w ten groźny sposób. Zacząłem już więc pewnie wchodzić do bali.

Westchnąłem lekko, gdy usiadłem, zanurzając większość swojego ciała w wodzie. Bala była duża. W końcu Daren zrobił ją dla siebie. Więc ja mógłbym pewnie zanurzyć się cały, gdybym tego chciał. Gdy siedziałem z podkulonymi nogami, byłem w większości zasłonięty. Ścianka bali sięgała mi do ramion. Mogłem więc oprzeć się o ścianę bali i zrelaksować.

Nagle jakoś tak większość mojej złości w stronę Darena wyparowała. Trochę zostało. Ale teraz jakoś tak nie miałem ochoty o tym myśleć. Byłem tylko ja, gorąca woda i nastrój stworzony przez światło świec. Dodałem do wody nieco zapachowego olejku i kwiatowy zapach jeszcze bardziej poprawił mi humor. Miałem czas by pomyśleć, ale jako że nie czułem takiej złości, to myślałem chyba nieco bardziej logicznie.

Daren w sumie nie zrobił nic złego. Ale i tak mnie denerwuje. Bo nie zachowuje się tak, jak według mnie powinien. Ja go kocham. A on... Nie wiem, co w końcu do mnie czuje. To frustrujące. Bardzo. Przez to jestem zirytowany. Chciałbym, by go posunęło się dalej. A Daren to taki uparty gbur. Nie wiem, czego chce. Nie wiem co mam zrobić, by go zadowolić.

Jakoś tak... Inne alfy są prostsze. Virion był prosty. Wiedziałem, kiedy czego ode mnie oczekuje. Kiedy myśli o tym, że mnie lubi. A kiedy myśli i tym, że chce mojego ciała. Otwarta książka. Nie to, co Daren. Wiedziałem, że Virion mnie kocha i mnie pragnie. Daren... Lubi mnie. W jakimś stopniu. Jednak w jaki sposób i jak bardzo mnie lubi... Tego nie wiem.

Rozmyślałem, myłem się, a na koniec po prostu leżałem i odpoczywałem, rozkoszując się ciepłem wody, aż w końcu niestety zaczęła stygnąć. Mógłbym wyjść... Ale... Daren dalej myśli, że jestem na niego bardzo zły. I wydawał się skory do bycia w miarę posłusznym. Dlatego postanowiłem to nieco wykorzystać.

- Daren!

Chwila ciszy. Trochę długa. W końcu jednak usłyszałem ten głos zmęczony życiem.

- Tak?

- Zagrzej jeszcze trochę wody.

Znów cisza. Nie odpowiedział, ale chyba zrobił, co kazałem. Znaczy... O co poprosiłem. Leżałem sobie, aż w końcu rozległo się pukanie.

- Tak?

- Zagrzałem wodę. Postawię przy drzwiach.

Tak powinno być. Ale... Byłem w złośliwym nastroju.

- Przynieś ją.

- ... Co takiego?

- Chcesz, żebym się poparzył? Przynieś ją.

Chwila ciszy, po czym skrzypnięcie drzwi. Siedziałem do nich tyłem, więc odwróciłem się delikatnie. Daren stał tam. Z tym podirytowanym wyrazem twarzy, który jeszcze bardziej poprawił mi humor.

- Postaw gdzieś blisko.

Alfa ostentacyjnie odwracając wzrok, postawił wiadro z gorącą wodą przy bali. Mogę posunąć się krok dalej. Ale czy powinienem?

- Świeca zgasła.

- Słucham?

- Świeca. Tam. Na szafce.

- I co w związku z tym?

- Zapal ją. Bo trochę się robi ciemno.

- ... Coś jeszcze?

- Nie. Na razie to wszystko.

Uśmiechnąłem się moim promiennym uśmiechem, a Daren wyglądał, jakby rozważał, czy mnie utopić. Zgarnął jednak najbliższą świecę, by zapalić tą która zgasła na drugim końcu pomieszczenia.

- Może zrób coś do jedzenia. Robię się głodny.

- Jeśli myślisz, że będę wokół ciebie skakał, to się mylisz.

- Mógłbyś przygotować kolację. Nic pożytecznego i tak nie robisz.

- A ty robisz coś pożytecznego?

- Pielęgnuje swoje ciało, by być pięknym i pachnącym.

- Czyli nic. Możesz zrobić kolację.

- Zanim wyjdę, będzie już za późno na jedzenie. Przygotowanie wszystkiego trochę zajmie.

- To pójdziesz spać głodny. Nie zaszkodzi ci.

- ... Że niby jestem gruby?

Alfa spojrzał na mnie. I wywrócił oczami. A więc to tak. Chyba znów wybiera wojnę.

- Szukasz powodów do kłótni?

- Nie. Może. W każdym razie nie podoba mi się twój ton.

- Dopowiadasz sobie jakieś niestworzone rzeczy.

- Nieprawda.

- Prawda.

- ... Jesteś naprawdę okropny Daren.

- Bo nie jestem na każde twoje skinienie?

- Nie o to chodzi.

- A o co?

- O to, że jesteś... Taki.

- Czyli jaki właściwie?

- ... Wiesz co? Nieważne. Niech ci będzie. Już nic nie chcę. Sam sobie zrobię jeść. Skoro taki jesteś.

Alfa westchnął. Zirytowałem go. W sumie to taki był plan. Przyznam, że było to trochę satysfakcjonujące. Tak troszkę.

- Nie szukaj na siłę powodów do kłótni. Zrobię ci kanapkę tylko już się nie pultaj.

- Nie chcę. Sam sobie poradzę.

Wstałem. Woda była już letnia, więc nie poczułem zbytnio różnicy temperatur. Odgarnąłem mokre włosy i wyszedłem z bali, stając na rozłożonym na ziemi ręczniku. Woda spływała z mojego ciała i wsiąkała w materiał. Spojrzałem na Darena. A on patrzył na mnie. Nie dostrzegłem żadnej reakcji. Był kompletnie nieporuszony. Zgasił świecę i odłożył ją na szafkę, tymczasem ja sięgnąłem po ręcznik i zacząłem się nim zakrywać. Dość niespiesznie.

- Mam rozumieć, że niepotrzebnie grzałem tę wodę.

- Straciłem ochotę na kąpiel.

- Jak chcesz.

Minął mnie i tylko zerknął, przechodząc obok. Złapałem jego spojrzenie i wyżej uniosłem podbródek. Mam wrażenie, że kąciki jego ust lekko się uniosły, ale to by była nietypowa reakcja, więc może mi się przewidziało. Gdy wyszedł, wytarłem się dokładnie i zacząłem ubierać. Mokre włosy owinąłem ręcznikiem. Później je rozczeszę i zwiąże w warkocz, żeby jutro mieć lśniące fale. Analizowałem też zachowanie Darena. Zignorował mnie. Kompletnie nagiego. To był odważny ruch. Ale niech wie, co traci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top