Rozdział CXXXII - Eris
29 marca
Wiosna. Dziś już zdecydowanie mogłem powiedzieć, że mamy wiosnę. Cieszy mnie to niezmiernie, bo mam już dość zimy. Co prawda muszę do niej w końcu przywyknąć, bo mieszkam, gdzie mieszkam, ale nie znaczy to, że nie mogę się cieszyć, gdy jej nie ma.
Wróciłem ze spaceru, na którym zerwałem już kilka pierwszych wiosennych kwiatów. Takich, które są w stanie wyrosnąć pod resztkami śniegu. Piękne drobne białe kwiatki, ale i takie większe fioletowe czy żółte. Kocham kwiaty i już nie mogłem się doczekać, aż znów będę mógł na nie patrzeć.
Wszedłem do domu w bardzo dobrym humorze i wyglądało na to, że nie działo się nic, co miałoby go popsuć. Daren siedział przy stole i porządkował swoje narzędzia do oprawiania zwierzyny. Twierdzi, że wiosna to czas, gdy najlepiej się mu poluje i chyba to zamierzał w najbliższym czasie robić. Nie zamierzałem go powstrzymywać. Większość z naszych zimowych zapasów wykorzystałem. Potrzeba nam mięsa dla naszej dwójki, ale i coś, co można będzie wymienić na mąkę, kaszę czy ziemniaki. Jego polowania sprawią, że będzie nam się dobrze wiodło. Ja z mojej pracy przynoszę zwyczaj trochę resztek, a poza tym za każdym razem dostaję od Hildy trochę pieczywa lub warzyw czy owoców. Czasem nawet jakieś przetwory. Wiedzie nam się więc dość dobrze i nie mam się o co martwić.
Powiesiłem płaszcz na wieszaku i szybko znalazłem malutki dzbanuszek na tak drobne kwiatki. Postawiłem go na stole, a Daren nic nie powiedział. Nie przeszkadzały mu. Wiem, że nie jest wielkim fanem kwiatów, ale nie zabrania mi dekorować wnętrza naszego domu. Chyba poddał się w tej kwestii i pozwala mi robić, co tylko mi się zechce. Choć jeszcze nie sprawdzałem, czy ma to jakieś limity. Jak już to będę powoli pozwalał sobie na więcej, by go za bardzo nie zdenerwować. Lubię, gdy jest między nami dobrze i spokojnie jak teraz. Nie ma co go specjalnie podjudzać. Nie zamierzam też jednak chodzić na paluszkach. Czuję się przy Darenie już dość komfortowo. Na tyle jak bardzo się da. Dlatego nie siedziałem w ciszy.
- Pytałeś, czy wysłali moje listy, tak jak prosiłem?
- Tak. Wysłali je wczoraj.
- To świetnie. Dziękuję.
- Nie ma za co.
Nie było mnie w pracy ani dziś, ani wczoraj. A dwa dni temu napisałem listy do rodziny. Nie miałem jednak pewności czy od razu je wysłano, więc poprosiłem Darena, który rano wybierał się do wioski, by to sprawdził. Nie robił problemów. To dobrze. Ciekawe, kiedy otrzymam odpowiedzi. Jestem bardzo ciekaw, jak wszyscy się mają.
- Jak myślisz, kiedy dostanę listy?
- Zapewne w maju. Przed twoimi urodzinami.
- To dobrze. Ciekawe czy wszyscy przybędą.
- Cała twoja rodzina...
- Coś z tym nie tak?
- Nie. Po prostu... Nie lubimy się.
- Nieprawda. Bardzo cię lubią.
Daren posłał mi długeie spojrzenie i niestety musiałem ulec, bo sam wiedziałem jakie głupoty gadam.
- Oni... Jak dowiedzą się, że cię lubię, to też będą cię lubić.
- I tak wszystko mi jedno. Mogą mnie nie lubić. I tak są za daleko, by mi przeszkadzać.
- To moja rodzina. Wolałbym, byście się dogadali.
- Nie zamierzam ich zabić.
- ... Em... Dzięki. To dobrze. Oni chyba ciebie też nie planują.
- Czyli jest dobrze.
- ... Załóżmy, że tak.
- No właśnie.
Zapominam czasem, że Daren ma tak dziwne podejście do relacji z innymi. Niech mu tam będzie. W sumie moi bracia sugerowali, że się go pozbędą, jeśli będzie trzeba więc... Może to dobrze, że już chyba nie będą sobie tak bardzo skakać do gardeł.
- A co takiego porabiasz?
- Czyszczę i ostrzę narzędzia.
- Yhym... Mogę ci pomóc?
- Nie. Nie wiesz, jak to się robi.
- Mogę się nauczyć.
- Znając ciebie, to się skaleczysz. Zajmij się czymś innym.
- Nie mam czym. Poszedłem na spacer i już nie mam pomysłów.
- Posprzątaj.
- Jest czysto. Sprzątałem już dziś. I sam sprzątaj, jak ci nie pasuje.
- Tylko sugeruję.
- Nie mam co robić.
- Mogę ci znaleźć zajęcie.
- Nie. Każesz mi coś sprzątać.
- Ponownie to by była tylko sugestia.
- Przeczytałem wszystkie książki. Już je w sumie znam praktycznie na pamięć. Nie mam już nic do wyszywania. Poza tym już mnie to nudzi. Mógłbym coś ugotować, ale gotowanie z nudów jest bez sensu. Daren... Nudzi mi się. Porób coś ze mną.
- Jestem zajęty. Mnie się nie nudzi.
- Jesteś okropny.
- Owszem.
- ... Muszę znaleźć sobie jakieś nowe zajęcie.
- Dobry pomysł.
- Ale nie wiem co.
- Wymyśl coś. Zorganizuję ci to.
- Naprawdę?
To mnie nieco ożywiło. A moja pełna energii reakcja sprawiła, że Daren bardzo wyraźnie zaczął żałować, że użył takich, a nie innych słów. Nie zamierzał jednak kręcić.
- Tak... W granicach rozsądku.
- Hmm... Mogę mieć ogród?
- ... Ogród?
- Tak.
- Taki... Taki z ogórkami?
- Nie... Taki z kwiatami.
- Ogórki bym zjadł.
- Ale kwiaty są ładne i pięknie pachną.
- Ogórki są pożyteczne.
- Możemy zrobić taki podwójny. Po jednej stronie zasadzę kwiaty, a po drugiej zrobię ogródek warzywny. Z ogórkami, marchewką i pomidorami. To mogę mieć ogródek?
- ... To dużo pracy dla mnie czyż nie?
- To prawda. Ale obiecałeś.
- Niech ci będzie. Już sobie wbiłeś do łba, więc nie ma sensu się z tobą kłócić.
- Czyli będę miał ogródek?!
- Tak.
- Świetnie! Poproszę Hildę, by mi trochę pomogła. Z sadzonkami.
- A ja co właściwe mam zrobić?
- Jutro wybierzemy miejsce i będzie trzeba wszystko przygotować. Spulchnić nieco glebę. Takie tam. I przyszłoby się jakieś ogrodzenie. Choć zapach wilków nieco odpędza zwierzynę, to jednak nie chcę, by jakaś łakoma sarna zjadła moje krzewy.
- Niech ci będzie.
- Dziękuję. Jesteś kochany.
- Ta. Jestem za dobry.
- Nie przesadzaj.
- Powinienem cię wywieźć na taczce i oddać.
- Nie zrobiłbyś tego. Za bardzo mnie lubisz.
- Niestety.
Uśmiechnąłem się pod nosem zadowolony z tej dyskusji. Daren i ja możemy teraz tak się między sobą przekomarzać, bo nasza relacja bardzo się poprawiła. Ja go lubię. On ewidentnie lubi mnie. W końcu czuję się dobrze, przebywając z nim i rozmawiając z nim. Tak powinno być. Gdy tak siedział naprzeciwko mnie, miałem ochotę podejść do niego i... Zrobić coś. Usiąść mu na kolanach. Przeczesać dłońmi jego złociste włosy. Może... Może przytulić się do tej szerokiej i umięśnionej piersi. Widziałem Darena bez koszuli i muszę przyznać, że jest naprawdę dobrze zbudowany. Albo mógłbym po prostu dotknąć jego dłoni. Spojrzeć w te szare oczy. Ucałować go w policzek lub nawet w... W usta.
Daren nie okazał mi jeszcze czułości sam z siebie. Z jednej strony ustaliliśmy już, że się lubimy, ale on w ogóle nie próbuje zainicjować żadnej formy fizycznego zbliżenia. Zero niepotrzebnego dotyku, pocałunków czy nawet ani jednego przytulenia. Wiem, że on jest bardzo niechętny do takich rzeczy, ale... Ale ja w sumie jestem. Lubię to. I troszkę mnie frustruje to, że nie mogę dotknąć osoby, którą chcę dotknąć, bo ją lubię. Czuję się przez to trochę niepewnie. Bo skoro mnie lubi to, dlaczego nie chce być bliżej mnie? To trochę podejrzane. Trochę bardzo podejrzane. Ale nie zamierzam na Darena naciskać ani tym bardziej przekraczać jego granic. Gdyby było odwrotnie, to nie chciałabym, by ktoś mnie dotykał tylko dlatego, że on tego chce. Szacunek do drugiej osoby to między innymi szanowanie decyzji i granic, nawet jeśli nam się nie podobają.
Dlatego poczekam, aż Daren sam wykona jakiś ruch. Choć czasem jest to ciężkie. Zwłaszcza gdy zasypiamy w jednym łóżku. Mam wtedy ochotę przysunąć się do niego, przekroczyć naszą wspólną granicę i wejść na jego stronę. A później wtulić się w niego i zasnąć w jego objęciach. Ale tego nie robię. A przynajmniej nie robię tego świadomie. Bo przez sen to się nie liczy, bo wtedy nad sobą nie panuję. Tak więc ja tutaj się stresuję, a on wygląda jak gdyby nigdy nic. I tak się cały czas zachowuje.
Ale... Pocałował mnie w czoło. To było miłe. Nawet bardzo miłe. I takie... Delikatne. Nie spodziewałem się po Darenie czegoś takiego. Zawsze wydawał mi się kimś bardzo bezpośrednim, gwałtownym i szorstkim. A w tym geście było tyle... Tyle delikatności i subtelności. Nie wiedziałem, że ten wielki gbur jest w stanie zrobić coś takiego. Do tej pory czasem zastanawiam się, czy to nie był tylko sen. Bo jestem pewny, że jakbym to komuś powiedział, to by mi nie uwierzono.
- Wiesz... W domu miałem piękny ogród. Zajmowałem się nim od dziecka. Szkoda, że nie miałeś okazji go zobaczyć. Był śliczny. Bardzo o niego dbałem. Byłem bardzo dumny. Szkoda mi trochę, że go zostawiłem. Mama na pewno dobrze się nim zajmuje, ale... Już nie jest mój.
- Tutaj zrobisz lepszy.
- Tak myślisz?
- Tak. Będzie lepszy. Zrobię ci ogrodzenie. I co tam jeszcze będziesz chciał. I jak będziesz czegoś, potrzebował, to zorganizuje to. Będziesz nim rozporządzał, jak będziesz chciał.
- Naprawdę? Taki ogród zajmuje dużo miejsca.
- To nic. Mamy dużo miejsca.
- Wiesz... Jesteś bardzo... Ugodowy. Spodziewałem się, że nie będzie ci za bardzo przeszkadzało, jeśli zorganizuję sobie mały ogródek, ale... Dostałem, więcej niż myślałem.
- Nie mam powody, by ci żałować. Jeśli będziesz miał ogród, będziesz szczęśliwszy. Prawda?
- Tak. Kocham kwiaty więc... Na pewno bardzo umili mi to codzienność.
- Właśnie. Więc zrobię to dla ciebie.
- Naprawdę jesteś... Taki inny. Kiedyś myślałeś tylko o sobie.
- Teraz też myślę o sobie. Jak będziesz zadowolony, nie będziesz mi sprawiał problemów. I nie będziesz miał głupich pomysłów jak spacer po jeziorze.
- Chcesz mi się podlizać.
- Nie muszę tego robić. Nic od ciebie nie chcę.
- Yhym... Pewnie chcesz mnie przekabacić do robienia jakichś złych rzeczy. Jak to podłe samce mają w zwyczaju.
- ... Jak uważasz.
- A tak na poważnie to naprawdę dziękuję. Nie musisz tego robić.
- Wiem. Ale to na swój sposób satysfakcjonujące.
- Co takiego?
- Spełnianie twoich zachcianek i patrzenie jak cieszysz się jak dziecko.
- Nie cieszę się jak dziecko.
- Yhym.
- Może ja też mogę coś dla ciebie zrobić? By cię uszczęśliwić.
- Możesz być cicho przez kilka godzin.
- Mówię poważnie.
- ... A ja nie?
- Daren no!
- Nie chcę niczego. Jest mi dobrze, tak jak jest. Nie jestem wymagający.
- No dobrze. Jak chcesz. Kiedyś cię rozgryzę. Zrozumiem cię lepiej i będę mógł coś dla ciebie robić. By wkupić się w łaski.
- Możesz mnie po prostu nie denerwować.
- Ale przecież zacząłeś to lubić. To jak coś zaczepiam i rozmawiam z tobą. Możesz udawać, że tego nie lubisz, ale ja wiem, że już ci to tak nie przeszkadza.
- Wmawiaj to sobie.
- Na początek zrobię ci jakiś dobry obiad. Jutro zrobię, cokolwiek sobie zażyczysz. O ile oczywiście zaczniesz coś robić w kwestii mojego ogródka.
- Musisz mi pokazać, gdzie ma być. Ocenię czy ma to sens. A później będę musiał to jakoś rozplanować. Będzie potrzebne dużo drewna.
- Będziesz miał w ogóle czas by to zrobić? To dużo roboty a ty i tak ostatnio w sumie jesteś dość zapracowany.
- Znajdę czas. Lubię pracować. Nie lubię bezczynności.
- Zauważyłem.
Daren naprawdę to dla mnie zrobi. Dalej jest troszkę zdystansowany, ale stara się. Dostrzegam to wszystko. Choć... Jestem trochę niecierpliwy. I troszkę... Wyjątkowo niepewny siebie. Chciłbym chyba, by Daren bardziej jednoznacznie określił co o mnie myśli i czego ode mnie chce. Dalej go nie rozumiem. Dalej nie wiem, co mu chodzi po głowie. Chciałbym wiedzieć. Chciałbym... Więcej. To, co mam teraz jest dobre. Jednak mi nie wystarcza. Chcę więcej i więcej. I w sumie nie wiem właściwie, czego chcę. Chcę... Darena. Chcę, by był w pełni mój. To dość... Zaborcze. Ale właśnie to czuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top