Rozdział CXXIII - Eris

6 marca

- Hildo nie możesz tak robić?

- A czemu to?

Popatrzyłem na wilczycę z mieszaniną konsternacji i podziwu. Siedziała na stołku i w jednej ręce trzymała niemowlę, które właśnie ssało zawzięcie pierś, a drugą ręką mieszała gotującą się kaszę.

- Urodziłaś niecałe dwa tygodnie temu. Masz odpoczywać i zajmować się maleństwem. A nie pracować.

- Ale ja lubię pracować. W domu mam dzieciaki. Nie mogę ich na dwór wygonić, bo zimno. Siedzą w domu. Głośne są. Nie da się odpocząć. A tutaj? Cisza i spokój. Nikt mi do kuchni nie wlezie zapłakany, że czymś dostał.

- Jesteś pewna, że czujesz się na siłach, by tu być?

- Gdybym się nie czuła, to by mnie tu nie było. Eris słoneczko nie martw się o mnie. Matka dała mi wiele siły. Poza tym i tak za dużo nie robię. Tylko w kuchni siedzę. Nawet prawie nie wstaję.

- No dobrze... Ale jeśli będziesz się gorzej czuła, to proszę, natychmiast mi powiedz.

- Oczywiście. Wiem, kiedy sobie, na co mogę pozwolić. Nie zaryzykuję zdrowia Erika. Więc nie martw się Eris. Jak źle się poczuję, to poproszę o pomoc. A teraz zmykaj, bo wszystko jest na twojej głowie, a na mnie czas marnujesz. No już, już.

- Dobrze. Ale będę mieć na ciebie oko.

- Nie przeszkadza mi to.

Dalej lekko niedowierzając wróciłem do pracy. W końcu było kilku klientów. Podałem im już jedzenie, ale trzeba było ich pilnować. Może będą czegoś chcieli. No i staram się na bieżąco sprzątać. Dziś nie jest jakoś ciężko. Poradziłbym sobie sam. Jednak... Okazało się, że mam małą pomoc.

Hilda to niezwykła kobieta. Jak ją tu dziś zobaczyłem to, aż zaniemówiłem. Nikt jej tu nie oczekiwał przez najbliższy miesiąc. Tymczasem przyszła jak gdyby nigdy nic. Choć trochę się cieszę, bo mogłem zobaczyć Erika. Rośnie jak na drożdżach. I to wręcz straszne. To duże niemowlę. Nie wierzę, że niecałe dwa tygodnie temu nosiła to dziecko w sobie. W sumie poród był dość długi. Ponad dziesięć godzin. Mówiła, że to najdłuższy. Nawet bliźniaczki się tak długo nie rodziły. To naprawdę bolesne i trudne doświadczenie. A ona już doszła do siebie. Rozumiem, że to nie jej pierwsze dziecko. Ale i tak to imponujące. Przecież to ból nieporównywalny do niczego innego. Ogromny wysiłek. A i ciało dochodzi po tym do siebie przez tygodnie. Nawet u nas wilkołaków.

Nie wiem, czy byłbym w stanie być choć w połowie tak silny, jak Hilda. Właściwie to ciąży też bym pewnie tak dobrze nie przeszedł. Jestem dość drobny. Hilda jest dużą kobietą. Zdrową. Ja na pewno nie urodziłbym takiego dużego i silnego dziecka.

W sumie... Chyba przez to nie jestem aż tak dobrą partią. Choć mój dziadek ma w sobie pierwotną krew. Ciekawe, jakie byłoby moje dziecko. Pewnie drobne jak ja. Moje ciało ma swoje limity. Chociaż to pewnie zależy w dużej mierze od ojca. Daren jest bardzo wysoki. Wyższy od moich braci i od taty. Myślę, że ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Bo w sumie, jeśli mam mieć dzieci to wątpię, że z kimś innym. Mamy zostać parą. I będę musiał dać mu następcę. Więc pewnie alfę. A właśnie. To też zależy od płci. Alfy zawsze są większe niż na przykład taka omega. Więc od tego też dużo zależy. Mam nadzieję, że jeśli kiedyś zajdę w ciążę to dziecko nie będzie zbyt duże. Przynajmniej w trakcie porodu.

W sumie... Ciekawe ile miałbym mieć tych dzieci. Daren ciągle mówi, że ich nie chce. Ale każdy Alfa musi mieć kogoś, komu odda stado. Więc musi mieć jakiegoś syna. W dodatku alfę lub przynajmniej betę. A nie da się wybrać płci dziecka. Więc chyba musiałbym rodzić aż dam mu odpowiednie dziecko. Mam nadzieję, że to nie potrwa długo. Lubię dzieci. I w sumie chyba nie miałabym nic przeciwko dużej rodzinie. Ale chyba nie chciałabym kilka razy przeżywać ciąży i porodu. To straszne. I zmienia ciało. A ja lubię swoje ciało. Oczywiście i tak się zmieni z wiekiem. Ale nie tak gwałtownie, jak po ciąży. Więc byłoby dobrze, jakbym nie musiał tego przeżywać zbyt wiele razy.

To i tak w sumie daleka przyszłość. Bo wątpię, by Daren spieszył się z takimi rzeczami. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie chcę jeszcze zostawać rodzicem. Tak przez co najmniej rok czy dwa.

Właściwe to dlaczego w ogóle myślę o dzieciach? Czy to już ten wiek, gdy mój omegowy instynkt próbuje mnie zachęcić do zostania matką? W sumie, gdy zobaczyłem małego Erika, to aż serce mi mocniej zabiło. Nie mogłem oderwać wzroku od tego słodkiego maleństwa.

Jestem już prawie dorosły. Omegi w moim wieku niekiedy mają już swoje pierwsze dziecko. Ale mama urodził Linadela i Sirę w wieku dwudziestu lat i ja też bym raczej skłaniał się do zostania matką po dwudziestce. Jeśli to będzie możliwe.

Poza tym w sumie może do dwudziestki zostanę wdową. Więc po co o tym myśleć. Daren może nie dożyć rodzicielstwa. Jestem w końcu synem mojego mamy.

Skupiłem się na pracy. Kilku gości wyszło, więc musiałem po nich posprzątać. Gdy skończyłem, stanąłem sobie za ladą i zacząłem czyścić kubki i kufle. Trzeba je od czasu do czasu dokładniej przetrzeć. Było już spokojnie i cicho, gdyż zostało tylko dwóch mężczyzn. Liczyłem, że oni też niedługo wyjdą i będę mógł się trochę polenić, ale okazało się, że nie będzie mi to dane.

Drzwi otworzyły się, a do środka weszła dość spora grupka. Szybko ich policzyłem i wyszło, że siedem osób. Zaczęli zdejmować grube, wierzchnie ubrania i po chwili zorientowałem się, że nie mam pojęcia kto to. Żadnego z nich nie kojarzyłem. A jednak każdego członka stada widziałem co najmniej kilka razy. Te twarze były zupełnie nowe. Nie byłem pewien czy powinienem iść po Hildę. Uznałem jednak, że sam dam radę. Raczej nie spodziewałem się kłopotów.

Była to bardzo zróżnicowana grupa. Trzech dorosłych mężczyzn. Dwie dorosłe kobiety. Dwójka dzieci, chłopiec w wieku może dwunastu lat i dziewczynka w wieku może z czternastu. Zajęli dwa stoliki z tyłu sali. Odłożyłem swoją dotychczasową pracę i ruszyłem, by jakoś ich przywitać. To musieli być podróżni. Ktoś z innego stada.

- Witam. Wyglądacie na zmęczonych. Co wam podać?

Przyglądali mi się. Nie wyglądali wrogo. Raczej przyjaźnie. Tylko... Chyba bywali tu często. Nie rozpoznają mnie. Jestem dla nich nowy. Odezwał się najstarszy mężczyzna z grupy. To chyba alfa. Brodę ma potężniejszą niż Ulfr. Ale wzrostem mu nie dorównuje.

- Czegoś gorącego do zjedzenia. Cokolwiek. I wodę.

- Oczywiście. Za chwilę podam.

- Czekaj. Nie znam cię. Od dawna tu jesteś?

- Od niecałego roku.

- ... Jak ci na imię?

- Eris.

- Hym... Z południa?

- Tak.

- I tak myślałem. To ty co nie? Obiecany Darena.

- To ja. A... A państwo?

- A nikt ważny. Druh Granta. Jestem Alfą stada położonego niedaleko stąd. Na wschód.

- Przybyliście rozmawiać z tutejszym Alfą?

- Też. Aczkolwiek przede wszystkim złożyć gratulacje. Syn Granta miał ceremonię. Ponoć pospieszoną. Nie zdążyliśmy przybyć na czas, to przyszliśmy ze spóźnionymi gratulacjami. Tak wypada.

- Rozumiem. Ceremonia była skromna. Ale piękna. A para jest szczęśliwa.

- Dobrze słyszeć.

- Podam strawę. Ale na początku wodę. Po podróży musicie być spragnieni.

- Czekaj no. Sam jesteś?

- Właściwe to tak. Więc niestety chwilę to potrwa.

- Rikke pomóż.

- Nie trzeba...

- Szybciej będzie. No rusz się dziewczyno.

Jedna z kobiet wstała. To była ta młodsza. Zapewne najstarsza córka. Wszyscy wyglądali na rodzinę. Dziewczyna była chyba mniej więcej w moim wieku. Pewnie nieco starsza. Ale nie więcej niż z dwa lata. Uśmiechnęła się do mnie, więc odwzajemniłem uśmiech i gestem dłoni wskazałem, by szła za mną. Wodę i inne zimne napitki były za ladą. Nie trzeba było po nie iść do kuchni.

- Czy wasza podróż trwała długo?

- Trzy dni. Aczkolwiek pogoda nam sprzyjała.

- Planujecie zostać tu na kilka dni?

- Tak. Pewnie na tydzień. Mój ojciec i pan Grant przyjaźnią się od lat. Na pewno będą chcieli porozmawiać.

- Rozumiem.

- Czy Daren jest w wiosce?

- Daren? Cóż... Chyba nie. Ostatnio pracuje w domu.

Byłem zaskoczony tym pytaniem. Dziewczyna zajęła się układaniem kubków na tacę, a ja skorzystałem z okazji, by lepiej się jej przyjrzeć. Była wyższa ode mnie. Gęste blond włosy zawiązała w pojedynczy gruby warkocz. Policzki miała jeszcze mocno zaróżowione od zimna. To zdecydowanie omega. A ciało ma dość kształtne. I twarz naprawdę ładną. Ciemnobrązowe oczy, długie rzęsy, duże, pełne usta, delikatne piegi i twarz w kształcie serca. To piękna kobieta. I z jakiegoś powodu nagle jej nie lubię. Dlaczego pyta o Darena? Chwila... On powiedział do niej Rikke? Słyszałem to imię. Od Colli. Rikke to...

- Byłam zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że Daren wybrał sobie omegę. Zwłaszcza że przez tyle lat się od tego wzbraniał. Byłam ciekawa, kim jest ta osoba, którą wybrał. Przyznam, że czuję się obrażona.

- Słucham?

- Przepraszam, ale byłam pewna, że Daren wybrał kogoś, kto jest po prostu lepszy. A ty podajesz zupę w Domu Spotkań. I wyglądasz, jakby miał cię zdmuchnąć najmniejszy wiatr. Co robisz na dalekiej Północy?

- ... Och. Rozumiem. Ukradłem ci faceta.

Teraz już wszystko pamiętam. Rikke z pobliskiego stada. Ta, która chciała zostać tutejszą Luną. No tak. To było oczywiste, że w końcu ją spotkam. Aż dziw, że tak późno. Jest ładna. Jest tutejsza. I jest wredna. Mam wrażenie, że powinienem teraz coś czuć. Może zazdrość? Ta kobieta próbowała uwieść mojego alfę. Nawet teraz pewnie myśli, że Daren należy się jej.

Ale... Nie czuję się jakoś źle. Właściwe to zaskakująco lekko. To Rikke jest zazdrosna. Nie ja. Poza tym, po tym co przeszedłem z Almą, jakaś panna, którą Daren zapewne uważał za irytującą i natrętną, może sobie tylko pogadać. Daren chce mnie. Tylko mnie.

- Nie widzę ani jednego powodu, dla którego miałby być z kimś takim jak ty. Może oprócz sojuszu z południem. Biedny musi znosić jakąś miernotę, bo to bardziej opłacalne dla stada.

- Daren nie jest ze mną ze względu na pakt z południem. Mój ojciec był przeciwny temu związkowi. Grant też jest mu przeciwny. Daren jest ze mną, bo jestem jego omegą. A on jest moim alfą. Połączyła nas więź. W chwili, w której po raz pierwszy mnie zobaczył, był mój. Właściwe... Był mój jeszcze zanim się spotkaliśmy. Możesz mówić, co chcesz. Nie rusza mnie to. Bo Daren byłby w stanie zrobić dla mnie wszystko. Więc ciesz się, że wybrał mnie. Bo dla ciebie nie miałby nawet szacunku. Weź tę wodę i zanieś swojej rodzinie. Przyniosę wam zaraz strawę. A co do mojej pracy tutaj... Jestem tu, bo może i pochodzę z południa, ale nie jestem kimś, kto nie zaznał ciężkiej pracy. Chcę być częścią tego stada, bo planuję zostać jego Luną. Naprawdę nie masz się do czego przyczepić, skoro próbujesz wykorzystać moją pracowitość jako obelgę. Na twoim miejscu nie próbowałbym mówić o mnie takich rzeczy przy Darenie. To taka przyjacielska rada. A i miłego pobytu w naszym stadzie.

Rikke przyglądała mi się i chyba chciała coś powiedzieć. Nie zamierzałem jednak jej słuchać. Nie mam na to czasu. Pracuję. I jakaś roszczeniowa omega nie będzie mi przeszkadzać w wykonywaniu moich obowiązków. A jak sobie pójdą... Obgadam ją z Hildą. Bo mam o niej dużo do powiedzenia. Pewnie, gdyby przyszła tu kilka miesięcy temu to trafiłaby na kogoś słabego. Ale teraz... Teraz jestem dość pewny siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top