Rozdział CXLIV - Eris

5 maja

Nie mogłem porozmawiać z bliskimi. Nie mogłem zobaczyć ich twarzy ani usłyszeć ich głosu. I było to bardzo bolesne. Tęsknota to straszna rzecz. Miałem listy. Cieszyłem się, gdy Daren je przyniósł. Ale później uświadomiłem sobie, że to tylko listy. Taka marna namiastka rozmowy z bliskimi. Cieszę się z nich. Czekałem na nie. Jednak wolałbym móc spotkać się z tymi ludźmi. Móc ich usłyszeć, zobaczyć czy dotknąć. Dlatego przez chwilę poczułem się... Źle. Przez chwilę poczułem smutek. Jednak odetchnąłem głęboko i zganiłem się w myślach. Podjąłem dorosłą decyzję. Tu jest mój nowy dom. Muszę do tego w końcu przywyknąć. I jestem pewny, że w listach rodzina informuje mnie o tym, że niedługo się zobaczymy. Otarłem łzy, które nie wiem, kiedy napłynęły mi do oczu. Nie mogłem się doczekać, aż je przeczytam. Dlatego nie zwlekałem już.

Sięgnąłem do pierwszego listu. Był od mamy i taty. Ale to tata pisał. Mama pewnie dyktował. Opowiadali o tym, jak się im wiedzie. Dużo o Edei. I tak jak myślałem, byli zaskoczeni tym, że między mną a Darenem się układa. Dopytywali o to. Nie będę im o tym pisał, ponieważ i tak będę mieć okazję zrobić to osobiście. Napisali, że przyjadą na moje urodziny. Zabiorą ze sobą Edeę. Wszyscy przyjadą. Już niedługo ich zobaczę. Trochę bałem się, że coś im wypadnie i nie będą mogli się ze mną zobaczyć. Ale na szczęście nic ich nie powstrzyma.

Później sięgnąłem po list od Lena. Okazało się, że nie jest u niego tak kolorowo. Jest z Raiem bardzo szczęśliwy, ale wygląda na to, że Raiowi niezbyt się poprawia. Myślałem, że do tego czasu się zaaklimatyzuje i zacznie zdrowieć. Najwyraźniej tak nie jest. To mnie nieco zaniepokoiło. Obiecał, że postara się być na moich urodzinach, ale nie jest pewny. Być może będzie musiał zaopiekować się Raiem. Nie jestem na niego zły z tego powodu. Na pewno trochę mnie zasmuci, jeśli się nie pojawi, ale rozumiem to. Też martwię się o Raia. Życzył mi też, by między mną a Darenem wszystko się ułożyło i byśmy byli szczęśliwi.

Kolejny list był od Linadela i Lei. Oczywiście Leia nie będzie mogła przybyć na moje urodziny. Nawet gdyby tutejsze stado zaakceptowało człowieka, to podróż byłaby dla niej po prostu za długa i zbyt wymagająca. Linadel jednak zapewnił, że się pojawi. Pisał o tym, jak się mają. O tym, że z Leią przechodzą trudny okres. Chciałbym móc ich jakoś wesprzeć, ale mogę jedynie napisać dla niej jakiś list. Z pustymi słowami. Które nic nie znaczą. I których i tak nie przeczyta.

Później sięgnąłem po list od Noacha i Cecila. Dużo pisali o swoich dzieciach. Napisali, że nie mogą przyjechać właśnie ze względu na nie, ale i to, że Noach musiałby udawać partnera Rossa, który opuścił stado jakiś czas temu i nie wiadomo kiedy i gdzie będzie. Noach pytał o to, jak się mam. Zasugerował, że może zobaczymy się na mojej ceremonii, tego bowiem nie zamierzał przegapić. Moja ceremonia zapewne będzie niedługo po moich urodzinach. A więc to kwestia dwóch, może trzech miesięcy.

Nie wiem, kiedy minął ten czas. To już naprawdę niedługo. W przyszłym miesiącu muszę zacząć wszystko planować. Samo uszycie mi stroju trochę potrwa. Będę musiał porozmawiać z Collą i Hildą. Chcę, żeby moja ceremonia była wspaniała. Chcę dobrze ją wspominać. Już jak byłem mały, wyobrażałem sobie, jak będzie wyglądał ten dzień. Myślałem o ceremonii w bardziej południowym stylu... Ale ten północny też mi się podoba.

Gdy byłem młodszy, to wszystko wydawało się banalnie proste. Znajdę alfę, który będzie kochał mnie nad życie. Będzie mnie wielbił. Będzie całował ziemię, po której stąpam. I będę świętować moją miłość wraz z moimi bliskimi i rodziną. Myślałem o tym, jak będę ubrany. Jak ułożę włosy. Jakie dania będą podane. Mój wybranek natomiast... W sumie to wyobrażałem go sobie różnie. Czasem jako przystojnego alfę ze Wschodu. Czasem jako kogoś z moich rejonów. Blondyna... Lub bruneta. Zawsze był jednak czuły, troskliwy, opiekuńczy, silny, ale delikatny. I kochał mnie tak mocno, że trudno to opisać słowami.

Tymczasem... Daren chyba mnie kocha. Tak mi się wydaje. Twierdzi, że mnie lubi. I widzę, że na swój sposób stara się o mnie zatroszczyć. Dostrzegam to. Po prostu jest z natury bardzo zimną osobą. Jest skryty. Nie okazuje emocji i nie okazuje czułości. Choć... Chyba próbuje. Ostatnio powiedział, że to dla niego coś nowego. Że tego nie rozumie i nie wie jak to zrobić. Więc może... Może muszę mu po prostu pokazać? Ale nie wiem, czy mogę. Czy sobie tego życzy. Co prawda powiedział, bym mówił mu, czego chcę. Żebym mu tłumaczył. Ale... To trudno wytłumaczyć. To przede wszystkim uczucia. A ich nie da się wytłumaczyć. To nie takie proste.

Widzę w Darenie drobne zmiany. Pocałował mnie. Więc potrafi okazać czułość. Jednak później znów był obojętny. Może muszę... Sam nie wiem. Może jakoś go do tego zachęcić? Ale do tej pory niezbyt dobrze mi to szło.

Postanowiłem, że nie będę się znów tym zadręczać i sięgnąłem po ostatni list. Ten był od Siry i Novy. Pierwsza połowa była pisana przez Sirę. Opowiadał o ich podróżach. Żartował trochę ze mnie i z Darena a na koniec uznał, że nie wierzy, że go polubiłem i na pewno piszę te listy pod groźbą. Uznał, że uwierzy dopiero, jak zobaczy nas na moich urodzinach i przekona się na własne oczy. Dopisał jeszcze, żebym dał mu jakiś tajny znak, jeśli jestem zmuszany do pisania miłych rzeczy o tym napakowanym dupku. Gdyby nie to, że pewnie list nie dotarłby przed tym, jak opuszczą wioskę, to napisałabym jakiś list z ukrytą wiadomością. Tylko po to, by trochę z niego zażartować.

Druga część listu była od Novy i trochę mnie zaskoczyła, bo omega przeszedł od razu do rzeczy. Zaczął od obrażania Darena. Był dość... Kreatywny. Część muszę zapamiętać, bo może kiedyś się przyda. Później uznał, że mógłbym mieć kogoś lepszego, ale szanuje mój wybór. A później... Zaczął chyba dawać mi rady. Nie byłem pewien, bo wyglądało to bardziej jak drobne sugestie wtrącone pomiędzy wyzywaniem Darena. Dowiedziałem się, tyle że powinienem przestać się z nim cackać i pokazać mu czego chcę, a jeśli nie potrafi mi tego dać to mam go kopnąć w tyłek i wrócić do nich. Nova zapewnił, że znajdzie mi jakiegoś alfę lub nawet dwóch, jeśli jeden to dla mnie za mało. Stwierdził, że Darena trzeba złapać za kudły i pokazać kto tu rządzi. W sumie to głównie zachęcał mnie do działania (trochę do przemocy) i do otwartości.

Być może miał rację. Może powinienem rozpocząć bardziej bezpośrednie działania, zamiast dawać Darenowi subtelne sygnały. On i tak ich przecież nie rozumie. Więc... Może to ja powinienem zrobić pierwszy krok. Tak było z pocałunkiem. Ja go pocałowałem jako pierwszy i wtedy coś w końcu ruszyło do przodu w tej naszej relacji.

Gdy kończyłem czytać list od Novy, usłyszałem, jak trzaskają frontowe drzwi. Daren wrócił do domu. Może to był znak? Znak, że nie ma co zwlekać i się nad tym zastanawiać. Że trzeba działać.

Złożyłem wszystkie listy i odłożyłem je do skrzyneczki, którą wystrugał mi Daren. Okazała się w sam raz na przechowywanie listów. Następnie wstałem i pewnym krokiem ruszyłam do głównej izby. Daren właśnie odwieszał płaszcz. Padało. Miał mokre włosy. Nie była to ulewa, ale nie udało mu się uniknąć zmoknięcia.

- Miałeś pecha co?

- W połowie drogi. Drzewa mnie trochę osłoniły. Nie jest źle.

- To dobrze. A jak minął ci dzień? Bez problemów?

- Względnie spokojnie... Czemu pytasz?

- Po prostu... Jestem ciekaw.

- Hmm.

Daren z jakiegoś powodu wydawał się podejrzliwy. Może moje zachowanie rzeczywiście nie było zbyt naturalne. Po prostu nie wiedziałem, od czego w sumie zacząć. Nova kazał mi chwycić byka za rogi. Cokolwiek to znaczy. Więc... Mam po prostu coś zrobić? Ale co? Coś, czego chcę... Ale... Mam to tak po prostu zrobić?

- Eris?

- Eeem... Tak?

- Dobrze się czujesz?

- Tak. Po prostu... Przeczytałem listy od rodziny.

- Coś się stało?

- Nie. Znaczy... Mają się dobrze. Mniej więcej. Radzą sobie. Choć bywa różnie. Ale jest raczej dobrze.

- Cóż... Nie przepadamy za sobą. Ja i twoja rodzina. Ale życzę im dobrze. Od jakiegoś czasu.

- Czyli kiedyś życzyłeś im źle?

- Twoi bracia... Powiedzmy, że się nie dogadujemy.

- Cóż... W sumie rozumiem, co masz na myśli. Oni też cię nie lubią. I w sumie też nie życzą ci dobrze. Choć teraz chyba jest lepiej. Napisałem im że zaczyna nam się jakoś układać.

- Doprawdy? I jak zareagowali?

- Chyba nie do końca uwierzyli.

- ... To zrozumiałe.

- Będą na moich urodzinach. Większość mojej rodziny przybędzie.

- ... Wspaniale.

- Nie rób takiej miny. Dogadasz się z nimi. Chcą tylko, byś dobrze mnie traktował. A... Pod tym względem jest zdecydowanie lepiej niż kiedyś.

- Trudno by było gorzej.

- Bardzo się starasz. Ostatnio... No wiesz.

- ... Eris ja nigdy nie wiem, o co ci chodzi.

- No tak. Zapominam o tym. Mam na myśli... To, że próbujesz trochę... Zbliżyć się.

- Tego chciałeś. Prawda?

- Tak. Na spacerze było miło. I gdy pomagałeś mi z tymi kamieniami.

- Dalej nie wiem, po co ci kamienie w ogródku.

- Dla ozdoby.

- Nie po to są tam kwiaty?

- To taki większy zamysł. Zobaczysz. Jak już wszystko zakwitnie, to będzie się bardzo ładnie prezentować.

- Twój ogród. Rób, co chcesz.

- ... Podziękowałem ci za to w ogóle?

- Tak.

- Ale tylko słownie?

- A jak inaczej chcesz mi podziękować?

- Mogę ugotować coś dobrego.

- Prawie codziennie gotujesz.

- Ale nic wymyślnego.

- Lubię proste rzeczy.

- Rozumiem.

Daren oparł się i stół. Przyglądał mi się. Myślał nad czymś. Był uważny. Chyba nawet trochę czujny. Chyba wyczuwał, że nad czymś się zastanawiam. Czuję, że powinienem coś zrobić. Jednak to dość trudne. Nie wiem, jak Daren zareaguje. Ale... Chyba mogę spróbować.

- Poczekaj chwilę. Cieknie z ciebie woda. Przyniosę ci ręcznik.

Szybko wpadłem do naszego składzika, wziąłem mały ręcznik i wróciłem do Darena.

- Dziękuję.

Alfa wyciągnął dłoń, ale zignorowałem ją i podszedłem bliżej.

- Nachyl się. Jesteś za wysoki.

- Sam je wytrę.

- Ale ja chcę.

- To będzie jakaś zasadzka?

- ... Tak. Nachyl się.

Daren zmarszczył brwi, ale po chwili grzecznie nieco się nachylił. Zarzuciłem ręcznik na jego głowę i zacząłem wycierać raczej delikatnie. Byłem bardzo blisko, więc nie musiałem nawet się starać. Nasze oczy spotkały się na chwilę. Daren wydawał się nieco... Podejrzliwy, ale i zdezorientowany. Uśmiechnąłem się do niego i zsunąłem ręcznik z jego włosów. Jednocześnie objąłem go wokół szyi, przyciągnąłem, samemu stając na palcach i załączyłem nasze usta.

Puściłem ręcznik, który spadł na podłogę i objąłem alfę też drugą rękę. Rozłączyłem nasze usta na chwilę, po czym ponownie go pocałowałem. Tym razem odwzajemnił pocałunek. Już i tak sporo ryzykowałem, ale w końcu miałem pokazać czego chcę. Dlatego rozchyliłem delikatnie usta. Subtelnie, ale zapraszająco.

Daren zawahał się, po czym zaskoczył mnie, wsuwając język do środka. Poczułem, jak nagle uderza mnie gorąco. Daren... Był w tym dość sprawny. Chyba już całował się w ten sposób. Zapewne robił to z Almą. To na pewno nie był jego pierwszy tego typu pocałunek. Poczułem delikatne ukucie zazdrości, więc objąłem go mocniej. Poczułem, jak kładzie dłoń na moim biodrze. To było... Bardzo przyjemne.

Dlatego, gdy to przerwał, poczułem się nieco rozczarowany. Wyprostował się i popatrzył na mnie. Bałem się trochę, że będzie zły. Ale chyba nie był. Choć zacząłem czuć się nieco zawstydzony.

- Ymm... Nie jesteś zły, że to zrobiłem?

- Nie.

- ... Mogę robić to częściej?

- Możesz.

Daren wyciągnął do mnie rękę. Zawahał się na chwilę, po czym wsunął mi pasmo włosów za ucho. Miałem wrażenie, że ten bardzo nieporadny gest to było okazanie mi czuć. Więc... Bardzo mi się spodobał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top