Rozdział CXIV - Eris
3 lutego
Staram się dbać o moje włosy. A mimo to i tak od czasu do czasu wbiją mi nóż w plecy. Obudziłem się dziś z kołtunem na głowie. Po około trzydziestu minutach delikatnego rozplątywania go w końcu mogłem rozczesać włosy. Owszem było to tylko małe pasmo włosów, ale i tak nie miałem zamiaru go odcinać. Moje włosy to chyba ulubiona część mnie. Są grube, gęste i lśniące jak taty. I chyba nawet ciemniejsze niż jego. W dodatku są perfekcyjnie proste i wyglądają, jak taka tafla czerni. Lubiłem siedzieć przed toaletką, którą Daren podarował mi na urodziny i rozczesywać je powoli. To mój częsty codzienny rytuał. Wstaję i dbam o siebie. Zajmuję się swoimi włosami i cerą.
Dziś, gdy ja spokojnie się sobą zajmowałem, Daren wstał bez słowa, przebrał się, kompletnie mnie ignorując i poszedł do głównej izby. Zauważyłem, że coś jest nie tak. Nie dość, że wstałem przed nim, to jeszcze nie odezwał się do mnie nawet słowem. Byłem jednak zajęty sobą, więc postanowiłem dać mu chwilę dla siebie. Pomyślałem, że może po prostu wstał lewą nogą. Dlatego nie spieszyłem się.
Zaplotłem włosy w dwa warkocze. Wyglądałem nadzwyczaj uroczo. W przeciwieństwie do mojego alfy bardzo dobrze zacząłem dzień. Ubrałem się wygodnie, bo dziś nie wybierałem się do wioski. Hilda miała dziś inną pomoc. Mogłem więc posprzątać trochę w domu. Ugotować porządny obiad. Nie musiałem się z niczym spieszyć. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Właśnie spokojnie zapinałem kołnierzyk, gdy drzwi do sypialni otworzyły się. Nie zdążyłem nawet zapytać Darena, o co chodzi.
- Robisz śniadanie czy nie?
- Robię. Znaczy... Za chwilę się za to wezmę.
- Rusz się. Nie mam całego dnia.
- Wystarczy powiedzieć, że...
Drzwi trzasnęły, a ja zostałem sam. Cóż... Wnosząc po tonie Darena, był zły. Zazwyczaj, gdy oboje jesteśmy w domu, to robię nam śniadanie. Dziś też tak miało być. Tylko że Daren nigdy mnie nie pospiesza. Nie je zazwyczaj zaraz po przebudzeniu. Czeka sobie spokojnie. Coś robi. Jest cichy, ale niezbyt gburliwy. A więc naprawdę obudził się w podłym nastroju.
No cóż... Dam mu jeszcze szansę. Wiem, że każdy może mieć gorszy dzień. Zobaczymy czy przekroczy granicę, czy się opamięta. Na pewno nie zamierzam pozwolić mu zachowywać się tak jak kiedyś. Nie zamierzam do tego wrócić.
Poszedłem do głównej izby, gdzie zastałem Darena agresywnie ostrzącego noże. Cóż... Nagle główna izba wydawała mi się wyglądać jak potencjalne miejsce zbrodni. Ale to mój dom i nie będę się bał alfy z nożem. Zwłaszcza że Daren nie jest chyba aż tak nieobliczalny.
W każdym razie uznałem, że może lepiej najpierw go nakarmić. Może jest taki zły, bo jest głodny. Też jestem zły, jak jestem głodny. Uznałem, że ugotuję jajka i usmażę bekon. Daren lubi trochę mięsa na śniadanie. Zagotowałem też wodę z miętą. Daren wydaje się uwielbiać miętę.
Przygotowałem wszystko sam. Zazwyczaj rzucam jakiś komentarz typu "mógłbyś rozłożyć talerze" lub "nie mam czasu zdjąć wody z ognia" i wtedy Daren łapie aluzję i mi pomaga. Nie muszę go prosić czy kazać. Wystarczy, że zasugeruję, że potrzebuję pomocy. Czasem nawet nic nie mówię. Gdy widzi, że przyda się pomoc, to też pomaga. Choć robi to tak... Sam nie wiem. Jakby chciał pokazać, że to nie tak, że mi pomaga. Po prostu mu się nudzi. Nie wiem, dlaczego tak robi... Ale uważam, że to zabawne. Może nawet odrobinę urocze.
Ale dziś nie jest uroczy. Dziś jest, jakby go pszczoła użądliła w zadek. Dlatego nic nie mówiłem i wszystko zrobiłem sam. Gdy skończyłem, nic nie powiedział, tylko usiadł przy stole i zaczął jeść. Nawet jadł gniewnie.
Zastanawiałem się, czy sobie nie połamie zębów. Tak przeżuwał. Rozważałem, czy powinienem zapytać, o co mu chodzi. Ale uznałem, że to jeszcze nie czas. Jak przerwę mu jedzenie to pewnie na mnie nawarczy. Dlatego pozwoliłem mu zjeść.
Później posprzątałem ze stołu, gdy on popijał wodę z miętą. Dalej miał zmarszczone brwi i ten zabójczy wzrok. Ciekawe, o co chodzi. Od dłuższego czasu był spokój.
Daren czasem wracał do domu zły. Z powodu rodziny czy jakichś innych irytujących go osób. Jednak zawsze po jakimś czasie się uspokajał. A teraz... W sumie nie ma nawet powody, by być złym. Wczoraj zachowywał się normalnie. Nic się nie wydarzyło. Chyba że coś mu się przyśniło.
Kiedyś przyśniło mi się, że Sira wrzucił moją ulubioną lalkę do wody. Więc gdy się obudziłem, podszedłem do niego i ugryzłem go w rękę aż do krwi. Nie wyrzucił mojej lalki i wiedziałem o tym, bo dalej stała na szafce, ale byłem na niego zły za to, że zrobił to w śnie. On był na mnie zły, że obudziłem go w tak bolesny sposób... Aczkolwiek nadal uważam, że to on był tym złym w tej sytuacji.
W przypadku Darena to nie ma on o co się złościć. Nawet jak mu się coś śniło, to raczej nic złego nie zrobiłem w tym śnie. Mam nadzieję. A może... Może ma jakiś powód. Może jednak powinienem zapytać o co mu chodzi... Daren ma problemy z tym, by rozmawiać o emocjach. W sumie lubi wszystko w sobie trzymać. A to niezdrowe. A ja miałem mu pomóc. Może właśnie w ten sposób. Może powinienem być, jak on to lubi mówić, irytujący.
Zauważyłem, że kończy pić, więc szybko się do niego przysiadłem. Spojrzał na mnie. Chyba wyczuwał, że mam jakieś zamiary względem niego, bo jeszcze mocniej zmarszczył brwi. Wyglądał groźnie. Ale nie zamierzałem się wycofać. Nie dam Darenowi wrócić do bycia smutnym, wkurzonym gburem.
- Czy śniadanie ci smakowało?
- Zjadliwe.
- Masz ochotę na jeszcze trochę wody z miętą?
- Nie. Idź się czymś zająć.
- Ale właśnie się czymś zajmuję. Rozmową z tobą.
- Zajmij się czymś innym.
- Nie mam zamiaru. Powiedz Daren... Coś ci leży na sercu?
- O czym ty gadasz?
- Pytam, czy jest coś, co się gryzie.
- Nie. Idź sobie.
- ... To tak nie działa. Widzę, że coś jest nie tak. Chcę wiedzieć co.
- To nie twoja sprawa. Znajdź sobie jakieś zajęcie.
- Nie zamierzam. Powiedz mi, co cię trapi.
- W takim razie ja idę zająć się pracą.
Alfa wstał, ale ja też. Nie zamierzałem tak łatwo odpuścić.
- Nie. Masz ze mną porozmawiać.
- Nie będziesz mi rozkazywać.
- Nie rozkazuję ci. Mówię tylko, że jak tego nie zrobisz, to się obrażę.
- Zamkniesz się wtedy?
- Przestań. Nie zachowuj się tak. Nie lubię tego. I nie będę tego akceptował. Masz się uspokoić albo...
- Albo co?
- Albo... Albo mnie zranisz. A powiedziałeś, że więcej tego nie zrobisz.
Alfa przyglądał mi się chwilę, po czym wydał z siebie pomruk rozdrażnienia, ale ku memu zaskoczeniu usiadł. A więc ja też usiadłem. To chyba znaczyło, że możemy porozmawiać. A przynajmniej możemy spróbować.
- Więc... Hmm... Coś cię trapi?
- Nie.
- Miałeś zły sen?
- Nie.
- Czymś cię zezłościłem?
- Nie.
- Ktoś inny cię zezłościł?
- Nie.
- ... Więc w sumie, dlaczego jesteś zły?
- Bez powodu.
- Nie wierzę ci. Czasem się irytujesz o jakieś głupoty, ale to co innego. O co chodzi? Coś się stało?
- Nie.
- No dobrze... To co różni dzisiejszy dzień od na przykład wczorajszego? Co takiego dziś się stało, że jesteś zły?
Alfa spojrzał mi prosto w oczy. Jestem pewien, że chciał mnie zaniepokoić. Sprawić bym się wycofał. Tylko że to nie działa, bo wiem, że nie ma złych intencji. To mój alfa. Wyczuwam takie rzeczy. Jakby naprawdę mi groził, to bym wiedział.
- No dalej Daren. Odpowiedz.
Alfa znów mruknął coś pod nosem i zrezygnował ze złowrogich spojrzeń. Przez chwilę jeszcze jakby prowadził wewnętrzną walkę, ale ostatecznie się poddał.
- Dziś jest rocznica.
- Rocznica czego?
- Śmierci mojej matki.
- ... Och... Rozumiem. Więc jesteś w złym humorze, bo... Bo to smutny dzień.
- Smutny?
- ... Zakładam, że smutny.
- Minęło czternaście lat. Już od dawna to Kompletnie zwykły dzień. Zazwyczaj o tym zapominam. Tym razem mój brat uznał za stosowne mi o tym przypomnieć.
- Więc w sumie, dlaczego jesteś zły? Skoro już się z tym... pogodziłeś. Czy coś w tym rodzaju.
- ... Bo przez to, że mi przypomniał, to pamiętam. I o tym myślę. A to mnie wkurwia.
- Nie lubisz o tym myśleć?
- Nie.
- A... Jak zmarła twoja matka? Nigdy o tym nie mówiłeś. Słyszałem, że była słabego zdrowia.
- Bo o tym nie mówimy. Mój ojciec uważa to za zamknięty temat. Ja też.
- Czy... Czy twój ojciec jest jakoś winny jej śmierci?
Daren przez chwilę był jakby nieobecny myślami. W końcu jednak spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Zależy jak na to spojrzeć. Nie zabił jej.
- ... A jakby spojrzeć na to z drugiej strony?
- To w pewnym stopniu przyczynił się do jej śmierci.
- Czyli... Mam nie pytać jak zmarła?
- Możesz. Ale po co ci to wiedzieć? Zmarła, bo była słaba. Zmarła w swoim łóżku. Po prostu zamknęła oczy i przestała oddychać. To wszystko. Ojciec jej nie rozszarpał. Nie zatłukł na śmierć. Nie martw się to nie jakaś mroczna tajemnica. Po prostu nie ma powodu, by o tym rozmawiać.
- No dobrze. Po prostu... Martwię się o ciebie.
- O mnie? Niby dlaczego?
- Bo... Jednak jakoś to na ciebie wpływa. Znaczy... Widzę, że źle się dziś czujesz. Chcę po prostu pomóc. Pomyślałem, że może jak powiesz trochę, dlaczego tak jest, to lepiej zrozumiem. Ymm... Twoja matka miała na imię Nessa tak?
- Tak.
- I... W sumie to jaka była?
- Po co ci to wiedzieć?
- To twoja matka. A ty jesteś... Może będziesz moim alfą. Powinienem wiedzieć coś o kobiecie, która cię urodziła.
- ... Matka miała dzikość we krwi. Mówiłem ci o tym. Ale nie okazywała tego. Zupełnie jakby tak nie było. Była uległą osobą. Wzorcową omegą.
- Nie to, co ja. Może mogłaby mi dać kilka rad.
Chciałem lekko zażartować. Ale Daren spojrzał na mnie tak, że zamilkłem błyskawicznie.
- Nie.
- No dobrze... Ja tylko...
- To dobrze, że nie jesteś taki jak ona.
- ... Rozumiem... Powiedzmy, że rozumiem. Ona była... Słaba?
- Tak. Była słabą osobą.
Miałem wrażenie, że zaczynam łączyć kropki. Daren nie lubi omeg. Ciągle powtarza jakie omegi są słabe. Jego matka zmarła, gdy był dzieckiem. Była omegą o słabym ciele i... Najwyraźniej o słabej osobowości. Może Daren ma jakieś uprzedzenia przez swoją matkę. Widać, że nie chce o niej rozmawiać. Ale może z czasem... Z czasem bardziej się otworzy. Na razie może nie będę się zgłębiać w temat. Małymi krokami.
- Jak wyglądała?
- Miała blond włosy. Piwne oczy. I... Nie wiem. Była... Dość wysoka. Tak mi się wydaje. Jak na omegę była wysoka. Ale szczupła. Drobna. Chyba dlatego, że mało jadła. I dużo pracowała.
- Czyli to po niej odziedziczyłeś tę blond czuprynę. Ale sylwetkę... Pewnie po dziadkach. Bo jesteś wyższy od ojca. A właśnie! Co z twoimi dziadkami?
- Ci od strony matki po jej śmierci odeszli na północ. Bliżej ojczystych ziem. Ci od strony ojca nie żyją.
- Ja mam tylko jednego dziadka. Pewnie przybędzie tu na moje osiemnaste urodziny. Większość mojej rodziny się tu pojawi.
- Wiem to. Próbuję się na to przygotować.
- Może teraz łatwiej będzie wam się dogadać. Troszkę się... Troszkę się zmieniłeś od ostatniego razu, gdy cię widzieli.
- Nie zmieniłem się.
- Zmieniłeś. I to bardzo. Musiałem się prawie zabić, ale zadziało.
Alfa spojrzał na mnie i uniósł delikatnie jedną brew. Chyba poprawił mu się humor. Nie wydawał się już taki groźny. Powinienem częściej z nim rozmawiać. Ciężko zacząć... Ale jak się delikatnie przeciśnie przez dziurę w murze, to dalej idzie zaskakująco gładko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top