Rozdział CXI - Len
27 stycznia
Czułem się odrobinę niepewnie. Co prawda nie miałem się o co martwić. To moja rodzina. Jednak trudno dzielić się takimi elementami swojego życia. Nawet z rodziną. A przynajmniej mnie jest trudno. Ale skoro już tu przyszedł, to muszę działać. Nie jestem tchórzem, by się wycofywać. A przynajmniej nie aż takim tchórzem. Dlatego zapukałem do drzwi, a gdy usłyszałem głos kuzyna, wszedłem do środka.
Sira siedział na ziemi otoczony gwoźdźmi, narzędziami i kawałkami drewna. Wyglądało na to, że naprawia stare krzesło. Dwie nogi wyglądały na takie, które trzeba by wymienić. Jednej nie było w ogóle. Tymczasem jego partner Nova siedział przy niewielkim stole, na którym stała malutka skrzyneczka a w niej chyba jakieś rzeczy do układania wymyślnych fryzur. Był bowiem właśnie w trakcie zaplatania swoich długich, puszystych i ciemnych włosów w drobne warkoczyki. Był mniej więcej w połowie i przez to wyglądało to dość... Ciekawie. Po lewej stronie jego głowy spływały długie i cienkie warkocze niczym jakieś onyksowe węże. Tymczasem prawa strona była niezwykle puszysta i choć włosy wydawały się krótsze, to ich objętość była wręcz zadziwiająca.
- Len! Jak miło. Nie spodziewaliśmy się ciebie. Siadaj. Nova cię nie pogryzie.
Omega uśmiechnął się delikatnie, ale w sposób, który sprawił, że nie byłem pewien czy Sira wie, co mówi. Nova jest miły... Ładny... Troszkę niepokojący.
- Przepraszam, że tak bez uprzedzenia. Zwłaszcza że dopiero wczoraj wróciliście. Pewnie jesteście zmęczeni.
- Żaden problem. Rozbierz się i siadaj. Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuję.
Zdjąłem płaszcz i powiesiłem go przy drzwiach. Tak jak Sira zaproponował, usiadłem przy stole. Pomieszczenie było niewielkie. Ta mała chatka przez większość czasu stała pusta, ale Sira i Nova uczynili z niej coś w rodzaju swojego domu. Często są nieobecni. Przez tygodnie, czasem nawet miesiące. Jednak gdy już są w naszym stadzie, to muszą się gdzieś zatrzymać. I ta stara zniszczona chata zyskała nowe życie. Sira bowiem był dość pełen energii i gdy wraca lubi sobie popracować.
- Co cię do nas sprowadza? Bo podejrzewam, że skoro przyszedłeś do nas specjalnie zaraz po naszym powrocie, to masz jakąś sprawę.
- W sumie to mam... Ale Najpierw chciałem zapytać, jak minęła wam podróż.
- Spokojnie. Bezproblemowo.
Nova prychnął lekko, ale nic nie powiedział. Dalej zręcznie zaplątał włosy. Jego ruchy były tak szybkie, ale jednocześnie dokładne, że nie mogłem oderwać wzroku od jego dłoni. To... imponujące. Sira tymczasem słysząc reakcję partnera, wywrócił oczami i westchnął lekko.
- No dobrze... Zaliczyłem bójkę z jakimś kretynem. Ale zasłużył. Nie powiem jak nazwał Novę, ale uwierz mi, że niepochlebnie. A kto jak kto, ale jakiś śmierdzący, brzydki jak noc człowiek nie będzie się wypowiadał w taki sposób o mojej omedze.
- Nie wiedziałem, że jesteś taki zaborczy.
- Zazwyczaj nie jestem. Ale...
- Był wkurzony i szukał zaczepki.
Omega wtrącił się Sirze w słowo, a gdy alfa nie skomentował jego słów, to kontynuował.
- Mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu i jeszcze pogoda się pogorszyła. Sira był nerwowy. A i nie sprał tego faceta przeze mnie. Sprał go, bo uderzył swoją córkę. Powiedziałem mu, że w moich stronach za podniesienie ręki na dziecko traci się rękę. A ten w odpowiedzi dosadnie wyraził co myśli o moich stronach. A Sira uznał, że teraz już ma uzasadnienie do agresji, a ja go z błędu nie wyprowadzałem. Osobiście chciałem go dźgnąć nożem a więc działać bardziej dyskretnie. A Sira zwrócił uwagę wszystkich. Jednak... Widok był miły.
- Czy to nie było ryzykowne? Gdyby dowiedzieli się, że nie jesteście ludźmi...
- Ludzie z Północy myślą, że wilkołaki są tutejsze. Nie potrafią sobie wyobrazić, że nasz gatunek owszem wywodzi się z Północy, ale już wieki temu dotarł i do innych rejonów świata. W każdym razie gdy widzą kogoś o takim kolorze skóry jak mój, to nie przyjmują do świadomości, iż istnieje możliwość, że jestem wilkołakiem.
Sira uznał, że to dobry moment, by wtrącić coś od siebie.
- To dlatego tata tak swobodnie sobie radzi z ludźmi. Jego oczy mają nietypowy kolor a tutejsi i tak nic nie podejrzewają. Myślą, że na Wschodzie takie mają. Co jest oczywiście nieprawdą. To wilkołacza cecha. Za to mama ze swoimi białymi włosami to budziłby sensację.
- Rozumiem... Ale ostatecznie podróży była owocna?
- A była. Myślę, że w tym roku wyruszymy na Południe.
- Och... A kiedy dokładniej?
- Myślę, że na początku jesieni. Najpóźniej w środku jesieni. To będzie długa podróż. Jednak wrócilibyśmy już jakoś latem. Może wczesną jesienią. Zobaczymy, jak nam się tam spodoba. Na pewno najpierw chcemy się upewnić, że po osiemnastych urodzinach Erisa rodzina jego partnera ani sam jego partner, nie spróbują zrobić czegoś, na co się nie zgadzamy.
- Ciekawe jak radzi sobie Eris. Już dawno nie dostałem listu.
- Nie tylko ty. Chwilowo nie ma jak nam ich dostarczyć. Ale mam nadzieję, że wszystko u niego w porządku. Myślę, że odwiedzimy go jeszcze przed jego urodzinami. By się upewnić, że wszystko w porządku.
- Też chciałbym go odwiedzić.
- Zabierzemy cię ze sobą na jego urodziny. Ucieszy się. Może zrobimy z tego niespodziankę. Raia też oczywiście zabierzemy. A właśnie... Jak się ma nasz malutki słodziak?
- Ymm... W sumie właśnie w tej sprawie przyszedłem.
- Czyżbyś... Czyżbyś przyszedł po jakieś miłosne porady?
Mój kuzyn wydawał się zdecydowanie zbyt podekscytowany taką możliwością. A w sumie właśnie po to przyszedłem. Choć teraz nie wiem, czy chcę zaczynać ten temat. Nie ma jednak co uciekać. Sira jest bardzo... otwarty. A jego partner jest dla Raia jak rodzina. Nie znajdę więc lepszych osób, by porozmawiać o takich rzeczach. Bo jednak... Nie mam zamiaru rozmawiać o tym z rodzicami. To by było bardzo niezręczne. Dużo bardziej niezręczne niż w przypadku Siry, który praktycznie do niczego nie podchodzi poważnie. Z wujkami byłoby tak samo. Więc... Sira to najbezpieczniejsza opcja. A Nova, choć jest trochę straszny, to chyba też jest dość... Otwarty. I dużo wie o Raiu.
- W sumie to... To chciałem zapytać o kilka rzeczy. I porozmawiać o Raiu.
- No to pytaj. Nie krępuj się.
- Nie bardzo wiem, od czego zacząć.
- Możesz przejść do sedna. Wiesz, że my nie z takich co się bawią w konwenanse. Coś się wam nie układa? Pokłóciliście się?
- Nie... Jest chyba dość dobrze. Rai na nic się nie skarży.
- Więc w czym problem?
- Właśnie w tym, że na nic się nie skarży.
- ... Nova może ty rozumiesz, bo ja się zgubiłem.
Zerknąłem na omegę i okazało się, że uważnie mi się przygląda. Przez to nieco się speszyłem i nie wiedziałem co powiedzieć. Nova jednak nie potrzebował moich wyjaśnień.
- Rai jest niezwykle uległy. Przypomina bardziej psa niż wilka. Mało w nim niezależności. Zamiast tego jest grzeczny i robi to co chcesz, tylko po to by otrzymać pochwałę i miano grzecznego. To jego sposób bycia. Choć nie jest to coś naturalnego. Bardziej sposób, w jaki go wychowano. Od zawsze tak było. Lubił pochwały. Nagrody. Chciał każdego zadowolić. Z jego perspektywy najgorsze co się może stać to, że ktoś będzie z niego niezadowolony. Dlatego próbuje się dostawać. Ciężko mu powiedzieć, że coś mu się nie podoba lub czegoś nie chce, bo wtedy może być niewystarczająco dobry.
- ... Więc... Rai zmusza się do robienia rzeczy, których nie chce?
- Już nie. A przynajmniej nie w ten drastyczny sposób. Nie martw się. Nie wykorzystałeś go. Jeśli zgodził się z tobą być to dlatego, że tego chciał. Poza tym zainterweniowałbym, gdybym miał co do tego wątpliwości.
- Więc Rai nie zmusił się do... Do...
- Do seksu z tobą? Nie. Myślę, że po prostu uznał, że tego chce. A powód jest w sumie nieistotny.
- A jaki powód miałby mieć poza tym, że... że się lubimy?
- Rai myśli w trochę inny sposób. W sumie nigdy nie wykazywał zainteresowania cielesnością. Rozmawiałem z nim o tym. Mówił, że uważa cię za atrakcyjnego. Jednak... Sam nie wiem. Nie mam wątpliwości, że jest zakochany po uszy. Po prostu chyba poza rują nie czuje potrzeby, by uprawiać z kimś seks. Ale nie ma też nic przeciwko temu, o ile czuje się przy tym komfortowo i bezpiecznie.
- Rozumiem... Tak myślę, że rozumiem.
- Więc nie martw się o to, że Rai zmusza się do relacji z tobą. Owszem pewnie bardzo chce ci się przypodobać, ale nie robi czegoś, co by go raniło.
- To... Trochę mi ulżyło. Bo bałem się, że za bardzo naciskałem. A Rai tak niechętnie odmawia. I... chyba czułem, że próbuje postępować tak, by robić to, co chcę i jak chcę. Jakby w ogóle nie myślał o sobie.
- Brzmi jak Rai.
- Czyli... Wszystko jest w porządku? Bo trochę się martwię. Rai ostatnio wydaje się taki... Sam nie wiem. Bardziej zamyślony.
- Porozmawiam z nim jutro. Zobaczę, jak się ma. A jakbyś zauważył, że dzieje się coś niepokojącego to mów. Ostatnio Rai trochę się ode mnie zdystansował. Chyba ma mi za złe, że tyle mnie nie ma. Ale... Kocham Raia. Po prostu nie zastąpię mu Ayasa. Ich łączyło coś więcej. Nigdy nie będę z nim tak blisko, jak on.
- Ymm... W sumie to gdzie wychowywał się Rai? Bo... Niezbyt dużo o sobie mówi.
- Skoro on nie chce mówić, to ja tym bardziej nie będę mówić za niego.
- No tak... Niepotrzebnie pytałem. I tak nie chcę węszyć za jego plecami.
Trochę się uspokoiłem. Bałem się, że Rai się do czegoś zmusza. Rzeczywiście strasznie się stara mnie zadowolić. Ale wiem przynajmniej, że nie zrobił nic wbrew własnej woli.
- Czy Nova cię trochę uspokoił?
- Tak. Bardzo. Dziękuję.
- Potrzeba ci jeszcze czegoś Len? Może jednak zrobię ci coś do picia. I tak nie potrafię naprawić tego cholernego krzesła.
- Nie, dziękuję. Ale... W sumie chciałem porozmawiać o czymś jeszcze.
- Nie krępuj się.
- Bo... Ja i Rai... Już... Już wkroczyliśmy na następny etap związku.
- Wiemy. Wszyscy wiedzą. Jesteśmy wilkołakami.
- Ja wiem, że wiecie. Chciałem tylko zacząć temat.
- No tak. Więc?
- Więc... Bo... Ja wiem... Wiem co i jak. I oczywiście nie robimy nic ryzykownego. Ale... Zastanawiam się, czy nie robię czegoś źle. Bo... Rai wydaje się to lubić. Ale... Ymmm... Sam nie wiem. Mam wątpliwości.
- ... Cóż... A w sumie to skąd te wątpliwości?
- Po prostu... Czuję, że nie jestem... najlepszy.
- Och... Cóż... Nie ma co się stresować czy zadręczać. To... No wiesz... Pierwsze razy są często takie niezręczne i niezbyt udane. Ale to kwestia warsztatu. Mam rozumieć, że chcesz jakiejś rady?
- Chyba... Chyba tak.
- No dobrze... To... Mówisz, że Rai jest... Powiedzmy, że usatysfakcjonowany. Skąd taki wniosek?
- Bo... Wydaje różne... odgłosy. I... Po wyrazie twarzy.
Nie wiem czemu, ale Sira i Nova wymienili spojrzenia. Nie wiem, co sobie przekazali, ale mnie to niepokoi.
- Myślę, że... Że powinieneś zwracać uwagę też na inne rzeczy. Rai to męska omega. U nich łatwo rozpoznać czy są... W pełni zaobsorbowani sytuacją. Że tak to ujmę. Po pierwsze, o czym pewnie wiesz, omegi robią się mokre. Więc... możesz sprawdzić. Upewnić się. Poza tym w ten sposób upewnisz się też, że nie będzie to dla niego bolesne.
- ...
- Masz nietęgą minę.
- Nie brałem tego pod uwagę. Jakoś tak... Założyłem, że... Nie pomyślałem, że...
- Spokojnie. No już. Bo zaraz się popłaczesz. Druga ważna rzecz. W przypadku męskich omeg... W sumie, gdy kończą, wygląda to podobnie jak u nas. No wiesz... Robi się brudno.
- ...
- Nie wiedziałeś?
- Nie byłem pewien.
- ... To... Teraz już wiesz. Len słuchaj... To... Liczy się, by Rai czuł się komfortowo i bezpiecznie. To jest w tym wszystkim najważniejsze. Kochasz go. Troszczysz się o niego. Zależy ci na nim. Daj sobie trochę czasu. Spróbuj... Hmm... Powoli. Rai też musi bardziej się otworzyć. Komunikacja to klucz.
- Dobrze... Dziękuję. Chcę, żeby Rai był szczęśliwy.
- Wiem. Dlatego mam pewność, że jest w dobrych rękach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top