Rozdział XCI - Rai
20 listopada
Przyglądałem się rzece. Całą pokrywał ją lód. Okolica wyglądała jak zupełnie inne miejsce. Miałem wrażenie, że znam już las dość dobrze. A tu proszę. Muszę się go uczyć na nowo. Nie było już słychać szumu wody. Ani nawet owadów. Było cicho, biało, ale nadal ładnie. Po prostu inaczej.
- Naprawdę jeszcze nie możemy jeździć? Lód jest wszędzie. Dlaczego nie możemy?
- Nadal może się załamać. A to rzeka. Więc jak wpadniesz do wody, to nurt cię porwie. Lepiej poczekać jeszcze z tydzień. Aby było pewniej. W sumie najlepiej jeździć tak pod koniec grudnia. Wtedy nie ma wątpliwości. Podobno w tym roku ma być też dość mroźnie. Tak mówią starsi. Więc spokojnie. Jeszcze się najeździmy.
- Skąd ci starsi to wiedzą?
- Nie wiem. Po prostu wiedzą. Chyba czują to w kościach.
- Że będzie zimno? Jak? Kości ich bolą?
- Nie wiem. W sumie nie rozumiem większości rzeczy, które mówią. Może jak będziemy starzy, to zrozumiemy.
- Ale to jeszcze długo.
- Możemy zapytać wujka Nasira. Jest siwy, więc chyba już jest stary.
- To zapytajmy, czy czuje zimno w kościach.
- Szczerze mówiąc, chyba sam zaczynam je już czuć. Zimno dziś jakoś. Wyjątkowo zimno. Wracamy? Trochę już sobie pospacerowaliśmy.
- Tak. Chodźmy. Też mi się robi zimno.
Zaczynam powoli przyzwyczajać się do zimna i śniegu. Nie jest to jednak zbyt przyjemne. Wolę ciepło. Dlatego z chęcią wrócę do wioski. Zwłaszcza że wszędzie jest śnieg i jakoś ciągle wpada mi za ubranie, mimo że jestem cały zakryty. Ale nie narzekam.
Spacery z Lenem są fajne, ponieważ zna najlepsze ścieżki. Wracaliśmy inną, niż tu przyszliśmy, ale ta też nie była zbyt ciężka do przejścia. To dobrze, bo ciężko się chodzi w śniegu.
- Rai chcesz żebym odprowadził cię do domu, czy przyjdziesz do mnie?
- Możemy iść do ciebie? Nie chcę jeszcze wracać do domu. Jest wcześnie.
- Jasne. Zostaniesz na obiad?
- Nie wiem, czy pan Dyara się nie pogniewa. Ostatnio często zostaję na obiad. A on gotuje tak, żeby było i dla mnie.
- W takim razie odprowadzę cię przed obiadem. W porządku?
- Tak. Tak będzie dobrze. Trochę u ciebie a później na obiad.
Ostatnio spędzam u Lena dużo czasu. A Len u nas. Ale cieszę się, że nie jestem sam. Teraz nie lubię być sam. Gdy jestem sam, czuję się gorzej. A w sumie kiedyś było trochę na odwrót. Dużo się zmieniło, odkąd tu jestem. Ja też się trochę zmieniłem. Ale nadal trochę jestem taki sam.
Powoli i ostrożnie szedłem przez las. Tuż za Lenem. Po jego śladach. Tak jest dużo łatwiej iść. Len porusza się tu bardzo swobodnie, ale zawsze czeka na mnie. To miłe z jego strony. Przeze mnie idziemy wolno. Len jednak się tym nie przejmuje.
Byliśmy już prawie w wiosce, gdy poczułem lekki ból głowy. Przystanąłem na chwilę, a Len od razu zwrócił na to uwagę. Nie chciałem, żeby zobaczył, bo zawsze się martwi. Ale już chyba za późno.
- Rai? Coś nie tak?
- Nie.
- Coś jest nie tak. Czuję to.
- Po prostu... Głowa mnie boli. Tak lekko.
- Zabrać cię do domu?
- Nie... Na razie to naprawdę tylko lekko boli.
- No nie wiem. Nie poprawia ci się chyba w ogóle. Ostatnio chyba boli cię jeszcze częściej.
- Tak, ale... Pan Dyara mówi, że dobrze sobie radzę z atakami. Nie biorę już prawie silnych leków. Potrafię sam się uspokoić. Ale nie wie skąd te bóle głowy. Próbuje zmienić moje leki. Myśli, że to może przez nie. Ale to naprawdę nie jest nic poważnego.
- To dobrze. Ale martwię się o ciebie.
- Nic mi nie jest. Naprawdę. Zaraz przestanie boleć. Nie martw się.
- W domu mamy coś na ból głowy. Wujek ciągle nam coś daje.
Wiedziałem, że zacznie się bardzo denerwować. Zawsze tak jest. Za bardzo się mną przejmuje.
- No to chodźmy. Ale pewnie przestanie boleć, nim dotrzemy na miejsce.
Miałem rację, ale nie do końca. Najpierw głowa zaczęła boleć mnie mocniej, ale nim dotarliśmy do wioski, prawie przestało boleć. Teraz często tak jest. Boli dość mocno, ale za to krótko. Tylko czasem boli długo, ale wtedy z kolei niezbyt mocno. Nie wiem, co jest gorsze. Chyba wolę jak boli mocno, ale krótko. Nie muszę wtedy brać leków. Są niesmaczne i czasem dziwnie się po nich czuję.
Gdy weszliśmy do domu Lena, głowa już mnie nie bolała. Nie zdążyłem jednak powiedzieć tego Lenowi. Gdy weszliśmy do środka i zobaczył pana Ascala, natychmiast się odezwał.
- Mamo mamy coś na ból głowy prawda?
- Oczywiście. Coś się stało? Rai boli cię głowa? Zaraz znajdę, poczekaj chwilkę.
Pan Ascal też się bardzo zawsze martwi. Len jest do niego bardzo podobny.
- Nie! Ja już... Nie boli. Tylko chwilę bolało.
Pan Ascal przyglądał mi się chwilę. Chyba nie do końca mi wierzył.
- Jesteś pewien? Mam taki syrop, który jest słodki. Z miodem.
- Nie. Naprawdę. Nie boli mnie już.
- To może chociaż jakieś ziółka zaparzę?
- Nie. Naprawdę nie trzeba. Ale dziękuję. Jeśli znów zacznie boleć, to od razu powiem.
- No dobrze. Tylko się nie krępuj i od razu mów. Naszykuję ten syrop na wszelki wypadek. A głodni nie jesteście?
- Nie. Pan Dyara przygotował nam kanapki. Zjedliśmy niedawno.
- No tak w takim razie się ogrzejcie, bo widzę, że zmarzliście. Możecie usiąść ze mną w kuchni albo iść do pokoju. Jak wolicie. Ja tu sobie skończę ryby patroszyć. A zostaniesz dziś na obiad?
- Chciałbym, ale pan Dyara dziś też gotuje. Nie chcę, żeby było mu przykro.
- Jesteś taki dobry chłopiec. Spokojnie. Nie martw się. Nie pogniewam się za to. Tylko pilnuj, żeby Len cię odprowadził, bo jak się zagadacie, to znów po ciemku będziesz wracał.
Tylko raz się zdarzyło, że zapomnieliśmy o czasie. Miałem wrócić do domu na kolację, bo pan Dyara próbował ugotować Wschodnie danie i chciał, bym pomógł. Ale czas minął tak szybko, że się nie zorientowaliśmy. Pan Dyara nie był na mnie zły. Śmiał się z nas. Że jesteśmy tak zakochani, że zapominamy o całym świecie. Od tej pory się bardziej pilnujemy.
- To pójdziemy do pokoju mamo.
- Jasne. Jakbyście zgłodniali to się nie krępujcie.
- Dobrze mamo.
Zdjąłem płaszcz i poszedłem za Lenem. W domu było bardzo ciepło. Zwłaszcza jak weszliśmy z dworu. Len od razu usiadł na swoim łóżku i przeciągnął się. Ma czerwone policzki. Ja pewnie też mam. Usiadłem obok niego. Blisko. Wtuliłem się w jego bok. Len był ciepły. Cieplejszy niż ja.
- Miło. Tak ciepło.
- Yhym. Trochę mam ochotę na drzemkę. Należy nam się. Długo chodziliśmy. Nie bolą cię od tego nogi?
- Nie. Było w sam raz.
Wtuliłem się w Lena. Jest taki cieplutki. To przyjemne. I ładnie pachnie. Ostatnio to zauważyłem. Len pachnie przyjemnie.
- Jak pójdziemy spać, to na pewno spóźnię się na obiad.
- Pewnie tak. Mama znów powie, że spałeś tak słodko, że nie był w stanie cię obudzić.
- Dlatego dziś bez drzemki.
- Jak wolisz. Ymm... Jesteś bardzo... Przylepny. Coś się stało?
- Jesteś ciepły.
- A więc to dlatego. Wysysasz ze mnie ciepło.
- Nie mogę?
- Oczywiście, że możesz. Chodź tu. Ogrzeje cię.
Len wziął leżący na brzegu łóżka koc i rozłożył ręce. Wiedziałem co robić. Usiadłem między jego nogami, a on otulił nas kocem. Teraz było bardzo ciepło i miło.
- Lepiej?
- Tak. Teraz jest dobrze. Dziękuję.
- Nie ma za co.
Len uśmiechnął się do mnie. Jest dla mnie taki dobry. Uwielbiam go. Pomyślałem sobie, że w takich chwilach powinno się to okazać. Pan Dyara i Nasir tak robią. Inni też. Dlatego przysunąłem się bardziej i pocałowałem Lena w usta. Zawahał się chwilę. A potem on mnie pocałował. Tylko dłużej. Polubiłem całowanie, więc mi to nie przeszkadzało. Len nawet wsunął język w moje usta. Był w tym dość niezdarny. Ale to mi nie przeszkadza. Zawsze próbuję delikatnie naprowadzić go na właściwą drogę. Tak jak on mnie, gdy idziemy przez trudniejsze ścieżki. Tak było tym razem. Len był troszkę zbyt gwałtowny. Jednak starał się. I nie miał złych zamiarów.
Całowaliśmy się dłuższą chwilę. A Len zrobił się jakby cieplejszy. I serce mu znów szybko biło. Obejmował mnie w pasie. Przytulał. Nic więcej. Ale czułem, że coś jest nie tak. Ostatnio często tak jest. Len nie robi nic złego, ale jest po prostu inaczej. Chyba wiem, o co chodzi. Rozmawiałem o tym z panem Dyarą. I z Novą.
Nova ostatnio przyszedł do mnie i powiedział, że skoro mam partnera to musimy porozmawiać. I wytłumaczył mi, jak zachowują się samce. A przynajmniej on powiedział, że tak zachowują się samce. Czyli na przykład Len. W Skarbcu mężczyźni też się tak zachowywali. Ale oni byli źli. Len nie robi nic złego.
Poruszyłem się delikatnie by mocniej do niego przylgnąć. Usłyszałem, jak nerwowo przełyka ślinę. I jego zapach był silniejszy. To znaczy, że Len jest podniecony. To chyba nie przez pełnię. Jest co prawdo tuż przed nią, ale Len zachowuje się podobnie już od dłuższego czasu. Chyba myśli, że nie zauważyłem. Tak myślałem, że Len prędzej czy później będzie chciał uprawiać seks. To chyba nic dziwnego. Ani złego. Bo nie próbuje mnie nawet do tego nakłonić.
Ja chyba nie mam na to zbytnio ochoty. Lubię, gdy się przytulamy i całujemy. Tak jest dobrze. Ale Len już tego chce. Nova mówił, że to normalne i żebym się tym nie przejmował. Powiedział, że nie muszę niczego robić. Pan Dyara powiedział mi to samo. Nie lubiłem tego robić. Gdy byłem w Skarbcu. To nie było ani przyjemne, ani miłe. Czasem bolało. I nie lubiłem tych mężczyzn. Albo pachnęli brzydko, albo tak intensywnie, że aż nos mnie bolał.
Ale Len jest inny. Lubię go. Czuję się przy nim dobrze. Myślę, że mógłbym zrobić to z Lenem. Jeśli on tego chce. To w sumie nic wielkiego. Robiłem to wiele razy. A z Lenem na pewno będzie lepiej. Bo go lubię, a on lubi mnie. Nie skrzywdzi mnie. Jestem tego pewien. Więc jeśli zechce, mogę to z nim zrobić. Tak myślę. Tylko Len się powstrzymuje. Może myśli, że ja nie chcę. To nie tak, że chcę. Chyba mi to obojętne. Możemy to zrobić. Wiem, jak się to robi. Chyba lepiej niż Len. Len jeszcze tego nie robił. Może chce spróbować. Pewnie jest ciekaw. To w sumie nic wielkiego.
Poczułem, jak Len lekko się porusza. Chyba zaczął czuć się niekomfortowo. Mógłby mi po prostu powiedzieć, że chce to zrobić. Nie wiem, dlaczego nie chce mi tego powiedzieć. Może się wstydzi. Nie wiem. Nie wiem, czy powinienem coś zrobić. Ja go pierwszy pocałowałem. Len boi się robić takie rzeczy pierwszy. Ale ja też chciałem go wtedy pocałować. A nie wiem, czy chcę uprawiać seks. Więc chyba poczekam, aż on pierwszy się zdecyduje. Jeśli zechce, to zrobię to z nim. Jeśli nie to nie. Myślę, że jeśli Len będzie czegoś chciał, to mi o tym powie.
A na razie niech będzie tak, jak jest. Tak jest dobrze. Trochę się boję, że dostanę ataku paniki, gdy będziemy coś robić. Nie chcę tego, bo Len wtedy poczuje się źle. Ale chyba dam radę. Może wcześniej wezmę lekarstwo. Wtedy powinni być dobrze. Po nim czuję się taki spokojny. Ale na razie nie muszę się o to martwić. Len przytulił mnie tylko. Nie zrobił nic więcej. Więc na razie nie ma co o tym myśleć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top